---------- 16:34 01.11.2007 ----------
wiem, że zabrzmi to strasznie, ale... nie raz miałam wrażenie, że dużo dla Niego robię, że On często tego nie widzi, nie docenia (a przynajmniej tego nie okazuje), że mam prawo oczekiwać czasami czegoś w zamian zamiast 'dziękuję' np. obchodzenia walentynek (wiem, że to przereklamowane święto, ale miłe). Tylko zaraz potem przychodziły myśli, że przecież ja niczego takiego nie robię, że to normalne niemal obowiązek a ja jeszcze oczekuję docenienia.
Od jakiegoś czasu staram się nad sobą pracować, doszukuję się przyczyn swojego zachowania. I widzę postępy, jednak jeszcze bardzo długa droga przede mną. Pisanie na tym forum, czytanie Waszych historii bardzo mi w tym pomaga, bo czasami potrzebne jest spojrzenie z boku. Dziękuję
Abssinth masz rację, czasami zaciskałam usta bo bałam się Go stracić, bo bardzo mi na Nim zależy i chcę z Nim być. Oboje mamy pewne problemy ze sobą, co nie ułatwia wspólnego życia. Kilka tygodni temu jednak nie wytrzymałam tego co panowało w naszym związku (to były początki pracy nad sobą) powiedziałam czego oczekuję od Niego, co rozumiem jako 'bycie razem', że jeżeli ma być tak jak do tej pory to niestety nie dam rady. Sam nie był pewny czego chce, co czuje. Po kilku dniach przemyślał sobie wszystko, przeprosił i obiecał się starać.
Co do Jego wyjazdu, jak już pisałam było mi (jest) trochę przykro, ale "pozwoliłam" Mu jechać nie dlatego, że bałam się Go stracić, a raczej chciałam dać nam czas, chciałam, żeby przekonał się czy chce być ze mną z miłości czy z wygody, przyzwyczajenia. Kiedy już wszystko sobie załatwił chyba dopadły Go wyrzuty sumienia - chciał, żbym z Nim pojechała, chciał wszystko opłacić bo wiedział, że jednym z powodów mojej odmowy był brak $ (a od rodziców nie chciałam pożyczać). To było miłe z Jego strony, ale nie zgodziłam się. Bo przecież proponowałam przełożyć wyjazd o pół roku, ale najwidoczniej bardzo chciał jechać teraz. Rozumiem chciał odpocząć - ok, ale beze mnie. Przez tą odmowę chciałam Mu (i sobie) też chyba pokazać, że mam swoje zdanie.
Powinnam chyba bardziej wyjaśnić sytuacje z koleżankami z pracy. Było to kilka lat temu i wiem, że do nieczego nie doszło. Po prostu mój mężczyzna nie pomyślał jak ja będę się czuła, jak zareaguję - dla Niego to były tylko niewinne picie i pomoc załamanej koleżance (sama Jej później pomagałam). Teraz już wie co czułam i mam nadzieję, że jeżeli w przyszłości miałoby dojść do czegoś podobnego to będzie pamiętał.
Na przestrzeni wspólnych lat widzę, że się bardzo zmienił, że dorósł, w pewnych kwestiach jest bardziej wyrozumiały, zrezygnował dla mnie z niektórych rzeczy i doceniam to (może nie zawsze umiejętnie
).
Szachistko - czasami niestety bardzo trudno wyznaczyć granicę między wyrozumiałością a pobłażaniem. Powoli uczę się, że mam prawo powiedzieć 'nie' bez wyrzutów sumienia
---------- 18:27 16.11.2007 ----------
parę dni temu wrócił mój Mężczyzna, powinno być pięknie, ale przeze mnie nie jest... kiedy Go nie było bywały złe chwile, ale radziłam sobie z tesknotą i zazdrością, a teraz to drugie uczucie przybiera na sile
cieszę się gdy widzę błysk w Jego oczach i uśmiech na twarzy gdy opowiada o swoich wrażeniach, ale gdy widzę serię zdjęć Jego towrzyszek, gdy słucham opowiadań o nich opanowuje mnie coś złego, staję się zazdrosna i nie potrafię tego ukryć, mówię wtedy coś sarkastycznego
( rozmawialiśmy na ten temat, powiedział, że rozumie moje zachowanie, stara się przymykać na nie oko i zapewnia o swojej miłości, ale widzę, że jest Mu coraz gorzej - coraz częściej pojawia się myśl, że na Niego nie zasługuję
staram sie z sobą walczyć, po każdej złośliwej uwadze gotuję się w środku i obiecuję sobie, że gdy następnym razem będę chciała coś takiego powiedzieć ugryzę się w język, będę się bardziej starała...
w przyszłym tygodniu Mężczyzna planuje spotkanie z tymi dziewczynami i chciałby, żebym też przyszła, ale włącza się we mnie czerwone światło... z jednej strony to miłe, a z drugiej boję się, że będę jak piąte koło u wozu (w końcu zdążyli się już db poznać, będą wspominać wspólne chwile), że nie poradzę sobie z moimi chorymi myślami i powiem coś niemiłego... z Jego opowiadań wiem, że jestem zupełnym przeciwieństwem tych dziewczyn, jestem bardzo nieśmiała i mało interesująca a One z kolei bardzo towarzyskie, zabawne, wygadane - boję się tej konfrontacji, boję się, że On zobaczy jaka jestem i powoli przestanie chcieć ze mną być:( wiem, że takim myśleniem mogę wywołać przysłowiowego wilka z lasu... chcę sobie z tym poradzić, chcę zabić te wszystkie złe myśli, ale nie wiem jak, nie mam pojęcia co zrobić
nie chcę już taka być!!!