Głupi strach?

Problemy z partnerami.

Postprzez kori » 22 wrz 2008, o 14:25

pachnie mi tu zdziecinniala manipulacja, typu: "jak to! kim Ty jestes, ze mi odmawiasz? MNIE ODMAWIASZ? nie dostane tego czego chce? jak mozesz miec cos wazniejszego ode mnie? to ja Ci teraz pokaze na co mnie stac, pozalujesz tego!"

na moje oko, koles sie chyba pogubil... skoro takie z niego ciacho, podejrzewam, ze prawie nigdy zadna dziewczyna niczego mu nie odmowila, zawsze dostawal to czego chcial i wszystko bylo po jego mysli.

Az tu nagle pojawila sie slodka, pelnowartosciowa osobka, ba osobistosc!, ktora smiala mu odmowic i stawia swoje potrzeby wyzej od jego towarzystwa... BRAWO KOCHANA :oklaski: I tak wlasnie trzymaj. Szanuj siebie PRZEDE WSZYSTKIM! A nastepnym razem sugerowalabym poswiecic sobie 2 godziny snu, nizli na wysluchiwanie jakim to on jest macho i jak gorace lozko moze miec na zawolanie..

Ciacho pachnie mi mocno egocentryczno - egoistycznie ... Nie smakuja mi takie :nie:

Sciskam mocno :*
kori
 
Posty: 40
Dołączył(a): 29 sie 2008, o 09:27

Postprzez Marcia » 22 wrz 2008, o 14:31

Szafirowa... z Mamusiowym dalam sobie spokój... Boję się że będzie do mnie to uczucie wracać, ale BARDZO mnie zawiódł , nie chcę ze względu na te wszystkie lata nawet pisać jak :cry: Muszę o nim zapomnieć :!: Ciacho, jak wspomniałam, żył w lużnych związkach( seks, zero miłości, chodzenia za rękę, obietnic). Teraz mówi, że mnie kocha, że jestem najpiękniejsza, najwspanialsza, tylko ja ja ja. Naprawdę myślisz że to niezrównoważenie? Nie pierwszy raz mnie szantażował, ale pierwszy raz tak bezwzględnie. Potem jeszcze powiedział że to moja wina, bo mogłam go nie wyrzucac... Do tej pory stawiał na swoim i potem już było wspaniale. Stać go na wielkie! poświęcenia, ale jak mam inne plany niż MY, nasze spotkanie, chcę je przerwać, zaczynają sie schody. Usprawiedliwiałam go sobie, bo spory były tylko właśnie o nas, o to, że on chce więcej i więcej... Cieszyłam się że mu zależy, dużo dawałam z siebie, wreszcie mu zaufałam, przywiązałam się... Ale ten strach, z dala od niego, że jest tak uparty, że zawsze musi mieć to co sobie wymyślił... Niebezpieczne?
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez kori » 22 wrz 2008, o 14:53

...Kiedy sie kogos kocha chce sie go uszczesliwic...

Mezczyznie, ktory Cie kocha powinno zalezec, abys zmeczona po 12 godzinach pracy solidnie wypoczela, by kolejnym razem moc sie z nim spotkac w pelni sil... A nie pokazywac na co go stac kiedy nie spelnisz jego kolejnej zachcianki... ;/

I jeszcze Cie obwinia... Pomysl Marcia... Czy to naprawde jest Twoja wina, ze pracowalas 12 godzin? Ze jestes wykonczona? Ze padasz z nog? To tylko przyklad, jeden z wielu zapewne .. Nie TO NIE JEST TWOJA WINA. A do odpoczynku masz pelne prawo. Tak samo jak do wyrazania swoich mysli, myslenia tylko o sobie, kiedy masz na to ochote i robienia tego, czego Ty chcesz...

"ale jak mam inne plany niż MY, nasze spotkanie, chcę je przerwać, zaczynają sie schody. Usprawiedliwiałam go sobie, bo spory były tylko waśnie o nas, o to, że on chce więcej i więcej... "

Zwiazek to MY. Ale rowniez oddzielnie JA i oddzielnie TY.

"Ale ten strach, z dala od niego, że jest tak uparty, że zawsze musi mieć to co sobie wymyślił... Niebezpieczne?"

Strach pojawia sie wtedy, kiedy powinnismy zmienic sytuacje .. Nie uciekac od niego tylko stawic mu czola .. Postawieniem granic na przyklad. Ze w zwiazku liczycie sie OBOJE nie tylko on ..

Chyba, ze to nie zwiazek jeszcze .. hmmm?

