Jednak nie kocha...

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 22 cze 2010, o 08:18

---------- 06:33 18.06.2010 ----------

Ladybird napisał(a):Mowilam twardo i stanowczo , że :
- nie pozwolę sobie na straszenie mnie wyjeżdżaniem,
- jak to zrobi jeszcze raz odejdę
- ze nie jestem głupią blondynką, tylko wartościowym człowiekiem ,z korym inaczej zalatwia się kwestie sporne
-ma teraz tydzien czasu ,aby dac mi odpowiedz, czy naprawde chce byc ze mn,a i czy żywi do mnie uczucie ,
- ze dobrze wiedzial od dawna, ze do oszczednych nie należe i pewnie juz się nie zmienie i nawet nie chce, bo to ma tez swoje plusy
- czy jak mam ochotę kupic mu prezent ,to mam też się jego o to spytac, czy mogę tyle i tyle wydać
- ze oczekuję przeprosin , o to prosilam kilka razy ,ale albo milczal ,a jak naciskalam ,to powiedzial ,ze nie ma za co przepraszac bo ma racje ( i to mnie martwi najbardziej )

To mi się podoba: jasno i konkretnie. Nie podoba mi się, że nie przeprosił... co z tym możesz zrobić? Bo na moje oko - jeśli nie przeprosił (pomijając powody), a Ty tego oczekiwałaś (i oczekujesz) - to powody są tutaj punktem konfliktowym i ktoś powinien odpuścić. Jeśli nie - konflikt jest i prawdopodobnie będzie.

Ladybird napisał(a):Sytuacja wiec jest taka, on przyjezdza w piatek ,to znaczy chyba, że się zastanowil na d swoimi uczuciami ,gdyz mowilam ,zeby nie przyjezdzal ,jak mnie nie kocha miłościa glęboką i żeby nie przyjeżdżal, jak ma mnie szantazowac wyjazdami ,bo tego nie zniosę.

To mi się też podoba, bo jest konkret... dzisiaj jest piątek. Trzymaj pion Lad!

Ladybird napisał(a):Nic nie jest proste, niestety .

No nie jest.

:buziaki:

---------- 08:18 22.06.2010 ----------

Halo Lad! I jak się miewasz? Ułożyło się jakoś?

Pozdrawiam
:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zizi » 22 cze 2010, o 08:26

Lad jak żyjesz?? :wink:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Ladybird » 8 lip 2010, o 03:46

