Szlag mnie trafia...

Problemy z partnerami.

Postprzez joanka34 » 2 mar 2009, o 21:46

Witajcie,

Cvbnm- Nigdy nie pomyślałam o pustce w ten sposób....zawsze dążyłam do tego,by ją zagłuszyć...no tak ,nadal była,ale zagłuszona...więc nie dokuczała tak bardzo.....Facet nie do końca zagłusza samotność...mam wrażenie,że poczucie samotności,wyobcowania jest mi pisane bez względu na to z kim jestem i jak blisko z nim jestem....
Kiedyś ktoś trafnie napisał,że można miec wielką rodzinę,gromadkę dzieci i nadal być samotnym...
Caterpillar- zgadzam się z tym,że by móc stworzyć zdrowy związek trzeba zacząć od polubienia tego co jest, polubienia siebie i swojego życia...ktoś kto panicznie boi się samotności wejdzie w każdy związek byle tylko uciec od tego strachu....Ale zobacz,skoro drugi człowiek ma być naszym dopełnieniem,tzn.że bez niego nie jesteśmy jednak kompletni....ja tak to rozumiem...
Mówimy o akceptacji i z tym zgodzę się,ale jest w tym też jakis zgrzyt,coś co nie do końca przyjmuję,bo czy akceptacja nie równa się pogodzeniu z tym co jest...? ja przecież nie zgadzam się na to,nie zgadzam się na bycie samotną,a akceptacja to niejako zgoda...prawda ?
Kajunia- o co konkretnie pytasz ?
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez cvbnm » 2 mar 2009, o 22:02

ja rozumiem akceptacje jako zrozumienie
kiedys myslalam ze akceptacja jest dla slabeuszy, ktorzy nie moga sobie poradzic z wywaniami, nie maja marzen i do niczego nie daza. ze akceptacja jest rezygnacja

dzis tak nie mysle

sadze ze akceptacja jest wyjsciem na przeciw swojemu lekowi, jest wyzwaniem.
akceptuje, czyli mowie wyraznie JAK jest, bez lagodzenia i ukrywania przed soba niewygodnych faktow

jest pustka

ona jest

i juz

nie buntuje sie przeciw niej, poznaje ja, chce zobaczyc 'jaka JEST", ....
cvbnm
 

Postprzez caterpillar » 2 mar 2009, o 23:43

tak wlasnie cvbnm,mysle ,ze dokladnie o to chodzi w akceptacji szeroko pojetej..ona nie oznacza biernosci!Tylko przjecie do swiadomosci penych faktow oraz tego ,ze na pewne rzeczy wplywu nie mamy.Nie mamy wplywu na innych ludzi,my mozemy zmieniac tylko siebie,tylko to co nasze.

byc moze i nie jestesmy kompletni ale zobacz na ludzi "niekompletnych" kalekich ,niektorzy z nich swietnie sobie w zyciu radza..lepiej czasem niz Ci kompletni.Wynika to z tego ,ze zaakceptowali siebie takim jakimi sa i znalezli i wykorzystali w sobie to czego byc moze nie mieliby bedac zdrowymi...

Ja ze to "dopelnienie" nie oznacza zaleznosci.Oznacza to ze dwie osoby moga wiecej,maga przezyc cos razem ale oddzielnie tez dobrze funkcjonuja.

tyle nocnej filozofii :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez blue66 » 3 mar 2009, o 00:31

jeśli niekompletni w sensie duchowym to tak czy inaczej nikt nas nie uzupełni, może "zakryje jakąś dziure" ale nie uzupełni...

i zgadzam się z tym że nie mogę wymagać od kogoś żeby mnie zmienił... zmiany mogą zajść tylko we mnie samej\w nas samych.

jeśli się czegoś boję to jest to mój lęk i ja sama muszę się jemu przyjrzeć.