:*

    kori
     
    Posty: 40
    Dołączył(a): 29 sie 2008, o 09:27

    Postprzez Marcia » 22 wrz 2008, o 15:04

    Kochane jesteście! Myślałam, że poczuję ulge,bo się wygadam, a tu tyle oliwy się przelewa z Waszych głów do mojej... Magnetyzuję dzieci, super-koleżanki, przyjaciół i złych facetów. dlatego sobie w tej dziedzinie nie ufam i nie chodzę całkiem za głosem serca. "dupek w akcjii", "zakalec" :lol: dobre.... To co teraz robić? Próbowałam już się pożegnać, po tej ostatniej akcji-definitywnie. Ale serduszko mnie roluje- jak Ciacho przychodzi, przeprosi, mówi że umiera , żałuje, to się nie powtórzy, przytuli :oops: :oops: :oops: (głupia jestem, wiem wiem) i roztoczy swój urok osobisty myślę sobie, że może nie kłamie? Kłopot w tym, że on nie odpuszcza, postanowił żyć ze mną, ożenić się ( i mną rządzić na zawsze???)
    Marcia
     
    Posty: 101
    Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

    Postprzez Szafirowa » 22 wrz 2008, o 15:11

    ---------- 15:10 22.09.2008 ----------

    Marcia, ja byłabym jak najbardziej na nie i definitywnie NIE.
    Ale rozumiem, że jesteś po uszy zauroczona i najzwyczajniej w świecie nie możesz być na nie.
    Ty cała jesteś nadzieją i przekonaniem, że będzie dobrze.
    Że jest super, bo zechciało Cię takie Ciacho.
    I ponadto chce się ożenić itepe.

    Wyobraź sobie Wasze życie za 10 lat.
    Albo za 5 wystarczy.
    Co widzisz ??

    ---------- 15:11 ----------

    P.S. - Pięknie odpisałaś Natce w temacie "rozwodników".
    Gdybym mogła - właśnie z Tobą podzieliłabym się dokładnie taką samą opinią, używając dokładnie takich samych słów.
    Wiać jak najszybciej.
    Żeby później nie żałować.
    Avatar użytkownika
    Szafirowa
     
    Posty: 774
    Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
    Lokalizacja: Wro

    Postprzez kori » 22 wrz 2008, o 15:19

    Alez Kochana! To od Ciebie zalezy, czy pozwolisz mu soba rzadzic. Ok. Wyglada na to, ze jego starania sa autentyczne, ale nie moze Toba rzadzic.

    Ja bym sprobowala postawic mu te granice. Jesli Ty tez masz ochote na zycie z nim i zamazpojscie .. Tak apropos .. jak dlugo sie spotykacie, jesli moge zapytac?

    Sprobuj zaznaczyc, ze nie mozesz spelniac wszystkich jego zachcianek, nie dostajac nic w zamian. Powiedz mu, ze jesli macie byc razem szczesliwi, to czego Ty chcesz i oczekujesz tez sie liczy. Przyjmuj jego przeprosiny, daj mu jeszcze szanse, ale on musi zaczac akceptowac to, ze Ty masz swoje zdanie i swoje potrzeby. Powiedz mu wprost, ze tego oczekujesz. I to, ze chcesz czasem spedzic troche czasu sama nie oznacza, ze go odrzucasz czy chcesz skonczyc znajomosc. Ciekawa jestem, jaka bylaby na to jego reakcja?

    kori
    kori
     
    Posty: 40
    Dołączył(a): 29 sie 2008, o 09:27

    Postprzez Sanna » 22 wrz 2008, o 15:26

    Marciu, rozumiem: serce nie sługa i na pewno jest Ci bardzo trudno. Ja już chciałam napisać , że może określenie ,, dupek w akcji" jest zbyt ostre, bo może akurat tego dnia zachował się wyjątkowo, nie wiem- miał udar mózgu, pomroczność jasną, nie był sobą. Ale potem przeczytałam, że manipulacje i szantażyki już były wcześniej.... A to zmienia postać rzeczy... Szafirowa napisała bardzo słusznie- spróbuj sobie wyobrazić co będzie za 5, 10 lat - gdy będzie liczył się tylko ON i jego dobre samopoczucie , a Twoje uczucia wcale i pewnie okaże się że to, że się źle z tym czujesz to TWOJA WINA! Zachowaj spokój, ostrożność, obserwuj, nie musisz z nim w końcu brać jutro ślubu. Nie daj sobie wmówić że czyjeś chamskie zachowanie to twoja wina, bo to pierwszy krok do utraty poczucia rzeczywistości.
    Sanna
     
