Terapeutyczny artykul...

Problemy z partnerami.

Postprzez bunia » 4 cze 2008, o 23:58

Pytajaca....a czym wytlumaczyc,ze w niektorych przypadkach zdrada umocnila zwiazek?(oczywiscie nie z dnia na dzien).
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 5 cze 2008, o 00:32

Pytajaca napisał(a):Ale, ale, skoro ktos jest kochany to nie potrzebuje byc zazdrosny, tak mi sie wydaje. Dla mnie milosc wyklucza zazdrosc, moze tylko dopuszcza lekka.

Nikt!!! nie potrzebuje być zazdrosny... a zazdrość jest, bo tak niektórzy są zbudowani, że mają kupę zazdrości w sobie. To jeżeli ten zazdrośnik pokocha i zostanie pokochany... to ta zazdrość zniknie? Sama?

Pytajaca napisał(a):Miloc i strach nie ida w parze. Jesli kocham - oddaje cale 100% mojego zaufania. Po zdrzadzie nie ma takiej mozliwosci i wlasnie caly czas do tego zmierzam, ze proby sklejania takiego zwiazku sa najczesciej zwiazane ze STRACHEM, a nie miloscia.

Niezdradzeni się oczywiście nie boją, ufają na 100% i po prostu piękna bajka o życiu i związkach w samym środku świata. No tak.

Wiesz Pytku... ideały to bardzo fajna rzecz i warto do nich zmierzać, to na bank. Ale my nie jesteśmy idealni i w tym cały gwóźdź.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 5 cze 2008, o 07:29

Pytajaca napisał(a):Partnerzy zdradzajacy najczesciej latwiej przesuwaja granice po zdradzie, i mowcie co chcecie - latwiej im zdradzic ponownie. Oczywiscie, nigdy nie ma gwarancji, ale przeciez nie o to chodzi by na sile sie przekonywac, ze "Zdradzil(-a) mnie, ale mnie kocha, wybaczylam mu (jej) i wierze, ze sie to nie powtorzy",bo moim zdaniem to jest czyste oszukiwanie sie. Ktos, kto nie mial wartosci i zasad, o ktorych pisala Lili wczesniej, nie bedzie wiedzial, ze zdrada niszczy. Taki partner jest po prostu bardziej "ryzykowny" niz nowy, nawet, jesli temu nowemu na poczatku nie zaufamy.

Jeśli mówimy o kimś kto zdradza na zimno i notorycznie to tak, ale tu nie o takich przypadkach mowa w większości. Takich facetów żegnamy bez żalu.

Pytajaca napisał(a):
Tu chodzi o wartosci gleboko w sobie - czy potrafie zranic, nawet jesli ktos mnie kocha? Potrafie i zdradzam - odpowiada sobie czesc ludzi. A dobra czesc odpowie - nie, lepiej odejsc niz zdradzic, bo wiem, jak to ja(jego) moze zabolec.

Jeśli ktoś tak myśli, to zdradę planuje. A to znowu przypadek ww. więc nie ten, o którym mówimy tu z Ewką.

Pytajaca napisał(a):
SA PRZECIEZ MEZCZYZNI I KOBIETY KTORZY(-RE) NIE ZDRADZAJA.

Są mężczyźni i kobiety, którzy NIE ZDRADZILI. Nikt nie może przysiąc, że kiedyś, w jakimś miejscu i czasie coś się nie stanie... Nikt.

Pytajaca napisał(a):No wlasnie, ale po co go "uczyc"? On sam musi do tego dojrzec, nie przy naszej pomocy. Takiego faceta po prostu nalezy zostawic w spokoju, bo najprawdopodobniej nie zagwaantuje nam tego, czego pragniemy.

Ano właśnie nie ma po co uczyć, ale to nie ja te nauczki daję, tylko ktoś wyżej... :)

Pytajaca napisał(a):A czy to nie jest troche tak, ze probujemy sie oszukiwac, ze ON chce? Bo gdyby chcial, to by nie zdradzil. Bo gdyby chcial, to moze by zachowala twarz i odeszla zanim zdradzi. Aczy to nie troche tak, ze zyjemy przeszloscia, tym, co juz nie wroci, tkwiac w strachu przed nowym i nieznanym?

