to jak to jest z tą miłością?

Problemy z partnerami.

Postprzez oldbor » 2 lis 2008, o 11:59

Nie chcę o tym pisać, bo to są zdarzenia sprzed dwóch lat. Dlatego nie będę tego rozpamiętywał. Mogę tylko dodać, ze miłość to wg mnie wielka odpowiedzialność i jeśli jest się jeszcze młodym i niedojrzałym to pod pozorem uczucia można wyrządzić komuś krzywdę. A ponieważ nikogo tym nie pokrzepię to nie będę więcej na ten temat pisał;)

To skoro już napisałem to dopisze jeszcze, że ktoś kogo uczucia zostały głęboko zranione, a miłość odrzucona, staje się zły i nieczuły na cierpienia innych.


tenia554 napisał(a):---------- 20:50 01.11.2008 ----------

To masz ogromne szczęście i wspaniałą kobietą i dobrze że o tym piszesz

---------- 20:56 ----------

Oj chyba nie zrozumiałam.Piszesz o mężczyżnie.Napisz coś więcej ,ku pokrzepieniu serc.Może to wielu osobom dać nadzieje.
oldbor
 
Posty: 5
Dołączył(a): 1 lis 2008, o 21:14

Postprzez tenia554 » 2 lis 2008, o 12:54

---------- 11:19 02.11.2008 ----------

Nie ma wspólnej granicy,chyba że się ją ustali .A jak się ją ustali to trzeba jej przestrzegać.Dla jednego granicę będzie stanowiła wierność,dla drugiego wierność wyłącznie żony ,a jego granicą będzie dodatkowo jedna kochanka ,a nie dwie.Czy należy wybaczać,należy być w miarę tolerancyjnym,ale nie godzić się na utratę szacunku do siebie , a więc nie przekraczać swoich granic.To żadna miłość ,kiedy musimy znosić cierpienia,żeby ktoś inny wyłącznie zaspakajał swoje potrzeby,a godził w nasze poczucie bezpieczeństwa.Miłość jest wówczas gdy dwoje ludzi,wspólnie realizuje swoje potrzeby i pragnienia,nie rani siebie,nie wystawia ciągle na próbę ,daje poczucie bezpieczeństwa stabilności i zaufania. Miłość nigdy nie jest nudna,bo miłość to też normalne przyziemne sprawy.Nie trzeba patrzeć sobie przez cały czas w oczy,tylko patrzeć w jedną stonę.

---------- 11:54 ----------

Oldbor,każdy wiek ma swoje prawa.Będąc młodym , rządzą nami hormony,a nie rozum.I my i ktoś nas krzywdzi i nie dlatego że tego chcemy,tylko dlatego że nie rozumiemy.Nie można naszych pięknych uczuć z młodości,a szczególnie tej pierwszej i często niepowtarzalnej ,oceniać z punktu widzenia osoby z doświadczeniem.Nie ma w tym niczyjej winy,jest to droga do rozumu,odpowiedzialności i nadziei na piękny trwały związek.Nie zgadzam się z tobą,że osoba skrzywdzona ma być nieczuła i zła.Oznacza to dla mnie tyle,że bardziej doświadczona i mądrzejsza.Uważam,że nikt,ani krzywdzony,ani krzywdzący nie jest szczęśliwy z tego powodu,ale powinien wyciągać z tego wnioski i iść do przodu.Wcale nie trzeba zamykać się w cierpieniu,pielęgnować go i w nim tkwić.Gdybym ja wiedziała kiedyś tyle co wiem teraz to bym najpierw usiadła zanim bym ruszyła.Człowiek całe życie się uczy i całe życie popełnia błędy.Fakt,że coraz mnie,ale....
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez oldbor » 2 lis 2008, o 13:07

Powiedz narkomanowi, że nie potrzebuje narkotyku. Albo powiedz kobiecie, ze nie potrzebuje chodzić do sklepów i kupować sobie ładne rzeczy:)


[quote="tenia554"]---------- 11:19 02.11.2008 ----------



Oldbor,każdy wiek ma swoje prawa...
oldbor
 
Posty: 5
Dołączył(a): 1 lis 2008, o 21:14

Postprzez tenia554 » 2 lis 2008, o 13:15

Narkomanem powinien zająć się specjalista,a kobieta, no cóż.Może zrozumieć że za często chodzi po sklepach jak również może ograniczyć kupowanie pięknych ubrań,a jak zabraknie kasy to napewno wybije sobie z głowy jedno i drugie.Pozdrawiam
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez lili » 2 lis 2008, o 14:22

hmmm, widze, ze dyskusja sama zaczyna zyc swoim zyciem i wedruje w sobie tylko znanym kierunku...

