sala nr. 5 / Sanatorium Pod Zwiędłym Filemonem... ;-))

Problemy z partnerami.

Postprzez Sinusoida » 25 mar 2011, o 22:50

Fil. jestem pod wrażeniem Twojej powyższej wypowiedzi, toż Ty mógłbyś się tym zajmować!!
Ja niestety nie mam takich zdolności więc mogę się "schować" przy Tobie.
A obecnie czytam kilka książek na raz, co mi się chyba pierwszy raz w życiu zdarzyło bo zwykle czytałam po kolei, ew. maks dwie na raz :) Jestem świeżo po lekturze Buntu ciała A. Miller. Polecam, jak dla mnie rewelacja. Bardzo mi się spodobał sposób pisania, sposób prowadzenia wywodów przez autorkę. Miller moim zdaniem rewelacyjnie prowadzi czytelnika przez gąszcze związków przyczynowo - skutkowych w psychice ludzkiej, do tego robi to w sposób zrozumiały dla laika, czyli nie psychologa, psychoterapeuty. Na dniach skończyłam też Toksycznych rodziców S. Forward. Również polecam. Wiele rzeczy niby oczywistych ale jednak jak napisane to tak jakoś inaczej trafia.
Skończyłam też niedawno pierwszą część trylogii "Kapłanka w bieli". Fajna ale bez szału, wg mnie. Mogłam się oderwać i nie zapominałam oddychać. To w fantastyce i sensacji dla mnie dość ważne, choć nietypowe kryterium.
Zaczęłam też czytać Mikę Waltarii Wrogowie rodzaju ludzkiego ale jeszcze za wcześnie by coś stwierdzić.
No i jestem w trakcie Rozmów o Biblii Świeradówny. Choć napisana bardzo przystępnie i bez fanatycznych wstawek (czego można by się spodziewać po tytule), w połowie musiałam zrobić sobie przerwę bo poczułam się zmęczona.
Grocholi nie cierpię ale też szczerze mówiąc nie przebrnęłam przez ani jedną jej książkę. Męczył mnie jej styl a dokładnie uporczywe stosowanie zdań pojedynczych... Nie jestem jakimś znawcą literatury, zdecydowanie, ale czytając książkę Grocholi na końcu każdego zdania czegoś mi brakowało... No ja lubię jednak ładny język (choć jak piszę tego nie widać, hehe :) ).
Wiśniewskiego czytałam tylko "Samotność w sieci", wiele lat temu. Miło, łatwo i przyjemnie było. Do poduszki w celu wywołania miłych snów - czemu nie:)
A poza tym gorąco polecam trylogię Larsena: "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", "Dziewczyna, która igrała z ogniem" i "Zamek z piasku, który runął". Super się czyta no i nie idzie się oderwać.

Więcej grzechów nie pamiętam :D
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez tu i teraz » 25 mar 2011, o 23:06

:D

Fil, czy dostane w Sanatorium lozeczko :wink:

jak przeczytalam ten temat, to mialam skojarzenie
z "Sanatorium pod Klepsydra" :wink:
oraz
skojarzenie z z moim osobistym marzeniem sprzed wielu, wielu lat :)
..mianowicie, jako nastoletnia prawie dorosla,
marzylam sobie o pobycie w sanatorium gdzies w gorach..gdzies w Szwajcarii,
o slonecznym tarasie i o lezakowaniu owinieta kocykiem...a przede mna widok gor i gorskiego jeziora...mmmhmmm...
jak przeczytalam Twoj temat,
to sie prawie przewrocilam razem z krzeslem :D
odraz wrocila mi ta wizja :shock: 8) :lol:

mowi Wam cos film pt. "Kochanica Francuza" :? FATALNY tytul
/org.The French Lieutenant's Woman /

mnie urzekly widoki w tym filmie,
miejsca "akcji" tak mnie pochlonely, ze pogubilam sie w tresci :wink:
szczegolnie ostatnie sceny filmu wyryly mi sie w pamieci :wink:
Sanatorium! w gorach!
i dom, w ktorym pracowala ta "Kochanica", jako guwernantka,
ten jej okragly! pokoj z panoramicznymi oknami
z widokiem na gorskie jezioro! mmmhmmm...!!!

