Małżeństwo a internetowe znajomości

Problemy z partnerami.

Postprzez caterpillar » 2 wrz 2009, o 20:57

tylko najgorsze jest to ,ze nie wie nikt do konca czy zrobil to, bo chcial szczerze uratowac zwiazek
czy ze zwyklego wygodnictwa na zasadzie mniejsze zlo dla swojej meskiej wygodnej dupy (wkoncu ma co jesc ma uprane itd).. :?:

Ja powiem tak ani kobiety ani mezczyzni nie sa w stanie czytac w myslach i fakt komunikat wprost jest czesto niezawodnym i najlepszym sposobem TYLKO gdy tymczasem pisze o tym jak jej maz posadzil tylek przed kompem na caly dzien i miala za przeproszeniem w d..pie ja jakiekolwiek obowiazki i dziecko :shock: no to sorry ale do tego chyba nie potrzeba przekazywania komunikatow.
wydaje mi sie ,ze dla normalnych ludzi spedzenie czasu z rodzina (przynajmniej czesci dnia) to zwykla przyjemnosc..a jesli mam cos bardzo bardzo waznego do zrobienia to tez mowie o tym ,ze caly dzien bede pracowac na kompie.

Mnie tez by szlag trafial jakbym miala o tak oczywista rzecz zrobic awanture..mysle ,ze to jest najgorsze,bo nie chodzi o zostawiony talerz tylko o wspolny czas.

zatem mow jasno i wyraznie a nawet wykrzycz mu to w twarz nastepnym razem ehh faceci

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ewka » 2 wrz 2009, o 21:07

Zgadzam się Cat... zauważ, że on już w to nierobienie wrósł, bo tak dotąd było. Tymczasem po cichutku cierpiała i robiła za siebie i niego. Wrósł i trzeba go oderwać, a jak znam życie - sam się nie domyśli!

Tak tu dużo się mówiło swojego czasu o książce "dlaczego mężczyźni kochają zołzy"... czy jakoś tak. I niestety - takie "egzemplarze" tego wymagają.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez cvbnm » 2 wrz 2009, o 21:26

a mnie nurtuje niepokoj,co tez on na tym kompie tak robi
moze zalozyl konto na innym portalu spolecznosciowym i wywija nadal.......?
byloby to bardzo smutne......
cvbnm
 

Postprzez ewka » 2 wrz 2009, o 22:30

No...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Tymczasem1972 » 3 wrz 2009, o 11:25

---------- 11:20 03.09.2009 ----------

Każda próba zwrócenia mu uwagi na problem kończyła się kłótnią w przeszłości dlatego nie sądzę, żeby teraz było innaczej.
Zgadzam się, że unikanie otwartych konfliktów to nie najlepsza droga do porozumienia i przeprowadzenia zmian, ale do cholery skoro mój mąż wykazał się taką inwencją w organizowaniu spotkań z koleżanką podczas mojej delegacji czy inicjowania znajomości na NK to znaczy, że jeżeli chce to kombinować potrafi.

Wczoraj sytuacja w domu bez zmian: po pracy przywlokłam do domu siaty z zakupami, na co mój mąż skwitował poderwawszy się z wersalki, że on właściwie to chciał się wybrać na zakupy po południu, ale skoro ja je już zrobiłam..... Po czym łaskawie zainteresował się moją wizytą u lekarza. W domu był bajzel, a garnki, które pozostawiał po sobie dwa dni temu nie uprzątnięte. Wiem powinnam zareagować konkretnie i zdecydowanie, ale nie potrafiłam. Rozbeczałam się jak skrzywdzone dziecko i tyle. On zaczął dociekać o co mi chodzi, czemu znowu płaczę ale kazałam mu się odczepić i już. Uznałam, że nie będę się tłumaczyć przed nim ze swoich nastrojów i mam prawo do łez nawet jeżeli nie ma konkretnego uzasadnienia ku temu. Zresztą co miałam powiedzieć, że każdy dzień przynosi mi nowe rozczarowanie moim małżeństwem, skoro sama nie robię nic, żeby mi było lepiej?
Resztę popołudnia spędził przed kompem a ja popłakałam sobie w samotności a potem dałam się wyciągnąć koleżance do knajpy. Po przyjściu do domu zastałam mojego męża przy kompie, dziecko biegało głodne bo tatuś nie zrobił kolacji i nie zagonił do spania.
Dzisiaj jestem wkurzona na siebie, że ciągle się rozklejam, beczę po kątach zamiast zacząć zmieniać świat dookoła mnie.

To mnie należy się kopniak w tyłek na otrząśnięcie się z amoku i traumy, w której ciągle tkwię.

