Witajcie,
Cvbnm- Nigdy nie pomyślałam o pustce w ten sposób....zawsze dążyłam do tego,by ją zagłuszyć...no tak ,nadal była,ale zagłuszona...więc nie dokuczała tak bardzo.....Facet nie do końca zagłusza samotność...mam wrażenie,że poczucie samotności,wyobcowania jest mi pisane bez względu na to z kim jestem i jak blisko z nim jestem....
Kiedyś ktoś trafnie napisał,że można miec wielką rodzinę,gromadkę dzieci i nadal być samotnym...
Caterpillar- zgadzam się z tym,że by móc stworzyć zdrowy związek trzeba zacząć od polubienia tego co jest, polubienia siebie i swojego życia...ktoś kto panicznie boi się samotności wejdzie w każdy związek byle tylko uciec od tego strachu....Ale zobacz,skoro drugi człowiek ma być naszym dopełnieniem,tzn.że bez niego nie jesteśmy jednak kompletni....ja tak to rozumiem...
Mówimy o akceptacji i z tym zgodzę się,ale jest w tym też jakis zgrzyt,coś co nie do końca przyjmuję,bo czy akceptacja nie równa się pogodzeniu z tym co jest...? ja przecież nie zgadzam się na to,nie zgadzam się na bycie samotną,a akceptacja to niejako zgoda...prawda ?
Kajunia- o co konkretnie pytasz ?