To jak Fil? masz dla mnie pokoik z widokiem???? :wink:
tu i teraz
 
Posty: 210
Dołączył(a): 14 lut 2011, o 13:53

Postprzez marie89 » 26 mar 2011, o 00:47

[quote="Filemon"]

oprócz tego zrezygnowałem z czytania, już po kilkudziesięciu stronach, trzech innych książek, które mi zupełnie nie odpowiadały a wśród nich było... "Łóżko" - niedawno opublikowany zbiór opowiadań popularnego (także tu, u nas... ) Janusza Leona Wiśniewskiego... (marie, niczym tygrysica skoczy pewnie na mnie w jego obronie... i dopiero okaże się, że to dziewczyna z prawdziwym... pazurem! ;) :D )

[/quote


E tam... Ja pazurki mam króciutkie... aczkolwiek podrapać w słusznej sprawie umiem... zwłaszcza samoobronnie... ale teraz?

Pan Januszko to na tyle duży chłopiec, że bronić się może sam...


Poza tym Filemonie- każdy ma swój gust...


Ja lubię teksty Pana Wiśniewskiego... bardzo... Refleksyjne.. dla mnie dość specyficzne... i na swój sposób cenne...


Ty pewnie lubisz coś innego - tym bardziej, że czytasz zdecydowanie o wiele więcej niż ja... a ja póki nie odkryję czegoś równie interesującego - "katuję" jedno i to samo w kółko...


Tak więc.. tym razem jeszcze Cię nie podrapię ( tak, wiem... jesteś zawiedziony :lol: )


Czytaj jak najwięcej i polecaj...
marie89
 

Postprzez Filemon » 26 mar 2011, o 01:22

---------- 00:04 26.03.2011 ----------

tu i teraz... łóżeczka rozdziela generalnie biorąc nasza Siostra Oddziałowa... (ewka, która siem buntuje przeciwko tej funkcji... ;) niemniej została na nią spontanicznie, demokratycznie i dożywotnio wybrana... :lol:) ja natomiast, jako pan ordynator... ;) parafuję pozytywną decyzję w sprawie przydziału!

Obrazek

(hi, hi... no może nie moim osobistym podpisem, ale na tej sali nie takie rzeczy siem działy... - a nawiasem mówiąc, kto zgadnie czyj to podpis? :D ;) )

Twoje marzenie sprzed lat o oddalonym od świata sanatorium w górach Szwajcarii, gdzie czas stanął w miejscu... a mroźne, rześkie powietrze i ostre promienie słońca otaczają niczym kokon kuracjuszy gromadzących się na tarasie, to przecież nic innego jak... CZARODZIEJSKA GÓRA Tomasza Manna! Masakryczna książka, z którą miałem dosyć niezwykłą przygodę... Otóż, moim zdaniem, tego się nie da ot tak NORMALNIE przeczytać, bo to jest straszne, rozlegle i rozłożyście napisane powieścidło w dwóch tomiszczach, kawał niezłej literatury o... niczym, właściwie... :lol: (no nie tak zupełnie do końca... ;) ) ale klimat tej księgi, to istna maligna, czyli rodzaj chorobliwej gorączki... I ja to przeczytałem w przeciągu trzech dni i nocy właśnie w stanie... rozgorączkowania grypą i takiej osobistej chorobliwej maligny - TO BYŁO NIEZAPOMNIANE PRZEŻYCIE!!! bo atmosfera tej powieści idealnie komponowała się z tym, co działo się we mnie fizycznie i wewnętrznie i świat literacki splatał się z moim osobistym tworząc jeszcze jakiś... trzeci! :lol: do dziś nie jestem pewien czy porwałbym się na tą książkę w normalnym stanie ducha i przy pełnym zdrowiu ciała... wydaje mi się po prostu, że gorączka i psychologiczna maligna są wręcz niezbędne, żeby przez to przebrnąć i docenić smak tej lektury... :shock: :lol: jeśli nie czytałaś, to... 1) zdobądź księgę 2) przezięb się porządnie jak najszybciej a potem jeszcze... przezięb to przeziębienie, tak żeby rozwinęła się porządna, solidna grypa 3) bierz zwolnienie, wskakuj do łóżka i.... Twoje marzenie z odległej przeszłości stanie się jawą... :)

a Kochanica Francuza, to mi mówi owszem... zdaje się, że to na podstawie powieści, o tym samym tytule, prawda...? jeno, że moja pamięć, niegdyś tak świetna, wręcz "filmowa" (niczym film przed oczami), obecnie jest już dużo gorsza... niestety nie pamiętam tych pięknych widoków z tego filmu, ale może to i "stety" - bo mogę sobie film przypomnieć i nacieszyć oczy powtórnie... :)

tu i teraz, rozgość się i wybierz sobie jakiś przytulny kocyk oraz dowolne łóżeczko... jak przyjdzie ewka, to może Ci wklei jakieś ekstra miłe i elegancko spanko... ;)

sin, a ta Świeradówna, to może ta mocno już starsza panna... ;) która naukowo oddawała się... ;) przez całe życie Biblii?! ;) :lol: bo ja kiedyś słuchałem kilku audycji radiowych z taką osobą, ale ta profesorka nazywała się chyba Świderkówna (Anna?)