---------- 11:25 ----------

No i oczywiście niestety zadaję sobie to samo pytanie: co on tyle robi na kompie? (bo ile można grać w gry komputerowe). Jak pomyślę, że może to samo, co dotąd to...............
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez magdi » 3 wrz 2009, o 11:42

Tymczasem, nie jestem specjalistką od związków i moje małżeństwo jest dalekie od ideału, ale mam wrażenie, że jak nie zaczniesz mu mówić w czym jest problem i czego wymagasz to Wasze problemy będą narastać. Mój mąż pozorował pracowitego, ale tak naprawdę robił nie wiele, a ostatnio to już w ogóle, z tym, że mój mąż głównie siedział przed tv. Najpierw tak jak Ty uznałam, że nie będe o nic prosić, jak jest debilem, to niech będzie dam ze wszystkim radę. Po pewnym czasie sił mi zabrakło i zaczęłam płakać i zrzędzić co doprowadzało do awantur. Za to ostatnio doszłam do wniosku, ze mam już dość i zaczęłam wymagać i mówić/krzyczeć czego oczekuję. Oczywiście czasem muszę się ostro awanturować, ale są efekty, a to było dla mnie najważniejsze. I trudno, że czasem mój mąż wstawia naczynia do zmywarki o 23 a czasem o 6 rano, więc całą noc stoją brudne. Najważniejsze, że ja już tego nie robię. Nasz Syn też umie wyegzekwować swoje. Jak kiedyś Tatuś zaoglądał się w tv to syn sam sobie zrobił kolację. Po której Tatuś 2 godziny sprzątał kuchnię. A jeśli chodzi o godziny spędzane przed tv to postawiłam ultimatum od 1 września, każde z nas ma prawo do 2 wieczorów przed tv, jak się nie dostosuje to adieu. Na szczęście mieszkanie jest moje, dobrze zarabiam (dla mnie i dla Syna starczy spokojnie) więc mój mąż wie, że mogę to zrobić. I powoli mam partnera i czas spędzany z rodziną wspólnie.
Tymczasem musisz być twarda, mówić czego chcesz i to egezkwować, a przede wszystkim być konsekwentna. Trzymam kciuki :buziaki:
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez cvbnm » 3 wrz 2009, o 11:54

tymczasem, a czy ty uwazasz ze masz prawo wymagac od niego zeby cos robil?

ja bardzo podobnie sie zachowuje, mam bardzo silnie zakodowane nie mowienie ze chce aby KTOS COS zrobil. uwazam, ze jesli cos chce, to sa dwie mozliwosci,albo to po prostu robie, albo sugeruje,ze moze by to zrobic. i nie ma wogole dla mnie takiego tematu, ze ja wymagam.

wymagam moze od dziecka, ale od doroslych?

uwazam ze nie mam prawa ingerowac w wole innego czlowieka

ale..
po zastanowieniu doszlam do wniosku, ze otwarte informowanie czy po prostu dysponowanie, pomaga w porzadku. inaczej powstaje rozmemlanie.

wiec z ogromnym wysilkiem, ucze sie mowic jakies dyspozycje. nie 'czy moglbys" ale "wynies smieci". myslalam ze swiat mi sie zawali na glow jak zaczne tak mowic. ze bedzie jakis krzyk, pretensje... no i byl. ale bylo tez zrobione.

ja sie boje krzyku....

bardzo mnie przejmuje jesli ktos ma do mnie pretensje.

ale znowu...po zastanowieniu dochodze do wniosku, ze to dla MNIE jest niekorzystne.
nie chce zyc ze strachem... i unikac czegos ze strachu.

wlasnie otwartosc jest lepsza na strach...bo wiecej sie boimy tego, co sie nie wydarza.

uwazam ze ogromna rzecza w moim zyciu bylo odkrycie buntu, ...
mysle ze unikalam konfliktu ze strachu, ale ten konflikt pozostawal.... nic nie rozwiazywalo, ze sie "godzilam" z czyms.
rozwiazanie tkwi w oporze, w pokazywaniu siebie.

takie cos, ze ja nie powiem, to stopniowe zamykanie siebie, zanikanie, tlumienie.
u mnie po dluzszym czasie takiego pokornego zanikania, nie bylo wogole mnie. nawet nie wiedzialam ze z czyms sie nie zgadzam. przyzwyczailam sie ze musze "cos tam zniesc, wytrzymac, ..." ... ze jestem na koncu... ... jak wszyscy juz maja spokoj... czyli nigdy....

obawiam sie ze moze byc z toba podobnie....

a tak na marginesie,to facet robi na mnie wrazenie manipulatora i oszusta.
dbaj przede wszystkim o siebie. a moze wyjedzna weekend sama? zostaw go z dzieckiem, ze musisz przemyslec swoje zycie...?

