przez Jaga » 28 kwi 2009, o 10:42
Dziewczyny, ja zgadzam się ze słowami Joanki odnośnie całkowitego zakazu wchodzenia w nowe związki, dopóki nie dojdziemy do ładu same ze sobą. Tak długo jak nie jesteśmy w stanie uporządkować swoich spraw i nosimy w sobie niezdrowe emocje, nie jestesmy też w stanie stworzyc normalnego związku i przyciągamy osobników niedojrzałych, którzy zdają sie "wyczuwać nas z kilometra". W praktyce jednak bardzo trudno jest trzymać się takiego postanowienia.
Odnośnie Twoich słów, Julko - mam bardzo podobne odczucia. Za naiwność i wiarę w cuda mogłabym dostać Oscara. Zawsze byłam tą stroną, która nie potrafiła zerwać beznadziejnych, "chorych" znajomości, brakowało mi siły, zawsze wierzyłam, że coś się poprawi, zmieni, łudziłam się, żyłam nadzieją, dawałam kolejne szanse. I co z tego? Wielkie g....
Niedawno udało mi się zakończyć taki popaprany związek. Wchodzę tu na forum i czytam Wasze historie, czytam w ogóle różne książki i artykuły dotyczące toksycznych związków, moich problemów emocjonalnych, chodzę na terapię. Wiele rzeczy juz zrozumiałam. Naładowaną wiedzą poczułam się silniejsza i sądziłam, że już nie powrócę do swoich starych, typowych zachowań, bo naprawdę już tego nie chcę. Początkowo dzielnie się trzymałam, nie ulegałam mu podczas jego prób kontaktu. Mineło jednak parę dni i... wraca tęsknota, poczucie osamotnienia, słabość... wszystko przed czym się broniłam. Na poziomie racjonalnym radzę sobie z tym, ale emocjonalnie nie. Te najgorsze emocje zaczynaja coraz mocniej dochodzić do głosu.
Miałam już więcej nie kontaktować się z nim. Wytrzymałam jakiś czas. Jednak podczas ostatniej rozmowy poprosił mnie, abym wysłala mu informacje na temat kilku książek. Wysłałam mu to w mailu, napisałam parę słów. Odpowiedział bardzo szybko rozpisując się o swoich uczuciach do mnie, o tym jak tęskni, jak bardzo żałuje swoich błędów itd. Postanowiłam juz nie odpisywać. Jednak po dwóch dniach nie wytrzymałam. Wysłałam mu maila. Odpowiedział i... padła propozycja spotkania. Nie odpisałam mu, ale męczę się z tym. Wiem, że jeśli ulegnę, jeśli się spotkam to istnieje duże ryzyko, że wszystko zacznie się od nowa. Sądziłam, że zdołam tego uniknąć, że sobie poradzę i wytrwam nie kontaktując się z nim. I naprawdę kiedy myślę o tym trzeźwo to wiem co dla mnie dobre, wiem czego unikać, wiem jakie decyzje podejmować, ale kiedy do głosu dochodzą emocje to przegrywam. To rozstanie i tak znoszę lepiej niż każde wcześniejsze. Sądziłam, że na swojej drodze ku zmianie jestem już tak daleko, że cała wiedza, którą posiadam pozwoli mi zwyciężyć z emocjami. Okazuje sie jednak, że wcale nie jestem taka silna, że jednak uległam pokusie kontaktu z nim, jednak stare emocje ciągle się odzywają... A ja już naprawdę nie chcę ich "słuchać". Wiem, że muszę powstrzymać się przed dalszym kontaktem z nim. W przeciwnym razie będzie "powtórka z rozrywki".