Sama Joanka napisała, że facet tylko zagłuszał tą samotność... nie wypełnił jej . Problem nie tkwi w ich relacji a samej Joance, kgtóra nie koncentruje się na sobie, a na "kimś", a to prowadzi do jej: "szlag mnie trafia"

kazdy jest wyjątkowy i tworzy jakąś całość, która nie potrzebuje do funkcjonowania drugiej osoby, jeśli jestem szcześliwa ze sobą będę szczęsliwa w związku

w gruncie rzeczy ogólnie chce przyznać rację Caterpillar i Cvbnm, i to chciałam wyrazić w tym poście, a że jest późno może nie za mądrze to wyraziłam ;)

wybaczcie;)
blue66
 
Posty: 68
Dołączył(a): 8 gru 2008, o 15:34

Postprzez Abssinth » 3 mar 2009, o 09:57

bo to nie o to chodzi, zeby znalezc druga polowke jablka....


chodzi o to, zeby sie stac calym jablkiem, i znalezc drugie cale jablko, z ktorym bedzie sie mozna radosnie toczyc przez zycie....

--------------------------------

piszemy o 'szukaniu drugiej polowki'...szuakmy kogos, kto bedzie nas emocjonalnie dopelniac....

...przelozmy to teraz na jezyk fizycznosci...
wyobrazmy sobie taka sytuacje -

...mam jedna noge i jedna reke, i pol glowy...i szukam kogos, kto bedzie mial tak samo, jedna noge i jedna reke i pol glowy....nawet jesli znajde, i zalozymy na siebie jakis taki stroj gumowy, zeby nam sie te ciala nie rozpadly...to i tak cale zycie bedziemy kustykac...bo jedno z nas jest wyzsze na przyklad...bo jedno z nas troche wieksze, i ten stroj gumowy uciska...
bo moze jednemu z nas, tej jednej polowce, nagle zacznie rosnac reka, i juz nie bedziemy do siebie pasowac w tym ciasnym kombinezonie...

nie lepiej byc calym czlowiekiem i z drugim calym czlowiekiem, bez tych wszystkich popierdulek, isc sobie razem na spacer? albo pobiegac razem?




dlaczego to ma byc ok na plaszczyznie emocjonalnej?
nie mamy emocjonalnej nogi (czyli jakiem problemy, slabsza strone na ktorej nie mozemy sie oprzec jak na nodze..) i szukamy kogos, kto nam te noge zastapi....
a co, jesli nam ta noga zacznie rosnac (zaczniemy rozwiazywac problemy, nie bedzie nam potrzebna podporka w postaci drugiej osoby)....wtedy nie bedzie nam juz ta osoba potrzebna...

...i co wtedy? zrezygnowac z wlasnego rozwoju czy zostawic kogos tak o, bo juz nie potrzebujemy podporki?

miauk?
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez kajunia » 3 mar 2009, o 10:30

joanka34 napisał(a):Facet mnie dowartościowuje...sprawia,że widzę cel w życiu....zapełnia pustkę....wiesz, ja jestem świadoma przyczyn tego stanu,znam mechanizm,który to nakręcił.... wiem co sprawiło,że jest tak,a nie inaczej...przerabiam to od wielu miesięcy na terapii,a dzis po prostu chciałam to z siebie wyrzucić,bo zbierało się to we mnie od kilku dni...


Joanko, napisałaś że znasz mechanizm który to nakręcił, przyczynę. Ja w swoim przypadku nie jestem ich świadoma i zastanawiam się gdzie tkwią właśnie przyczyny takiego myślenia jak moje czy Twoje?
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez ewka » 3 mar 2009, o 11:16

joanka34 napisał(a):Facet mnie dowartościowuje...sprawia,że widzę cel w życiu....

