mam wrażenie, że to co opisujesz (reakcje w pracy) to wygląda na jakieś zaburzenia lękowe a reszta (poza praca) to jakby także coś z obszaru depresyjnego...
ja się z takim zestawem użeram przez całe życie, tylko chyba w ostrzejszym wydaniu niż u Ciebie... psychoterapia (wieloletnia) nie wniosła mi wiele, niestety... natomiast najwięcej mi pomogło takie instynktowne, intuicyjne szukanie w życiu tego czego potrzebuję i stopniowe realizowanie tego... na przykład budowanie bliskiej przyjaźni, kontaktów z ludźmi, jakiejś pracy, przyjemnych form spędzania czasu wolnego, znalezienie dla siebie jakiegoś obszaru twórczości, podróże, książki, itp...
dzięki takim działaniom miałem lepsze lata - niektóre okresy były wręcz bardzo dobre... ale generalnie okazało się, że to wszystko to tylko zaleczanie a nie definitywne wyleczenie... przy długotrwałym nawarstwieniu się problemów zewnętrznych (głównie w obszarze relacji z najbliższymi osobami) moja stabilizacja rozpadła się jak domek z kart a ostatecznym ciosem była konfrontacja z sytuacją, w której człowiek jakby "wypisuje się z rodziny", bo alternatywą jest znoszenie dalszych upokorzeń, niesprawiedliwości, napaści, itp... to mnie przerosło...
nie dziwię się, że czujesz lęk w obliczu ewentualnego rozstania się z partnerem, który bardzo Cię wspiera... ten lęk może być całkiem uzasadniony, bo jeśli jest z Tobą coś podobnego do mnie, to mogłabyś takiej sytuacji nie wytrzymać "w jednym kawałku"... gdyż ten obszar może być Twoim słabym obszarem i niekoniecznie da się go "odczarować" tylko samym pobożnym życzeniem, że "jakoś sobie w razie czego poradzisz"... tak więc możliwe, że to Twoje wielkie szczęście, że masz przy sobie takiego człowieka, który Cię wspiera nawet trochę swoim kosztem i ma wyrozumiałość dla Twoich problemów... tego typu sytuacja jest w ogóle pewnie dosyć skomplikowana, ale chcę powiedzieć tylko jedno - że gwałtowne wyskoczenie z czegoś takiego "na wariata" wcale niekoniecznie musiałoby Ci dobrze zrobić o ile w Twojej osobowości tkwi jakiś "haczyk" na punkcie właśnie takiej lękowej niesamodzielności i trudnościach w samodzielnym radzeniu sobie z życiem... totalny skok na głęboką wodę mógłby Cię rozłożyć... ale skoro masz taką osobę, to właśnie korzystając z tego możesz się fajnie uczyć stopniowego stawania na własnego nogi... i jeśli ten człowiek Ci to umożliwia, to bądź wdzięczna (jemu i losowi!) i korzystaj dla swojego dobra...
a co będzie dalej to z góry się nie martw - sama i tak się przekonasz co życie i czas przyniosą czy Ci się to podoba czy nie...
daj Mu coś z siebie od czasu do czasu, żebyś i Ty miała poczucie, że wnosisz coś wartościowego w Waszą relację...
w Twoich wcześniejszych wypowiedziach pobrzmiewały mi takie istotne elementy... coś w Twoim wnętrzu co powoduje chyba wielki problem w obszarze SAMODZIELNEGO funkcjonowania, które mogłoby się wiązać z ROZDZIELENIEM z partnerem na przykład... wspominałaś coś także, raczej ogólnie, o rozdzieleniu się z rodziną i z krajem...
być może Twoje sprawy wewnętrzne mają się inaczej niż moje, ale coś mi tam parę razy zabrzmiało znajomo...
piszesz sporo o takich rzeczach typu: próby podjęcia pracy, chodzenie na basen, rzucanie papierosów, wizyta w knajpie i gadanie z ludźmi "z przekory" i tak dalej... wspominasz też o kulawo idącej psychoterapii...
z własnego doświadczenia mogę Ci dać jedną radę: traktuj psychoterapię jako jeden z wielu środków do celu... i połóż akcent na tych różnych drobnych działaniach w różnych obszarach (a to praca, a to zdrowie, rekreacja, kontakty z ludźmi, itp.)... bo SUMA TEGO WSZYSTKIEGO I PEWNEGO RODZAJU WYTRWAŁOŚĆ mogą Ci stopniowo pomóc na tyle, że poczujesz się lepiej i zaczniesz jako tako funkcjonować a może nawet całkiem nieźle...
tak przynajmniej było w moim przypadku...
i jeszcze jedno - warto iść na jedną chociaż konsultację do psychiatry i dać się zdiagnozować, bo możliwe, że męczysz się z pewnymi zaburzeniami natury lękowo-depresyjnej, których nasilenie wymaga być może okresowego zastosowania jakiegoś leku antydepresyjnego, który może Ci ułatwić "odbicie się od dna"... oczywiście ostateczna decyzja co do tego czy będziesz brać taki lek czy nie, należy do Ciebie, więc na konsultację warto iść i można iść na spokojnie, bowiem i tak nikt Ci żadnych prochów nie wmusi na siłę, jeśli zdecydujesz że jednak nie chcesz...
pozdrawiam i trzymaj się!