jakos sie zrelaksuj....
Ostatnio edytowano 3 wrz 2009, o 12:02 przez cvbnm, łącznie edytowano 1 raz
cvbnm
 

Postprzez magdi » 3 wrz 2009, o 12:01

[quote="cvbnm"]
uwazam ze nie mam prawa ingerowac w wole innego czlowieka

quote]

według mnie oczekiwanie/wymaganie/egzekwowanie od męża pomocy w domu nie jest ingerowaniem w wolę innego człowieka, jest absolutnie normalne i uzasadnione. Oboje pracujemy na etatach, oboje mamy dziecko, oboje mamy dom tak? To czemu tylko ja mam się wszystkim zajmować/przejmować/organizować? a on co? Król czy hrabia, rączki i nóżki oberwało?

Zgadzam się natomiast z tym, że krzyk to nie jest najlepsze wyjście, ale ja i mój mąż to takie typowe włoskie małżeństwo dwójki choleryków :lol:
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez cvbnm » 3 wrz 2009, o 12:12

ja nadal pozostaje przy swoim . mozna porzadkowac zwiazek, organizowac...ale woli innego czlowieka (tego CZY on chce ) nie mozna zmieniac.
ewentualnie uwazam ze zaburzylam u siebie pokazywanie wlasnej woli...
ze wola innego nie moze dominowac... bo ja sie boje....
cvbnm
 

Postprzez magdi » 3 wrz 2009, o 12:17

rozumiem cvbnm, naprawdę...

poza tym nie można nic generalizować tak jak ja to mam w zwyczaju :oops:

bo przecież każdy człowiek i każdy związek jest inny, prawda?

pozdrawiam cvbnm :papa2:
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez moniaw-w » 3 wrz 2009, o 12:38

Dziewczyny - przepraszam Tymczasem, ze w Twoim watku - ja tak ogolnie, bez zwiazku z tym konkretnym tematem:

Dlaczego poproszenie o pomoc musi miec tylko i wylacznie forme: zadania/wymagania/egzekwowania?

Dlaczego nie mozna zwyczajnie poprosic o pomoc i podziekowac za nia?
dlaczego partner to jest ten, od ktorego sie wymaga? czy jesli prosicie o pomoc przyjaciolke/mame/siostre, to robicie to tak samo? zadajac?

Pisze, bo nie wyobrazam sobie, ze moglabym tak traktowac mojego chlopaka. W moich oczach jest on osoba na rowni ze mna, i traktowanie go na zasadzie: od Ciebie wymagam i zadam jakos postawiloby go w podrzednej roli... A nie chce miec niewolnika, chce miec partnera.

Nie wiem, moze to rzeczywiscie kwestia potrafienia otwarcie mowic o oczekiwaniach, i takiego zwyklego prosze, dziekuje, moze nie wszyscy potrafia...

A moj chlopak tez nie jest zloty, pogmeralismy sie raz porzadnie o naczynia, bo bylismy u niego, gdzie on mi nie pozwala zmywac, a wstyd mi bylo przed wspolokatorami, ze zostawione po obiedzie. Wiec go troche pospieszylam z tym :D.
Powiedzial mi, ze nie cierpi, jak sie go do czegos zmusza, bo on potrzebuje 'dojrzec do decyzji' (jezu! :D) i jemu to zajmuje czas (o tym juz sie przekonalam, dwa przeciwienstwa), i cale zycie mama go wkurzala, bo chciala 'na juz'. Ile razy to slyszalyscie? Wiec wiem, ze musze jakas inna metode na niego wybrac, bo nie mam zamiaru siedziec w garach cale zycie, a plany mamy na 150 lat :D.

Ale raz mi sciagnal pranie ze sznurka, jak robilam nam kanapki... Bez proszenia o to :D. Jeszcze nigdy nie mialam tak ladnie ulozonego prania, zawsze gdzies walne w kat i niech poczeka na prasowanie :D. Do tej pory mnie to pranie rozczula :D.

Poza tym trafil mi sie zamkniety model, ktory sie fajnie otwiera przy blizszym poznaniu i nie boi sie rozmawiac o zwiazku, planach, oczekiwaniach. Bardzo czesto mi mowil, ze nie ma nic gorszego, jak oczekiwac, a nie poprosic - bo skad oni maja wiedziec, czego my chcemy w tym momencie?
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez magdi » 3 wrz 2009, o 13:08

Dlaczego poproszenie o pomoc musi miec tylko i wylacznie forme: zadania/wymagania/egzekwowania?

