Nie chcę żeby wszystko się skończyło ;(

Problemy z partnerami.

Postprzez blanka77 » 14 gru 2010, o 16:05

---------- 14:36 14.12.2010 ----------

Ja też chciałabym wiedzieć jak to jest, bo sama zostałam zdradzona.

Powiem szczerze, że nawet czasami się zastanawiałam czy nie odpłacić tym samym, ale nie mogłam. Miałam wewnętrzną blokadę.

Ja też nie rozumiem, jak popęd seksualny może być silniejszy od uczucia. Jestem "może" w stanie zrozumieć zdradę, gdy między partnerami wypaliło się wszystko i stwierdzili, że będą żyli obok siebie, a nie ze sobą z jakichś tam powodów. Ale nie zrozumiem tego, jak można kochać drugą osobę i zdradzać i jeszcze do tego ją okłamywać. Pozwalac jej żyć w nieświadomości, nie pozwolić jej dokonać wyboru i do tego przyjść do domu i przytulać jakby się nic nie stało.

Może jestem zaściankowa, ale dla mnie to jest straszne. Być zdradzonym to niesamowity ból, to w pewnym sensie porażka życiowa, na którą się nie miało wpływu.

Niby każdą zdradę można wytłumaczyć. Najłatwiej powiedzieć, że to przez partnera bo on to, bo on tamto. A mnie się wydaje, że nie w tej kolejności te sprawy są rozwiązywane. Najpierw rozwiązywanie problemów w związku, a potem ewentualnie rozstanie. I wtedy nie ma miejsca na zdradę. A niektórzy - najlepiej olać wszystko i iść sie pobzykać (sorry za wyrażenie).

---------- 15:05 ----------

Może ostro to napisałam, ale taki własnie jest ból i niektórzy będą to przeżywali długo albo nigdy się z tym nie pogodzą. To pewnie zależy też od ich wrażliwości.

Także na przyszłość, ci którzy będą mieli okazję zdradzić, niech się wcześniej zastanowią, czy przypadkiem nie zniszczą tym komuś życia.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Orm Embar » 15 gru 2010, o 00:33

Goszka, słoneczko,

1. po pierwsze myślę, że jeżeli oboje przeżywanie tak mocno sytuację, to czas do końca roku to ZA MAŁO - stawiałbym raczej na czas np. do czerwca. Poza tym teraz pogoda koszmarna, budzi mnóstwo myśli mocno depresyjnych, lepiej decydować o ważnych sprawach w czerwcu. :-)

2. wiesz co, paradoksalnie zaproponowałbym Ci, żebyś nie rezygnując z myślenia o takich kwestiach jak moralność, dotrzymywanie obietnic i tego typu sprawy nie pakowała się w tak negatywne myśli o samej sobie. Nie traktuję tej sprawy lekko - rozumiem, że wierność była dla Was ważna (bo są związki, gdzie niewierność nie budzi aż takiego bólu) i niewierność boli, ale niewiele osiągniesz urządzając sama sobie spalenie siebie na stosie.

Myślę, że przechodzenie przez taki problem z pozycji poczucia bycia totalną szmatą (sorry za tekst, ale tak brzmisz...) jest po prostu nieskuteczne. Z dużego problemu zrobi się po prostu megasuperproblem, ponieważ będzie z Ciebie wręcz emanować tyle negatywnych stanów, że gdyby R. nie był nawet za bardzo zraniony, to i tak byłoby mu ciężko z Tobą. ;-)

Sam kiedyś zdradziłem, sam też bywałem zdradzany, prześpię się do jutra z myślami jak to jest, i podzielę się z Tobą własnymi przeżyciami. Jeśli się przydadzą, to super... Jeśli nie, i tak warto zaryzykować...

dobrej nocy!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez sikorka » 21 gru 2010, o 19:24

goszka, jestes tam? :buziaki:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez ewka » 22 gru 2010, o 08:57

Uciekła.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mahika » 22 gru 2010, o 10:09

Dziwisz sie?
ehhh...
Moze wróci...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez ewka » 22 gru 2010, o 11:06

mahika napisał(a):Dziwisz sie?

Trochę nie.