Przede wszystkim to nie jest tak, że gdyby chciał, to by nie zdradził. :)
To nie jest zimna kalkulacja i planowanie, w większości przypadków tak nie jest.

Pytajaca napisał(a):
Ewa, Ty wciaz z innego punktu zalozenia wychodzisz. Ze ktos, kto zdradza, kocha.

Bo tak jest. Czasem ktoś kocha, a mimo to zdradzi... Nie "zdradza" ale "zdradzi".

Pytajaca napisał(a):
A jednak milosc ma na celu dobro tego drugiego czlowieka, dlaczego wiec nazywasz te "pomlki" miloscia i je rozgrzeszasz?

Nie nazywamy tych pomyłek miłością, nazywamy je właśnie POMYłKAMI.
Nikt nie jest nieomylny.

Pytajaca napisał(a):
Mysle, ze wmawianie sobie, ze bedzie jeszcze dobrze nie ma sensu, bo to zalezy tylko i wylacznie od tego, co postanowia obie osoby. Zwlaszcza od reakcji zdradzajacego zalezy, czy w ogole bedzie mozna wybaczyc i "ratowac".

Otóż to.
I po to powstał wątek "czego oczekujemy od partnera...".

Pytajaca napisał(a):
Jestem przeciwniczka odgrzewania przypalonych kotletow. Uwazam, ze swiat jest zyt piekny i zbyt wiele na nim ludzi, ktorzy ofiarowac moga milosc oraz takich, ktorzy z szacunkiem przyjma nasza, ze szkoda czasu na oszukiwanie sie.

Ryzykujesz odgrzewając kotleta i ryzykujesz sporządzając nowego, ten nowy też się może przypalić, może być nawet do szpiku zepsuty albo i trujący. :)

Pytajaca napisał(a):Ale, ale, skoro ktos jest kochany to nie potrzebuje byc zazdrosny, tak mi sie wydaje. Dla mnie milosc wyklucza zazdrosc, moze tylko dopuszcza lekka.Miloc i strach nie ida w parze. Jesli kocham - oddaje cale 100% mojego zaufania. Po zdrzadzie nie ma takiej mozliwosci i wlasnie caly czas do tego zmierzam, ze proby sklejania takiego zwiazku sa najczesciej zwiazane ze STRACHEM, a nie miloscia.

Co znaczy "nie potrzebuje"? Tego też się nie planuje. :) Zazdrosnym się albo jest albo nie. Czasem ma się powody i nie czuje się zazdrości, czasem powodów nie ma, a zazdrość zżera.
I to bez względu na zachowanie partnera. Znam sporo chorych z zazdrości kobiet, które szpiegują partnera, bez połowy powodu ku temu.
Znam też kobiety pewne siebie i nie przesiąknięte zazdrością, których mężowie mają wieloletnie kochanki.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez ewka » 5 cze 2008, o 09:12

kropka75 napisał(a):Nie nazywamy tych pomyłek miłością, nazywamy je właśnie POMYłKAMI.

No dokładnie :!:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 5 cze 2008, o 19:43

przeczytałam artykuł...
oprócz tego, ze nieźle się czyta, bo jest barwnie napisany, nie znajduję w nim żadnych istotnych treści.
Nie widze w nim nic, co by miało przysłużyć się do jakiejkolwiek terapii.
Nie znajduję w nim nic, co by miało posłużyć za przykład jakiegokolwiek działąnia w życiu.
W dodatku aż mi zaczynają płatki przed oczami latać- jak "ekspert" o imieniu Magda, albo ekspert o imieniu Tomek wypowiada zdania w stylu- żadna kobieta, wszyscy meżczyźni... itd.

