1,5 roku,nie umiem sie podniesc

Problemy z partnerami.

1,5 roku,nie umiem sie podniesc

Postprzez RYZA » 23 sie 2007, o 19:35

witam,pisze po ponad pol roku,i...nic sie nie zmienilo,to samo.

otoz,szanujac czas innych przede wszytskim i swoj,streszcze sie.
ponad 1,5 roku temu najblisza mi osoba zdradzila mnie,byly niby proby naprawy itd ale z kazdym miesiacem rownia pochyla,nie udalo sie.
zwiazek sie rozpadl.
moja5 letnia milosc szlag trafil....ja jeszcze podejmowalam proby walki ale mojej 2 polowce juz nie chcialo sie walczyc (lepiej samemu,widac tak ma byc i tym podobne bzdury)jednym slowem walenie z mojej strony glowa w mur(szkoda ze do tanga trzeba dwojga)
a teraz konkluzja:
minelo grubo ponad 1,5roku,a ja nei moge sie pozbierac.NIE JESTEM W STANIE.KOCHAM CALA SOBA.IRRACJONALNIE,WBREW LOGICE,WBREW TEMU ZE 2 OSOBA MNIE OLALA I NIE CHCE,I PEWNIE JZU NIE KOCHA.SNI MI SIE PO NOCACH,BUDZE SIE Z PLACZEM,NIE MOGE PRACOWAC,WSZEDZIE W KAZDYM DETALU NAJGLUPSZY-TA OSOBA.
nie jestem w stanie opisac skali bolu z ktorym zmagam sie codziennie z miernym skutkiem.kazdy mowi pzrejdzie ci,bedzie ok.
mozna bylo w to wierzyc po 2 mcach od rozstania.niedlugo bedzie 2 lata.bol mnie zzera zywcem,nie moge sie otworzyc na inna osobe.
niektorzy twierdza ze to sie kwalifikuje do psyciatry skoro tyle trwa,ja chce tylko tej 1 osoby,dlaczego to tak wiele;-(?

ps mialo byc krotko,wyszlo dluzej,przepraszam.
RYZA
 
Posty: 4
Dołączył(a): 23 sie 2007, o 19:19

Postprzez bunia » 23 sie 2007, o 19:58

Witaj Ryza....kochasz marzenie ktore sie nie spelnilo i w dalszym ciagu nie obudzilas sie ze snu przeszlosci....bo to przeszlosc.tak zrozumialam,facet odszedl,nie ma go prawie 2 lata....jak dlugo jeszcze masz zamiar trzymac sie czegos kurczowo czego nie ma??
Napisz list pozegnalny do niego,napisz co tak na prawde o nim myslisz,nie przejmuj sie jesli nie bedzie w dobrym tonie i go potem zakop,spal lub potargaj w strzepy....daj sobie szanse na spotkanie czegos co Cie nowu zachwyci,zauroczy i zaczniesz czuc zycie...pamietaj,ze milosc nie jedno ma imie.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 23 sie 2007, o 22:18

Trochę długo... s± rzeczy, które chciałaby¶ mu powiedzieć? Których nie zd±żyła¶? Które po fakcie zrozumiała¶? Może to wła¶nie przeszkadza w zamknięciu za tym wszystkim drzwi...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 23 sie 2007, o 23:59

Popieram pomysl buni.

Czy masz sie przed kim wygadac na ten temat? Czasem obca osoba nawet moze pomoc o wiele wiecej niz ktos znajomy.

Jak chcesz,to pisz tu, tu zawsze jest ktos, co przeczyta.

Uwolnij to uczucie, wybacz jemu i sobie, kochasz ciagle marzenie, a nie rzeczywista postac, jak napisala bunia.

I zamykasz sie na zycie,na nowa milosc. Wiem, ze to wiesz, ale i tak wracasz myslami. No coz -moze dobry przyjaciel albo dobry terapeuta bylby Ci potrzebny, bo to rzeczywiscie dlugo trwa.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez RYZA » 24 sie 2007, o 00:54

bunia-ja to wszytsko wiem,naparwde,jesem mistrzynia teorii w tej dziedzinie i chyba sama moglabym dawac innym takie rady-tylko sama nie umiem ich zastosowac w tym klopot...wiem co robie zle ale nie potrafie nie wracac do tego,to ja bylam ta strona kochajaco za bardzo i niestety zostalo mi po dzien dzisiejszym,stad ten cholerny zastruwajacy mnie od srodka TOX...

nie jestem w stanie objac umyslem a juz tym badziej emocjonalnie jak po kilku latach mozna kogos tak po prostu skreslic,tym bardziej ze byla to ukochana osoba,no jak???

