Beznadzieja :(

Problemy z partnerami.

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 27 gru 2009, o 20:59

I jak tam ?
Trzymasz się Goszka ?
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez Goszka » 29 gru 2009, o 04:20

hej,
u mnie już wszystko ok...trochę może pospieszyłam się z tematem,ale naprawdę nie wyglądało to ciekawie i byłam pod wpływem silnych emocji...jakiś problem u nas jest,ale nie tyle w kłóceniu się o pierdoły,co w sposobie "bycia razem".
Kiedy się zastanowię nad wszystkim wiem że kocham narzeczonego,jednak coś sprawia że nie odczuwam tej miłości jak kiedyś.
Czy miłość może ewoluować,zmieniać postać pod wpływem wspólnie przeżywanych sytuacji życia codziennego?Czy ta prawdziwa zawsze jest ta sama i niezmienna od początku?
Kiedyś pytałam jaka jest różnica między miłością a przyzwyczajeniem(rutyną)...nadal nie znam odpowiedzi,nie potrafię udzielić jej sobie sama.
A jeśli to wchodzi/weszło w fazę rutyny to co mogę zrobić?Jak to zmienić?
Chciałabym wpuścić trochę świeżości w nasz związek,"przewietrzyć go trochę".Bo czasem czuję się jakbym siedziała w szafie zatęchłej naftaliną....
Może ktoś tak miał?
Nie jest dobrze ani źle.Jest "nijak".
Wiem że chcę z Nim być ale nie w taki sposób jak teraz.
ps.a wigilia się udała.Tata odpoczął,a ja nie wiedzieć czemu mimo wszystko potrafiłam się cieszyć.Może tym że wciąż mamy siebie.Może postanowiłam doceniać chwile... :)
Goszka
 

Postprzez KMN » 29 gru 2009, o 06:39

Do Twojego postu odpowiem w kilku cytatach:
"Zwyciężanie zaczyna się od pierwszego kroku" A. Robbins

"Niezadowolenie wymaga uprzedniego planowania" R.Bandler

"Nigdy nie jesteś równie daleko od celu, jak wtedy, kiedy nie wiesz, dokąd zmierzasz."Charles Maurice de Talleyrand

"Żyję naprawdę, nie ten, co życie zachowuje dla siebie, ale ten co żyje dla innych" Jan Paweł II

"Kto stoi w miejscu, cofa sie"

Zastanow sie co chelibyscie razem osiagnac, jak wspolnie sie dzieki temu uczyc i bawic, co mozecie zrobic by zyło Wam sie jeszcze lepiej. Co zmienic? Jak przewietrzyc? Pozdrawiam
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez ewka » 29 gru 2009, o 09:30

Goszka napisał(a):Kiedyś pytałam jaka jest różnica między miłością a przyzwyczajeniem(rutyną)...nadal nie znam odpowiedzi,nie potrafię udzielić jej sobie sama.

Bo to jest bardzo trudne pytanie. Ja osobiście myślę, że ta rutyna po prostu przychodzi i trudno po jakimś tam czasie o wielkie porywy... dlatego tak ważna wydaje mi się umiejętność wspólnego spędzania czasu, szukanie i poznawanie nowych miejsc... jak i TEŻ zadbanie o swoje własne obszary.

Goszka napisał(a):Wiem że chcę z Nim być ale nie w taki sposób jak teraz.

A w jaki, Goszka? Co konkretnie miałoby być inaczej i co Ci przeszkadza, by tak nie było?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Goszka » 29 gru 2009, o 13:30

ewka napisał(a):
Goszka napisał(a):Wiem że chcę z Nim być ale nie w taki sposób jak teraz.

A w jaki, Goszka? Co konkretnie miałoby być inaczej i co Ci przeszkadza, by tak nie było?