Są osoby, które nigdy nie wybaczą zdrady, są osoby, które wybacza, ale nie zapomną, są osoby, które i wybaczą i zapomną... To zalezy od człowieka przecież. Ja znam osoby, które po 10 latach potrafią dostac ataku szału na myśl, ze ktoś kiedyś odmówił im przysługi. I pod byle przetekstem potrafią wieszać psy na "smiertelnym wrogu"...

Dlaczego nawijać o tym, co jest lepsze, kazdy niech sam szuka we własnym sercu- swoich granic- własnych, swoich bolesnych miejsc.

Moze nie dojść do zdrady, a zwiażek się i tak posypie.
Są inne, równie bolesne sprawy.
Jakoś do mnie to nie dociera, jak się komuś, kto na siłe szuka nadziei- wmawia, ze źle robi. A już gadanie "rzuć go/ją w piździec", bo jak raz zdradził- to będzie to robił ciągle- no to mi po prostu ręce opadają.
A skad to wiadomo?

A poza tym Pytająca- to chyba Twoje ulubione zdanie- jak jest zdrada- to nie ma miłosci... To może to odwrócić? I zapytać " a gdzie ta miłość, skoro nie ma woli wybaczenia, nie ma woli dania zwyczajnie drugiej szansy"
I może to nie była miłość, skoro niemozliwe wydaje się nawet myślenie o daniu drugiej szansy.
Jak sobie pomyślę, ze nawet mordercy dostają - po odbyciu stosownej kary, szansę na pokazanie, ze to jednorazowy wyskok, a takiej szansy nie dostanie osoba przeze mnie kochana, to jakoś zaczynam wątpić, ze cokolwiek rozumiem... :roll:
Każdemu może się coś zdarzyć głupiego... Każdemu....

I jeszcze powiem tak- ja akurat mojego obecnego partnera nie zdradziłam, ale nie przysięgnę, ze tego nie zrobię...
Bo nie wiem.
Bo to nie jest tak, ze budzę się i myslę- mam miłość- jejuuuuuuuuu...
Budzę się i mam różny humor, czasem nie mogę na niego patrzeć, czasem jestem na niego wściekła, a czasem mam chę paść na kolana i dziekować za niego...

I szczerze mówiąc przeraża mnie branie pod aż taką lupę partnera, klepanie wciąż nowych kotletów...
Przeciez nie mogę miec pewności, czy ten przyrumieniony w sam raz okaże się tym, na który bym miała chęć i ze gdzieś w świecie nie czeka na mnie kotlet o piękniejszym kształcie, albo bardziej chrupkiej panierce...
Ja po prostu chcę swój!!!! Klepałam go w pocie czoła, wiele lat; a jeśli okaże się, że gdzieś tam pod spodem jest przypalony- to mam zamiar zdrapać przypalone!!
"To mówie wam, ze swgo nieznanego serca..."
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Pytajaca » 6 cze 2008, o 01:48

---------- 01:22 06.06.2008 ----------

ewka napisał(a):Niezdradzeni się oczywiście nie boją, ufają na 100% i po prostu piękna bajka o życiu i związkach w samym środku świata. No tak.

Wiesz Pytku... ideały to bardzo fajna rzecz i warto do nich zmierzać, to na bank. Ale my nie jesteśmy idealni i w tym cały gwóźdź.


Ewka, no co Ty!! Ja nie jestem idealna, ale wierze w 100% od poczatku daje kredyt zaufania - i SIE NIE BOJE - inaczej zwiazek nie ma dla mnie sensu! Nie wierze, ze robisz inaczej, ani ze szperasz i gderasz i zagladasz i krecisz glowa, gdy milosc nastanie, no nie wierze....

---------- 01:38 ----------

kropka75 napisał(a):
Są mężczyźni i kobiety, którzy NIE ZDRADZILI. Nikt nie może przysiąc, że kiedyś, w jakimś miejscu i czasie coś się nie stanie... Nikt.


