przez Loli » 1 lut 2010, o 19:35
Pozwolę sobie i ja zabrac glos w sprawie. Pisze tu raczej mało tekstow, bo nie jestem fachowcem od psychoterapii, ale od dawna czytam forum.
Jestem 34 latnim mężczyzną. Swoje w życiu przeszedłem, a historia napisana przez Ilaa jest poniekąd moją historią. Myślę, że wielu mężczyzn doświadcza podobnych zachowan ze strony kobiet, zwłaszcza tych niedoświadczonych w związkach.
Ja po 2 poważnych związkach, długich i zakończonych niepowodzeniem spotkałem kobietę życia, jak mi się wydawało. Jej zachowania odnajduję o osobie Ilaa. Byla we mnie bardzo zakochana, ja w niej też, ale z czasem miłość zaczęła mnie przygniatać. Ona pragnęła życia w domu, w bliskości ze mną, a ja miałem swoich znajomych, których powoli traciłem by dać jej, czego chciała. Gdzieś w środku siedziało we mnie, że nie chcę tracic przyjaciół, ale ważniejszy był spokój w domu, więc zostawałem w nim na siłe. Ona zawsze płakała, gdy czegos jej nie powiedziałem, albo panicznie bała się, że ją zdradzałem. Z czasem zaczęło się dziać gorzej, bo ja czułem się pod jej kontrolą i pomimo uczucia, jakie do niej żywiłem, wiedziałem że nie mogę poświęcić dla niej własnego życia, bo miłośc to nie poświęcenie, ale radośc bycia ze sobą. Nie będę opisywać naszych kłótni, bo nawet nie chce juz tego pamiętać. ale było to jak wojna między dwojgiem kochających się ludzi. Przeżywałem to tygodniami, myślałem by się rozstac, ale nie było to łatwe, bo bardzo ją kochalem, a ona mnie. Poza tymi złymi wydarzeniami doświadczyliśmy razem najpiękniejszych chwil, jakie dwoje ludzi może doznać.
Do tego dochodziły inne problemy, bo jej zaborczy ojciec odrzucał mnie jako męża dla swojej córki. Kompletnie nie moglem się z nim porozumieć, ale wiedziałem, że cierpliwością wiele zyskam. Że z czasem, nawet po latach pokażę panu W. że jestem odpowiednim kandydayem dla jego córki i jest ze mną szczęśliwa.
Po prawie 4 latach naprzemiennych kłótni i sielanek, dawaniu sobie szans przeciętnie co 2 miesiące po każdej gorszej awanturze, postanowiłem to zakończyć. Nie wyobrażałem sobie przyszłości bez niej, ale chciałem zarazem spokojnego i szanującego się związku.
Czułem się wypalony, że nie potrafię dać jej szczęscia a i ona nie była szczęśliwa. Byliśmy szczęsliwi, bo zakochani, ale w niesczęściu własnego nierozumienia się.
Mieszkaliśmy razem od 2 lat, właściwie ona u mnie w mieszkaniu. Nie płaciła ze czynsz, bo ciężko pracowała by mieszkanko wyglądało tak jak nigdy wcześniej, a ja siedziałem po pracy przed telewizorem. Dzieliliśmy sie innymi wydatkami i byl to sprawiedliwy układ. Nie potrafiłem poprosic jej o opuszczenie mieszkania, ale jasno zakomunikowałem, że wyprowadzam sie do znajomego na 2 tyg i daję jej czas na radykalne przemyślenia. Ze już tak dłużej nie potrafię. Płakała, błagała bym jej nie zostawial, że potrafimy ułożyć wszystko od nowa, ale ja nie chciałem po raz setny próbować. Zaparłem się tak jak pisze o swoim facenie Ilaa.
Przez te 2 ygodnie choć oddychałem swobodnie, tęskniłem za jej uśmiechem, spojrzeniem, dotykiem, opiekuńczością, za zwyczajną prozą życia z nią...
Rozmawialiśmy przez ten czas 2 razy. W każdą niedzielę wracałem do domu, siadaliśmy na kanapie i wymienialiśmy sie poglądami i przemyśleniami, po raz pierwszys tak napawdę, w sytuacji największego zagrożenia jakim miał być rozpad naszego związku.
Te 2 tygodnie zmieniły wszystko. Po roku czasu wzięliśmy ślub, a dziś jestem najszczęśliwym ojcem niemowlaka. Moja już dziś żona zmieniła się o 180 stopni, ja również, wysłuchawszy jej uwag zmieniłem swoje nawyki, które wydawały mi sie wcześniej słuszne. Dziś już śmiejemy się z tego co było. Przetrwaliśmy najgorsze i zastanawiamy się tylko dlaczego tak się działo? Dziś to już bez znaczenia. Ale wiemy, że zapominaliśmy o wzajemnym szacunku do siebie, który dziś rozświetla nasze małżeństwo. A miłośc jest piękniejsze każdego dnia.
Wierzę, że jesli Ilaa i jej narzeczony żywią do siebie tak samo prawdziwe uczucie jak ja i moja żona ( a raczej tak jest skoro poprosił ją o rękę) to bardzo szybko się dogdają. w końcu z tego co pisze trochę się już znaja. Wiem, że jeśli obydwie strony bardzo chcą, to nie ma rzeczy niemożliwych. Powodzenia Wszystkim życze! Uwierzcie, że takie problemy jeśli się bardzo chce można przezyciężyć!