Jak dalej żyć?

Problemy z partnerami.

Re: Jak dalej żyć?

Postprzez kate_s_ » 30 wrz 2008, o 19:20

[quote="netks77"]Wiem,ze ma kolezanke i niby nic wiecej.
quote]


Sorry, ale dla mnie to jednak może mieć jakiś związek z jego zachowaniem. U mnie pojawienie się nowej "sąsiadki" przechyliło szalę na stronę rozwodu.
Podobno do tego momentu byli na "Pani"....

przytulam :pocieszacz:


kurcze mi też teraz cytat nie wyszedł :wink:
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez netks77 » 30 wrz 2008, o 20:18

Ja wiem,ze nie znal jej wczesniej,bo razem ja poznalismy i jak mu powiedzialam,ze wiem ze jest ktos,z kim sie kontaktuje (nie posadzilam,ze cos z nia ma)to wcale nie zaprzeczyl i nie byl nawet zaskoczony.Przytaknal tak jakby to byla normalna rzecz na świecie.Nie wiem i nie umiem powiedziec jak bedzie dalej,ale nawet gdyby,to ja nie mam na to wpływu.To co się teraz dzieje,to jest jego świaomy wybór.po czasie sie okaże co tak naprawde jest dla niego wazne,co kocha...
A na dzien dzisiejszy,mam straszne huśtawki,od napadu płaczu(jak go nie ma),po chęc sprostania temu wyzwaniu,ze dam rady,musze ,to tylko czas musi jakis minac.Najgorsze to to,ze wiem ,ze przyjdzie mase chwil,ze bede wątpic,w siebie,w miłość ,w ludzi...w możliwości.

A co sąsiadki to wspólczuje i mam nadzieje,ze żaluje...
blue_g Dziekuje za wsparcie i też mam nadzieje,ze nie okaże sie chłopczykiem...ale tak szczerze to nie chcialbym nosic w sobie nadziei,ze sie zmieni,ze wroci,bo to moze okazac sie straszne zludne...Musze być twarda :(
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez kate_s_ » 30 wrz 2008, o 20:23

:pocieszacz:

Kochana, te słowa nieraz już tutaj padały: ZADBAJ O SIEBIE!!!!!!
Niech Cię nie ma dla niego ale dla siebie...bądź najlepsza jak tylko możesz, zacznij robić rzeczy, których nie mogłaś robić itp. itd.... kochaj siebie z całych sił :slonko:
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez netks77 » 30 wrz 2008, o 22:31

Dziekuje i taki mam zamiar,chce mu pokazac,ze daje rady bez niego.Nawet jak mi bedzie ciezko,to nie zamierzam przed nim sie płaszczyc,ze nie daje rady i błagac o powrot.On musi dojrzec do swoich przekonan,do tego czego w życiu chce,a miłośc jest własnie taka,ze trzeba pozwolic na to drugiej osobie.Ja tak właśnie kocham...Wiem,ze to sie dzieje moim kosztem,moimi łzami,nieprzespanymi nocami,ale nie moge pozwolic na to,by pokazac mu,ze sie rozsypuje.To trudne,ale wiem,ze zaowocuje na przyszłosc,chociazby dla poczucia własnej wartości.Choc teraz mam tylko jedno w głowie "nie zostawiaj mnie,bo Cie kocham" to wiem,ze nie wybaczyłabym sobie tego w przyszlosci,ze dalam sie tak ponizyc.
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 1 paź 2008, o 06:46

A jeśli chodzi o koleżankę... cóż, można się kimś zafascynować, może nas ktoś zauroczyć i wybić w rytmu... to ludzka rzecz, czasami silniejsza od nas samych. Cały pikuś polega na tym, co z tym zrobić dalej? I może z takim dylematem się szamocze?
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez netks77 » 2 paź 2008, o 19:44

---------- 11:05 01.10.2008 ----------

Może masz racje,ale ja pytałam,bo chcialam wiedziec i to juz nie chodzi o to czy kogos ma,ale może jest ktośkto mu się spodobal,zwrócił w głowie?Bo wie,że tak jest czasami,mimo dobrego zwiazku moze sie ktos pojawic i zaczyna sie problem.Wtedy bym rozumiala jego decyzje,ze musi odetchnac,nabrac dystansu.On na to,że nie.Nie moge mu udowodnic,że kłamie,ale tym samym,że mówi prawde.Patrzac jakie mieliśmy relacje pozostaje mi tylko uwierzyc,że chce być sam za sobą.