No wlasnie, i tu sie znow roznimy Kropko. Dla mnie to jest wybor. Nawet gdy mi sie "zachce" zdradzic, nie zdradze, wolalabym odejsc niz kogos zraic perfidnym czynem. Nie zdradze, bo mi na to nie pozwoli moj system wartosci, umarlabym z wyrzutow sumienia. Poza tym podwazyloby to sens bycia z aktualnym partnerem, a skoro tak, to po coz nim byc. I to byloby wielkie oszustwo. Tyle odczuc za niewielkim czynem. No tak jestem skonstruowana i juz. I wiem, ze jest nas wiecej :) Takze Kropko uwierz - sa tacy, ktorzy NIGDY NIE ZDRADZA.

kropka75 napisał(a): Co znaczy "nie potrzebuje"? Tego też się nie planuje. :)


To jest kolejny temat rzeka. Ja mysle, ze zazdrosc wiaze sie z poczuciem bezpieczenstwa w wiazku oraz z poczuciem wartosci w sobie. Jesli sie ich nie ma - zazdrosc wyplywa strasznie na wierzch. Tylko ze dla mnie zwiazek z zazdroscia to zaden zwiazek. Ja potrzebuje zaufania, 100%, bez zazdrosci. Partnerzy zazdrosni nie potrafiliby mnie "usidlic". Mam taka swoja mala "teorie" - zazdrosny partner to partner, ktory boi sie za bardzo o swoja pozycje w zwiazku, z roznych wzgledow, i przyciaga to, czego sie boi najbardziej - zdrade. Zazdrosnicy to typowi przyciagacze zdadzajacych, wiec im sie tych zdrad przydarza (-lo) najwiecej. Moze i mnie sie to przytrafilo po to, bym stala sie zazdrosna?...E, jakos nie potrafie!

kropka75 napisał(a): Znam sporo chorych z zazdrości kobiet, które szpiegują partnera, bez połowy powodu ku temu.
Znam też kobiety pewne siebie i nie przesiąknięte zazdrością, których mężowie mają wieloletnie kochanki.


No wlasnie, Kropko, ale czy uwazasz, ze to sa zdrowe zwiazki i sama chcialabys w takim byc? Zdrowa zazdrosc to delikatna zazdrosc, zazdrosc z humorem....a paniczna zabija, niehybnie. przeciez nie o to chyba w zwiazkach chodzi, by sie wzajemnie niszczyc i realizowac samospelniajacesie przepowiednie.

Przyciagasz to, co jest Twoja dominujaca mysla!


---------- 01:48 ----------

agik napisał(a): To może to odwrócić? I zapytać " a gdzie ta miłość, skoro nie ma woli wybaczenia, nie ma woli dania zwyczajnie drugiej szansy"
I może to nie była miłość, skoro niemozliwe wydaje się nawet myślenie o daniu drugiej szansy.


Agik, po pierwsze ciesze sie, ze sie odzywaja kobiety niezdradzajace, alei nie zdradzone. To nas w pewen sposob wzbogaca, ale i rozni. Pytasz, gdzie milosc byla? Byla, WYBACZYLA i odeszla. Bo przezyla cos, co sama milosc zaskoczylo. Ze mimo wybaczenia nie moze istniec bez zaufania. Bo ono jest wazniejsze niz akt wybaczenia. Czy sadzisz, ze SP JP II wybaczajac Ali A. zaufal mu pozniej? Czy zapomnial? Nie. A to wystarczy, by miec spora przpasc miedzy tym, co sie "chcialo" a co sie stalo naprawde. Tu zrozumieja mnie tylko kobiety, ktore zostaly zdradzone.

agik napisał(a): I jeszcze powiem tak- ja akurat mojego obecnego partnera nie zdradziłam, ale nie przysięgnę, ze tego nie zrobię...