---------- 02:51 08.07.2010 ----------

Przyjechal , jednak ,mimo tej sprawy z koniem.
Ale ... wlasciwie to mial juz nie przyjeżdżać .
Mielismy cholernie trudną rozmowe wtedy ,ja sobie jeszcze przy tym popijalam winko i .. nawet do konca nie pamiętam ,co wtedy mowilam.Byłam pelna żalu ,ze z powodu tak błachej sprawy mozna przekreslic zwiazek. Powiedzialam ,ze to koniec, podobno . Nie pamietalam wszystkiego ,ale rano go przeprosilam ,odkrecilam i przyjechal ,choc mowil ,ze to nie ma sensu.
Przyjechal i od początku bylo źle. Wiem ,że to wszystko sie popsulo od tej sprawy z koniem. Ja nie czulam się pewnie juz ,on stal sie zimny ,oschly i zadne proby rozmowy nic nie dawaly. Mimo ,że mowilam spokojnie ,staralam sie wyjasnic ,że mam traumy z przeszlosci i sie boje ,jak moj partner tak sie zachowuje ,on te rozmowy odbieral jako klotnie . Nie podejmowal dialogu, nie patrzyl sie nawet na mnie ,ignorowal mnie ,az dzis w koncu stwierdzil ,ze nie umiemy sie porozumiec i on wyjezdza. Nawet zacząl sie ,po rozmowie ,w ktrorej staralam sie wyjasnic moj punkt widzenia, natychmiast pakowac. Jestem w nieciekawej sytuacji ,bo mam konie ,biznez na glowie ,a nikogo do pomocy ,wiec go poprosilam ,aby zostal dopoki nie znajde jakiegos pracownika. Zostal ,ale na sile on juz od jakiegos czasu nie chce byc ze mna i szuka pretekstu ,nie chce rozmawiac ,nie chce mnie zrozumiec ,jest nastawiony tylko na siebie. Nawet nie pamieta, co do niego mowilam. Nie obchodze go .Czuje to juz od tej sprawy z koniem.
Owszem ,nie bylam moze zbyt mila, ale jak mam byc ,jak on mnie olewa.
On twierdzi ,ze jest brak porozumienia i nie ma sensu nad tym pracowac ,ale to niszczy nam dwojgu najblizsza przyszlosc.
Mowilam kilka godzin ,jak ja to widze, ze warto ,skoro ponad rok rozumielismy sie ,ale on jest oschly ,zimny i bardzo nieprzyjemny. Zle mnie traktuje, nawet nie chcial mio przyniesc wody ,mowiac ,ze mu sie nie chce, a ja mu podaje obiad ,piore i prasuje.
Przykro mi okropnie ,tak sie staralam ,wiem ,ze mam problem ,ze mam lęki ,ze boje sie wyjezdzania partnera. Mowilam mu o tym ,ale do niego nic nie dociera. Jest egopcentrykiem , nastawionym na siebie, mowi tylko o sobie ,ja go nie obchodze.
Tak mi przykro , powinnam go kopnac w dupe a staram sie zazegnac konflikt ,ale on nic nie przyjmuje. Jest cyniczny i wmawia mi cechy ktorych nie posiadam. Na przyklad ,ze z tym koniem ,zlekcewazylam go ,ze krecilam ,oszukiwalam. Wiem ,ze chce odejsc ,a zeby sie dobrze czuc robi ze mnie najgorszą.
Spytalam ,czy mnie kochal ,powiedzial ,ze owszem ,ale to mozna przerwac , jak tylko sie chce.
Jest taki zimny , nie chce rozmawiac ,nie chce juz nic.
A ja wiem ,ze zaden zwiazek mi sie nie uda tutaj, dlatego chccialam to sprzedac i cos razem stworzyc ze swoim partnerem. Jego nic nie wiaze ze mna , wiec latwo odejsc, zabrac zabawki i pojechac. A jak zona go zdradzila ,to chcial jej przebaczyc i byc z nia ,tylko ,ze ona nie chciala. Mnie natomiast nie chce z powodu malego kryzysu w zwiazku ,nie chce naprawiac ,zrozumiec mnie.
Jak ja mam sie czuc ?
Nic mi sie nie udaje, chcialabym byc z kims , juz mam swoje lata i zle mi z samotnoscia. Wiec sie staram ,ale jak widac starania o dupe potluc.

---------- 03:00 ----------

powinam dac mu odejsc ,a sie staram ,tlumacze , a on jest zimny i zlosliwy.
Zle mi z tym ,a staram sie go zatrzymac na sile. To bez sensu ... On ma mnie gdzies, mimo ,ze zwolnil sie z pracy ,ciezko mu bedzie znalezc nowa, nie chce .. Nie mam juz sily , chcialabym ,aby mnie ktos pokochal naprawde ...

---------- 03:14 ----------

On uwaza, ze kiedy mowie o swoich potrzebach ,kiedy mowie ,czego oczekuje ,to sa klotnie, a ja ani razu nie podnioslam glosu. On mowi, ze tego nie mozna akceptowac, a jak ja mowie on milczy i ja to musze akceptowac. On nawet nie ma pojecia, co to jest klotnia. Mnie nie wolno powiedziec ,ze mi przykro ,ze mi nie zrobil nic do jedzenia, jak sprzatalam sale po imprazie i przed nastepna impraza, aby zaoszczedzic na sprzataczce, Wyobraźcie sobie ,ze on powiedzial o 14 ,ze musi cos zjesc i idzie sobie i nie pomoze mi przy ustawianiu stolow. Kurde i dalej nie rozumie ,ze to nie fair.

---------- 03:38 ----------

Spyatlam sie go raz, co by bylo gdybym miala prolemy z przeszloscia ,z emocjami . Podalam mu przyklad z psychotekstu , osob ,ktore sa ze soba, chodza razem na terapie. On powiedzial ,ze na tym etapie ,to nie ma sensu .\lepie rozejrzec sie za kims nowym. Ale on ma 50 lat! Jemu sie wydaje ,ze to tak latwo znalezc kogos ,kto spelnia wszystkie wymagania .Kurde - powodzenia.

