przez anart » 7 kwi 2010, o 21:59
Hej!
Zadzwoniłam, ale na początku powiedziałam , że jeśli ma chęć i ochotę na spotkanie to niech da mi znać nim skończymy prace,a jak nie to nie- bez żadnego nacisku czy wyrzutu. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy i niestety widzę że problem jest poważny, nie chodzi w tym o mnie, tylko o całokształt jego życia. Wszystko widzi w czarnych barwach ,wszystko neguje, ale nie ma siły i chęci podjąć jakiegokolwiek działania bo uważa że to i tak bezsensu, że rzeczywistość jest zła.
Nie wiem czy to może być początek depresji, ale odkąd się znamy to nigdy nie widziałam go w tak fatalnym stanie. Coraz bardziej staje się wycofany- może to i negacja to obronna przed czymś, ale nie wiem przed czym, bo o swoich problemach nie chce mówić ;(. Jest mi ciężko, bo czuje się zagubiona i tak bardzo potrzebuje bliskości, na którą teraz nie mam co liczyć.Ale wiem że muszę być twarda.