No tego wlasnie nie rozumiem. Jak kochajace osoby moga wypowiadac takie slowa. Czy nie latwiej byloby po prostu wtedy odejsc od niego?...Mam nadzieje, ze On tego nigdy nie przeczyta. Bo cos Ci powiem - wybaczyc Ci moze bedzie mogl, ale juz nigdy ni zaufa. A jak to zmieni Was?...Agik, czy warto?...
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez agik » 6 cze 2008, o 06:17

Rzecz w tym, ze rozumowo ja wiem, ze nie warto- dlatego jakoś mi się wola przez te wszystkie lata ( blisko 14 lat) nie schowała. I to jest właśnie moj wybór- wybieram nie zdradzanie.
I właśnie dlatego, ze to wybór, a nie brak okazji albo dmuchanie własnego ego wiem, jak łatwo wola się moze zapodziac gdzieś, na chwilę. I to nie ma wiele wspólnego z tym, ze przestaję kochać.

I nie ma znaczenia to, czy on to przeczyta, czy nie. Rozmawialismy o tym kiedyś. Właśnie w takim kontekście. Luby własnie tak to rozróźnia. Jest chwila, pojawiają się jakieś emocje i ...bum. Boli, ale da się z tym zyć. Inna sprawa- perfidna, zaplanowana akcja, odzierająca drugiego człowieka z godności, odbierająca mu jego miejsce w czyimś sercu...

A odnośnie zaufania- zdajesz sobie sprawę, ze sa osoby niezdolne do ufania? bez względu na to, co robi druga osoba, jakie jest jej zachowanie, jakie wysyła sygnały? Napisałąs powyżej, ze zazdrosnicy przyciągają zdradzaczy. A może bywa też na odwrót?
No i jeszcze - nie tylko zdrada niszczy zaufanie...

i tak na koniec- jestem osoba, która została zdradzona i taka która zdradziła. W innym związku.
Ja akurat dobrze pamiętam, jak się czułam po tym jak zdradziłam. Choć wolałabym zapomniec, bo choć to było wiele lat temu, nadal chce mi się rzygać, jak o tym pomysle. I wiem, ze nie posiadam takiej szczotki, która mogła by mnie umyć, gdybym to zrobiła znowu.
Nie trzeba mnie przekonywac, ze nie warto.
Dla mnie ten rodzaj "czystości" jest akurat elementem, który buduje mój szacunek do samej siebie.

Ale z drugiej strony- wiem, jak łatwo strzelić głupotę. Choć założenia są inne. Dlatego wiem ( i luby tez wie), że różne rzeczy moga się zdarzyć.
I w obliczu takich zdarzeń tez trzeba wybierać- czy mój ból potencjalny jest ważniejszy, czy może ważniejsze jest to, ze cos razem zrobilismy przez te wszystkie lata. Jasne, ze wspomnienie spaceru nad morzem, kiedy trzymaliśmy się za ręce i cały świat wirował- jest tylko wspomnieniem, ale to nie znaczy, ze ta chwila zatrzymana gdzieś w pamięci- nie powtórzy się znowu w przyszłości.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 6 cze 2008, o 09:07

Pytajaca napisał(a):Ewka, no co Ty!! Ja nie jestem idealna, ale wierze w 100% od poczatku daje kredyt zaufania - i SIE NIE BOJE - inaczej zwiazek nie ma dla mnie sensu! Nie wierze, ze robisz inaczej, ani ze szperasz i gderasz i zagladasz i krecisz glowa, gdy milosc nastanie, no nie wierze....

Przecież ja nie o Tobie i nie o sobie;)))) Kobiety bywają bardzo różne, pełne strachu, lęku, niepewności... i wcale nie zdradzone. Gdzieś z czegoś tak wyszło, że tak się im zbudowało. Prawdziwie kochać, to prawdziwie ufać - tak powinno być. Powinno też być dobre, bezpieczne dzieństwo, wspaniali rodzice, idealne układy w środowisku, dobra praca i godziwe pieniądze... jeśli to wszystko pójdzie tą prawidłową linią jest wielka szansa, że ten człowiek tak będzie umiał kochać. A chyba doskonale wiemy Pytku, jak różnie w życiu jest... jak może poszarpać złe dzieciństwo, zła szkoła, złe środowisko itd. Czy taki człowiek będzie umiał kochać tak, jak kochać powinien?