oldbor

nie do konca zgadzam sie z tym co napisales

"ktoś kogo uczucia zostały głęboko zranione, a miłość odrzucona, staje się zły i nieczuły na cierpienia innych. "

Widze to i po sobie i po innych i przede wszystkim wynika to z logiki, ze to niekoniecznie prawda. To ze ktos Ci raz czy dwa dal po dupie nie musi znaczyc, ze sie juz tak zezlisz na swiat i na zycie ze potem to Ty ranisz i jestes nieczuly na ranienie innych. Oczywiscie jestem sobie to w stanie wyobrazic, ze moze tak sie stac, ale wiem, ze nie musi.

Bardziej zastanawia mnie to, czy jesli jest milosc i jesli jest malzenstwo, to wspolne zycie musi byc takim ciaglym, nieprzerwanym, codziennym traceniem zaufania i jego odzyskiwaniem? Taka ciagla hustawka nastrojow? Takim ciaglym wieloletnim burzeniem i odbudowywaniem?

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez tenia554 » 2 lis 2008, o 15:20

Ja uważam,że miłość i małżeństwo nie powinno być cały czas wystawiane na próby,bo gdzie jest miejsce na szczęście i zaufanie.Nieustanną walką,albo zabijemy każdą miłość,albo oznacza to że mamy nieodpowiedniego partnera.Jeżeli ze wszystkim nam nie po drodze ,to znaczy że nie możemy wybierać się razem w wspólną drogę.Natomiast nie jest nigdy tak,że od początku małżeństwa wszystko świetnie się układa.Każdy z małżonków wnosi swoje przyzwyczajenia i oczekiwania.I musi upłynąć trochę czasu,aby mogli się zmienić,zmienić partnera ,czy znaleść jakieś inne rozwiązanie.Jest to tak zwany okres docierania.Po którym następuje stabilizacja.Ale niestety przez cały czas trzeba pamiętać o pilęgnacji uczucia i bliskości.To nie oznacza,że już nic się nie wydarzy.Czasami świeci słoneczko,czasami jest huragan a czasami burza.Ale jedno musi być pewne,że właśnie z tym człowiekiem chcemy iść przez życie.Dlatego w ferworze walki zawsze musimy pamiętać,że nikogo ani nikomu nie wolno się obrażać,nie ranić swoich uczuć,nie przekraczać ustalonych granic.NIE oznacza NIE.Trzeba wymagać od siebie nawzajem,szanować i kochać.Dlatego miłość o którą pytałaś ma różne oblicza i czasem też niesie wiele cierpienia,ale jest nam potrzebna .
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez kvathan » 2 lis 2008, o 15:35

lili,


Można, to nie bujda, to prawda
kvathan
 
Posty: 29
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 09:32

Postprzez lili » 2 lis 2008, o 16:05

kvat,

jakkolwiek wiesz ze Cie lubie i podziwiam za Twoje podejscie, nastawienie i sile, to wez prosze moj drogi pod uwage, ze kazdemu normalnemu czlowiekowi z krwi i kosci nie jest dany taki ogrom empatii, cierpliwosci, milosci i gotowosci do wybaczenia jak Tobie...;-)

dzisiaj mam dzień na NIE, mam wielkiego don't care'a i potrzebuje żeby ktoś mnie wsparł i powiedział "tak, masz rację, nawet w miłości nie wolno przeginać pały". Dlatego sie troche oburzam i troche macham szabelką. Wybaczcie.

Kurrrrrrrrrka jakie to wszystko trudne i smutne :-( Nic mi sie już nie chce! Mam doła! Wydawało mi się że tak dużo z siebie dałam a i tak za mało! I może przy okazji z tego własnego smutku nie dostrzegłam tego, co dała druga strona!!

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez tenia554 » 2 lis 2008, o 16:57

Wybaczanie to piękna cecha.Ale ważne jest też to czego dotyczy wybaczenie.Można zrozumieć czyjąś słabobość,przebaczyć ,ale wystawianie na próbę następnych słabości to już za wiele to jest już nie słabość tylko nawyk.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 2 lis 2008, o 21:48

lili napisał(a):Bardziej zastanawia mnie to, czy jesli jest milosc i jesli jest malzenstwo, to wspolne zycie musi byc takim ciaglym, nieprzerwanym, codziennym traceniem zaufania i jego odzyskiwaniem? Taka ciagla hustawka nastrojow? Takim ciaglym wieloletnim burzeniem i odbudowywaniem?

