zdrada. prosze o pomoc.

Problemy z partnerami.

Postprzez Sanna » 12 wrz 2008, o 15:05

Marta, daj sobie 6 miesięcy na żałobę. Wyobraź sobie że za 6 miesięcy twój dzisiejszy ból będzie już tylko bladym wspomnieniem.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez sikorkaa » 12 wrz 2008, o 17:42

zostajac z nim dajesz mu pozwolenie na takie traktowanie,
"tak Kochanie, ja zostane z Toba, zdradzasz mnie, no trudno ... wybacze"

no to koles sobie jeszcze bardziej bedzie pozwalal. pokaz mu, ze nie trafil na pierwsza naiwna ktora nic nie rusza, pokaz ze Ty wyobrazasz sobie zwiazek dwoch (i tylko dwoch !!!) osob. jesli on lubi rzygody na boku - niech je przezywa z kim innym. miej swoja godnosc - godnosc kobiety ktora umie stawiac granice :)

3mamy za Ciebie
sikorkaa
 

Postprzez marta. » 12 wrz 2008, o 20:56

---------- 20:51 12.09.2008 ----------

przepraszam.
wiem,przez poltora roku slyszalam ze czasami do mnie to jak do sciany.

czy byloby mi lepiej gdyby sie przyznal?
tak.
co by mi to dalo?
poczucie,ze jednak cos dla niego znaczylam. ze w najmniejszym chociaz stopniu prawda bylo to,co mi mowil. ze mnie kocha. ze na zawsze.
poczucie,ze potrafi brac odpowiedzialnosc za to co robi,za to jak mnie zranil.
ze chociaz troche ma w sobie tego czlowieka,ktorego pokochalam...

za pol roku... zastanawiam sie czy w ogole dotrwam.
wyjechalam teraz z domu na weekend,zeby dac sobie czasu. boje sie tam wracac. boje sie kazdego samotnego popoludnia. boje sie poczucia ze nikt nie czeka,ze dzwonek telefonu wcale nie oznacza ze za chwile uslysze 'czesc...tesknilem,jak minal dzien?', ze nagle nie bedzie wiadomo co robic z wolna sobota... glownie tego sie boje.

warty zaznaczenia jest fakt,ze gdy choidzilam do psychologa,jako przyczyne moich problemow podala ona chorobliwie niska samoocene. moze dlatego tak straszna jest dl mnie wizja samotnoœci.

---------- 20:56 ----------

przepraszam.
wiem,przez poltora roku slyszalam ze czasami do mnie to jak do sciany.

czy byloby mi lepiej gdyby sie przyznal?
tak.
co by mi to dalo?
poczucie,ze jednak cos dla niego znaczylam. ze w najmniejszym chociaz stopniu prawda bylo to,co mi mowil. ze mnie kocha. ze na zawsze.
poczucie,ze potrafi brac odpowiedzialnosc za to co robi,za to jak mnie zranil.
ze chociaz troche ma w sobie tego czlowieka,ktorego pokochalam...

za pol roku... zastanawiam sie czy w ogole dotrwam.
wyjechalam teraz z domu na weekend,zeby dac sobie czasu. boje sie tam wracac. boje sie kazdego samotnego popoludnia. boje sie poczucia ze nikt nie czeka,ze dzwonek telefonu wcale nie oznacza ze za chwile uslysze 'czesc...tesknilem,jak minal dzien?', ze nagle nie bedzie wiadomo co robic z wolna sobota... glownie tego sie boje.

warty zaznaczenia jest fakt,ze gdy choidzilam do psychologa,jako przyczyne moich problemow podala ona chorobliwie niska samoocene. moze dlatego tak straszna jest dl mnie wizja samotnoœci.
marta.
 
Posty: 15
Dołączył(a): 11 wrz 2008, o 09:53

Postprzez Sanna » 12 wrz 2008, o 20:57

Marta, więc dla zabicia czasu w czasie tych długich 6 miesięcy polecam Ci świetną książkę , bardzo prawdziwą, trochę smutną a i śmieszną ,, Jedz, módl się i kochaj" Elizabeth Gilbert, m.in. o zapominaniu.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez rederi » 13 wrz 2008, o 23:27

Jestem w podobnej sytuacji. Byłem z dziewczyną 4 lata, były plany na przyszłość, wspólne mieszkanie i tak dalej. Do samego końca utrzymywała że jestem super, że niczego jej nie brakuje, że zależy jej na mnie i że dobrze jej ze mną.

Poszła do pracy, rozpoczął się romans z 36 letnim facetem ( ona ma 19 ) Gdy się dowiedziałem o jej kłamstwach ona odeszła do niego. Z minuty na minute wyrzuciła mnie ze swojego życia. Potraktowała mnie jak śmiecia, którego tak po prostu wypieprza się bez słowa wyjaśnienia, żadnych prób ratowania, żadnego wytłumaczenia, po prostu nic.