    Posty: 1916
    Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

    Postprzez Marcia » 22 wrz 2008, o 19:04

    ---------- 19:01 22.09.2008 ----------

    Ślub? nieee(!!!) Myślę że to z jego strony takie paplanie żeby przekonać o szczerości intencji. Ja na taką przygodę ślubno-ślubną to nie mam ochoty, przekonania, sił. Dziękuję za rady. Przemyślę. Straciłam do nigo zaufanie, mam mimo przeprosin rane w sercu, nie potrafię zapomnieć że tak zagrał. Myślałam że przesadnie to może przeżywam, ale chyba jednak widzę prawdę i reaguję normalnie... Jestem zwolenniczką życia w pojedynkę bardziej niż życia z kimś przy bylejakim traktowaniu. Dzięki! Mam oczy z kazdej strony głowy!!! 8)

    ---------- 19:04 ----------

    ... i myślę Szafirowa... ze smutkiem że masz rację...
    Marcia
     
    Posty: 101
    Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

    Postprzez nana » 22 wrz 2008, o 23:27

    nieładnie mi pachnie to jego zachowanie. oczy z kazdej strony glowy, to teraz podstawa!!!

    wiesz, jak sie glebiej zastanowilam, to ja w zyciu znalam kilka ciach zainteresowanych w rozym stopniu moja osoba, ale... one nie byly az tak pewne siebie... znasz ta zasade, ze nawet top-modelki maja kompleksy?

    zwroc uwage, ze CZŁOWIEK PEWNY SIEBIE NIE ROBI DRUGIEMU CZLOWIEKOWI WYRZUTOW, ZE NIE POSWIECA MU WYSTARCZAJACEJ ILOSCI CZASU ! ! ! czlowiek pewny siebie, w takiej sytuacji powiedzialby "rozumiem, nie ma sprawy", a pomyslałby "twoja stata". Podobudowywanie swojego "ego" wyjsciem na dyskoteke nie pasuje kompletnie do opisu, ktory przedstawilas na poczatku postu.

    P.S. zeby byla jasnosc, moje ciacho tak nie robi, a jak zrobi, to zobaczy otwarte szeroko drzwi do wyjscia do "zagrzanego łóżka". moje ciacho wie, ze mimo, ze jestem szprotka, to nie bede nigdy stala do nigo w kolejce.
    Avatar użytkownika
    nana
     
    Posty: 634
    Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
    Lokalizacja: Lublin

    Postprzez Marcia » 26 wrz 2008, o 17:21

    Postanowiłam. Nie dawać Zakalcowi szansy. Niebezpiecznie się porobiło. Niby dobrze mieć świadomość że on kocha, że cokolwik zrobię, powiem, ubiorę, będzie zachwycony. ( jeśli oczywiście będe chciała być ciągle z nim, bez względu na moje plany lub samopoczucie)Wczoraj powiedział, że jestem jego religią. Szaleje za mną, blebleble... A we mnie pozostał strach po tym co zrobił ostatnio. Rozmawiałam z nim na spokojnie o moich potrzebach. Obiecał że taka sytuacja się nie powtórzy. a zaraz potem upierał się że każdy plan można zmienić, że nawet jeśli jestem gdzieś umówiona, obiecałam coś komuś, wszystko można odwołać, odwlec, żebyśmy byli nawet 30 minut dłużej razem... Już nie wiem czy ze mną czy z nim coś jest nie tak. Stać mnie na duże kompromisy, jestem spontaniczna, ale to co czuję dopasowując się do niego już potem, jak jestem sama wraca poczuciem złamanej woli. Obiecuję sobie, że już nigdy się tak"nie dam", że to koniec. Potem wspominam jak spędziliśmy czas, co mówił, i po paru dniach niewidzenia zaczynam tęsknić... opada wścieklość i pojawia się strach... przed walką o granice... których on nie toleruje, o "głupoty" które dają mi poczucie władzy nad soba, wpływu na sytuacje. Trudno to wytłumaczyć.. Toksyna... :( Mam uczucie, jakby to o czym zawsze marzyłam stało się wręcz przekleństwem. Bardzo mi smutno. On w tych momentach kiedy mówię "nie" wskakuje na inne,koślawe tory i nie potrafi nad tym zapanować. Ja wtedy nie działam na niego żadnymi zapewnieniami, chyba że się złamie. Wtedy jest cudownie. Ale ja nie chcę tak, tą drogą. Jak się z tego wyplątać??? :cry: :oops: :(
    Marcia
     
    Posty: 101
    Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

    Postprzez Abssinth » 26 wrz 2008, o 18:49

    juz ktos wyzej powiedzial...wyobraz sobie, ze tak juz bedzie zawsze.....tacy faceci sie nie zmieniaja, dajesz mu palec, on ciagnie cala reke, potem druga, potem noge i wszystko....a potem zostawia, bo juz nic nie ma dla niego do wyssania....

    aa sorry - pisze, ze sie nie zmieniaja - alez tak....zmieniaja sie - NA GORSZE.

    mialam dokladnie to samo.

