chcę pomóc mojej Żonie, kobiecie głodnej uczuć

Problemy z partnerami.

Postprzez doduś » 6 maja 2010, o 15:31

do decyzji dojrzewałem dosłownie chwilę. Ale grunt do nie j przygotowywał się jakby poza mną przez jakieś półtora roku. Ile czasu potrzeba, żeby powiedzieć o sobie, że jestem na prostej?
Książki mówią, że 5 lat.
Jeszcze inni mówią, że tyle lat naprawiania ile lat psucia
A ja myślę, że tyle ile będzie potrzeba
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 7 maja 2010, o 07:28

doduś napisał(a):do decyzji dojrzewałem dosłownie chwilę. Ale grunt do nie j przygotowywał się jakby poza mną przez jakieś półtora roku.

Można więc przypuszczać, że u Twojej żony też może się taka decyzja gruntować gdzieś tam w tle?

doduś napisał(a):Ile czasu potrzeba, żeby powiedzieć o sobie, że jestem na prostej?
Książki mówią, że 5 lat.
Jeszcze inni mówią, że tyle lat naprawiania ile lat psucia
A ja myślę, że tyle ile będzie potrzeba

Jakby nie patrzeć - jesteś raczej na początku, tak? Ani połowa, ani nawet ćwiartka... tak myślę, że może za dużo JUŻ od siebie (Was) oczekujesz i wymagasz na tę chwilę? Jestem za tym, by wymagać... ale aby to nie było większe od możliwości, bo rodzą się niepotrzebne frustracje. Czy nie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 7 maja 2010, o 08:59

chęc kontrolowania wszystkiego to jeden z elementów mojego uzależnienia. Przyznaję się do tego. Uczę się ograniczać kontrolę do zakresu, który dotyczy wyłącznie mnie albo powinien być przeze mnie kontrolowany. Moja kontrola powinna kończyć sie na cudzych granicach, a jeśli ten ktoś nie potrafi postawić granic, to moja przede wszystkim nie wolno mi nic narzucać.
Niecierpliwość, chęć załatwienia, rozwiazania problemu od razu to kolejny "przywilej" uzaleznionego :)
Wiem, że NIE MOŻNA przeskoczyć poszczególnych etapów.
Są tacy, którzy potrzebują mniej czasu, są tacy, którzy potrzebują więcej.
Ja nie wiem ile potrzebuję, zatem trudno mi wiedzieć ile moze potrzebować ktoś inny.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 7 maja 2010, o 16:17

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 11 maja 2010, o 15:35

---------- 11:19 10.05.2010 ----------

Wciąż zbliżam się do Ciebie
na orbicie marzeń wolny elektron
przywiązany aż boli sam nie ma wartości
plus minus plus plus odpycha meteor
jak dobrze że wszystko to
tylko mój sen
jak źle że na jawie
go śniłem
już nie...

---------- 15:35 11.05.2010 ----------

nie unoszę się i nie opadam. Rozwiązuję problemy. Czy to nazywa się spokój i stabilność? Przewidywalność ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 11 maja 2010, o 17:56

... lub ciężka praca?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 12 maja 2010, o 10:02

chyba nie zdaję sobie jeszcze sprawy z tego jak ciężka. Ale kazdego dnia, poranka moje chore emocje podpowiadają mi jak skomplikować sobie życie. Scenariusze i działania. Mnóstwo energii potrzebuję, żeby zachowac nastrój, nie dać się ponieść wyobraźni i chorym emocjom.
tak to cieżka praca.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 13 maja 2010, o 07:43

"Jeżeli cię przestrasza praca, wspomnij na nagrodę. "
— św. Augustyn (Aureliusz Augustyn z Hippony)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 14 maja 2010, o 09:15

skończyło się porządkowanie życia codziennego a zazęła naprawdę cieżka praca na terapii. Wczoraj ze spotkania wróciłem zmęczony psychicznie i fizycznie z takim bagażem zadań, że nawet nie wiem od czego zacząć.
NIe wiem czy jestem gotów do tej walki. Ale zacznę ją. Pora uświadomić sobie wsystkie konsekwencje i ponieść koszt wszystkich błędów. Wszystkich
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 14 maja 2010, o 09:20

doduś napisał(a):NIe wiem czy jestem gotów do tej walki. Ale zacznę ją.