Ciągłym? Nie, no "normalnie" też jest;))

Lili, czy to jest małżeństwo, czy wolny związek, czy jakby to nie nazwać - NIGDY nie jest tak, że jest tylko cudnie... dlaczego nazywasz to AŻ burzeniem, to nie wiem. Może zwyczajne, życiowe zawirowania?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kvathan » 3 lis 2008, o 00:42

lili

pamiętaj, że gdyby On chciał to w pięć minut mógł sprawić, że złe myśli odejdą, że znów będziesz ufać, wierzyć, mieć nadzieję. Tego uczucia nie da się przegapić nigdy gdy się pojawia, ale czujesz zawsze kiedy jego brak
kvathan
 
Posty: 29
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 09:32

Postprzez lili » 3 lis 2008, o 09:57

Ewka,

nazywam to burzeniem bo jak inaczej nazwac to jesli ktos calkowicie zachwieje Twoim poczuciem bezpieczenstwa i sprawi ze totalnie mu nie wierzysz? To nie sa takie pierdoly codziennego zycia typu "powiedzial ze kupi bulki a zapomnial: nie moge na nim polegac" tylko sprawy wielkiej wagi typu wspolne mieszkanie, praca w "naszym wspolnym" miescie, typu obietnica zrobienia dyplomu, ktora sie ciagnie nie wiem jak dlugo. Dla mnie to jest burzenie a nie tylko zyciowe zawirowanie, bo wierze w cos a potem okazuje sie ze on od poczatku zamierzal te obietnice zrealizowac tylko jesli wszystko po drodze bedzie sprzyjalo i nic ewentualnie mu nie przeszkodzi. Cos co dla mnie bylo ekstremalnie wazne dla niego bylo tylko troche:( Choc moze rzeczywiscie nie umiem kochac bo jak bym umiala to potrafilabym potraktowac to jako zawirowanie a nie powod do tego zeby nas przekreslic.

Nie wiem, jestem chyba jakos strasznie staroswiecka i niemodna bo przywiazuje wielka wage do takich banalnych rzeczy jak dane slowo czy trzymanie sie wspolne ustalonej strategii.

(dzis zdolowana) lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez ewka » 3 lis 2008, o 10:08

lili napisał(a):Nie wiem, jestem chyba jakos strasznie staroswiecka i niemodna bo przywiazuje wielka wage do takich banalnych rzeczy jak dane slowo czy trzymanie sie wspolne ustalonej strategii.

To nie banały lili (piszę z małej litery, bo jest druga lili, z dużej) - to zasady, których się trzymasz i bardzo dobrze!

Ja Ci odpowiadałam, kiedy pisałaś o małżeństwie... dokładnie na ten kawałek...

Bardziej zastanawia mnie to, czy jesli jest milosc i jesli jest malzenstwo, to wspolne zycie musi byc takim ciaglym, nieprzerwanym, codziennym traceniem zaufania i jego odzyskiwaniem? Taka ciagla hustawka nastrojow? Takim ciaglym wieloletnim burzeniem i odbudowywaniem?

... i (wg mnie) o ile się wychodzi za mąż, to tego człowieka już trochę znamy i wiemy, jakimi się kieruje wartościami - czy obietnice są tylko obietnicami, czy są może realizowane. Znamy mniej więcej na tyle, że wiemy, na co można liczyć, a na co nie w sprawach dużej wagi - skoro znamy i fircyka za męża nie bierzemy - nie będzie "ciaglego, nieprzerwanego, codziennego tracenia zaufania i jego odzyskiwania".
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Ladybird » 3 lis 2008, o 10:27

Podpisuję się pod slowami Ewki.
Tez jestem staroświecka, bo dla mnie slowo ma ogromna wartosc, a dla wszystkich panow z ktorymi bylam, okazywalo sie papierem toaletowy, ktorym mozna sie podetrzec.
Zapozno sie urodzilysmy ,ciezko zyc we wspolczesnym swiecie z takimi idealami.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez tenia554 » 3 lis 2008, o 11:17

Jeżeli ma się ideały,to jest o wiele łatwiej żyć ,bo wiemy do czego dążymy.I nie idżmy na skróty bo pobłądzimy.Powodzenia.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 84 gości