---------- 19:47 ----------

Taki smutek mnie straszny dopadł...Mieszkamy jeszcze razem,on załatwia swoje sprawy...Jedyne czego nie moge zniesc to i jego obecnosc i to,ze taki zimny strasznie jest...To nie moj mąż...Zupełnie jakby kto inny.Jakbym z obcym czlowiekiem mieszkala.Zastanawiam sie jak to bedzie jak sie juz wyprowadzi.Chcialabym juz,bo teraz sie mecze patrzac na niego i bede sie meczyc jak sie wyprowadzi.A gdyby juz sie wyprowadzil,to bym byla zmuszona sie pozbierac.Taki stan rzeczy jaki mamy na dzisiaj tylko przedłużanie tego...
Zastanawia mnie jedna rzecz,kiedy juz zaczeliśmy rozmawiac o tym co jest i trzeba to jakos rozwiazac,zapytalam go czego on ode mnie oczekuje,od osoby z ktora sie związał...a on na to bym byla bardziej twarda i obojetna...Przygotowywal mnie na ten czas?

---------- 21:35 ----------

""Stało się to co u Ciebie. Po dwóch i pół latach związku - zakochany do szaleństwa facet, który, żeby mnie poderwać (dosłownie) złamał prawo - właśnie stwierdził to co Twój. ""

.blue_g,tak sie zastanawiam,czy to jakaś reguła,ze dwa i pół roku przychodzi kryzys?Bo u mnie jest to samo,po tym samym czasie.
To sie zbieralo i zbieralo,widzialam,pytalam co jest...a on nie mial mi odwagi powiedziec,ze to życie go męczy.Wczoraj sie wkurzylam,bo cos powiedzialam,a on sie jakos tak dziwnie uśmiechnąl i ja od razu,czy ta sytuacja jest do śmiechu?Przecież on mi wszystko powywracal,a on nato,ze przeciez to jeszcze nie jest koniec...
Sorry,a ja to tak widze....i z tym nie moge sobie poradzic :cry:
A niby co?idzie sie gdzie indziej mieszakc,bo tak jest fajnie?Jak jest problem to sie go rozwiazuje,a nie ucieka?Czy sa osoby,ktore tego nie potrafia?

"" Czytając forum i otrzymując wsparcie - zrozumiałam, że nie ma co się dalej oszukiwac i jak ktoś napisał - zastosuję teraz zasadę "nie ma mnie". Jeśli to nie pomoże - nie będę się już łudzić, to bez sensu""

Czy metoda ta skutkuje?Pozdrawiam


PS.nie umiem cytowac

---------- 19:44 02.10.2008 ----------

Dziś mam jakby lepszy dzien,ale to z racji tego,ze sie powoli przyzwyczajam do sytuacji,ze musze zaczac dbac o siebie,żyć dla siebie i sie uśmiechać.Podobno nawet wymuszony dłuższy uśmiech działa tak na człowieka,ze organizm odbiera to tak,ze dana osoba jest zadowolona.poprawia to samopoczucie,mimo,ze jest nam zle.
Wiem jak mam zyc,ale jak zrobic ten krok.Najtrudniejszy bedzie ten pierwszy... :(
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez ewka » 3 paź 2008, o 10:15

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez blue_g » 3 paź 2008, o 16:39

netks77nie wiem czy jest jakś reguła co do czasu, ale ja ostatnio przeżywam jakiś dziwny stan.
Nagle mój mężczyzna zaczął zachowywać się lepiej, jakby chwilowo do mnie wrócił - tylko, że ja nie wiem ile to potrwa niestety.

U mnie jest to dodatkowo problem DDA (tzn.mój mężczyzna jest DDA) i być może dlatego tak się zachowuje. Jak rozumiem Twój nie ma nic wspólnego z tym syndromem.
Mam wrażenie, że kiedy nadszedł taki dzień, że chciałam definitywnie odejść - On się obudził (jak pisałam wyżej - nie wiem na jak długo...).

