Ewka, to że ktoś miał trudną przeszłość nie zmienia w moich oczach faktu, że w dalszym swoim życiu postępuje moralnie lub niemoralnie... (jeśli akurat niemoralnie, to czy aby na pewno taka trudna przeszłość ten fakt usprawiedliwia i na ile...?)
Gdybym dawał d... za pieniądze przygodnym facetom i pozwalał to filmować (zarabiając w ten sposób jeszcze większą kasę niż miałoby to miejsce w wypadku indywidualnego dawania klientowi), to byłbym moim zdaniem kur*iącym się pedałem... (pardon, za dosadność sformułowań) - a że tego ani nic podobnego nie robię, to uważam się "jedynie" za geja...
i odczuwam wyraźnie różnicę, jaką niosą w sobie te dwa określenia...
Aktorstwo jako takie zawiera w sobie pewien nieco dwuznaczny pierwiastek (rozmawiałem kiedyś o tym z zawodowym aktorem) - mianowicie kreowanie w sobie i eksploatowanie zawodowe (czyli za pieniądze) pewnych obszarów własnego wnętrza (jak również i ciała), gdzie w grę wchodzą uczucia, emocje, itp, ALE w wypadku prawdziwego aktora z powołania jest to twórczość i sztuka (a nie prostytucja), gdyż służy to wyższym potrzebom człowieka (czyli widza) i wywiera to korzystny wpływ na jego rozwój i wnętrze poprzez obcowanie z tego rodzaju Sztuką, którą niewątpliwie jest prawdziwe aktorstwo...
Zatem nie jest to cyniczne (dla kasy) zaspokajanie cudzych niskich, zwierzęcych instynktów poprzez eksploatowanie własnej sfery intymnej - dosadnie fizycznie i z samonadużyciem wewnętrznym , że tak to nazwę... (chociaż można sobie wyobrazić taki spektakl, który byłby takim nadużyciem i wówczas nazwałbym to kurewstwem scenicznym...
i wedle moich kategorii nie miałoby to w ogóle nic wspólnego ze sztuką...)
Powyższe rozróżnienie wskazuje według mnie na to, że prostytuowanie się (czyli odbywanie aktów seksualnych za pieniądze) z zezwoleniem na filmowanie tego nie ma absolutnie nic wspólnego z prawdziwym aktorstwem, gdyż nie ma nic wspólnego ze sztuką i jakąkolwiek ludzką wartością... Dla mnie jest to oczywiste i jasne jak słońce... Na dodatek ludzie, którzy biorą w czymś takim udział obnażają i eksploatują swoją prawdziwą ludzką intymność - powiem wprost: kobiety rozkładają swoją własne prawdziwe uda i pozwalają by obce, prawdziwe i zupełnie przypadkowe członki penetrowały ich pochwy...
To nie jest żadne udawanie, żadna kreacja, żadna twórczość i żadne aktorstwo - to jest zwykła dochodowa prostytucja i nic ponadto, w formie jaką umożliwia technika dzisiejszej doby...
I oczywiście jest to niemoralne bo eksploatuje w destruktywny i cyniczny sposób obszar człowieczeństwa, który powinien być zachowany w intymności jako cenny i wartościowy przez każdego z nas... - niemoralne, nawet jeżeli nie wyrządza krzywdy nikomu innemu poza... osobą która się prostytuuje... Niemoralne jest również to, że człowiek jeden drugiemu służy niczym przedmiot do prymitywnych, odartych z jakichkolwiek głębszych ludzkich wartości seksualnych działań...
To nie przypadek, że większość ludzi nie czuje szacunku do prostytutek... a z kolei ci, którzy z nich korzystają raczej się z tym nie afiszują... Podobnie jak nie czujemy szacunku do złodziei, którzy także w niemoralny sposób przekraczają pewne ludzkie granice i nie dbają o wartości, które dla większości normalnych ludzi są istotne... Na szczęście nikt nie wpadł jeszcze na to, by... legalnie zakładać firmy złodziejom i zezwalać w świetle prawa na ich działalność po opłaceniu stosownych podatków i ubezpieczeń... Heh...
- prawdopodobnie dlatego, że w materialistycznym społeczeństwie zbyt jaskrawo uderza po oczach materialna szkoda jaką przyniosłoby to INNYM ludziom... Natomiast tam gdzie człowiek szkodzi i niszczy przede wszystkim sam siebie i własne człowieczeństwo (lecz nie majątek), tam skłonni jesteśmy nie zauważać pewnych faktów - chyba dlatego, że są one wówczas faktycznie trudniejsze do wychwycenia w czasach, gdy to co namacalne i dosadne dominuje w cywilizacji naszego wieku i przesłania wiele innych wartości... Nie trudno się zagubić - nie dziwota zatem, że z prostytutki chce się zrobić zawód i zatrudnić ją legalnie w świetle prawa przypisując tym samym jej działalności etyczne walory pracy takiej samej jak w prawdziwych zawodach, czyli tam gdzie wartością jest służenie sobie wzajemnie własną pracą mającą wnosić wartość w ludzkie życie obustronnie a nie degradować wielostronnie i destruktywnie "pracownika" dla chwili niskiej zwierzęcej przyjemności "pracodawcy"...
Tyle moich przemyśleń na powyższy temat...