wyszlam ze zwiazku w ktorym kochalam za bardzo

Problemy z partnerami.

Postprzez wuweiki » 4 sty 2009, o 19:50

Powiedzialam to przyjaciolce, a ona bez mojej wiedzy napisala cos do niego, nie wiem co bo nie chciala mi powiedziec.


no tak...dobrymi chęciami piekło wybrukowane ...domyślam się,że możesz czuć złość Inko ...czy powiedziałaś o tym przyjaciółce,że nie podoba Ci się to co zrobiła i że nie chcesz w przyszłości aby się wtrącała w Twoje sprawy bez Twojej prośby o to? możliwe,że chciała dobrze ....ale tak naprawdę,to skąd ktoś tam, ktokolwiek by to nie był, może wiedzieć co jest dla Ciebie dobre?

Inko ...ból po rozstaniach potrwa trochę ...to nie jest ot taka sobie bułeczka z masłem do przełknięcia ...przeżyłaś z kimś 5 lat w bliskiej relacji i na dodatek to był pierwszy i jedyny mężczyzna w Twoim życiu ...wiem,że teraz bardzo bardzo trudne dla Ciebie chwile są ...bardzo ważne jest to,że jesteś świadoma tego,czego chcesz ...to Ci bardzo pomoże :kwiatek2: tak uważam
pozdrawiam Ciebie ciepło dbaj o siebie :kwiatek2:
wuweiki
 

Postprzez inka » 5 sty 2009, o 01:20

juz jest oki, porozmawialam z nia i juz mi przeszlo, moze dobrze sie stalo, moze zaslugiwal na opieprz, bo jest draniem jakich malo i zaluje ze duuuzo wczesniej go nie pogonilam. Poza tym podejrzewam ze mnie oklamal w dosyc istotnej sprawie i nie moge uwierzyc ze klamstwo przychodzi mu z taka lekkoscia. Alez ja bylam glupia, no nie moge sobie tego darowac :( . Nigdy wiecej nie chce miec z nim do czynienia, przenigdy.
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez onelove » 5 sty 2009, o 01:23

Dzisiaj bylam w weekendowej pracy (kelnerka) i poniewaz nie bylo prawie ludzi w restauracji, mialam czas na refleksje i ksiazke..czytalam *188 Dni i Nocy* M.Domagalik i J.L. Wisniewskiego..bardzo cenie tego ostatniego pisarza i zawdzieczam mu wiele emocji poprzez jego ksiazki. Zdaje sie, ze zna sie on na kobietach bardziej niz inni mezczyzni..ale nie o tym chcialam pisac..

dziekuje Wam za slowa otuchy, to jest to czego teraz potrzebuje lezac sama w lozku i majac problemy z zasnieciem. Widzicie ciezko mi teraz sie uporac z tym klopotem toksycznego zwiazku, a w dodatku przez ostatnie miesiace okazalo sie, ze moja niepracujaca matka (alkoholiczka) ma romans z pewnym facetem (moj tata mieszka w Irlandii i 'zarabia' na rodzine..) tata wrocil na swieta do Polski i postanowil sie z nia rozwiesc, do czego zreszta ja zachecalam. Ciezko bo teraz i ja i on chodzimy przybici, chociaz zdaje sie, ze on mniej bo (moze faktycznie dlatego ze to mezczyzna) ale tez codziennie sie dowiaduje nowinek na temat matki. Jego znajomi przestali milczec odkad sie dowiedzial o zdradzie, a wszystko sie toczy na jednym osiedlu..jej kochanek mieszka 2 bloki obok..

zle sie czuje w tym mieszkaniu, w ktorym mieszkam z matka, wczesniej mieszkalam z tym bylym chlopakiem ale wyprowadzilam sie od niego tak jak pisalam, z drugiego konca Polski (dodam, ze pojechalam tam dla niego)..zeby wrocic tu do tego bagna i topic sie w nim razem ze swoimi depresjami.
Ogolnie rzecz biorac za dnia staram sie pogodzic z tym co sie stalo (rozpad mojego zwiazku) przypominajac sobie ze dokladnie rok temu mielismy ten sam problem..rozstanie ale wrocilismy do siebie..nie ukrywam ze z mojego powodu..no i teraz sie okazuje, ze tylko przedluzylam sobie cierpienie, bo nic z zwiazku sie nie zmienilo i wiem, ze dobrze, ze juz tego zwiazku nie ma...szkoda tylko ze dalej sie kocha...najgorsze, ze za kazdym razem jak moje serce zaczynalo mocniej bic, on ochladzal mnie swoja niedostepnoscia. Pisalam juz to? Nic nie poradze juz, ale czuje sie, zniewazona i oszukana :roll:
Avatar użytkownika
onelove
 