Mam kontakt z dziećmi z rodzin patologicznych... co z nich wyrośnie? Czego na dzisiaj doświadczają w domach, jak są wyszydzane przez rówieśników... tylko one wiedzą i tylko one tego okrutnego bólu doświadczają. Będą potrafiły na 100% zaufać? Będą umiały kochać tak, jak Ty widzisz miłość i każde odchylenie już miłością nie nazywasz? A może miłość to nie realizacja punktów od 1 do ileś tam... ale tyle, ile potrafię i chcę dać? Czy warto mierzyć innych swoją miarą... czy tę miarę trochę dopasować do możliwości?


Pytajaca napisał(a):Nie zdradze, bo mi na to nie pozwoli moj system wartosci, umarlabym z wyrzutow sumienia.

I niech Ci się uda... nie mogę tego nie napisać: "nigdy nie mów nigdy":)
Kiedyś dawniej bardzo często używałam zwrotu "nie wyobrażam sobie"... gdy się o czymś tam dyskutowało. Okazało się po czasie, że i wyobrazić sobie musiałam i przeżyć też. Zwrot wypadł mi z obiegu samoczynnie... nie potrafię już tak powiedzieć i dlatego twierdzę, że taka pewność dotyczy tylko przeszłości... przyszłości nigdy. Można powiedzieć więc, że "nigdy nie zdradziłam", ale nie "nigdy nie zdradzę". Tak uważam. System wartości może się zachwiać, można dostać w tyłek od życia i być w jakimś momencie tak słabym, że... nigdy nie wiadomo.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropka75 » 6 cze 2008, o 11:25

agik napisał(a):W dodatku aż mi zaczynają płatki przed oczami latać- jak "ekspert" o imieniu Magda, albo ekspert o imieniu Tomek wypowiada zdania w stylu- żadna kobieta, wszyscy meżczyźni... itd.

Łączę się z Tobą w bólu. ;)

agik napisał(a):
Moze nie dojść do zdrady, a zwiażek się i tak posypie.
Są inne, równie bolesne sprawy.
Jakoś do mnie to nie dociera, jak się komuś, kto na siłe szuka nadziei- wmawia, ze źle robi. A już gadanie "rzuć go/ją w piździec", bo jak raz zdradził- to będzie to robił ciągle- no to mi po prostu ręce opadają.
A skad to wiadomo?

Ano właśnie, nie wiadomo nigdy i nic.

agik napisał(a):
A poza tym Pytająca- to chyba Twoje ulubione zdanie- jak jest zdrada- to nie ma miłosci... To może to odwrócić? I zapytać " a gdzie ta miłość, skoro nie ma woli wybaczenia, nie ma woli dania zwyczajnie drugiej szansy"
I może to nie była miłość, skoro niemozliwe wydaje się nawet myślenie o daniu drugiej szansy.

Dokładnie to samo pomyślałam. Jak ty mnie kochasz, jeśli umiałeś mnie zdradzić? A jak Ty mnie kochasz, jeśli nie umiesz mi tego błędu wybaczyć?
Mylić się jest rzeczą ludzką. Można wymagać wierności, można też liczyć na przebaczenie, gdy ktoś popełni fatalną pomyłkę. O uczuciu świadczy jedno i drugie.
Jakoś takie myślenie pt. Ty mnie nie zdradzaj, bo Ci tego nie wybaczę - nie pasuje do tej wielkiej miłości, o której tu mowa.

Pytajaca napisał(a):No wlasnie, i tu sie znow roznimy Kropko. Dla mnie to jest wybor. Nawet gdy mi sie "zachce" zdradzic, nie zdradze, wolalabym odejsc niz kogos zraic perfidnym czynem. Nie zdradze, bo mi na to nie pozwoli moj system wartosci, umarlabym z wyrzutow sumienia. Poza tym podwazyloby to sens bycia z aktualnym partnerem, a skoro tak, to po coz nim byc. I to byloby wielkie oszustwo. Tyle odczuc za niewielkim czynem. No tak jestem skonstruowana i juz. I wiem, ze jest nas wiecej :) Takze Kropko uwierz - sa tacy, ktorzy NIGDY NIE ZDRADZA.