Miki Waltarii, to autor, który porwał mnie jako młodego jeszcze chłopaka swoją powieścią "Egipcjanin Sinuhe", od której nie mogłem się oderwać, ale nic więcej jego nigdy nie czytałem... :)

Alice Miller przeczytałem WSZYSTKO chyba co napisała - mimo, że nie tak dawno zmarła, jest chyba ciągle na necie działająca jej strona, na której można poczytać jeszcze jej różne wypowiedzi i artykuły, ale chyba polskiej wersji tej strony nie ma, mimo że Alice Miller była... polskiego pochodzenia - nie wiem czy słyszałaś o tym! :) ja jej książki bardzo lubię, ale na specyficznej zasadzie - uważam, że poznawczo niewiele wnoszą, natomiast czytając je pławię się jakby w takiej atmosferze współczucia dla samego siebie i zrozumienia dla własnych trudności, słabości, itp... trochę mnie to śmieszy, ale czasami dobrze mi robi... wracam do niej już coraz rzadziej, bo właściwie wszystkie jej książki, to... jedna i ta sama książka - w tym sensie, że ona powtarza nieustająco tę samą myśl, na różne sposoby (a wyjątkiem od tego są tylko konkretne odniesienia literackie lub biograficzne) - jej myśl sprowadza się do tego, że to nie my sami jesteśmy odpowiedzialni za nasze problemy, tylko jako dzieci zostaliśmy skrzywdzeni... nie musimy wybaczać, tylko mamy prawo obwiniać... a jednak trzeba też pamiętać, że to jest rodzaj łańcuszka pokoleń, to znaczy, że ci (nasi rodzice) którzy zrobili nam krzywdę, sami byli też w krzywdzący sposób traktowani i tak krzywda nie uzdrowiona w jednym pokoleniu została czynem ludzkim przeniesiona na kolejne...

aha, jeśli chcesz stać się wielbicielką Grocholi i z radością sięgać po każdą kolejną jej produkcję... ;) to spróbuj przeczytać coś z kolekcji wytworów niejakiej Barbary Cartland... to była (już nie żyje) taka koszmarna brytyjska rozpadająca się już pudernica... ;) :lol: która w swoim pałacu (bez przesady!) udekorowanym głownie w różach i błękitach... leżała pasąc się czekoladkami na swojej bajecznej kanapie i... wyrzygiwała z siebie kolejne "miłosne" historie, które jej sekretarka wstukiwała w kompa... szło jej to nieprawdopodobnie, bo została autorką... KILKUSET romansów, w ciągu swojego życia - tyleż sprostytuowanego literacko, co opływającego w niewiarygodne luksusy, gdyż zrobiła fortunę na poronionych płodach swojej żałosnej wyobraźni... :lol: (piszę tak oczywiście wyłącznie dlatego, że zazdroszczę jej całej tej niesamowitej kasy, którą w taki obmierzły sposób natrzaskała! ;) :haha: ) jeśli przeczytasz chociaż dwadzieścia stron jej jakiegoś romansu (ja tyle wytrzymałem, to i Ty możesz zacisnąć zęby... :lol:), to od tej pory pokochasz Grocholę i złego słowa na nią nie pozwolisz powiedzieć!!! ;)

uffff... no to siem nawymądrzałem - tym razem o literaturze i produktach literaturo-podobnych... :)

p.s.
marie, pozdrawiam Cię serdecznie... :)

:kwiatek2: :slonko:

---------- 00:22 ----------

Barbara Cartland
- proszę bardzo, poniżej dowód, że coś takiego naprawdę istniało...

może jestem trochę wredny, ale nie mam dla niej żadnej wyrozumiałości - czytałem kawałek jej produktu i wiem na czym jechała i co jej przyniosło takie ogromne, zupełnie niezasłużone pieniądze... może jestem też trochę stuknięty, ale dla mnie taka pseudoliteracka grafomania, zupełnie irracjonalnie opłacana i destruktywnie działająca na całe rzesze kobiet czytających takie g*wna jak te które ona z siebie wypuszczała... jest tak samo niemoralna jak złodziejstwo czy jakieś inne zdemoralizowane czyny...

Obrazek

Obrazek
Ostatnio edytowano 26 mar 2011, o 02:01 przez Filemon, łącznie edytowano 2 razy
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sinusoida » 26 mar 2011, o 01:34

ja kiedyś słuchałem kilku audycji radiowych z taką osobą, ale ta profesorka nazywała się chyba Świderkówna (Anna?)