To co jest tym celem i gdzie on jest, kiedy nie masz obok faceta?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez joanka34 » 3 mar 2009, o 19:54

Kajunia.....dzieciństwo i relacje z ojcem.....gdy słyszysz ,że cokolwiek byś nie zrobiła to robisz to żle, albo mogłabyś inaczej,gdy czujesz się kochana warunkowo, gdy nie masz prawa do radości czy smutku (kontroluj emocje i trzymaj je w ryzach !), gdy całe zycie starasz sie być the best dla tatusia...a on tego nie docenia,nie widzi, nie umie dojrzeć....to szukasz tej akceptacji u innych facetów..no więc szukałam..drugiego tatusia, panów po 50-tce,potem też młodszych, z kasą, facetów,którzy wybawiliby mnie i pokochali bezwarunkowo, tak jak nie umiał tego tata.....nie wyszło :( schemat wciąz powtarzał się, "tatusiowie "odchodzili a ja zostawałam sama z moja "dobrą znajomą- pustką " :/ zabawne....ostatnio, po wielu miesiącach terapii,gdy wydawało mi,ze przełamalam schemat,bo to ja odeszłam od faceta....dotarło do mnie,że nic się nie zmieniło,że to nieistotne kto odchodzi, bo tak czy inaczej, prędzej czy później przychodzi poczucie samotności i pustka....To tak w skrócie Kajunia...
Ewka.....bez faceta nie ma celu w życiu....mam świadomośc jakie to żałosne i smutne przekonanie,ale tak jest.....jak można zyć dla samej siebie ? jaki z tego sens ? jaki może być inny cel niż bycie z kimś ? Potrząśnijcie mną, proszę, bo mówię głupoty !
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez kajunia » 3 mar 2009, o 22:36

Joanko, mam podobne doświadczenia, prawdopodobnie przyczyną też jest mój ojciec, który odszedł i zerwał z nami kontakt dla innej kobiety. Tak jakbym nigdy nie miała dla niego znaczenia. Joanko powiem tylko że doskonale Cię rozumiem, też czuję się często podobnie, chociaż staram się zdusić w sobie to uczucie, nie pokazuję się z nim przed swoim partnerem, ale w środku często czuję się strasznie. Myślę że rozwiązaniem jest rzeczywiście terapia, dotarcie do źródeł, zrozumienie ich. Na pewno bycie z kimś nie może być celem życia. Dobrze jest być z kimś, kto nas wspiera i rozumie, ale oddając komuś całe swoje zainteresowanie tak naprawdę nie żyjemy własnym a cudzym życiem. Gdybyś znalazła, odzyskała swoje sprawy, swoje zainteresowania, znajomych, coś co Tobie RZECZYWIŚCIE sprawia przyjemność być może ten czas spędzony wyłącznie z nim już nie byłby jedyną dobrą opcją. Ja zaczęłam od zadawania sobie pytań co naprawdę lubię, kocham i już znalazłam kilka rzeczy które są naprawdę dobrą konkurencją dla czasu wyłącznie poświęconego partnerowi chociażby pójście na aerobik albo spotkanie z koleżanką, relaks w wannie albo oglądanie ulubionego serialu. Myślę że z tym walczyć się powinno na dwa sposoby- terapią i praktyką (prozaiczne przykłady które opisałam wyżej).
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez impresja » 3 mar 2009, o 22:54