Posty: 34
Dołączył(a): 4 sty 2009, o 02:54
Lokalizacja: Sillezjah

Postprzez inka » 5 sty 2009, o 01:49

Czesc onelove witaj w klubie. Ja tez nie moge zasnac :( , a w dodatku nie mam teraz pracy, wiec rano nie musze wstawac.

A czytalas moze "kobiety które kochaja za bardzo" Robin Norwood? Jesli nie to mysle ze po przeczytaniu tej ksiazki wiele by Ci sie rozjasnilo i wiele bys zrozumiala.

A nie mozesz zamieszkac z tata? Albo wyprowadzic sie gdzies i wynajac z kims mieszkanie tak jak to czynia studenci?

usciski dla Ciebie :)
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez onelove » 5 sty 2009, o 02:13

generalnie jest tak, ze tata mieszka w irlandii a ja musze konczyc szkle tutaj (wieczorowo) bo sama kiedys wyjechalam za granice i zostalam na rok przez co troche mi sie opoznilo. kiedy bylam z tym chlopakiem to mieszkalam z nim w miescie L. i on studiowal a ja robilam wieczorowke, ale ze sie rozstalismy w czerwcu (a po wakacjach zeszlismy ale juz na odleglosc..) to ja zamieszkalam w swoim miescie na slasku i jedyna opcja to bylo mieszkanie z matka bo nie stac mnie na wynajem chociaz i tak pracuje sama na siebie. plan jest taki, ze tata chcialby wziasc rozwod ale nie chce na tym stracic mieszkania, a ja zapowiedzialam mu i tak, ze jakby nie bylo ja do kilku miesiecy musze cos znalezc bo nie wytrzymuje w tym domu. chodzi tu nie tyle o lokatorow, ale tez o samo przebywanie w tych murach. wszystko mi sie zle kojarzy..wiele zlych wspomnien, nieprzespanych i przeplakanych godzin.
mam takiego przyjaciela , ktory ma fajne duze mieszkanie i moglabym z nim mieszkac gdyby nie pewnie klopot: on byl we mnie zakochany (nie wiem czy jest nadal bo ja mu powiedzialam stanowczo kim dla mnie jest i kim dla mnie nie moze byc bo serce nie sluga..) a w dodatku ma dziewczyne. wiem, ze on chcialby zebym z nim mieszkala i powiedzial mi ostatnio ze pamieta o tym caly czas, ale to by mu zabardzo skomplikowalo zycie..z jednej str dziewczyna by go zostawila (ktora dziewczyna by sie zgodzila zeby jej chlopak mieszkal a atrakcyjna przyjaciolka?) a w dodatku on wie, ze jesli ja zamieszkam z nim, swoich uczuc nie zmienie..problem w tym, ze czesto potrzebuje jego towarzystwa. lubie go bardzo ale niestety nie widze w nim materialu na partnera..nie pociaga mnie wcale a to tez, nie oklamujmy sie, wazne..
i jestem w kropce..

nie czytalam tej ksiazki jescze bo ostatnio przeczytalam o niej jak trafilam na to forum. kupie ja jesli znajde w ksiegarni, a jak nie to przez internet..przeraza mnie to wszystko..chce pojsc w przyszlosci na psychologie, a tu mialam juz w zyciu tyle praktyki z tej dziedziny ze glowa mala..alkoholizm matki, anoreksja, bulimia, wyjazd za granice i mieszkanie tam sama jak palec bez znajomych ani rodziny z polski..narkotyki, nieudane zwiazki, ciecie rak, teraz rozwod rodzicow..niezle jak na 20 latke co..
Avatar użytkownika
onelove
 