---------- 03:46 ----------

Dwa dni temu przytulal mnie czule w nocy ,kochal sie ze mna. \teraz nie chce mnie nawet dotknac ,nawet musnac . To okropne , jak moze tak przestac zalezec przez tak krotki okres czasu ? Przeciez na leczenie sie z milosci potrzeba czasu .Jemu nie ,on zapowiedzial ,ze nie chce byc sam i bedzie szukal kogos na sympatii od razu.
To bez sensu ,zamiast dbac o zwiazek ,ktory tak pozytywnie sie zapowiadal ,szukac ciagle nowego.Tak mozna cale zycie.
Co mam robic?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez mahika » 8 lip 2010, o 06:35

pozbyć sie go. Miłości i szacunku na siłę nie będzie. żadnym prasowaniem i gotowaniem nie zmusisz go żeby cie kochał i szanował.puść wolno. w końcu zanim stracisz resztę godności. to okropne że się tak poniżasz. pokazałaś wszystkie swoje słabe strony. nawet jak facet będzie łaskawie w końcu chciał być z tobą, to nie będzie cie szanował.
Dla siebie - wróć na terapię. I tak całkiem serio, bez złośliwości, pomyśl o terapii alkoholowej. może jestem przewrażliwiona, ale możesz mieć problem z alko. On też bardzo wpływa na stan emocji.

Przytul;am i pozdrawiam. Od początku z Tobą :serce2:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez bunia » 8 lip 2010, o 06:58

Nie trzymaj sie kurczowo czegos czego nie ma........masz jasna sytuacje i daj mu odejsc....... widzisz inne rozwiazanie ? a w imie czego ? koni, biznesu ?........zeby sie lepiej poznac sa przydatne konfrontacje zyciowe - masz juz to za soba.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez woman » 8 lip 2010, o 09:37

Lady, tak jak napisała Mahika, pan pokazał swoją prawdziwą twarz, a Ty niepotrzebnie odsloniłaś się całkowicie, poddałaś jego woli i zachciankom stawiając siebie w sytuacji uniżonej, proszącej, zabiegającej......
Puść go wolno, niech idzie i szuka szczęścia na sympatii.
Życz mu powodzenia, krzyżyk na drogę i niech spada.

Przykro mi Lady.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Sanna » 8 lip 2010, o 11:38

---------- 09:48 08.07.2010 ----------

Lady, ogromnie mi przykro. Pięknie byłoby żyć długo i szczęśliwie razem, ale , tak naprawdę, ilu osobom się to udaje ? Tylko części, wcale nie wszytskim.
W tej sytuacji myślę, tak jak dziewczyny - puść go wolno, nikogo nie zmusisz do miłości. Nawet miliony godzin przegadane na ten temat nikogo nie zmienią, jeśli ta osoba sama nie będzie czuła potrzeby zmiany.
I zgadzam się z Mahika - wróciłabym na terapię. Teraz na pewno będziesz miała potęznego doła, więc wsparcie Ci się przyda.

---------- 11:38 ----------

Ladybird napisał(a):Wiem ,że to wszystko sie popsulo od tej sprawy z koniem.


Lady, jeśli spokojnie poczytasz to co pisałaś, to zobaczysz, że założyłaś wątek żeby opisywać co Ci się w nim nie podoba i co jest nie tak. Wcześniej niż ,, sprawa z koniem". Może jednak za bardzo się różnicie ? Pisałaś , ze jest za mało romantyczny, brakuje Ci glębokich rozmów itd. - więc czego właściwie teraz żałujesz? Straty tego konkretego człowieka czy raczej swoich marzeń, nadziei, oczekiwań i wyobrażeń co do niego? Można się złościć, że on nie okazał się taki jak byś chciała, ale co to da? Jest jaki jest . Jeśli mu nie odpowiadasz - no to trudno. Cóż możesz z tym zrobić? Wzruszyć ramionami.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez woman » 8 lip 2010, o 11:43