---------- 21:51 03.03.2009 ----------

Joanko ,nie mówisz niczego zlego .Skoro piszesz ,ze bez faceta nie ma dla Ciebie sensu życia to tak jest.Zupelnie inaczej kreci sie świat jak jest ktos w domu ,jak ma sie wspólne zajecia ,plany ,potem dzieci .To jest Joanko naturalne i ty tego potrzebujesz .jezli ktos Ci mówi ,ze tak nie jest ,to albo jest dewiantem ,albo hipokrytą. owszem ,nad jedną rzeczą należy sie zastanowić .Nad zaakceptowaniem siebie nad pokochaniem siebie .Bo taka pusta i niedokochana nie dasz rady stworzyc satysfakcjonującego Cie zwiazku.
Jak się da to przepracowac z kims madrym to byloby dobrze .Ale jak radzic sobie z teraźniejszą samotnością na czas terapii czy pracy nad sobą.
Dość ważne jest duchowe oddanie się sile wyższej .Ja mogę mówic akurat o Bogu .Chodzi mi tutaj o wewnętrzny spokój osiągniety poprzez powierzenie swoich spraw i spokojne czekanie ,takie wewnętrzne czekanie, i ufnosć ,że będzie tak jak jest dla Ciebie dobrze i jak marzysz.
Takie zawierzenie Bogu, czy sile wyższej,czyli elementowi duchowemu, jest wspaniałym doświadczeniem wspomagającym czas czekania na to co upragnione ,To taka nadzieja i pogoda ducha ,radosne oczekiwanie. Myślę,że to jedyny aspekt ,ktorego nam brakuje jak juz pokonamy wszystkie intelektualne ścieżki.
Joanko chcesz kochać i być kochana i nie szukaj przyczyn w ojcu. Czyli co? Jakby ojciec byl inny to nie chcialabys milosci ,faceta ,rodziny?
Doskonale Cie rozumiem i też uważam ,że zycie z przyjaznym ,kochającym partnerem jest wielką wartościa,ktorą mozna budować i rozwijać .
Inne życie też jest wartoscia ,ale musi być w nas wewnętrzna zgoda na to.

---------- 21:54 ----------

Kaja
To wszystko co mówisz odnośnie pracy nad soba i posiadania swojego wlasnego zycie niezależnie od partnera ma sens ,ale w ktorymś momencie jak juz jesteśmy ze sobą uporani zaczyna nam brakować drugiego czlowieka obok i nikt mi nei powie ,ze to kolezanka ,czy dziecko ,czy mama moze zastąpic .kazdy potzrebuje milości i nie ma co tego w sobie tłumić
impresja
 

Postprzez KATKA » 3 mar 2009, o 22:56

"chodzi o to, zeby sie stac calym jablkiem, i znalezc drugie cale jablko, z ktorym bedzie sie mozna radosnie toczyc przez zycie..."


najpiękniejsze słowa jakie ostatnio słyszałam :D
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez kajunia » 4 mar 2009, o 14:01

Impresjo, nie przeczę, że człowiek do pełni szczęścia potrzebuje drugiego człowieka. Ja też jestem w związku z kimś i wolę ten stan od samotności. Chodzi mi tylko o to, że tak naprawdę problem nie tkwi w związku Joanki, tylko w jej lęku przed samotnością a będąc z kimś powinno się doceniać zarówno te chwile spędzane razem jak i te oddzielnie- bo każdy potrzebuje czasu dla siebie i swoich pasji. Mimo że mam odczucia podobne do Joanki to staram się z tym walczyć bo wiem że w przeciwnym razie skupiając się tylko na nim mogę wręcz zniszczyć naszą relację a pozatym mija mnie mnóstwo pozytywnych spraw. To że ktoś jest naszym dopełnieniem oznacza tylko, że wnosi coś nowego do naszego życia a nie że mamy żyć jego życiem. Jeśli my również chcemy wnieść coś nowego musimy mieć również swoje własne życie osobno a nie wciąż razem nieustannie za rękę.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez joanka34 » 4 mar 2009, o 18:58

Witajcie

Impresja- nie zrzucam odpowiedzialności na ojca,nie winię go, ale stwierdzam fakt, tak jest. To jest przyczyna. I dobrze,że doszłam do niej,bo teraz mogę się tego chwycić i wiemy od czego zacząć przerabianie tematu.
Często nawet mu współczuję,bo kocha mnie na swój sposób i wiem,że chciał dobrze..niestety, nie ma szkół uczących jak wychowywać dzieci :((
Zazdroszczę ludziom, którzy maja oparcie w Bogu,czy innej sile wyższej...Ty masz szczęście,bo masz Boga (nie pisz proszę,że każdy ma, bo ja tego nie czuję.,a na siłę nie da się...) Ja uczę się szukać stanu bezpieczeństwa, spokoju w sobie..być niezalezną od świata zewnętrznego,ufać sobie, mieć oparcie w sobie....marzenie..bo gdy dojdę do tego stanu, wtedy nic mnie nie zabije,będę ponad to....