Oczywiście, że to ta Fil i oczywiście, że przekręciłam :)
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez ewka » 26 mar 2011, o 10:14

Filemon napisał(a):ewka, po takim sercu z Twojej strony, to pozostaje mi już tylko... poprosić Cię do tańca... :kwiatek:

Łeee, nooo... super! Skąd ino taką kieckę wytrzasnąć? Ja bardziej dżinsowa jestem i bardziej widzę nas na fajnym spacerze... ale jak trza zatańczyć, to zatańczę. I za kiecką z "drugiej ręki" się rozejrzę, jakby co;)

Mam się dobrze, dzięki. Kocham wiosnę!

Fil, robisz wrażenie znajomością literatury i czuć, żeś oczytany.
Ja Grocholi nie lubię, coś mnie od niej odpycha. Romansideł też nie, bo idą zwykle wg jakiegoś przewidywalnego schematu, że aż boli. Blee.

"Łózko" czytałam. Podobało mi się - zwłaszcza "narodziny" i "test". Leży i czeka na czytanie "Bikini" (też Wiśniewski)... uff, 430 stron. Teraz mam "Kamień na kamieniu" (nie Wiśniewski), a kilku na raz czytać jakoś nie umiem.

Ta różowa diva jest powalająca :D
Co by nie powiedzieć o jej "twórczości"... zauważyć proszę, że gdyby nie było popytu na takie akurat różowe wypociny, to tylu ich by nie"wypociła". Wyszła pod czytelnika i to było skuteczne i owocne wyjście. No niestety.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Filemon » 26 mar 2011, o 15:49

ewka napisał(a):Ta różowa diva jest powalająca :D
Co by nie powiedzieć o jej "twórczości"... zauważyć proszę, że gdyby nie było popytu na takie akurat różowe wypociny, to tylu ich by nie"wypociła". Wyszła pod czytelnika i to było skuteczne i owocne wyjście. No niestety.


ewka, w tym przypadku zrobiłaś błąd ortograficzny - powinno być: "tfu-rczości"... ;) :lol:

i jeszcze jedno: Barbara Cartland wyszła POD CZYTELNICZKĘ...
NO NIESTETY, nie da się uniknąć konstatacji tego faktu... :lol: :P:P:P

Wiśniewski to dla mnie nuda, bo dosyć prymitywne stereotypy bez żadnego pogłębienia czy zróżnicowania psychologicznego ani jakichkolwiek niuansów psychiki i emocjonalności bohaterów (psychologia dla pokojówek, innymi słowy... :lol:), częstokroć wyświechtane i do obrzydliwości oklepane schematyczne pomysły na fabułkę dla pikanterii podprawione czymś spektakularnym... :lol: a do tego absolutne zero literackie w warstwie językowej - facet posługuje się schematyczną regułką pod tytułem: "proste, jak najkrótsze zdania" i trzeba przyznać, że jest w tym... "świetny" - antyliteracki i sztampowy językowo do zupełnego znudzenia... zero waloru oryginalności języka! ale przyznaję, że Wiśniewski to niemal klasyk i wieszcz... ;) :lol: w porównaniu z taką divą grafomanii jak Cartland! niemniej JEDYNIE w tego typu porównaniu, niesteeeeeeety... kotleeeety.... :D

no to tak co nieco z mądrości literackich Filemona...

aha, i to wszystko według mnie, to nie jest wcale kwestia gustu (jedynie w części chodzi o gusta) - istnieją według mnie pewne wyznaczniki tego co jest literaturą a co nią nie jest... na przykład kiedy czytamy ulotkę reklamową, albo ogłoszenie administracji budynku o przewidywanym remoncie, to doskonale czujemy, że forma, przekaz, użyty język, itp. (nie tylko sama fabuła... ) nie posiadają zwykle żadnego waloru literackiego, chociaż niekiedy zdarza się, że jakieś nawet teatralne powiedzmy ogłoszonko nalepione na domu kultury wyróżnia się i przyciąga przez chwilę uwagę jakimś oryginalnym walorem językowym... - też bywa! tak więc wbrew pozorom, to są wartości wymierne, tyle tylko, że nie wagą ani centymetrem... ;) a kwestia gustu, to jeszcze inna sprawa... bywa, że miewamy właśnie pociąg do chłamu, kiczu i tandety, bo czegoś niestety w naszym wyrobieniu i predyspozycjach literackich bądź plastycznych czy muzycznych brakuje... ale wówczas nie ma co udawać, że całe rzesze czytelniczek pani Cartland, to miłośniczki po prostu tego akurat rodzaju LITERATURY... nie, absolutnie! z literaturą to nie ma zupełnie nic wspólnego a radujące się tym produktem panie, to istoty podobne duchem do prymitywnych panienek skłonnych ubrać się do pracy w zajebiste różowe rajstopy w wielkie zielone grochy, plus srebrna torebka i przezroczyste, plastikowe czółenka na gołe i średnio zadbane stopy z paznokciami pomalowanymi na kolor zgniłej krowiej kupy lub uleżałego już nieboszczyka, dajmy na to... :lol: coś takiego jak ZŁY GUST i brak wyrobienia oraz wrażliwości artystycznej i dobrego smaku istnieje! istnieje też SZTUKA I NIE-SZTUKA i to się daje DOSYĆ WYRAŹNIE ODRÓŻNIĆ, niezależnie od kwestii osobistego gustu... tylko nie każdy ma w tym kierunku czuja, predyspozycje i zdolności...