Myślę, że u Goszki też jest tak, że "wywala" problem i znika. Tak już kiedyś było w jakimś temacie, jeśli mnie pamięć nie myli. Znaczyłoby, że jakoś sytuację ogarnęła... no mam nadzieję.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez sikorka » 8 sty 2011, o 18:10

---------- 16:44 22.12.2010 ----------

ewka napisał(a):Uciekła.

czemu? przeciez dostala tu duzo wsparcia w swojej sytuacji.

goszka, martwimy sie :pocieszacz:

---------- 17:10 08.01.2011 ----------

:serce2: jak tam u Ciebie goszko?
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez Goszka » 25 sty 2011, o 04:54

Nie wiem od czego zacząć...
Może od przeprosin.Przepraszam wszystkich,którzy poświęcili chwilę aby mi pomóc :kwiatek2:
Wiem,że to niezbyt fajne zachowanie tak sobie zniknąć bez słowa a wcześniej zawracać innym dupę.Potrzebowałam trochę odpocząć od psychotekstu.Już jakiś czas nie czuję z tym portalem tak silnej więzi jak kiedyś.Po drugie chciałam trochę sobie poukładać w głowie,zastanowić się jakie są moje priorytety.Doszłam wtedy do wniosku,że chyba nikt mi nie może pomóc,że sama spróbuję.Teraz nie wiem...Przeczytałam wszystko z uwagą.
Postaram się opowiedzieć jak to wtedy było i jak jest teraz.
Będzie (chyba) trochę długie :wink:

To najpierw do tego co napisała Abbsinth:
trudno już teraz przypomnieć mi sobie,jak długo nas coś dzieli bardziej,niż łączy.Wiem na pewno że praktycznie od początku związku czułam,że bardzo się różnimy (ogień-woda) i że będzie ciężko.Począwszy od preferencji sposobów spędzania wolnego czasu aż po cele życiowe.Nasze są dość rozbieżne choć mimo wszystko nadal w pewnych punktach się stykają.

czy tak naprawde ta zdrada nie byla symptomem tego, ze gdzies w Tobie juz cos umarlo i tak naprawde tego zwiazku nie ma?


nie wiem,ciągle szukam odpowiedzi.Raz myślę,że umarło,za chwilę znów gdzieś tam tli się nadzieja.Największe poczucie,że związku już nie ma i że zabiłam wszystko,miałam świeżo po zdradzie.Teraz im więcej czasu mija,tym bardziej przestawiam się na tor o nazwie "to nie może się tak po prostu skończyć.Spróbujmy".


czy warto naprawiac, walczyc o zwiazek...jak dla mnie w momencie kiedy musisz 'walczyc' o milosc, to znaczy, ze tej milosci juz nie ma...

a czy prawdziwa miłość ma być zawsze lekka,łatwa i przyjemna?Czy nie wystarczy uświadomienie sobie priorytetów?O to co cenne chyba zawsze trzeba walczyć?Nie wiem czy to dotyczy miłości...

kim byliscie, kiedy sie poznaliscie? kim jestescie teraz?

byliśmy zupełnie innymi osobami niż jesteśmy teraz,ale czy nie jest tak,że każdy ewoluuje?Nikt nie jest taki sam,niezmienny przez całe życie,nie?
Problem tkwi w tym czy kocha się kogoś z przeszłości(ideał) czy kogoś z teraźniejszości.

Ja nie jestem,nie byłam nigdy sto procent stała w swych uczuciach.Bywały lepsze i gorsze okresy.W tych najgorszych chwilach moje uczucia bywały tłumione,a w lepszych rozpalały się na nowo.Jednak z czasem z coraz mniejszą siłą.Oboje jesteśmy pokiereszowani tym związkiem,jednak nadal chcemy spróbować.
Byliśmy wygodni.Nadal jesteśmy.Trzeba to zmienić :?
Jeszcze trochę i nie będzie czego ratować.Teraz przynajmniej wydaje nam się że jest.

Teraz do ewki:

Tak ewa,masz rację - to wiązało się z moimi majowymi dylematami.Wtedy błędnie zadecydowałam rzucić się w ogień.Nie myślałam racjonalnie.Zaangażowałam się emocjonalnie i tym trudniejsze było to wszystko.Na szczęście (o ile w tym wszystkim można mówić o szczęściu) nie doszło do seksu.No ale do zdrady niewątpliwie doszło :(

ewka napisał(a):
Goszka do Kajuni napisał(a):--- Kajunia,to był impuls (nie planowałam tego) który potem przerodził się w coś krótkotrwałego
Po Twoich majowych dylematach jakoś mi ten impuls tutaj nie pasuje ; możliwe, że rzecz dotyczyła czegoś innego, ale jakoś mi się to łączy.