Nie tylko i wyłącznie, ale jeśli proszenie i dziękowanie, a nawet chwalenie za każdą zrobioną rzecz nie wystarcza, jeżeli jest opór materii to co wtedy? Tylko żadanie/wymaganie/egzekwowanie, albo Zosia-Samosia jeśli ktoś ma czas, siły i ochotę.

Pisze, bo nie wyobrazam sobie, ze moglabym tak traktowac mojego chlopaka. W moich oczach jest on osoba na rowni ze mna, i traktowanie go na zasadzie: od Ciebie wymagam i zadam jakos postawiloby go w podrzednej roli... A nie chce miec niewolnika, chce miec partnera.

Oczywiście, tylko, że jeżeli on spędza dni przed tv/kompem itd a Ty gotujesz, pierzesz, sprzątasz to chyba nie jesteście już na równi i to Ty jesteś wyrobnikiem, mnie to nie odpowiada.

Nie wiem, moze to rzeczywiscie kwestia umiejętności otwartego mówienia o oczekiwaniach, i takiego zwyklego prosze, dziekuje, moze nie wszyscy potrafia...

Ja umiem mówić, umiem dziękować i prosić i ogólnie chyba jestem miłą osobą, ale co w moim konkretnym przypadku to nie odnosiło skutku :cry: może gdzieś popełniałam błąd, nie wiem, wiem, że teraz wszystko działa lepiej i oby tak zostało :)

Tymczasem sorki za lekkiego off topa w Twoim temacie
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Tymczasem1972 » 3 wrz 2009, o 14:06

Cieszę się, że tak fajnie rozwijają się dyskusje na tym wątku - przy okazji zawsze coś można wyciągnąć dla siebie :-)

Pozdrawiam

T.
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Postprzez caterpillar » 3 wrz 2009, o 17:14

fakt cos w tych "zolzach" wiec skoro on nie poczowa sie do wspolpracy (uciekam od slowa WYMAGAN :P ) to niech sobie sam pierze gotuje i robi zakupy.

Tymczasem piszesz o swoim placzu i "zamykaniu sie" kiedys robilam podobnie..uwazaj bo mozesz wpasc w pulapke sfrustrowanej zaplakanej kobiety...uwazam ze musisz pomyslec o radykalnych krokach typu "kopanie w tylek" i egzekfowanie.

Co do Wymagania ..uwazam ze najlepiej by bylo gdyby partnerzy sami z siebie wykonywali rozne czynnosci jesli nie to mam prawo wymagac ha!
mam prawo wymagac aby ojciec dziecka polozyl je spac i nakarmil wczesniej bo to jest jego zasrany obowiazek mam prawo wymagac aby rowniez dbal o czystos tak jak to robia nawet obcy dla siebie ludzie we wspolnie wynajmowanym mieszkaniu..czy to sie w prawie nawet nie zwie "obowiazki malzenskie"?? chyba tylko do seksu sie to nie ogranicza?

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Tymczasem1972 » 3 wrz 2009, o 19:32

Przyszłam dziś do domu po pracy i znowu zastałam męża rozłożonego na wersalce (już nawet nie przed kompem). Nawet sobie jedzenia po pracy nie uszykował (było ugotowane) a ja nie uznałam za stosowne obsługiwanie jaśnie pana. Stwierdziłam, że mi wisi czy jadł czy nie a ja mu pod nos poddawać nie będę.
Potem nie kiwnęłam palcem, żeby cokolwiek posprzątać, walnęłam się na łóżko i stwierdziłam, że mam wszystko gdzieś.

I tak sobie leżąc pomyślałam, że mnie wcale nie jest przykro, że on nie sprząta po sobie, czy że nie wyniósł śmieci lub że nie zrobił zakupów itp, ale że wcale się nawet nie stara zawalczyć o mnie. Żadnego zainteresowania mną (no może poza pytaniem co stwierdził lekarz i dociekaniem o co znowu ryczę), żadnego miłego ( o czułym nie wspominając) gestu w moim kierunku (chociażby zrobienie herbaty), nic. Kompletnie nic. Pustka. Nic, co pozwoliłoby mi uwierzyć, że facet o mnie walczy, że chce wynagrodzić mi krzywdy, że mnie jeszcze chopciaż trochę kocha (jak to deklarował w liście do mnie). On się stara jedynie być "politycznie poprawnym" a ja powinnam się cieszyć z tego, ze w ogóle jest. I chociażbym osiagnęła mistrzostwo świata w egzekwowaniu obowiązków domowych to nie wyegzekwuję tego, na czym mi zależy najbardziej: odrobiny miłości i ciepła.........
Tymczasem1972
 
Posty: 45
Dołączył(a): 10 sie 2009, o 10:50

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 281 gości