Zgadzam się z Sanną, jeśli w związku jest miłość i porozumienie nie popsuje tego jakaś durna sprawa z koniem.
Równie dobrze mogłaby to być za słona zupa, albo inne widzimisię.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez KATKA » 8 lip 2010, o 12:28

w tej chwili nie dziwię mu się, ze jest zimny...chciał odejsć a mimo wszystko skoro go poprosiłas o pomoc to został...czyli nie jest taki zły wcale....ale pewnie sytuacja wcale komfortowa dla niego nie jest....ja sobie nie wyobrażam mieszkać tak z kimś na siłę...na dodatek słyszeć juz tylko żale i wiedząc, ze już się tego nie chce....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Ladybird » 8 lip 2010, o 20:28

On twierdzi ,ze nie ma sensu pracowac nad zwiazkiem , ze lepiej sie rozstac. Przeciez tak mozna cale zycie. Jak ja - jestem juz 15 lat po rozwodzie, bylam piekna i mloda i nikogo nie znalazlam.
W sumie ,gdyby tylko chcial troche dac mi tego o co proszę ,o czym mu sygnalizuje, byloby bardzo dobrze.
On jest jednak uparty jak osiol .
Nie chce byc sama.
Dzis rano ,troche zmiękl .Chyba nu jednak szkoda tego wszystkiego ,bo przez rok bylo dobrze przeciez.
Poprosilam go ,abysmy dali sobie szanse jeszcze raz.
Jest , pracownik wrocil dzis rano ,a on jest. jest milo . Przestal robic mi na zlosc, sam oferuje pomoc, zachowuje sie normalnie.
Ni wiem ,czy to ma szanse, w sumie ja tez bez winy nie jestem .
Mam problem ze soba, ze po jakims czasie zaczynam odrzucac swojego partnera, nieakceptowac ,zastanawiac sie nad uczuciem.
Mam problem z bliskoscia.
Z alkoholem nie ,moze z emocjami ,bo w trudnych chciwlach ,ale tylko w zwiazkach musze cos wypic. Nie daje sobie rady.
Inne trudne sprawy zyciowe czy firmowe zlatwiam bez problemu i znajomi mnie podziwiaja za organizacje i miejetnosc radzenia sobie z roznymi sprawami.
Zwiazki ,tu jest problem.
Terapia moze troche dala, juz sie nie drę ,nie podnosze glosu ,ale gadam ,za duzo gadam.
Nikt tego nie wytrzyma, on tym bardziej ,malo sie zna na tych sprawach .
Ma byc milo i koniec. Pewnie sam ma problem ze soba. Ma okropna blokade i boi sie trudnych rozmow. Nie nawidzi ich . Ma sie samo rozwiazywac , albo do widzenia.
Tez ciezki przypadek, podobny jest do mojego ojca, na szczescie jest bardziej cieply.
Na razie zawiesznie broni ,milo, ale nie rozmawiamy o naszej przyszlosci .
Mam mieszane uczucia, gdybym byla mlodsza pewnie byc pozwolila mu wczoraj odejsc...
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 8 lip 2010, o 21:16

Ladybird napisał(a):ale gadam ,za duzo gadam.