Nie wiem co Ci poradzić, bo sama doskonale wiem, że nikogo do miłości zmusić nie można. Jak patrzę teraz z perspktywy czasu (bo u mnie taki "zimny" stan trwał od marca tego roku) - to teraz kiedy On znów jest trochę lepszy - ja już nie potrafię się tak głęboko zaangażowac w ten związek. Chyba ten półroczny stan zawieszenia jakoś mnie uodpornił na niego i to uczucie. Stałam się jakaś "letnia" w naszych relacjach i nawet nie wiem czy one się jeszcze zmienią.
Może to nie ten? Może i w Twoim wypadku czas pokaże najlepsze rozwiązanie z tej sytuacji. Pozwól mu odejść jeśli chce, niech poczuje tę swoją wolność, może wróci, a może Ty poczujesz, że jednak inaczej chcesz żyć...
Trzymam za Ciebie kciuki - bo wierzę, że w życiu wszystko jest "po coś" i każdy człowiek, którego spotykamy ma nas czegoś nauczyć, ale nie każdy będzie z nami przez całe życie. Pogodzenie się z taką myślą pozwala łatwiej przechodzić różne kryzysy.

Wiem, że wydaje się to teraz śmieszne, bo niedawno płakałam na forum, żeby ktoś pomógł mi zrozumieć... a tu - zrozumienie przyszło samo i nawet bezboleśnie. W Twoim przypadku też tak będzie, bo jesteś silna, jak każda kobieta!
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez Mockingbird » 3 paź 2008, o 17:32

Ja mam następujący problem:mój ukochany chłopak wyznał mi że jest bi.To było jednak dość dawno bo pół roku temu,pisał wtedy z chłopakiem bi,o własnych przeżyciach i zainteresowaniem mężczyznami...Jednak potem mnie przeprosił,ich kontakt sie urwał.
Jednak tydzień temu oznajmił mi że jest gejem,pisze z chłopakami poznanymi na chacie,z jednym umówił się na seks.Dodał że od dawna ma pornosy z facetami,które go bardzo podniecają.Oczywiście dowiedziałam się jeszcze że od dawna mnie nie kocha.
Oszukiwał mnie.
Uprawiał ze mną seks bez miłości.
Kłamał mówiąc że mnie kocha.
W dodatku twierdzi że jestem głupią idiotka.
Wykorzystał mnie.
Wiecie jak sie czuję?????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jakby mi ktoś wyrwał serce i rzucił je na jezdnie i przejechał po nim walec drogowy.
Mockingbird
 
Posty: 1
Dołączył(a): 3 paź 2008, o 17:24
Lokalizacja: żerków

Postprzez netks77 » 3 paź 2008, o 23:52

blue_g
Ja tez wierze,ze w zyciu jest wszystko po cos.Dzis jeszcze nie wiem po co to zamieszanie,po co tyle bółu.Za jakis czas bede wiedziala,Ja zdaje sobie sprawe,ze moj mężczyzna jest takim czlowiekiem,ze jak sobie cos postanowi,to juz nie slucha nikogo,takie jest jego przekonanie i nic tego nie zmieni.Dlatego,nie płacze przed nim,chociaz wie,ze mi jest zle,ze cierpie,nie błagam zeby przemyslal jeszcze,bo wiem,ze tego faktu nic nie zmieni,a ja bym sie tylko upokorzyła.Boli jak cholera!!!
Nie rozumiem jednego,on nadal chce miec ze mna dobry kontakt,nie chce by nam sie urwal.A ja nie wiem właściwie po co...Przeciez widze jak jest,nie wiem co w nim siedzi,ale widze jak sie zachowuje.Zupelnie inny czlowiek,on mi nie moze zagwarantowac czy przez ten czas inna sie nie pojawi,jesli,to mi nawet nie powie.a jak bedzie chcial wrocic?Na dobra aprawe nikt z nas teraz po prostu nie wie co bedzie dalej...Dzis on tylko wie,ze chce wyrwac z tego,a ja zostaje.Jak bedzie ,tak bedzie...czas pokaze,bo nie mam sily myslec o tym co bedzie.Czy dalabym szanse,czy nie,czy on by wrocil,czy nie...musi tak zostac
Ja czuje,ze nie wroci,to takie tylko gadanie ,by od razu nie powiedziec prawdy.Zeby za bardzo nie bolalo,ale ja juz wiem...Chcialbym aby juz przyszedl taki stan,zebym przestala sie bac.Bo teraz sie boje...
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez blue_g » 4 paź 2008, o 15:45

netks77ja wiem, że się boisz, też przez to przechodziłam i tak jak pisałam trwało to ponad pół roku.
W pewnym momencie było ze mną bardzo źle, nie potrafiłam pracować, spotykać się ze znajomymi, wciąż lezałam w domu i płakałam - tylko teraz widzę, że to nie miało sensu.

Niestety łatwo mówić po fakcie, jak juz samemu się coś przeszło, zresztą - gdyby znów mnie coś takiego spotkało - pewnie zareagowałabym tak samo. Każdy z nas ma swój czas, kiedy będzie płakał i cierpiał, ale on się skończy i wtedy z perspektywy tego smutnego czasu - zobaczymy, że ta nasza rozpacz nie miała sensu.