takie jest moje filmońskie zdanie... :) :P

p.s.
no bywa też, że w danym momencie idziemy po prostu na łatwiznę i ślizgamy się wzrokiem po jakiejś tam fabułce powiedzmy w podróży pociągiem... ale jeżeli po godzinie czy dwóch nas to nie męczy i nie zaczyna odrzucać swoją niewybredną prostotą (by nie rzec: niedorzecznym prymitywizmem...) a nawet przeciwnie, zaczyna nas wciągać i fascynować, to... no nie jest z nami zbyt dobrze, oj nie jest... :lol: i trzeba spojrzeć w tym miejscu prawdzie w oczy... ;)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Dorku » 26 mar 2011, o 20:30

O jak się ładnie literacko zrobiło w sanatorium....

Z braku czasu i mało sanatoryjnego żywota nieczęsto tu zaglądam, i proszę.
Ja polecam swoje zakochanie literackie, chociaż może to nazbyt wysublimowane nie jest, ale moim zdaniem książka ma też stanowić odskocznię od tu i teraz...
Ken Follet moi kochani, ja tam łykam w całości.... nie ważne, że świta....
Tylko teraz to nawet służbowej "lektury" nie mam kiedy przeglądnąć..

I Panie ordynatorze, kiedy skończy się obecna szarpanina w moim życiu postanawiam uwalić się w pańskim sanatorium na dłużej. Poproszę o miejscówę i dobrze zaopatrzoną bibliotekę.
Dorku
 
Posty: 343
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:51
Lokalizacja: Mazowsze-kraina łagodności....

Postprzez Filemon » 26 mar 2011, o 23:00

Dorku, zapraszam - proszę sobie poszperać po wszelkich dostępnych półkach z księgami a następnie ułożyć się wygodnie pod kocykiem i zatopić w lekturze... :)

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez tu i teraz » 26 mar 2011, o 23:03

:D

ale tu fajnie...
tu i teraz
 
Posty: 210
Dołączył(a): 14 lut 2011, o 13:53

Postprzez Filemon » 26 mar 2011, o 23:31

ONA WYGLĄDA TU DOKŁADNIE TAK.... JAK JEJ "POWIEŚCI" O "MIŁOŚCI"... i niech mi ktoś powie, że to... kwestia gustu!!! :lol:

wiem co mówię, bo 20 stron w mękach przeczytałem... :haha:

Obrazek

jestem okropny - kończę już i pozwolę jej spoczywać w pokoju... (na szczęście - bo gdyby nie to, że spoczywa, to wylegując się na swojej różowej kanapie ze złota... ;) wyrzygałaby z siebie kolejne siedemset niedoważonych "miłosnych" płodów... :? :lol: )
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez nusia___ » 31 mar 2011, o 21:54

Zaczepila mnie jedna mila osóbka i piszemy od paru maili ze soba :) 8)
Podoba mi sie i jestem podekscytowana :zawstydzony:
Avatar użytkownika
nusia___
 
Posty: 836
Dołączył(a): 4 lut 2008, o 20:30

Postprzez blanka77 » 31 mar 2011, o 22:35

Mmmmm, czyli wraz z nadejściem wiosny coś miłego zaczęło się dziać ;)
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez ewka » 5 kwi 2011, o 08:13

A gdzież to podział się nasz szeryf? Czyżby rozczytał się w różowej divie i o nas zapomniał?

Halo Panie Filemonie!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez marie89 » 5 kwi 2011, o 11:41

Z wiosną rozkwitły pierwsze fiołki...


Obrazek


UWIELBIAM...


Na ich punkcie dostaję... fioła;)
marie89
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 89 gości