no wiem...może tu być jakiś rozdźwięk,ale tak właśnie było.Cała ta sprawa ciągnęła się od maja.Zaistniał 'impuls', po którym założyłam temat o dylematach,bo nie wiedziałam co dalej zrobić.Tamten facet zaproponował mi romans i wtedy już wpadłam w to jak śliwka w kompot.Opętało mnie całkowicie,a przez głowę przeszło tornado wymiatając resztki zdrowego rozsądku.
Wierzcie mi lub nie,ale są takie impulsy (nie wiem czy tak mogę to określić), które trudno opanować.Tym trudniej gdy w związku dzieje się źle.
Kontynuowałam tą relację przez jakiś czas,może premedytacją bym tego nie nazwała choć wiem jak to wygląda.To była raczej głupota i desperacja.
Czułam obietnicę otrzymania czegoś,czego dawno już nie otrzymywałam od mojego R.

do Sikorki:
zapytałaś jak nam idzie.Idzie nam raz lepiej,raz gorzej.Nie mogę powiedzieć że jest super.Nie jest łatwo.On chce o tym zapomnieć,więc nie rozmawiamy na ten temat.Zrobiliśmy taki wspólny plan w jaki sposób możemy coś naprawić.Jest kilka ( a może więcej?) punktów do realizacji,tylko sama realizacja szwankuje :?
Mówimy:"zrobimy to,tamto,siamto".Ta perspektywa trochę nas podbudowuje,ale dalej za tym nie idzie zbyt wiele.Obecnie czuję,jak znów robimy się tacy zasiedziali.I wraca ten schemat:że dopóki nie powiem "zróbmy coś" to nic nie zrobimy.
Muszę coś ruszyć,może R. też to zmotywuje,gdy zobaczy że działam...
Pewne rzeczy zmieniliśmy ale to kropla w morzu potrzeb.

Nie mogę pozwolić sobie na sceptycyzm,bo wtedy nic nie miałoby sensu.

Kajunia:
Nie rozumiem osób zdradzających. Rozumiem to, że w związku kończy się miłość, zaczyna się szara rzeczywistość, można się zwyczajnie znudzić, zmęczyć. Ale czemu w takim razie nie postawić sprawy jasno? Nie mieści mi się w głowie to, że mogłabym kogoś kiedykolwiek zdradzić, nawet się na tym ie zastanawiam bo wiem że zabiłyby mnie wyrzuty sumienia.

Jeśli ktoś czuje się na siłach to proszę, niech napisze jak to właściwie działa- czy to przypadek, chłodna kalkulacja, strach przed samotnością, egoizm, chwila uniesienia?

Mnie też nie mieściło się w głowie że mogłabym.Nawet po zdradzie,po fakcie dokonanym nie mogłam w to uwierzyć.Do tego stopnia,że na samą myśl brały mnie mdłości (dosłownie!).
To nie była z mojej strony kwestia nudy czy zmęczenia a efekt problemów,których nie potrafiłam rozwiązać.Efekt mojej głupoty,a także egoizmu.
Nie wierzę w altruistyczne związki.Każdy zawsze chce czegoś dla siebie.
Nie uzasadniam bo pora późna i nie chcę namieszać,ale jak coś to chętnie o tym porozmawiam.

blanka77,napisałaś:
Ja też nie rozumiem, jak popęd seksualny może być silniejszy od uczucia[...]jak można kochać drugą osobę i zdradzać i jeszcze do tego ją okłamywać. Pozwalac jej żyć w nieświadomości, nie pozwolić jej dokonać wyboru i do tego przyjść do domu i przytulać jakby się nic nie stało.

też było to dla mnie nie do pomyślenia do czasu,aż sama tego nie przeżyłam.Nie będę się teraz tłumaczyła,bo nie ma to większego sensu,ale mogę powiedzieć - teraz wiem,że takie rzeczy są możliwe.
I nie-nie umiałam się do Niego przytulić.Nie umiałam spojrzeć w oczy.To wszystko legło w gruzach i czułam,że to jest złe a mimo to brnęłam dalej.
Dlatego powiedziałam prawdę.Z góry zaznaczam że nie chcę wchodzić w dyskusje na ten temat,ale - uważam,że właśnie przez powiedzenie prawdy pozwala się zdradzonemu partnerowi dokonać wyboru.Byłam przygotowana na konsekwencje i bałam się,ale czułam,że trzymanie tego w tajemnicy zniszczy nas prędzej,niż wyznanie prawdy.Wybrałam w tej sytuacji wg mnie mniejsze zło.