Posty: 34
Dołączył(a): 4 sty 2009, o 02:54
Lokalizacja: Sillezjah

Postprzez inka » 5 sty 2009, o 16:12

Ta ksiazke jak cos mozna tez sciagnac z internetu w formie e-book`a. Wiesz co ja bym sie nie pakowala na twoim miejscu w mieszkanie z tym przyjacielem, bo znowu wejdziesz w jakas niezdrowa relacje, mysle ze dobrze by bylo jakbys stanela na nogi sama, bez uwieszania sie na kolejnym facecie, oczywiscie przyjazn i spotykanie sie co jakis czas jest jak najbardziej ok. Co do tego co przeszlas to jak to sie mowi co nas nie zabije to nas wzmocni, jednakze mam nadzieje ze mialas odpowiednia pomoc z zewnatrz by wyjsc z tego bagna, czasem warto prosic o pomoc tak mi sie wydaje i tak samo ja sie zastanawiam na pojsciem do psychologa jak znajde na to sile.
Wiem jedno nie chce powielac schematow, cel do jakiego dazymy to zdrowy zwiazek oparty na milosci, a nie jakies chore zaleznosci. Zaluje ze tak pozno zdobylam sie na odwage by powiedziec koniec, ale nie koniec narazie, ale koniec na zawsze.
Tez myslalam nad przeprowadzka, ale do Kr. tylko narazie nie mam na to funduszy z racji ze nie pracuje, Chcialabym sie odciac , zaczac od nowa, z czysta karta
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Samara » 5 sty 2009, o 17:21

inka napisał(a):Samara Bardzo podobnie bylo u mnie, bo ja rok temu z tego wyszlam po czym po 3 miesiacach braku kontaktu on zaczal dosc intensywnie przypominac o sobie az w koncu sie ugielam. Ale to co bylo teraz miedzy nami nie moge nazwac zwiazkiem a "prowizorycznym" zwiazkiem tym bardziej dochodze do przekonania ze dobrze sie stalo ze sie z tego uwolnilam, oszukiwalam sama siebie, a on robil mi nadzieje i mnie wykorzystywal. A zrobilam to 1 stycznia na nowy rok na nowy poczatek. Napisalam mu ze go kocham ale juz dluzej nie bede zabawka w jego reku. Napisalam tak by zmusic go do szczerosci wobec mnie, bo ten tchorz nie mial nawet odwagi by mi powiedziec co czuje, a czego nie czuje. I odpowiedzial na nastepny dzien, ze nigdy sie mna nie bawil, ze nie chce mnie ranic, ale dobrze go znam, ze brak mu pokory i ze nie zasluguje na moje uczucie. Czytaj miedzy wierszami: nie kocham cie, co mu nie przeszkadzalo mnie wykorzystywac i nie mowic prawdy, a ja sie na to godzilam :(