Się powiedziało A i przyszła pora na B :ok:

Walka jest wychowawczynią wolności.
— Fryderyk Nietzsche
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez biscuit » 14 maja 2010, o 13:10

doduś napisał(a): NIe wiem czy jestem gotów do tej walki. Ale zacznę ją.


hej doduś,

o jaką walkę Ci chodzi?
- czy z wlasnym uzależnieniem, tj. czy walczysz o utrzymanie siebie w trzeźwości?
- czy z współuzależnieniem od żony?
- czy walczysz, żeby Twoja żona zakochała się w Tobie z powrotem, żeby była dla Ciebie dostępna emocjonalnie i fizycznie, w czulości, intymności, seksie?
- a może jeszcze o coś innego?
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez doduś » 25 maja 2010, o 11:19

---------- 13:34 14.05.2010 ----------

biscuit widzę uważną lekturę mojego boju.

żyję w abstynencji
- czy z wlasnym uzależnieniem, tj. czy walczysz o utrzymanie siebie w trzeźwości?

zaczynam walkę z moim uzależnieniem - cieżki bój wyrywania perzu z mojego życia
czy z współuzależnieniem od żony?
nad tym również pracuję ale na nic ta praca, jeśli nie pokonam mojego głównego wyniszczacza
- czy walczysz, żeby Twoja żona zakochała się w Tobie z powrotem, żeby była dla Ciebie dostępna emocjonalnie i fizycznie, w czulości, intymności, seksie?

zmagam się ciagle z tym, by być dostępnym emocjonalnie dla Niej, nad tym też pracuję. Staram się być taki dla Niej, jaki zawsze chciałem być. Kochać Ją tak, jak kochać zawsze chciałem, lecz nie potrafiłem. To moja walka o Jej uczucie. Reszta należy do Niej, ja robię to, co przynależy do mnie
- a może jeszcze o coś innego?

a w tym wszystkim walczę o poznanie siebie - prawdziwego siebie

---------- 14:15 19.05.2010 ----------

właściwie to nie wiem jak mi dziś jest.
Znalazłem wątek o przeszłosci mojego rodzinnego miasta na regionalnym portalu i zacząłem wspominać.
Siedzę w tej chwili wśród luzi, ale sam, nie odzywam się do nikogo, nie czuję takiej potrzeby. Jakbym wyłączył swą obecność, a myślami i duszą jestem TAM... w moim rodzinnym mieście kolkanaście lat temu. Taki, jaki byłem wtedy. Nie przychodziły te myśli ale obrazy pojawiły się same...Z obrazami zapachy, chwile, emocej. NIe wiem... Nie muszę zamykać oczu by zobaczyć początek. Początek naszej znajomości. Początki, Kalejdoskop przed oczami. Wieczór, dzień, w domu i na dworze. Pierwszy sylwester i zimowy park. I wieczór, gdy pierwszy raz chciałem Ją pocałować ale tego nie zrobiłem.
Czuję ścisk w piersiach, nie mogę do końca wciągnąć powietrza w płuca. Chcę uciekać przed tymi myślami, choć przecież to piękne wspomnienia. Boli lecz nie wiem co...Nie umiem sam sobie teraz pomóc. Już chciałbym być w domu z Żoną i Córką. Czy te wspomnienia smakowałyby inaczej, gdyby ta zła część przeszłosci byla inna? Pewnie tak. Gdybam. Wiem, tu i teraz... Dlaczego do cholery nawet to co dobre boli tak bardzo przez to co złe? Czy jesli pokonam to, co złe odzyskam dobro tego co dobre?
Tyle błędów i głupoty w moim życiu że nawet nie chcę się nad tym zastanawiać. Ktoś powie, że przecież przeżyłem dopiero połowę życia z czego tylko kawałek popsułem. Co z tego, skoro może ten kawałek, który powinien być najpiękniejszy?

---------- 11:19 25.05.2010 ----------

nad mom biurkiem w pracy wisi pierwsze od kilku miesięcy zdjęciem na którym jesteśmy we troje. Rodzinne zdjęcie ze spaceru po zoo...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Monia0107 » 25 maja 2010, o 15:54