Ja też wciąż czekam na mojego jedynego, bo (może bardzo naiwnie), ale jednak wierzę, że ktoś taki się pojawi.
Zastanów się czy byłaś z nim naprawdę szczęśliwa? czy czułaś, że możesz porozmawiać o wszystkim i że on zawsze Cię zrozumie? Czy było przy nim tak dobrze, ze nawet najgorszy dzień był niczym strasznym pod wpływem jego dotyku? Bo jeśli tak nie było - to chyba nie ma czego żałować.
Jeśli to jednak ten jedyny - to być może to tylko zakręt w jego życiu, może się pogubił...
Niektórzy czasem dziwnie reagują. Ja sama kiedys zachowywałam się irracjonalnie.
Teraz - jedyne co musisz robić to zachować spokój i przeczekać to (oczywiście nie do końca swiata, ale myślę, że jakies 1-2 miesięcy można zaryzykować). Jeśli się nie ocknie - to chyba nie ma sensu się łudzić...
Dbaj przy tym o siebie i wyglądaj jak najlepiej możesz - kosmetyczka, może jakieś SPA, zmiana fryzury. Kiedy zaczniesz zauważać jak bardzo się podobasz całemu światu - będzie dużo łatwiej.
Trzymaj się ciepło i nie popełnij moich błędów - nie płacz pół roku w poduszkę, bo to stracony niepotrzebnie czas. Zyj swoim życiem i staraj się nim cieszyć na przekór jemu i tego co Ci zafundował swoim zachowaniem!
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez netks77 » 4 paź 2008, o 16:16

---------- 16:03 04.10.2008 ----------

Dzieki za tak dobre słowa,ktore maja tyle prawdy w sobie,ale widzisz właśnie On dla mnie byl takim człowiekiem,ze przy nim mi nic nie straszne bylo...Mogłam pogadac o wszystkim,byłam tez zawsze dla niego,robil bledy,ale przychodzil i przepraszal.Był dla mnie ososba z ktora sie odważyłam przez zycie isc,tak wybralam,zupelnie bez jakiegokolwiek lęku.A teraz?Jest calkiem innym czlowiekiem,od dwoch tygodni stal sie straszny,rozmawia ze mna,ale tez potrafi mi szpilke wbic taka,ze szok i nie wiem dlaczego taki jest?Nigdy tak sie nie zachowywal.Potrafi mi powiedziec,ze mowilem ci,ze za bardzo sie wczuwasz,ale w co?W związek,czy teraz w tą sytuacje.Nie wiem.Albo,ze to juz za długo trwało(tez stan jego rozmyslania nad wszystkim) i kiedys mu powiedzialam w zartach,ze jesli mysli mnie zostawic,to lepiej teraz,a nie jak bede miala 40lat.I teraz mowi,ze to przyspieszylo tez jego decyzje.
Czy to możliwe,ze ja to zepsułam takim zdaniem??????Przeciez ja mu nic nie zrobilam,tylko tyle,ze za dobra bylam.Zmienil sie,albo ktos go zmienil...Czasami wolalabym,zeby nam sie urwal kontakt,ale tak nie mozna,bo jestesmy po pierwsze małżeństwem,a po drugie wiele spraw nas łączy,a tego nie da sie tak zostawic.
Tak mi ciężko, a nie potrafie sobie pomoc.Nie chce zyc nadzieja,ale my bedziemy sie widywac,wiec jak ja mam zyc widzac go.

---------- 16:16 ----------

Ja nie moge czekac miesiac czy dwa,bo to nic nie da.Na dzien dzisiejszy jest tak,ze postanowil sie wyprowadzic.Wiec tyle zachodu na pare miesiecy?raczej nie...raczej pol roku albo i dluzej-on tak mysli.A ja nie moge tak żyć tyle czasu!!!Ja Cie podziwiam,ze tyle tak juz wytrwalas,ale wiem jakie to musi byc meczace psychicznie i fizycznie tez.Wiem,ze co bedzie przychodzil to bede miala iskierke nadziei,a ja tak nie chce!!! Nie wiem jak ja bede sobie z tym radzic,bo teraz jest strasznie,okropnie i wogole.
Wczoraj rozmawialismy i juz mu doslownie wyrzuty robilam,bo normalnie to z takim spokojem przyjelam,ze az sie dziwie.A wczoraj nie wytrzymalam i powiedzialam jak mnie to boli,mimo mojej decyzji,ze daje mu wolnosc,ze nie prosze by zostal,bo wiem,ze to nic nie da.Ale nie moge zrozumiec,ze jeszcze niedawno,mi mowil,ze duzo dla niego znacze,a za pare tygodni juz nie.To na czym mu zalezy?Powiedzial,ze ogolnie na wszystkim...I tak sobie mysle,ze na wszystkim to moze tak,ale na mnie to juz raczej nie...Ludzie ja chyba na jakas terapie pojde,bo nie wiem...
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez blue_g » 4 paź 2008, o 16:42