Najłatwiej powiedzieć, że to przez partnera bo on to, bo on tamto. A mnie się wydaje, że nie w tej kolejności te sprawy są rozwiązywane. Najpierw rozwiązywanie problemów w związku, a potem ewentualnie rozstanie. I wtedy nie ma miejsca na zdradę. A niektórzy - najlepiej olać wszystko i iść sie pobzykać (sorry za wyrażenie).

nie twierdzę że to wszystko przez R.,ale uważam że takie sytuacje często są efektem zaniedbań z obu stron.Wiedzieliśmy w przeszłości jakie mamy problemy i mówiliśmy że to naprawimy,po czym kończyło się na mówieniu lub jakichś chwilowych pomniejszych działaniach bez bycia konsekwentnym.W końcu doszło do zdrady.Nie bzykałam się.Zdrada to nie tylko bzykanie w czysto fizycznym sensie.

Ok,napisałaś ostro i miałaś prawo.

Też byłam kiedyś zdradzona(w poprzednim związku) i wiem jak to boli.Nie przypuszczałam,że sama mogę to zrobić.Ironia życia można rzec...

Maks:
dziękuję...i masz rację.Koniec roku to zbyt krótki czas.Ostatecznie nie wyznaczyliśmy żadnego terminu.Będziemy obserwować rozwój sytuacji i mam nadzieję w końcu ruszymy tyłki i zadziałamy.
Nie biczuję już siebie...jestem jakby to powiedzieć...znieczulona i nastawiona na niepopełnienie tego błędu ponownie.

------------------------------------

Tak...ewka miała rację,uciekłam na trochę,ale teraz już jestem i jeśli tylko ktoś zdecyduje się przebrnąć przez tego tasiemca i napisać coś,obiecuję że więcej takiej olewki nie będzie.

Dobrej nocy,mam nadzieję,że nie popisałam głupot,bo późna pora i w ogóle.Nawet samej nie chce mi się czytać tego po raz drugi ;)
Goszka
 

Postprzez sikorka » 25 sty 2011, o 08:36

:pocieszacz: narazie przytulam, potem cos napisze. ciesze sie, ze probujecie - nigdy nic niewiadomo co moze z tego wyjsc.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez ewka » 25 sty 2011, o 08:56

Goszka napisał(a):Nie przypuszczałam,że sama mogę to zrobić.Ironia życia można rzec...

"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono" - W. Szymborska. I tak właśnie jest. Ja za to, że się opowiadasz za prawdą... mimo ryzyka i wszystkiego, co się z tą prawdą wiąże - normalnie medal bym Ci dała, Goszka. Serio.
:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kajunia » 25 sty 2011, o 10:16

Goszka napisał(a):nie doszło do seksu.No ale do zdrady niewątpliwie doszło :(


Więc, co w Twoim odczuciu było tą zdradą?

Jak Wam się teraz układa? :pocieszacz:
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez sikorka » 25 sty 2011, o 10:30

kajunia napisał(a):
Goszka napisał(a):nie doszło do seksu.No ale do zdrady niewątpliwie doszło :(


Więc, co w Twoim odczuciu było tą zdradą?


pewnie emocjonalne zaangazowanie.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Postprzez ewka » 25 sty 2011, o 10:38

kajunia napisał(a): Więc, co w Twoim odczuciu było tą zdradą?

A jakie to ma znaczenie, Kajunia? Goszka takie odczucie ma, cokolwiek i jakkolwiek się nie zadziało.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Goszka » 25 sty 2011, o 15:13

Ech no i zapomniałam napisać do Filemona.Przeoczyłam Twoją odpowiedź :oops: pewnie przez to że odpisywałam o takiej barbarzyńskiej porze.
Filemon napisał(a):niepokoi mnie to, co napisałaś o samym związku (Waszym związku, rzecz jasna...), bo dla mnie powstaje z czytania tego wrażenie, jakbyście nie byli ludźmi bliskimi sobie i pasującymi do siebie... a przecież to by było dziwne skoro jesteście już ze sobą 7 lat...

no właśnie przez te lata stało się coś takiego że oddaliliśmy się od siebie.Bliskość gdzieś zniknęła.Nie mam pojęcia jak ją odnaleźć.Mam teraz taki poradnik dla par (o wspólnych rytuałach) i może tam znajdę coś użytecznego.
Ma ktoś pomysł/doświadczenie jak odbudować straconą bliskość?
Wiem,że po pierwsze ważne jest Wspólne spędzanie czasu.U nas nadal wygląda to kiepsko,choć coś drgnęło.Jednak 'drgnięcie' to stanowczo za mało by coś zmienić :?
No i nie pasujemy do siebie,ale ponoć mówi się,że przeciwieństwa się przyciągaja i tego staramy się trzymać.Zresztą o tym niedopasowaniu pisałam już wcześniej.