U mnie było DOKŁADNIE tak samo. To było już x czasu temu, rozeszłam się z tym człowiekiem z bardzo niemiłej atmosferze, powiedziałam mu (a raczej napisałam) wszystko co o nim myślę. I na chwilę był spokój. Każdy normalny człowiek po takiej "wiązance" odczepił by się raz na zawsze, ale nie on. Była chwila ciszy, ale potem jakieś debilne smsy czy inne tego typu zagadywanki w stylu "co u ciebie słychać" itp. Do licha, a co cię to w ogóle obchodzi?? Czy kiedykolwiek obchodziło? Takiego czegoś własnie nie rozumiem. Koniec, mleko się wylało, włożyłam wiele wysiłku w to aby się otrząsnąć, a tu znowu "przychodzi koza do woza" i nie ma niczego mądrego do powiedzienia, ale znów zasiewa jakieś ziarno wątpliwości. W moim przypadku to może na początku był tak jak u CIebie "prowizoriyczny związek", potem to była jakaś dziwna "prowizoryczna przyjaźń" ciągnięta na siłe przez niego, choć na kilometr było widać że to wszystko jest grubymi nićmi szyte - gdy się widzieliśmy nawet nie było o czym rozmawiać, jakies głupie gadki, a kiedy wprost w końcu zapytałam po co odnowił nasza znajomośc usyszałam chyba możliwię najgłupsza odpwiedz "a o tak o". No ludzie... :/
Teraz powoli zbiera się we mnie taka niechęć do niego jak kiedyś gdy go po prostu wyrzuciłam ze swojego życia i przyznam szczerze, że mnie to cieszy. Ja nie moge być wobec niego obojętna żeby to skończyć - ja musze być wściekła, zniesmaczona, wkurzona - bo wiem, że wtedy nie będę załować swojej decyzji. I coraz bardziej tak własnie się czuję. I szczerze błogosławię to odczucie, że nareszcie przyszło.
Ostatnimi czasy widywałam sie z nim raz na ruski rok, wcale do tego nie dążyłam, a kiedy w końcu sam to proponował to szłam dosławnie jak na ścięcie. Sama nie wiem po co się na to zgadzałam. Teraz na święta spotkałam się z nim i kilkoma innymi osobami na piwie - oczywiście inicjatywa nie wyszła ode mnie. Było tak żałośnie, tak tragicznie, że dosłownie uciekłam stamtąd z wielką ulgą. Nawet moje koleżanka, która go nawet lubiła, powiedziała - co się z tym człowiekiem stało? co on teraz sobą reprezentuje? Zachwouje się jakby miał 12 lat, potrafi tylko użalać się nad sobą i opowiadać całemu światu jaki to on jest biedny. Kurde. To ciota, nie facet. To jest po prostu jakis dziwny twór ludzki, któremu się wydaje, że cały świat kręci się wokoł niego. Typ zachowań najgorszy z mozliwych - jak ja coś chce to nigdy nie ma czasu, ale kiedy on czegoś potrzebuje to zawsze znajdzie czas i drogę. Za coś takiego to ja szczerze dziękuję.
Inka, gdy czytam twoje wypowiedzi to tylko siedzę i co chwila powtarzam - dokładnie... Zwłaszcza "napisal smsa ze nie potrafi sie zakochac (po 4 latach) i wystawil mnie w sylwestra bo chcial byc sam." Co za zbieg okoliczności - też 4 lata, tez jakieś dzwine akcje w sylwestra, też debilny text "chcę byc sam". W pewnym momecie nawet pomyslałam czy to przydkiem nie ten sam człowiek ;)

Piszesz : Ogolnie ta znajomosc trwala 5 lat, a to spory szmat czasu, a facet o ktorym mowa byl moim pierwszym i jedynym. u mnie było tak samo... Tyle, że 4 lata. I kiedy widze tą liczbę, to aż sama nie wierzę, jakim cudem tylko wytzrymałam w tym absurdzie. Też siebie oszukiałam, też czekalam, aż się zmieni, też był tym "jedynym". Powoli dotarło do mnie to, że nie ma na co czekać, bo i tak się nie doczekam. Też pewnie trochę czasu minie kiedy dojdę do siebie w 100 procentach. Zwłaszcza, że nie wykonałam jeszcze tego ostaniego kroku... Tym razem swierdziłam jednak, że nie będę bawić się w żadne wyjaśnienia, tłumaczenia. Po prostu ucinam kontakt, tu i teraz. Wiem, że pewnie za miesiąc czy dwa napisze czy mam ochotę wyjść gdzieś na przysłowiowe piwo, ale tym razem nie otrzyma żadnej odpowiedzi... Może to "nieeleganckie" itd ale szczerze mówiąc - zwisa mi to. Nie muszę sie już z niczego tłumaczyć, nie muszę niczego wyjasniać. Ja niczego już nie muszę...

Jedna rzecz mnie w tym wszystkim cieszy - mimo tego wszystko co przezyłam nie nabrałam żadnej niechęci do facetów, nie mówię że to świnie itd. Zawsze byłam daleko od generalizowania, ale może wynika to z tego, że mam kilku świetnych kolegów z liceum itd i widze, że to są sensowni, normalnie faceci z przysłowiowymi jajami, a nie jakies ciepłe kluchy... Wiem więc za na wieeeeelu przedstawicielach tej płci jak najbardziej można polegać... Tak jak powiedziałaś Inka, nie ma sensu popadać w jakąs żałobę, "bo to on miał problem, NIE TY!!!!"