Kajunia- podchodzę do tematu bardzo podobnie, tak jak piszesz- szukam przyjemności poza związkiem, zainteresowań,czegoś, co mogę robić sama, do czego facet nie jest mi potrzebny i co będzie mi sprawiało radośc...I takich rzeczy jest sporo- ksiązki, joga codziennie, basen, koleżanki....I robię wszystko,byle tylko w całości nie oddać się facetowi....ale wiesz, gdy ćwiczę,pływam itp.i akurat jestem sama (nie w tym momencie,tylko w życiu),to wtedy nie umiem odczuwać maksymalnej przyjemności, jakby coś mnie hamowało, jest fajnie, ale jednak nie do końca....tkwi ciągle we mnie przekonanie "bez faceta nie możesz być szczęsliwa " wkurzam sie na to,buntuję,ale to jest nadal we mnie :(
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez impresja » 4 mar 2009, o 22:21

Joanko sfrea duchową jest też zachwyt nad pieknem natury ,nad kolorem nieba ,nad kroplami desczu ,czy nad czyimis dzielami sztuki lub literatury .Chodzi o to ,zeby sferę duchowa w sobie rozwijać .
ale tzw.siła wyższa ,uznanie ,ze jest ktos mądrzejszy ponad nami daje naprawdę wiele spokoju i nadziei. Stajemy sie bogatsi i niewyobcowani z tego świata. Wiemy ze ktos jest z nami.................
impresja
 

Postprzez caterpillar » 5 mar 2009, o 16:40

Witaj Joanko!

Impresjo pozwole sie zwrocic do ciebie.

"Joanko ,nie mówisz niczego zlego .Skoro piszesz ,ze bez faceta nie ma dla Ciebie sensu życia to tak jest"

Blad. sens zycia powinien byc zawsze,sens zycia nosimy w sobie a nie w drugim czlowieku.Jesli by tak bylo mielibysmy w zyciu tylko jednego partnera,bo po rozstaniu z nim musielibysmy..przestac istniec?

To wlasnie staramy sie przekazac Joance.
Rozumiejac jej potrzebe bycia z kims,(co jest zupelnie naturalne)
Ale rozrozniajac pewna rzecz, uzaleznienie sie od drugiego czlowieka ,zycie jego zyciem,zycie w sybiozie itp(to jest problem Joanki a nie potrzeba bycia z partnerem)

"Joanko chcesz kochać i być kochana i nie szukaj przyczyn w ojcu. Czyli co? Jakby ojciec byl inny to nie chcialabys milosci ,faceta ,rodziny?"

chciala by milosci i gdyby jej relacje z ojcem byly normalne to joance latwiej byloby funkcjonowac w tym zwiazku (nie mialaby tendencji do "uzalezniana" sie od partnera)
Relacje rodzic dziecko przekladaja sie na nasze zycie w doroslosci ,to oczywiscie nie usprawiedliwia nas do konca ale jak ladnie napisala joanka "daje punkt zaczepienia" np. w terapii.

a tak obiegajac od tematu..impresjo tak latwo szastasz slowem hipokryzja,piszesz o Bogu o tym jak dla ciebie jest wazny..okej rozumiem
ale jak to sie ma do Twojego mowienia "prosto z mostu" i obrazania innch? czekaj czekaj ..jak to sie nazywa?
sory ale nie mogal sie powstrzymac czytaja to co napisalas.

pozdrawiam.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ejevita i 23 gości