Filemon napisał(a):przyszła mi do głowy taka myśl, że może macie odmienne zainteresowania, albo preferencje (na przykład jeśli chodzi o formy spędzania wolnego czasu, itp.) - to według mnie nie byłby problem tylko kwestia dogrania... ALE GORZEJ, JEŚLI MACIE ODMIENNE SYSTEMY WARTOŚCI I TO SIĘ WIĄŻE Z CELAMI I DĄŻENIAMI W ŻYCIU...

W obu tych kwestiach różnimy się niestety... :(

Jednak tyle lat jesteśmy razem więc coś nas musiało łączyć...

Nie pisałam o tym wcześniej ale wydaje mi się że powinnam.Kolejnym problemem jest nasze życie seksualne.A raczej jego brak.Ono nie istnieje już od ponad dwóch lat.
W okresie,gdy przeżywałam największe problemy z samą sobą (depresja,nerwica,samookaleczanie,myśli samobójcze,problemy z alko),dużo kłócilismy się.Dochodziło nawet do agresji fizycznej (o słownej już nie wspominam).To sprawiło że oddaliliśmy się od siebie,oboje coraz rzadziej mieliśmy ochotę na seks.Gdy zaczęłam brać psychotropy,seks stopniowo zszedł na dalszy plan (mój osłabiony popęd),aż został wyeliminowany z naszego życia zupełnie.No i właśnie od ponad dwóch lat nie ma już niczego między nami.Nie mam ochoty.
Tylko zastanowiła mnie jedna rzecz.W momencie gdy doszło do zdrady okazało się,że z moim popędem seksualnym wcale nie jest tak tragicznie jak myślałam.W końcu pociągał mnie inny facet :?
To uświadomiło mi że jest taka możliwość,że nie czuję pociągu do R.
On co jakiś czas próbuje coś inicjować a ja...nie potrafię :(
Chciałabym,ale nie mogę...Jego dotyk mnie łaskocze,jest dla mnie aseksualny.
Jednocześnie jakąś tam bliskość fizyczną nadal mamy,w sensie - nie brzydzę się Jego dotyku,lubię gdy mnie przytula,głaszcze.Jednak jest to na innej płaszczyźnie porozumienia.
Sama nie wiem co z tym zrobić i co to oznacza.Zastanawiam się czy to spowodowały leki które przyjmowałam (i nadal przyjmuję) czy powinnam spojrzeć na to z innej strony?
Czy jest jakaś szansa?Czy sytuacja jest beznadziejna a ja tego nie chcę widzieć?

Tak bardzo chciałabym odbudować bliskość.Jej brak stanowi dla mnie największy ciężar.Gdzieś wewnątrz siebie czuję,że jej odbudowa dała by nam bardzo wiele.
:(

Napisanie o tym było dla mnie strasznie trudne,ale chyba musiałam bo to rzuca na problem inne światło :(
Trochę nawet w swoim życiu spycham ten problem pod dywan i próbuję przerzucić to na inne sfery życia.Ale tak się nie da :( Na dłuższą metę związek bez seksu nie ma racji bytu :cry:

Kajunia napisał(a):Więc, co w Twoim odczuciu było tą zdradą?

Właśnie to zaangażowanie emocjonalne.Spotykaliśmy się przez jakiś czas,dużo rozmawialiśmy - tak w realu jak i na spotkaniach.No i oczywiście nie obyło się bez kontaktu fizycznego (seks wykluczając,ale można robić wiele bez samej penetracji).

A układa nam się tak jak pisałam wyżej.
Kłócimy się nieraz i czuję że wszystko wraca do starego rytmu a nie o to przecież chodziło.

:cry:

Chcę podziękować jeszcze osobom,które również mi odpisały,a do których wpisu bezpośrednio nie odniosłam się. :kwiatek2:


Beznadziejne to wszystko,nie?
Staram się patrzeć pozytywnie ale jak tak się głębiej zastanowię to nie wiem czy powinnam...
Goszka
 

Postprzez limonka » 25 sty 2011, o 22:25

faktycznie skomplikowane:( szczegolnie z tym brakiem bliskosci:( a co sie stalo z tym z ktorym mialas romans? czy nie bylo to nic powaznego?
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 91 gości