Wiesz co Lady, też odniosłam takie wrażenie. Uważam, że jak najbardziej rozmawiać trzeba. Tylko, że jak mówisz kolejny i kolejny raz to samo i nie przynosi to żadnego efektu , to warto uświadomić sobie że to nic nie da - nie zmienisz nic wielogodzinną n-tą przemową o tym samym. Wtedy to już tylko, jak to Ewka nazywa, ,, męczenie kaczora".
Bardzo Ci współczuję, bo wyobrażam sobie ile Cię kosztują te jazdy. Jakbyś miała okazję to zachęcam Cię do kupna książki ,, Świadomą drogą przez depresję" albo tego samego autora .. Życie piękna katastrofa". Do 1-szej dołączona jest płyta medytacyjna. Naprawdę bardzo mądra rzecz. Bardzo wycisza i pozwala reagować nieemocjonalnie. Dziś obserwowałam u siebie prawdziwy cud. Mam poważne obawy i żal do mojego faceta. Ale - chodzę z tym od tygodnia i funkcjonuję normalnie - pracuję, czytam książki, śmieję się z ludźmi. W tygodniu nie mam czasu, więc postanowiłam że czarno na białym z użyciem arkusza kalkulacyjnego wyłoże mu moje racje w weekend i prześlę mailem ( nie mieszkamy razem). Dziś rozmowa telefoniczna znów zahaczyła o drażliwe kwestie i ciśnienie się podniosło, nawet poleciały mi łzy z nerwów. Ale co nastąpiło potem? Ze 3 razy zbierałam się do napisania zjadliwego sms-a i za każdym razem wykasowywałam go myśląc ,, to bez sensu, po co mam to robić, napiszę spokojnie co mam napisać w sobotę albo niedzielę". A potem pojechałam do sklepu, kupiłam sobie pachnące olejki do kąpieli, pogladałam buty w sklepie , przyjechalam do domu i zjadłam pyszny sernik. Siedzę sobie teraz , piszę, normalnie oddycham, jest normalnie. A co byłoby jeszcze nie dawno? MUSIAŁABYM coś zrobić natychmiast tj. przegadałabym ze 2 godziny wyciagając wszystkie krzywdy z przeszłości, wysłałabym serię wrednych lub pełnych wyrzutów sms-ów, napisałabym długi elaborat mailowy nie bacząc na to, że jutro muszę wstać wcześnie w dobrej formie i iść do pracy, a jak byłam w najgorszym stanie to jeszcze byłabym w stanie wsiąść w samochód i ruszyć w Polskę aby oddać pierścionek zaręczynowy. A teraz ? Cud, panie, cud. Mimo, że problem dotyczy ważnej kwestii, nie wiem czy uda się go rozwiązać, a tym samym czy będę w stanie zdecydować się na trwały związek z pełnym przekonaniem, jestem teraz spokojna. Siedzę sobie, piszę, pogryzam orzeszki, nie ,, meczę kaczora", nie wtrącam się w otchłanie rozpaczy.
Mówię Ci- terapia + medytacja sprawia cuda :wink: .
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Ladybird » 9 lip 2010, o 22:11

Sanno ,u mnie mimo wszystko tez są duze zmiany na lepsze. Moze za duzo gadam, ale nie drę sie ,nie robie takich numer o jakich piszesz ,typu oddawanie piersionkow i tego typu. Jestem o niebo spokojniejsza. Mimo tej calej trudnej sprawy pracuję ,smieję sie, zyję.
Wczesniej umieralam ,chcialam wjechać w drzewo, jak w czasie rozpadu związku z R.
I coz, dzisiaj rano podjęlam rozmowe, on powiedzial ,ze uwaza, że male są szanse na porozumienie, ale jak moga być male ,skoro umemy rozmawiac bez kłotni ,krzykow!
Postanowilam byc szczera do konca i nic nie ukrywac.
Dlugo wczesniej myslalam o sobie i stwierdzilam ,ze mam duzy problem z bliskoscia, wtedy odsuwam się, jeste zirytowana, boje sie, sama nie wiem czego .Partner zaczyna mnie wkurzac.
Powiedzialam mu. Stwierdzil, ze zauwazyl to ,kiedy juz do mnie przyjechal na stale. Bylam zaskoczona ,to pierwszy moj facet ,ktory to zauwazyl.
Wyznalam ,ze go kocham ( pierwszy raz chyba ) i zalezy mi na nim , jak i na naszej wspolnej przyszlosci.
Zauwazylam jego ogromna radośc i wszystko się zmienilo ..
Moze bal się ,ze nie ma uczucia we mnie?
Wiecej juz nic nie mowilam ,nie gadalam jak zazwyczaj, dalam spokoj i ... jest dobrze, milo ,patrzy sie juz na mnie ,przytula, chyba powoli sie docieramy, mam nadzieje.
Medytacje ,alez ja jesem w temacie, sympatyzuje z filozofia buddyjską ,jestem wegetarianką. Medytuję ,myslę, pracuję nad soba. To trudna sprawa, ale powolutku...
anno ,matwię się o Ciebie, co się stalo ? Mam nadzieję ,ze uda się Wam porozumioec .Szkoda tego wszystkego , przeciez rozumieliscie sie i naprawde trudno znalezc kogos ,kto przetrwa naszą terapię i problemy z emocjami.
Uwazam ,ze warto ratowac ,a odejsc jest najprosciej .tak tez dzisiaj mowilam mojemu partnerowi.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 10 lip 2010, o 10:47