Inka, najwazniejsze, żebyć nie dała się "zbajerować". Te wszystki głupie texty w stylu "co słychać" trzeba spuścić w kiblu i do widzenia. Nie myśleć, nie myśleć, nie myśleć. Zajmij się czymkolwiek innym - obejrz jakiś film, przeczytaj ksiązkę, idź na piwo ze znajomymi.... cokolwiek.
U mnie też jest niewesoło, łeb mi pęka od samego myślenia, i jestem nie w tym miejscu gdzie powinnam, co mi dosłownie spędza sen z powiek, ale teraz postanowiłam sobie że koniec zamartwiania się "tym" tematem. Mam tyle rzeczy do zrobienia, że nie wiem w co ręce włożyć - ostatnią rzeczą której mi potrzeba jest ten człowiek. I tego samego życze Tobie Inka :) tym razem nie możesz się ugiąć. Ja również od nowego roku zaczełam wszystko na nowo. Powrotów - NIE BĘDZIE.

Ja mam na to swoje przysłowie - często mówi się, że nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki. Ja mówię, że "odgrzewanie starych, zepsutych kotletów zawsze kończy się niestrawnością... ". Nic dodać, nic ująć.

Gdzie można znaleźć tą ksiązkę w formie ebooka?

Kajunia- ciesze się, że chociaż Tobie się udało. Ja podobnie jak Inka, nigdy nie miałam innego doświadczenia w tej kwestii, więc dla mnie równiez taka odmiana byłaby szokiem. Nie wierzę w to, że coś takiego jest w moim przypadku mozliwe, chyba pogodziłam się juz z myslą, że jestem i będę sama. Już mnie to nawet tak nie przeraża jak kiedyś - cóż, tak wyszło i nic już tym nie zrobię. Choć jasne, czasem jest mi żal... Bo jak jak napisała x-yam "wiem tylko że bardzo tęsknię za kochaniem i byciem kochaną". Wiem jednak, że to niemożliwe.
Ostatnio edytowano 5 sty 2009, o 17:56 przez Samara, łącznie edytowano 1 raz
Samara
 

Postprzez Mania » 5 sty 2009, o 17:51

tak czytam te Wasze posty, i zastanawiam się, czy z tego w ogóle można wyjść tak do końca, a zwłaszcza wczoraj wyszłam... to jest bardo długi proces, ja skończyłam taki związek jakiś czas temu, i wciąż jeszcze wracam myślami do tego człowieka, i chociaż w międzyczasie wyszło wiele brzydkich spraw, dowiedziałam się naprawdę potworności, to nie jestem pewna, czy tak naprawdę wyszłam, fakt, w roku 2008 nasze kontakty można by policzyć na palcach jednej ręki, i to był tylko kontakt telefoniczny, nie widzieliśmy się, i raczej się nie zobaczymy również w tym roku, teraz jestem z kimś, i nie jest to jakiś rewelacyjny związek, nic czym można było się pochwalić, tym bardziej, że mój "królewicz" ma doły przeróżne, a mnie już sił brakuje na trzymanie go w pionie, mam tyle swoich kłopotów, nie mam sił, brak mi energii, nie wiem już, sama już nie wiem...
Mania
 
Posty: 163
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Samara » 5 sty 2009, o 18:09

Mania napisał(a):tak czytam te Wasze posty, i zastanawiam się, czy z tego w ogóle można wyjść tak do końca


Tak do końca, to pewnie nie. Są pewne rzeczy które zostają w człowieku na zawsze, choćbyśmy to mocno wypierali z pamięci i świadomości. Ale im rzadziej o tym myślisz, im rzadziej powracasz do tego pamięcią tym lepiej. Ja ostatnio odnotowałam swój mały sukces - przez cały zeszły tydzien nie myślałam o tym WCALE. To niewiele, wiem, bo co to jest tydzień, ale przecież nie od razu Rzym zbudowano... Musi minąc trochę czasu, czasem nawet dużo czasu... Ale wierzę w to, że zdołam się z tego wygrzebać, otrząsnę się i już nigdy więcej się w to nie wpakuję. Zwłaszcza, że już raz przez to przechodziłam, więc wiem teraz jakich błedów ne popełnić...
Ale tak, wierzę w to - to chyba ewenement na skalę światową - ja, odwieczna pesymistka itd- ja w to wierzę, że uda mi się wyjść z tego i zacząć na nowo. Może to tylko taki chwiloy zryw, może za tydzień znów się podłamię, ale jeszcze chyba nigdy nie czułam takiej zmiany w sobie.