Naprawdę nie wiem co mogło spowodować taką zmianę w jego zachowaniu :(

Być może naprawdę kimś się zafascynował, kimś odmiennym od Ciebie, ale nie chce się do tego przyznać. Jakoś trudno mi uwierzyć, żeby z dnia na dzień przestał Cię kochać.
Wiem, ze Ci trudno, ale mam wrażenie, że to patowa sytuacja na tą chwilę. Coś lub ktoś go zmienił/o...
Niestety nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, bo trudno wczuć się w taką sytuację (my nie jesteśmy małżeństwem i nie mieszkamy razem).
W którymś momencie on powinien dojrzeć do szczerości i powiedzieć o co tak naprawdę chodzi.
Trudno mi uwierzyć, że odchodzi, bo jesteś za dobra - to kogo on szuka? zołzy? Ten argument wydaje mi się maskować coś zupełnie innego, pewnie czas pokaże co...

Chociaż znam związki, które rozpadły się nawet na rok, a później do siebie wróciły (zna dwa takie związki bardzo blisko). Też jednej stronie wydawało się, że to nie to, że nie do końca kocha, ze się dusi, a później wariowali, żeby znów być razem. Może to taki przypadek? Czas pokaże wszystko. To trudne, ale naprawdę tylko w ten sposób poznasz prawdę.

Tak jak Ci napisałam - nie poddawaj się jako kobieta, bądź piękna i zadbana - niech widzi kogo może stracić przez swoje głupie zachowanie.
Życzę Ci, żeby wszystko dobrze się skończyło - skoro wg Ciebie to naprawdę ten jedyny.
Pozdrawiam ciepło
blue_g
 
Posty: 18
Dołączył(a): 26 lip 2008, o 21:49

Postprzez netks77 » 6 paź 2008, o 20:04

---------- 18:00 04.10.2008 ----------

Najgorsze to to,ze tak czuje,ze to ten jedyny.On mnie dopiero teraz zaczal tak dziwnie traktowac.Wiem,ze tylko szczerosc moze mi dac to czego chce,ale ja juz nie chce na niego naciskac,bo moze dlatego,ze juz sie tak troszke "męczymy" to stal sie wlasnie taki opryskliwy.On juz podjal decyzje,rozmawialismy o tym i tyle.Chce byc sam,miec kontakt,ale jak ja mam zyc?Wiem,ze bede dbala o siebie,bede w miare normalna,nie wiem-wesola,by zobaczyl,ze swiat sie nie kreci wokol niego.Ale to nie zmieni faktu jaki mam w sercu.I boje sie,ze nie bede potrafila sie zachowac przy nim tak jak powinnam.Za dobra,wczułam sie?Ja taka wlasnie jestem...Nie mozna siebie nie szanowac,ale jesli nawet ktos mnie krzywdzi to ja i tak zycze mu szczescia.Nie potrafie naczej.
a na ten czas nie wiem jak razem mieszkac,by sie nie znienawidzic...By nie zrobic jeszcze teraz rzeczy,ktore zamkna droge w przyszlosci.Przeciez ja cierpie,on chce juz uciec,wiec jak ?

---------- 20:04 06.10.2008 ----------

Moj maz powiedzial,ze jestem dla niego za dobra...Chyba dlatego jest mna znudzony.To co mam robic ,lać go?
Avatar użytkownika
netks77
 
Posty: 32
Dołączył(a): 28 wrz 2008, o 00:40

Postprzez joanna_a1 » 7 paź 2008, o 12:47

a moze to Ty bys sie wyprowadzila?! latwiej jest zostawiac, niz byc zostawianym! Moze to uswiadomi Twojemu mezowi co traci.
Facet jest mysliwym, a gdy wszystko dostaje na tacy... to szuka przygod!? zmienia las?!
[/list]
joanna_a1
 
Posty: 7
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 16:45
Lokalizacja: zewszad

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 225 gości

cron