przez munsand » 15 sty 2009, o 15:25
---------- 14:24 15.01.2009 ----------
cvbnm widzę, że ty nadal masz neiwesołą sytuacja. Tylko z nami kobietami jest tak ze potrafimy czekać, walczyć. Psychika meska jest prosta, nie to nie. Aczkolwiek ja jestem zaszokowana moim mężem jeszcze pod innym kontem. To jest człowiek który zasze był odpowiedzialny, z zasadami, trzymał się wartosci koscielnych, i takich jak miłość, przyjaźń szczerość. świadomie podjeliśmy decyzję o adopcji wiedząc że dla takiegodziecka poczucie bezpieczeństwa i pełna rodzina jest podwójnie warzne, bo w przyszłości bedzie musiało sie uporać z porzuceniem. A teraz dla dziecka to on nic nie musi (mam tu na myśli dziecko jako motywację), sakrament niewiele znaczy, przyjaciół to on nie ma bo jak stwierdził wszystkich mu zabrałam (nikt nie wie o naszej sytuacji więc nie to jest podłożem) To, że zawsze gdzieś w podświadomosci wiedzieliśmy, że mozemy na siebie liczyć w trudnych sytuacjach też nie ma znaczenia. Ważne są nie umyte garnki itp. To że razem tworzyliśmy firmę, wspierałam go w tym, zrezygnowałam z własnej kariery żeby mu pomagać. Nie jestem w stanie pojąć jak funkcjonuje jego psychika i w żaden sposób nie mogę do niej dotrzeć. Narazie potwierdził poniedziałkowe spotkanie na terapii ale czy pójdzie??. Ja też wiem, że walczę bo boję się starty, bo kocham, bo wierzę, ale tez nie chcę tego zrobić w ten sposób, że zmienie wszystko zgodnie z jego życzeniem pomimo, że będzie mi to uwierało. Ale chyba też taki mój charakter. Gdy staraliśmy się o dziecko to nie zmieniałam pracy bo może będę za miesiąc w ciąży, i tak przewegetowałam 5 lat. Później adopcja teraz rozwój firmy i życie znowu przeciekło mi miedzy palcami. Tylko byłam z tym szczęśliwa dopóki miałam poczucie bezpieczeństwa z jego strony.
---------- 14:25 ----------
cvbnm widzę, że ty nadal masz neiwesołą sytuacja. Tylko z nami kobietami jest tak ze potrafimy czekać, walczyć. Psychika meska jest prosta, nie to nie. Aczkolwiek ja jestem zaszokowana moim mężem jeszcze pod innym kontem. To jest człowiek który zasze był odpowiedzialny, z zasadami, trzymał się wartosci koscielnych, i takich jak miłość, przyjaźń szczerość. świadomie podjeliśmy decyzję o adopcji wiedząc że dla takiegodziecka poczucie bezpieczeństwa i pełna rodzina jest podwójnie warzne, bo w przyszłości bedzie musiało sie uporać z porzuceniem. A teraz dla dziecka to on nic nie musi (mam tu na myśli dziecko jako motywację), sakrament niewiele znaczy, przyjaciół to on nie ma bo jak stwierdził wszystkich mu zabrałam (nikt nie wie o naszej sytuacji więc nie to jest podłożem) To, że zawsze gdzieś w podświadomosci wiedzieliśmy, że mozemy na siebie liczyć w trudnych sytuacjach też nie ma znaczenia. Ważne są nie umyte garnki itp. To że razem tworzyliśmy firmę, wspierałam go w tym, zrezygnowałam z własnej kariery żeby mu pomagać. Nie jestem w stanie pojąć jak funkcjonuje jego psychika i w żaden sposób nie mogę do niej dotrzeć. Narazie potwierdził poniedziałkowe spotkanie na terapii ale czy pójdzie??. Ja też wiem, że walczę bo boję się starty, bo kocham, bo wierzę, ale tez nie chcę tego zrobić w ten sposób, że zmienie wszystko zgodnie z jego życzeniem pomimo, że będzie mi to uwierało. Ale chyba też taki mój charakter. Gdy staraliśmy się o dziecko to nie zmieniałam pracy bo może będę za miesiąc w ciąży, i tak przewegetowałam 5 lat. Później adopcja teraz rozwój firmy i życie znowu przeciekło mi miedzy palcami. Tylko byłam z tym szczęśliwa dopóki miałam poczucie bezpieczeństwa z jego strony.