Inka piszesz, że myslałaś o przeprowadzce - ja mam taki sam problem. Tyle, że u mnie wygląda to inaczej - po ponad 2 latach włóczenia się po Polsce i nie tylko dojrzałam do momentu gdy stwierdziłam, że chcę wrócić do swojego rodzinnego miasta. W zasadzie dojrzałam do tego już dawno, tyle że teraz to pragnienie jest tak wielkie, że aż nie mogę normalnie funkcjonować. Ostatni pobyt tam na święta tylko mnie w tym upewnił i tym razem to już tak na milion procent. Tylko, że najgorsze jest to, że sęk w tym, że nie mogę wrócić. To mi nie daje żyć i mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie to chyba tutaj zwariuję. Nieznoszę tego miejsca, nic mi tu się nie udało, też tak bardzo chciałabym zacząc od nowa...
Samara
 

Postprzez paulinka175 » 5 sty 2009, o 19:19

no ja tez wyszlam ale ze zwiazku 2-letniego... ale nie wiem czy tak do samego konca. to on ze mna zerwal bez powodu napisal ze na dzien dzisiejszy nie wie co czuje i jak zrozumiec faceta??? z jednej strony czuje sie jakos dziwnie tak jakby juz mi powloi przechodzilo staram sie o nim nie myslec, minely 2 miesiace nie cale od rozstania ale czuje sie coraz lepiej taka ulga ze juz z nim nie jestem.. tez przechodzilam przez to wszytsko tak jak Wy.. olewanie zdradzanie.. najgorsze bylo to ze jak np jezdzialm do niego kochalismy sie i odrazu szedl spac:/ i tak wygladalo nasz zwiazek pod koniec wiec wiem ze dobrze sie stalo bo to juz nie mialo sensu..
na szczescie nie widujemy sie i nie mamy juz zdanego konaktu tak jest chyba lepiej bo latwiej zapomniec..

boje sie tylko teraz bo mam kolege i zaczynam czuc cos wiecej a boje sie znowu zranienia:( nie wiem co mam robic, nie wiem czy jemu tez tak zalezy moze narazie troche poczekac?/



a co do przeprowadzki to tez nad tym myslalam to miejsce za duzo tu ludzi i wszytskich ktorzy pytaja sie jak tam on? czy sie odzywa itd. ale niedlugo matura studia i przeprowadzam sie do innego miasta, tam juz nie bedzie tylu wspomniec co teraz.
paulinka175
 
Posty: 66
Dołączył(a): 14 gru 2007, o 19:10
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez inka » 5 sty 2009, o 19:25

Po pierwsze link do tego e-book`a
http://www.chomikuj.pl/Chomik.aspx?id=Alivia&fid=17414193
na tej stronce sa rowniez inne poradniki jakby was interesowalo :)

Samara czuje ze mamy ze soba duzo wspolnego. Jak Cie czytam to naprawde moglabym sie w wielu momentach podpisac pod twymi slowami. Jak ja probowalam pytac co jest miedzy nami i czy aby przypadkiem to tylko sex to mowil ze sobie wymyslam problemy.

Wiesz zawsze jest latwiej jak sie jest wscieklym, jak sie ma swierzy powazny powod, taki tez mialam rok temu i jak to skonczylam to poczulam ulge i poczulam sie tak jakby nawet troche szczesliwa. Teraz niestety bylo trudniej, bo chyba ogolnie im wiecej wody w rzece uplynie tym jest trudniej. Nie chce juz ponownie tego przezywac i jeszcze sie dowiedzialam ze mnie oklamal, ale to chyba dobrze, mam jeszcze wieksza pewnosc ze zrobilam dobrze.

Tez pamietam jak byly chwile kiedy wiedzialam ze to nie jest dobre ze znowu sie z nim spotykam i czulam to cala soba kiedy mnie do siebie zapraszal, czulam sie wrecz nieswojo i chcialam jak najszybciej sie z tamtad ulotnic. Nie wiem teraz sobie mysle ze on po prostu stosowal jakas manipulacje wobec mnie.