ewka-te rzeczy ktore chcialabym powiedziec powiedzialam,ze kocham,ze zrobilabym wszytsko(choc to glupota bo wzamian nie otrzymalabym nawet 1/4),ze nie wyrabiam psychicznie i co?nic,ewentulanie z łaski na uciechę raz na kwartal lodowaty sms,ze nie ma do czego wracac i tym podobne rzeczy od czytania ktorych oczywiscei glupie krokodyle łzy do kolan...

pytajaca- wlasciwie i mam sie przed kim wygadac i nie.nie-bo ilez mozna czasu sluchac o tym jak sie wykanczam i kocham kogos kto ma mnie gleboko w d....?niektorzy nie wytrzymywali po kilku mcach a co dopiero po ponad 1,5 h roku,po prostu mozna juz za przeproszeniem rzygac tym tematem-i ja nawet rozumiem tych moich znjomych,tylko NIE ROZUMIEM SIEBIE:-(.
jest 1 osoba ale wiem ze z kolei patrzy na mnie jak na potencjalny"obiekt do zwiazku'wiec tez mi niezrecznie(nie wspominajac ze ja tej osoby nie chce z wiadomych wzgledow)>

dziekuje ze JESTESCIE,bardzo mi pomaga sama swiadomosc ze ktos przeczyta moj bol w formie elektronicznej i pofatyguje sie napisac kilka slow.
tylko to mnie jeszcze trzyma,DZIEKUJE.
RYZA
 
Posty: 4
Dołączył(a): 23 sie 2007, o 19:19

Postprzez ewka » 24 sie 2007, o 01:04

Bo choćby nie wiem co, i choćby to było najpodlejsze, najokrutniejsze i najtrudniejsze do przyjęcia - partner nie musi nas kochać i nie musi z nami być. I trzeba się z tym pogodzić, bo po prostu nie ma innego wyj¶cia.

My¶lała¶ o jakie¶ terapii uwalniaj±cej?

Jejku, tak mi przykro...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bunia » 24 sie 2007, o 01:09

Ryza...."nie potrafie,"nie umiem"...mozna w to uwierzyc i Ty w to wierzysz....pamietaj,ze caly proces uwolnienia sie od tego czlowieka zachodzi w Twoim mozgu czyli jest zalezne od Twego myslenia...mozna to pielegnowac w nieskonczonosc....jak mozna kochac cos co jest uosobieniem zla....wyrzadzil Ci tyle krzywdy,nie szanowl a Ty upierasz sie,ze go kochasz.
Szukaj kogos,czegos co jest wyrazem dobroci,piekna,spokoju....dlaczego za tym nie tesknisz?...on Ci tego nie da i jesli tego nie zaakceptujesz bedziesz tkwic w miejsu.....dlaczego kochasz byc nieszczesliwa??
Pozdrawiam i trzymaj sie no i przemysl to sobie.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Pytajaca » 24 sie 2007, o 09:37

ewka napisał(a): partner nie musi nas kochać i nie musi z nami być.

Male sprostowanie - to juz nie partner, jesli z nami nie jes ti nas nie kocha.

Ryza - w takim razie w Twoim przypadku udalabym sie na profesjonalna terapie i pisala tutaj. Kropka.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 24 sie 2007, o 10:03

Pytajaca napisał(a):
ewka napisał(a): partner nie musi nas kochać i nie musi z nami być.

Male sprostowanie - to juz nie partner, jesli z nami nie jes ti nas nie kocha.

To wydaje się oczywiste...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Barbie* » 24 sie 2007, o 10:22

Widocznie z Twojej strony to prawdziwa miło¶ć... A co jest teraz z nim? Nie odzywa się do Ciebie, nie masz z nim kontaktu?

Piszesz, ze nie otworzyłas się dot±d na inn± osobę-być może takiej osoby jeszcze nie spotkała¶;) Pozdrawiam serdecznie!
Barbie*
 
Posty: 358
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:57
Lokalizacja: Powiedzmy Gdańsk :)

Postprzez RYZA » 24 sie 2007, o 10:39

witam

ewka-hm nie ma obowiazku nas partner kochac ani z nami byc? przy takim zalozeniu po co w ogole wchodzic w zwiazek....?

pisałas o terapii uwalniajacej,mozesz skrobnac na czym to polega?

wiem ze to wszytsko nie ma sensu i jest irracjnalne,wiem tez ze pozera i wypala mnie od srodka,probowalam wielu juz naparwde sposobow i lepszych i gorszych,ale i tak wracalam do pukntu wyjscia....bledne kolo.

to zabawne bo zawsze bylam dziewczyna o silnej psychice,przezylam kiedys gorsze rozstanie(po 10 latach,potrzebowlam 3 lata na odchorowanie i wiem ze to koszmar)wydawac sie powinno ze znajac zjawisko od kuchni teraz poradze sobie lepiej,ale nie wiem czemu tak nie jest....

uwazacie ze ta terapia jest naparwde niezbedna?ja mam mysli z e moze jeszcze jakos sama dam rade,nie wiem...
RYZA
 
Posty: 4
Dołączył(a): 23 sie 2007, o 19:19

Postprzez ewka » 24 sie 2007, o 12:25

Bo nie zmusisz nikogo do miło¶ci i do bycia razem... to też kwestia dojrzało¶ci i odpowiedzialno¶ci - i jakiego¶ nagle niekochania, je¶li dopadnie (a może dopa¶ć każdego). I gdyby zdarzyło się, że to Ty chciałaby¶ odej¶ć... odeszłaby¶, bo nikt i nic nie zmusiłoby Ciebie do pozostania, do życia wbrew sobie i swoim uczuciom. To na my¶li miałam.