    potem bedzie, ze na kogos spojrzalas, a moglas na niego. ze z kims rozmawialas, a moglas z nim. ze dlaczego z kims tam rozmawiasz. ze pewnie go chcesz zdradzic. ze cos.....taka eskalacja....

    mialam taki zwiazek, tez z przystojnym i teoretycznie pewnym siebie 'ciachem'.....gdzies tam kiedys jest moj temat, do czego doszlo od wlasnie takich drobiazgow.

    zerwalam rok temu. Dalej z tego wychodze psychicznie tak naprawde...


    przytulam i zycze sily
    xxxxxxxxx
    Avatar użytkownika
    Abssinth
     
    Posty: 4410
    Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
    Lokalizacja: Londyn

    Postprzez Marcia » 28 wrz 2008, o 11:53

    ---------- 19:51 26.09.2008 ----------

    Przeczytałam Twoją opowieść. Smutna bardzo. Jak sobie radzisz teraz? Jak udało Ci się z tego wyrwać? Przechyliło Ci się "na drugą stronę" po jednym jakimś numerze? Myślisz o nim jeszcze? Ciężko z tego wyjść, bo oni otaczają jakąś "toksyczną dobrocią", która trochę uzależnia.Pytałam Ciacho o dzieciństwo, było spokojne, prawidłowe. Pomogł mi dziś art. polecany ostatnio przez Ewke. I znalazłam art " Psychopata- maska zdrowego rozsądku" Długi, ale warto. Przeraził mnie, bo to opis tego, co mam. Tylko czy facet z taką osobowością może tak zwariować na punkcie innego człowieka? To wariacja- zdrowa miłość wygląda chyba trochę inaczej. Ciężki przypadek. Jesteśmy dopiero na poczatku drogi, niewiele trzeba,żeby się wycofać...ale serduszko mi już zapikało... Diękuję za odpowiedz!!! Naprawdę dziękuję! Pozdrawiam.

    ---------- 11:53 28.09.2008 ----------

    Robie co mogę, żeby się wyrwać. Mam doła. Czytam różne tematy, wszędzie cierpienie: on nie napisał, nie zadzwonił, za mało się stara... A ja mam sytuację odwrotną. Zawsze to ja wkładałam więcej sił w zwiazek, teraz jest odwrotnie. Czy facet też może kochać za bardzo??? Ciacho walczy ze mną, o mnie, o nas. Ze mną- oczywiście o czas. O "jeszcze chwilę razem" walczy. Używa szantaży, manipulacji, chwytów poniżej pasa. Mnie to rani. :cry: Bardzo się do niego przywiązałam. bo- poza wariacjami jest fajny. Bo nie dostałam chyba nigdy tak wielkiej miłości. Bo też jestem niewykochanym dzieckiem. Bo zawsze musiałam mnóstwem rzeczy sobie "zasłużyć" na cokolwiek. A tu wystarczy tylko być... A na to "bycie" czasem zwyczjnie nie mam sił. Teraz syt. się powtórzyła. Bez mocnych grózb jak ostatnio ale podobna. Ja po 14 godzinach dyżuru, z grypą, przed porannym sznurkiem pacjentów, nie miałam sił na spotkanie. Marzyłam o łóżku. I o ile Ciacho jest gotów na różne rzeczy, tego że nie mam sił NIE PRZYJMUJE DO WIADOMOŚCI. Jestem bardzo cierpliwa. Tłumaczę mu jak dziecku. Nic nie dociera. Zero empatii. Sciana przez którą nie potrafię się przebić. W momencie kiedy chcę przerwać spotkanie, ile by nie trwało, on wpada w stan niszczący wszystko po drodze, ale o tym już pisałam... Mówiłam mu że to koniec. Obraził mnie, manipulował, przekonywał że nikogo tak nie pokocha, że niszcze mu życie, że sobie też, że jak go stracę dopiero pojmę jak dużo przegrałam. Ja nie wierzę że to się uda, żebyśmy razem stworzyli coś dobrego. Teraz takimi środkami chce osiągnąć to, a przecież potem mógłby każdą sprawę załatwiać nieczystymi zagraniami. Wyobrażam sobie: ja, brzuchol pod nosem, mdłości, praca, on: straszący że mnie zosawi, bo cośtam cośtam , bo nie po jego myśli, bo jakbym go naprawdę kochała, to bym zrobiła, pojechała, świat wywróciła do góry nogami żeby jaśnie Ciacho był ukontentowany... :? Nie chcę tak. ale jak to obciąć? Dzwoni, pisze, przyjeżdża, nie chce konca. I straszy mnie samotnością ( moją oczywiście :shock: )
    Marcia
     
    Posty: 101
    Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

    Poprzednia strona

    Powrót do Problemy w związkach

    Kto przegląda forum

    Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 230 gości