Tak, są tacy którzy nie zdradzą. Jedni z braku odwagi, inni z powodu wielkiego uczucia do partnera, jeszcze inni ze strachu że się wyda, a większość z braku okazji. :)
Pewnie, że niektórzy nie zdradzą.

Jednak wielu z tych, którzy mówią, że nigdy... kiedyś i tak to robi.

Ja też bym "umarła" z wyrzutów sumienia, a mimo to kiedyś chciałam to zrobić. Było nawet bardzo daleko, przeszkodziły mi pewne, nazwijmy to, okoliczności.

Pytajaca napisał(a):
To jest kolejny temat rzeka. Ja mysle, ze zazdrosc wiaze sie z poczuciem bezpieczenstwa w wiazku oraz z poczuciem wartosci w sobie. Jesli sie ich nie ma - zazdrosc wyplywa strasznie na wierzch. Tylko ze dla mnie zwiazek z zazdroscia to zaden zwiazek. Ja potrzebuje zaufania, 100%, bez zazdrosci. Partnerzy zazdrosni nie potrafiliby mnie "usidlic". Mam taka swoja mala "teorie" - zazdrosny partner to partner, ktory boi sie za bardzo o swoja pozycje w zwiazku, z roznych wzgledow, i przyciaga to, czego sie boi najbardziej - zdrade. Zazdrosnicy to typowi przyciagacze zdadzajacych, wiec im sie tych zdrad przydarza (-lo) najwiecej.

A skąd takie dane? :shock:
Nigdy nie bałam się zdrady. Zawsze ufałam obecnemu partnerowi. Nie byłam też zazdrosna. Zdradził mnie, gdy byłam go pewna jak niczego innego na świecie.

Nie byłam pewna poprzedniego, bo lubił we mnie zazdrość wzbudzać. I słusznie nie byłam pewna, bo łgał jak pies. Ale choć byłam zazdrosna i nie ufałam mu do końca, nigdy mnie nie zdradził.

Ciekawostka, prawda? :)

Pytajaca napisał(a):
No tego wlasnie nie rozumiem. Jak kochajace osoby moga wypowiadac takie slowa. Czy nie latwiej byloby po prostu wtedy odejsc od niego?...Mam nadzieje, ze On tego nigdy nie przeczyta. Bo cos Ci powiem - wybaczyc Ci moze bedzie mogl, ale juz nigdy ni zaufa. A jak to zmieni Was?...Agik, czy warto?...

Może wypowiadać, bo wie jakie jest życie. Słowa "nigdy" i "zawsze" istnieją tylko w słowniku.
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez Pytajaca » 6 cze 2008, o 19:50

---------- 19:46 06.06.2008 ----------

agik napisał(a):Ale z drugiej strony- wiem, jak łatwo strzelić głupotę. Choć założenia są inne. Dlatego wiem ( i luby tez wie), że różne rzeczy moga się zdarzyć.
I w obliczu takich zdarzeń tez trzeba wybierać- czy mój ból potencjalny jest ważniejszy, czy może ważniejsze jest to, ze cos razem zrobilismy przez te wszystkie lata.


No to tym bardziej Cie nie rozumiem, Agik. Skoro tak podchodzisz , ze sadzisz, ze lata przezyte sa wazniejsze niz przygodny romans, to po co zakladasz cos takiego jak zdrada?...Czy to nie jes ttak, ze latwiej dopuszczasz w takim razie taka mysl, bo juz raz przekroczylas granice?...

Kazdy jest nosicielem bledow w sobie. Wszyscy robimy pomylki. Ale zdradzajac wyrazamy calym soba, ze w tym momencie, tu i teraz a moze i na dluzej NIE CHCEMY byc z aktualnym partnerem, bez wzgledu na tzw. wspolnie przezyte lata i wspaniala starosc za reke.