Czy poczuł bym się lepiej gdyby zakończyła to inaczej ? Nie wiem, to co zrobiła chroni mnie jednak przed jakimkolwiek kontaktem z nią. Potraktowała mnie jak gówno, nie okazała odrobiny szacunku. Ja mam tygodnie/miesiące wyjęte z życia a jej pewnie nawet nie jest przykro.
rederi
 
Posty: 17
Dołączył(a): 23 cze 2008, o 23:16

Postprzez marta. » 15 wrz 2008, o 14:44

odezwał się wczoraj smsem. mielismy taki zwyczaj cowieczornego pisania sobie 'dobranoc'. przez prawie dwa lata.
'nie jest mi latwo sie rozstac. potrzebuje tylko czasu przemyslec czy to ma sens.dobranoc.'

odpisalam:
'A co TY przepraszam musisz przemyslec?! Czy jest sens przyznawac sie do swoich bledow?! Przypominaja mi sie twoje wszystkie obietnice,zapewnienia,... Mi tez nie jest latwo, ale nie wiem czy jest jakokolwiek sens zycia z takim czlowiekiem. Dobranoc.'

i przeplakalam cala noc.
bylam pewna ze nie bedzie sie juz odzywal.
boje sie ze zacznie przepraszac,mowic ze zaluje i ze ja sie zlamie.
jest ciezko.
marta.
 
Posty: 15
Dołączył(a): 11 wrz 2008, o 09:53

Postprzez Szafirowa » 15 wrz 2008, o 15:09

Pewnie, że jest ciężko.

Ale powiedz, czy życie z kimś, kto rości sobie pretensje do wolności absolutnej, z kimś, dla kogo zdrada jest rozrywką jak wszystkie inne ... nie byłoby po stokroć cięższe ?
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez marta. » 22 wrz 2008, o 21:36

---------- 17:52 16.09.2008 ----------

przepraszam,ze gadam w kolko to samo,nakrecam sie...
ale chcialabym poznac odpowiedz na pytanie czy jestem po prostu naiwna,czy dorabiam sobie ideologie do czegos,co wcale stac sie nie musialo.

pierwsza zdrada to byl pocalunek. przypuszczam,ze kompletny przypadek, ktory nie powinien sie zdarzyc. przepraszal,zalowal-wybaczylam.
o drugiej zdradzie chodziły plotki. o tym obozie na ktorym byl pod koniec czerwca. postanowilam sprawdzic to w jego komputerze. weszlam w archiwum na gadu gadu i z ta dziewczyna,z ktora mialo sie to stac,przeczytalam nastepujaca rozmowe: [x to osoba z pierwszej zdrady]

ona: z iloma dziewczynami oprocz mnie spedziles noc bedac z marta? bo slyszalam ze z x cos tam bylo
on: w porownaniu z toba z x to bylo nic,taki tam pocalunek na do widzenia

z tego wywnioskowalam zdrade. z plotek i wlasnie tego zrobilam sobie cala ideologie.
porozmawialam tez z ludzmi,ktorzy byli tez na tamtym obozie. twierdza,ze byla w jednym pokoju mocno alkoholowa impreza, ze spalo tam duzo ludzi, i on,z racji tego,ze byl pijany, spal tam. ale wszyscy zgodnie twierdza,ze kladl spac sie sam,na osobnym lozku.

Wczoraj przeprowadzilam z nim dluga rozmowe. Tak,jak przez caly czas,od kiedy wybieglam z jego domu po pokazaniu mu tego przy komputerze twierdzil,ze nie bedzie tlumaczyl sie ze swoich prywatnych rozmow,tak wczoraj sie zlamal. Zapytalam o interpretacje tego zdania. Potwierdzil, owszem,ze byla to impreza. Tak jak mowili inni ludzie. Przyznal sie jednak, ze nie mial jak i gdzie spac,polozyl sie wiec do lozka z ta dziewczyna. Ona byla w pidzamie,on bez koszulki. Twierdzil,ze byl kompletnie pijany, ze nie mial zadnych zamiarow, ze po prostu spali. Tylko czemu ludzie twierdza ze oni kladli sie spac sami... Do niczego wiecej sie nie przyznaje. Przychodza mi do glowy mysli,ze on sie tak tylko tlumaczy,a celowa 'roszada' nastapila w srodku nocy. I jeszcze te plotki.

Ludzie,ktorzy znaja cala historie,zarzucaja mi,ze wymyslam. Ze powiedziec mozna wszystko... Ze mam tego nie konczyc, ze bylismy tak dobrym zwiazkiem,ze przez dwa miesiace bylo jeszcze dobrze,bylismy sami razem na tygodniowych wakacjach... Ze jak mogloby sie cos dziac w pokoju pelnym ludzi. A jesli chodzi o sam fakt spania z nia-ze faceci mysla inaczej. A przede wszystkim faceci w tym wieku.Nie wiem juz co myslec. Wydaje mi sie,ze moze byc mu po prostu latwiej, nie przyznajac sie, a z drugiej strony zastanawiam sie, dlaczego wtedy przyznal sie,zalowal. Tylko ze wtedy byl postawiony pod sciana,nie mial wyjscia,tamta dziewczyna sama mi o tym powiedziala, a ta zupelnie sie nie przyznaje rowniez. Tez twierdzi ze nic nie bylo.

Prosze,pomozcie mi jakos wybrnac z tej sytuacji. Jest i bedzie mi ciezko,jesli popelnilam blad, ale zastanawiam sie czy nie bede sie wiecznie zastanawiac,czy mnie zdradzil czy nie,i czy przypadkiem nie jestem z czlowiekiem,ktory bedzie mnie zdradzal juz zawsze...

---------- 21:36 22.09.2008 ----------

wróciłam.
marta.
 
Posty: 15
Dołączył(a): 11 wrz 2008, o 09:53

Postprzez ewka » 23 wrz 2008, o 06:43

I jak jest?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Mały biały kotek » 16 paź 2008, o 23:26

Martunia bywasz tu czasem?
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 109 gości

cron