W pewnym momecie nawet pomyslałam czy to przydkiem nie ten sam człowiek

Moze sa bracmi, a nwet o tym nie wiedza :wink:
Ale wiem napewno moj ex nie jest zdolny do milosci i normalnego zdrowego zwiazku.


Tym razem swierdziłam jednak, że nie będę bawić się w żadne wyjaśnienia, tłumaczenia. Po prostu ucinam kontakt, tu i teraz. Wiem, że pewnie za miesiąc czy dwa napisze czy mam ochotę wyjść gdzieś na przysłowiowe piwo, ale tym razem nie otrzyma żadnej odpowiedzi... Może to "nieeleganckie" itd ale szczerze mówiąc - zwisa mi to. Nie muszę sie już z niczego tłumaczyć, nie muszę niczego wyjasniać. Ja niczego już nie muszę...

Mysle ze masz prawo robic co Ci sie podoba i co uwazasz za sluszne, to jest twoje zycie i nikt nie ma prawa sie do niego mieszac a juz napewno nie on. Jesli nie chce nie odzywaj sie do niego, nie tlumacz sie, ten rodzaj egoizmu jest jak najbardziej wskazany, bo najwyzszy czas pomyslec o sobie.

Czemu nie mozesz wrocic do swojej rodzinnej miejscowosci :?:
zawsze jest jakies wyjscie z sytuacji

Mania piszac "wczoraj wyszlam" mialam na mysli ze skonczylam ta znajomosc, zerwalam wszelkie kontakty. Zrobilam pierwszy i mysle ze jeden z wazniejszych krokow do wyzdrowienia. Bez wiary w to ze sie uda, nie moze sie udac, trzeba mocno chciec i wierzyc, a mysle ze musi sie udac. To nie przyszlo tak po prostu spontanicznie, ja dojrzewalam do tej decyzji chyba cos od ok 2 lat, tyle mi to zajelo, a teraz pewnie jeszcze troche czasu uplynie zanim znowu sie zakocham.

Moze ten facet z ktorym jestes nie jest tym czlowiekeim dla Ciebie, a moze oczekujesz takiego "balansowania na linie" adrenaliny jaka mialas w poprzednim zwiazku? Tylko ze takie przezycia to nie milosc, to jest chore uzaleznienie z ktorego trzeba sie wyleczyc.
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Mania » 5 sty 2009, o 19:46

ten facet, z którym jestem nie niszczy mnie, tak jak poprzedni, jest kimś ważnym, i tu nie jest potrzebna ani adrenalina, ani balansowanie, tylko moja anielska cierpliwość, mam doła, swoje problemy, swoje potrzeby, ale przyjdzie taki dzień, że ja się podniosę, i jakimś cudem dźwignę też jego, my baby już tak mamy, zauważ jedną rzecz, ja nie skarżę się specjalnie, nie roztrząsam tych kłopotów, bo wiem skąd się biorą, i kto przede wszystkim musi wziąć się w garść.
wracając do tego "wyjścia", ja to sobie postanawiałam długo, byłam po terapii tutaj a potem znów w to wdepnęłam, na szczęście już wtedy był przy mnie mój obecny ktoś, dlatego udało mi się z tego wyjść, zajęłam się nim, z każdym dniem angażował mnie w swoje sprawy, dlatego teraz myśl o tamtym pojawia się rzadko, chęć kontaktu jest praktycznie zerowa
Mania
 
Posty: 163
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez onelove » 5 sty 2009, o 21:15

Dzis przeczytalam: 'Roznica pomiedzy dzieckiem a doroslym mezczyzna jest tylko w cenie ich zabawek..'