witam,
z tego co przeczytałam Twoje zachowanie jest tak nietypowe dla faceta, że nie wiem czy nie radzisz sobie ze Sobą i zwracasz sie o pomoc do specjalisty który jakby przejał na Twoje życzenie władzę nad Twoimi działaniami - np w ciagu 3 m-cy porozmawiać z Żoną na temat..., dziwne ?gdzie Twoja bytność w tym problemie .Czy Twoje winy jako Męża sa tak wielkie ze Żona chce odejść ale z litości jest z Tobą lub ze strachu samotności. Wszystko jakieś takie rozlazłe przepraszam za słowo,ale nie żyjemy w poezji wśród dmuchawców i powiewów wiatru.
Nie da sie utrzymać związku tak po prostu żeby był, Ty sie boisz Ją utracić, czas płynie na niekorzyść obojga jeśli zmiany są taaaaaaaak powolne czy nie zastanawiałeś się że tylko Ty walczycz o co ?.. rozumiem dla dziecka ile to potrwa. Wiem nie chcesz ujawnić co takiego robiłeś. W rodzinach zdarza się agresja słowna-psychczne znecanie się, ośmieszanie, bicie ale tu chyba o cos innego chodzi bo jeśli ktoś - Żona pamietajac takie chwile nadal z Toba jest to raczej mozna stwierdzić że nie było tak żle nie można być uazleznionym "od bycia w niebycie". 2 do przodu 3 do tyłu przykro bo to widać z Twoich postów. Czy tak trudno raz usiąść z wszcześniejszym umówieniem się -dorosłość- że nie wstajemy, nic nas nie rozprasza, nie ma szlochów, krzyków jest rozmowa jak tylko coś zaczyna się psuć bez nerwów odłóżcie rozmowę ale na ten sam dzien .. o co Wam chodzi o umordowanie się? odnawiacie dom czy to temat zastępczy-zagłuszający czy naprawdę pracujecie nad odbudową związku, co na to córka nie widzi szlochów mamy.

Tak naprawdę jeśli się Pojawiłeś na forum bez podania w jaki niewłaściwy sposób odnosiłeś się do żony trudno zrozumieć jej postępowanie.

Nie widziałam do chwili obecnej takiego sposobu pracy nad związkiem a mój również uważam za nieudany, na wiele rzeczy przymknęłam oko, z wielu zrezygnowałam, mam priorytety, boli gdy mnie mąż obraża, mam ważniejsze sprawy-ludzi, dziecko, Tatę o sytuacji w domu wie mój lekarz...tyle o mnie
Czy Mógłbyś postawić sprawę jasno "chcemy być razem czy nie"
i jeszcze jedno podłe sprawy przyziemne, kto na rozwodzie straci - finansowo, zarobki, własność mieszkania itp. to wiele wyjaśnia..

Pozdrawiam ciepłego dla secra dnia :kwiatek:
Avatar użytkownika
Monia0107
 
Posty: 251
Dołączył(a): 9 lut 2009, o 00:07

Postprzez doduś » 25 maja 2010, o 16:07

Witaj Monia

nie zależy mi na świecie materialnym a wszystko dałoby się podzielić na pół i jeszcze bylibyśmy oboje zadowoleni.

Użyłaś jednego dobrego słowa "dorosłość" Żeby porozmawiać o tym, co możemy dalej zrobić oboje potrzebujemy prawdziwego wejscia w dorosłość. Dojrzałość emocjonalną, bo tylko ona daje szansę świadomych do konca wyborów. Fakt jest taki, że zawierzyłem na zewnątrz w możliwość pomocy sobie. Szczęśliwie fachowych oczu patrzących na Nas jest wiecej niż jedna para i owe fachowe oczy patrzą w taki sam sposób.

Wiem, że nie walczę tylko ja.
Nie ma szlochów mamy
Jest cieżka praca, nazwę to "resocjalizacji emocjonalnej" - a w tej pracy odnawianie domu to też działanie we dwoje. Element naszej wspólnej terapii.

Dzięki za spojrzenie z innej strony. Przypomniałas mi pewną prawdę życiową, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Fo forum to dla mnie też miejsce, gdzie mogę sie podzielić wątpliwosciami. Każdy je ma. Ale mam też constans.
Zawarty w stopce

pozdrawiam :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez biscuit » 25 maja 2010, o 16:20

nawet ci, którzy osiągnęli mistrzostwo w resocjalizacji emocjonalnej

mogą się kochać lub też nie kochać

mogą z sobą być w miłości i bliskości

bądź też tworzyć mniej lub bardziej sprawny i wygodny dla wszystkich
układ wzajemnej małżeńskiej kooperacji, wymiany i wsparcia

myślę, że na jakimkolwiek poziomie mistrzostwa emocjonalnego się jest
można się jakoś odnieść odważnie do tych kwestii
w rozmowie z drugą osobą

ja się większość swojego życia bałam konfrontacji, że zostanę odrzucona
i unikałam istotnych tematów, które by to odrzucenie mogły zdemaskować

w efekcie i tak, jeśli miałam być odrzucona, to byłam
tylko że później

podziwiam osoby mające odwagę szczerze się ujawniać z sobą i konfrontować z drugą osobą

sama chcę i próbuję taka być
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 287 gości