Terapia... uwalniaj±ca, bo uwolniłaby Ciebie od tych demonów - więc tak j± nazwałam. Pomogłaby pozbierać się... życie płynie i nie warto tkwić uwi±zanym przy czym¶, co nie ma żadnego sensu. Próbowała¶ wszystkiego bez skutku... więc może warto spróbować i terapii? Raczej w niczym nie zaszkodzi - szkoda życia, szkoda czasu...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Szafirowa » 24 sie 2007, o 17:43

Ryza - kto¶ mi kiedy¶ powiedział, że dochodzenie do stanu wewnętrznej, emocjonalnej równowagi po trudnym zwi±zku, toksycznym - trwa dwukrotnie dłużej, niż trwał sam zwi±zek ...
Sama nie wiem ile w tym prawdy.


Ale ... chyba nie chciałabym, żeby to było prawd±.

:kwiatek:
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Gaik_Kwitnacy » 24 sie 2007, o 18:57

Szafirowa,wydaje mi sie ze ktos to bardzo sprytnie wymyslil poniewaz niedlugo mijaja 3 lata od konca mojego poltorarocznego zwiazku i ja dopiero teraz czuje sie odrobine bardziej wolna.Sadze jednak ze nie dotyczy to zwiazkow trwajacych powyzej 3 lat bo 2 razy dluzej w takim przypadku to juz by byla totalna niesprawiedliwosc :)
Gaik_Kwitnacy
 
Posty: 90
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:48

Postprzez Pytajaca » 24 sie 2007, o 19:17

Dziewczyny, moze to prawda, a moze po prostu wiekszosc ludzi w to wierzy i dlatego tak jest. Wychodzenie emocjonalne ("przenoszenie mebli") trwa dlugo, to fakt, ale mozna ten proces przyspieszyc, jesli sie nad soba pracuje. Najwazniejsze - nie chowac sie, tylko stanac twarzaw twarz z problemem i RZECZYWISTYM stanem sytuacji. Kochasz jego, czy wspomnienie i wyobrazenie o nim? Przeciez on jest osoba,ktorej juz nawet dobrze nie znasz. On nie chce z toba byc.Jakie sa realne szanse, ze zachce? Marnujesz swoj czas na tesknienie za swoja wizja. Czy warto wkladac tyle energii w cos, co nie daje szczescia?Przezyj to gleboko, mozesz nawet krzyczec z bolu, ale nie zatrzymuj tych uczuc, wylej je z siebie. Wydaje mi sie,ze one u Ciebie (za Twoja sprawa) zastygly jak lawa...Rozwal te skaly, wybuchnij jak wulkan. Jesli sama tego nie potrafisz zrobic, popros specjaliste. Rozumowo mozna wiele rzeczy pojac i przytaknac, ale co innego przezyc, doswiadczyc, dotknac glebokiego jestestwa siebie w glebi. Dlatego zrob cos, dzialaj, popros kogos bliskiego lub terapeute. A nastepnie przejdz wszystkie kolejne fazy pozegnania sie z tym zwiazkiem- zal, akceptacje, obijetnosc. Inaczej nie narodzisz sie do nowego zycia.

Mnie np. bardzo pomagaja rozmowy z ludzmi i wasne sposoby na wyrzucenie zlych emocji oraz przemyslenie pewnych spraw. Moj bunt przeciwko zranieniu mnie samej jest najczesciej tak silny, ze nie pozwole na zbyt glebokie rany zadane przez kogos, mam taki plaszcz ochronny po prostu i sie z tego bardzo ciesze! Bo nawet jak zle znosze rozstanie, to wiem, ze pewnego dnia zaswieci slonce, a ja bede bogatsza o nowe doswiadczenia - te mimo wszystko dobre ze zwiazku i te zle - by nie popelniac tych samych bledow.

Zauwazylam, ze moj czas zegnania sie z poprzednimi zwiazkami bardzo sie w ten sposob skrocil i szybciej znow rodze sie do zycia. Kiedys potrzebowalam az 4 lat=2x2lata. Teraz nie mam na to czasu!! Chce kochac i byc kochana. Wierze, ze i w Waszym przypadku jest to mozliwe, trzeba tylko sprobowac skonfrontowac sie z sama soba i realna sytuacja, nie bac sie.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 207 gości