---------- 19:50 ----------

ewka napisał(a):Przecież ja nie o Tobie i nie o sobie;))))


Ewa, i ja tez nie o Tobie, to uzycie "Ty" chyba mi za bardzo spowszednialo tu gdzie jestem. Nie wyobrazam sobie jakiegokolwiek zwiazku, gdzie jest zdrada, zazdrosc, niepewnosc i brak zaufania - by byl szczesliwy i trwaly, tymbardziej - przynoszacy spokoj, szczescie i radosc - to, co milosc powinna pryniesc drugiemu czlowiekowi.

I przepraszam, ale naprawde wierze, ze sa ludzie, ktorzy sie nie rania, nie zdradzaja, a ARTYKULUJA swoje potrzeby. Pozwol mi zostac prlzy swoim zdaniu, tak jak ja pozwalam Ci na pozostanie przy swoim. Wiem, ze wlasnie to robisz :)))

Pozdrowka i caluski!

PS: A Ty Ewa zdradzilabys? Zdradzisz? Ciekawam, co by to sie musialo wydarzyc, bys to zrobila.

PS2:To ja jestem chyba jakims wy,mierajacym gatunkiem i dziwologiem na tym forum , bo przyrzeczen zawsze dotrzymuje. Wystarczy pomyslec, co by zranilo kogos, by uzywac slow nigdy i zawsze.To bardzo proste.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez agik » 6 cze 2008, o 21:35

No właśnie widzę, ze się kompletnie nie rozumiemy...
NIE zakładam zdrady. Wrecz przeciwnie. Jak już coś zakładam- to brak zdrady.
Tylko jak się tak przyglądam znajmym parom, to widzę, ze zdrada to nie jest temat na scenariusz do filmu.
Dzieje się i zdarza.
Czasem bez perfidii, bez wczesniejszych planów.

Dlatego nie wiem, czy ja tego nie zrobię. To nie znaczy, ze zakładam, ze zdradzę, przy najbliższej okazji, bo brak okazji nie jest cnotą.
Jedyne do czego z pełną odpowiedzialnością mogę zastosować słowo "nigdy" to przeszłość. Nigdy nie zdradziłam mojego obecnego lubego.
To jest zdanie zgodne z prawdą.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Megie » 6 cze 2008, o 22:06

wydaje mi sie, ze chyba zawsze trzeba przede wszytskim miec ta swiadomosc jak duzo mozna stracic zdradzajac i kazda ze stron powinna miec tego swiadomosc..
utrata zaufania i takie tam...nigdy nic juz nie bedzie tak samo..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez ewka » 7 cze 2008, o 00:13

Pytajaca napisał(a):Nie wyobrazam sobie jakiegokolwiek zwiazku...

Ja tego "nie wyobrażam sobie..." już nie używam;))

Pytajaca napisał(a):I przepraszam, ale naprawde wierze, ze sa ludzie, ktorzy sie nie rania, nie zdradzaja, a ARTYKULUJA swoje potrzeby. Pozwol mi zostac prlzy swoim zdaniu, tak jak ja pozwalam Ci na pozostanie przy swoim. Wiem, ze wlasnie to robisz :)))

Pytku - oczywiście, że są! Czy ja mówiłam, że nie ma? I oczywiście zostań przy swoim... przecież nie chodzi (mnie) o to, by Cię przekonywać - ja po prostu mówię to, co na ten temat myślę... zresztą jak widać nie tylko ja. Gdy tak kategorycznie piszesz (bardzo kategorycznie), to mnie podnosi i tak ciągnie się między nami ten temat chyba już co najmniej rok (albo i więcej?) i się ciągle nie dogadujemy;))))

Pytajaca napisał(a):przyrzeczen zawsze dotrzymuje

Ja napisałabym... wszystkie przyrzeczenia do tej pory udało mi się dotrzymywać;)

I tym przemiłym... papa;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 246 gości

cron