Spoko, Lady, u mnie ok :). Po drażliwej rozmowie potrwała cisza, potem on przyznał mi sms-em rację, a ja też mu przyznałam w części rację i już. A dodatkowo po raz kolejny napisałam za co go cenie, m.in. za to, że potrafi w dojrzały sposób zreflektować się i przyznać do błędu. Jak się ludzie szanują i kochają - to się dogadają na zasadzie dojścia do kompromisu. Ale czasem naprawdę warto wziąć głęboki oddech, iść na długi spacer czy wyjechać i ochłonąć, zanim powie się coś, nawet ważnego dla Ciebie, ale w formie która może 2-gą osobę zranić.
Uważaj, proszę, zanim zaczniesz mówić, ze to koniec itp., nawet jeśli winowajcą jest nadmiar wina. Jesli to jest poważny czowiek, to nie odnajdzie się na takiej huśtawce. Bo najpierw nie chcesz żeby przyjeżdżał ( zobacz sama swoje wpisy :wink: ), a potem nie chcesz żeby wyjeżdżał. Nikt normalny nie zniesie codziennej jazdy na kolejce górskiej. Mam nadzieję, że u Ciebie będzie wszystko ok.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez ewka » 12 lip 2010, o 09:17

Ladybird napisał(a):On twierdzi ,ze nie ma sensu pracowac nad zwiazkiem , ze lepiej sie rozstac.

To mnie nie dziwi... facet ma 50 lat i chciałby pożyć w jako-takim spokoju, a nie szarpać się w związku. Jak tak czytam, to wydajecie mi się zupełnie "nie od pary". Serio. On spokojny i zrównoważony, Ty jak rozemocjonowana nastolatka - czyli bez istotnych zmian.

Ladybird napisał(a):Terapia moze troche dala, juz sie nie drę ,nie podnosze glosu ,ale gadam ,za duzo gadam.

Powinnaś (wg mnie) na nią koniecznie wrócić.

Ladybird napisał(a):Mielismy cholernie trudną rozmowe wtedy ,ja sobie jeszcze przy tym popijalam winko i .. nawet do konca nie pamiętam ,co wtedy mowilam.

No sama widzisz... takie pociągnięcia są beznadziejne, Lady. Widzisz to? To winko było Ci najmniej potrzebne, bo nie dość, że ciągle coś chcesz omawiać (co Ty na Boga ciągle mu mówisz i mówisz?), to jeszcze podkręcasz swoje rozlatane emocje.

Terapia to żaden wstyd. Idź na nią Lady. Zobaczysz, że wszystko może wyglądać całkiem inaczej... więc i przeżywać będziesz inaczej. Lepiej.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sanna » 12 lip 2010, o 09:58

Ladybird napisał(a):I coz, dzisiaj rano podjęlam rozmowe, on powiedzial ,ze uwaza, że male są szanse na porozumienie, ale jak moga być male ,skoro umemy rozmawiac bez kłotni ,krzykow!


Też pomyślałam o tym co Ewka. Facet się na pewno zauroczył, inaczej nie poświęcał by pewnie tyle czasu, ale może rozsądnie czuje i widzi że na dluższą metę nie pasujecie do siebie? Umiejętność rozmawiania bez kłótki i krzyków to trochę za mało. I tak sobie pomyślałam - jeśli w związku ciągle coś musisz omawiać i ciągle mówisz, że byłoby tak idealnie gdyby nie ..... ( tu lista rzeczy które partner powinien zmienić ), to może warto zastanowić się czy się nie oszukujesz. Czy jeśli partner nie stanie się taki jakim TY byś go widziała ( bo niby czemu? może on się z sobą czuje dobrze?) , to ten związek na pewno ma szansę powodzenia?

Piszę tak, bo dopiero co zamieściłaś wpis że nie chcesz żeby przyjeżdżał. Jak już przyjechał i stwierdził że nie jest ok, to wpadłaś w panikę, nagle okazało się że przez rok było cudownie i nie chcesz żeby wyjeżdżał ( a przeczytaj swoje pierwsze wpisy, wynika z nich że nie było wcale cudownie w Twoim odczuciu). A co będzie jutro? Myslę, że znowu będzie nie taki. A pojutrze? Męczące to wszystko.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 390 gości

cron