Najbardziej przeszkadza mi to że od długiego czasu żyjemy osobno - obok siebie a nie razem.
Już tak bardzo się do tego przyzwyczajam,że często zaczyna mnie stresować myśl,że mamy gdzieś wyjść razem,coś wspólnie robić.
Bardzo długi czas jestem sama i On też jest sam.
Oboje to zaniedbaliśmy,a najgorsze że problem był spychany pod dywan.Udajemy że go nie ma.Najbardziej udaje Narzeczony.Kiedyś przyznał że jest za wygodny żeby coś z tym zrobić.
To ja częściej naciskam abyśmy zaczęli działać,jednak na rozmowie się kończy.
Nieraz zastanawialismy się co moglibyśmy wspólnie robić,jak wskrzesić tą więź która chyba umarła.Niestety-pomysły są początkiem i końcem tych działań...
Boję się że jeszcze trochę i tak bardzo oddalimy się od siebie,że nie będzie już powrotu :(
ach i zapomniałabym jeszcze o czymś równie ważnym:brakuje mi namiętności.Co to jest namiętność?Zapomniałam... :(
Goszka
 

Postprzez ewka » 29 gru 2009, o 14:13

Goszka napisał(a):To ja częściej naciskam abyśmy zaczęli działać,jednak na rozmowie się kończy.

Ja osobiście nie bardzo mam przekonanie do takich ustalanych i przyklepanych w rozmowach ustaleń. Bardziej ciągnie mnie w stronę jakiś spontanicznych akcji... porywasz chłopa, bo masz jakiś pomysł i go realizujecie. Nie wiem Goszka tylko, czy Ci się chce. Bo myślę, że w związkach nie ma ról ściśle określonych... że ja to, a on tamto. Myślę, że każdy powinien robić to, w czym jest lepszy, więc jeśli masz pomysły, to je wprowadzaj w życie i nie czekaj, aż on to zrobi, bo może się nie doczekasz. Może tego rodzaju motorem właśnie Ty masz być w Waszym związku? No tak mi się pomyślało. I może ta namiętność wróci, kiedy będzie mniej nudno?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez carita » 29 gru 2009, o 14:50

Patrząc na swój związek i na związki zaprzyjaźnione coraz bardziej nabieram przekonania, że czas taki jak święta i urlop są jak papierek lakmusowy związku. To tak jakby wraz z nadchodzącymi świętami wzrastał u nas poziom emocji, refleksji na temat związku i jakby odezwały się ze zdwojoną siłą wszystkie żale, niespełnione oczekiwania. Punkty zapalne związku nagle zaczynają płonąć płomieniem. Też to zaobserwowaliście u siebie? W święta albo dochodzi do kłótni i pogłębienia oddalenia, albo do przyklepania problemów i przyklejenia uśmiechu radości i szczęśliwości. Oczywiście mam na myśli związki "z nierozwiązanymi problemami". Bo w tych, gdzie problemy rozwiązuje się na bieżąco i obie strony mają tak samo ważne racje, które są omawiane wspólnie, święta rzeczywiście są czasem spokojnej konsumpcji szczęścia wspólnego. Zastanawiam się, czy ta moja obserwacja jest tylko moja, czy Wy też macie takie doświadczenia. Najsmutniejsze jest to, że taki sygnał powinien być ostrzeżeniem, by wspólnie w czasie między świętami popracować nad relacją, a tak naprawdę jest albo bombą zegarową, która rozwala związek, albo pakuje się te problemy w piękne pudełko przewiązuje mocno kokardką, żeby przypadkiem nic nie wyszło i taką puszkę Pandory stawia się pod choinką, żeby przetrwała do następnego roku. Szczerze Goszka muszę przyznać, że też tego sprawdzianu świątecznego nie przeszliśmy w naszym związku w tym roku pozytywnie. I to dało mi dużo do myślenia, co się dzieje z moją pracą nad sobą :) Czyżby wzięła sobie bezpłatny urlop?
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez ewka » 30 gru 2009, o 12:02

carita napisał(a):W święta albo dochodzi do kłótni i pogłębienia oddalenia, albo do przyklepania problemów i przyklejenia uśmiechu radości i szczęśliwości.

Możliwe, że magia tego czasu tak działa. Warto więc przyjrzeć się im, gdzieś po cichutku umieć je nazwać (nie "jakieś coś", ale konkret) i akurat na zbliżający się Nowy Rok mieć punkt do tzw. postanowień, coby kolejne Święta płonęły już miłością, harmonią, pełnym porozumieniem.

Czego wszystkim (i sobie) serdecznie życzę;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 185 gości

cron