a tak w ogole przypomniala mi sie ostatnia rozmowa z nim kiedy ze mna zrywal w tym zeszlym tygodniu. bo ja oczywiscie idiotka mowilam ze moze jakby przyjechal do mnie na kilka dni to bysmy zobaczyli co i jak i ze sie naprawi itd itp.. :|
no i on do mnie z tekstem, ze chetnie przyjedzie porozmawiac i zaraz potem wroci na to ja, ze po co, ze jak tak zrobi to mnie totalnie zabije juz, a on na to, ze w takim razie nie przyjedzie...chyba nie chcial wyjsc na chama ze zrywa przez gadu-gadu...ale cham zawsze bedzie chamem

ps. dziekuje za linka do ksiazki ;*
Avatar użytkownika
onelove
 
Posty: 34
Dołączył(a): 4 sty 2009, o 02:54
Lokalizacja: Sillezjah

Postprzez inka » 5 sty 2009, o 22:19

Mania masz szczescie masz kogos takiego i powiem Ci ze wydaje mi sie ze to ze myslisz o sobie swoich problemach a nie stawiasz jego problemow ponad swoje to jest chyba duzy plus. Zycze Ci duzo sily i milosci i jestem pewna ze wszystkie sie z tego podniesiemy, musimy.

onelove nie masz czego zalowac, i nie ma za co :*

paulinka175 oj chcialabym tez juz poczuc sie lepiej, ale chyba jestem zbyt niecierpliwa, czekam na ta ulge, na ten spokoj. Mysle ze normalne jest to ze sie boisz teraz, polecam Ci rowniez ksiazke "kobiety ktore kochaja za bardzo" jest w niej tez mowa o powrocie do "zdrowia".

A ja w sumie najgorzej czuje sie wieczorami, czuje w sobie taki niepokoj, tak jakbym sie bala tych wszystkich zmian, bo to jednak wielka zmiana w moim zyciu, wiem ze to zmiana na lepsze ale jednak sie denerwuje :(
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez Księżycowa » 6 sty 2009, o 00:43

Cześć dziewczyny! Pomyślałam, że napiszę, bo jestem chyba w krytycznym momencie. Czuję się jak szmata, jak nic nie warta dziwka. Nie mogę już w tym związku wytrzymać. Męczę się. On dziś znów szarpał mną, wyzwał od suki, od nie normalnej. Ja ugotowałam mu rosół, w ogóle często mu gotowałam. Lubiłam to. Dziś miarka się przebrała. Umówiłam się z koleżanką, bo chciała pogadać a jego poprosiłam by przyjechał na 16.30. Przyjechał za 15 min. Byłyśmy w szoku. Gotowałam ten rosół. Pomyślałam, że jak się tak wprosił a dobrze wiedział, że kumpela ma problem, to niech siedzi sam. Zawsze zostawiałam ją w sklepie jak zadzwonił i leciałam do niego. Było mi oczywiście głupio wobec niej, ale dziś miarka się przebrała pomyślałam, że tym razem nie rzucę wszystkiego. Zrobiłam mu herbatkę i dałam ciastko. Koleżanka i tak zaraz się zawinęła. Postawił nas w głupiej sytuacji. Czułam się okropnie. Później miał pretensje, że siedział sam. Nawet nie uprzedził, że będzie sporo wcześniej. Ona płakała mi prawie i miałam ją zostawić? Nie wiem czego oczekuje. Jeszcze mu rosół pod nos podstawiłam...

Miałam nadzieję, że zacznie mnie kochać, gdy ja pokażę jak bardzo jego kocham. Ciągle zastanawiam się dlaczego na początku dał mi taką bajkę...
Obwinia o wszystko mnie, moją terapię i to kim jestem. Jestem DDA prawdopodobnie. Mówił, że poradzimy sobie, że rozumie, że przy mnie będzie w trudnych chwilach. Tak mówił jak mówiłam, że może lepiej nie byli razem. A teraz słyszę, że się usprawiedliwiam. Dowala mi na każdym kroku. Dziś przesadził. Czuję się jak najgorszy śmieć i do tego wydaje mi się, że przychodzi tylko po jedno... Ja wiem co sobie pomyślicie o mnie. Wiem, że jestem głupia.

Nie pozwala mi też odejść. Czuję się związana. Bez wyjścia. Podziwiam Was, że tak sobie radzicie. Czuję się bezradna...
Ostatnio edytowano 6 sty 2009, o 00:47 przez Księżycowa, łącznie edytowano 1 raz
Księżycowa
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: erioduquijm i 110 gości

cron