Dwóch mężczyzn....

Problemy z partnerami.

Dwóch mężczyzn....

Postprzez noela » 11 wrz 2010, o 23:34

Witajcie, jestem mężatką oczekującą na dziecko. Kocham swoje dotychczasowe życie, kocham męża, nie wyobrażam sobie ani jednego dnia spędzonego bez niego. Ale ... mam poważny problem... Rok temu poznałam mężczyznę...
...mieszka na drugim końcu świata, wychowany był w innym klimacie, innej kulturze, żył zupełnie inaczej niz ja. Poznaliśmy się jeszcze przed moim małżeństwem, widzieliśmy się zaledwie jeden dzień...ale coś zaiskrzyło...coś...to źle ujęte...
Nigdy wcześniej nie czulam czegoś podobnego, to jak spotkanie dwóch osób dla siebie stworzonych, wiedzacych niewiadomo skąd o sobie bardzo wiele, znających swoje mysli..niewiadomo skąd. Za jakiś czas On znów przyjeżdża do Polski. Tym razem na dłużej. Boję się, ale jednocześnie moje serce skacze z radości, że znów Go zobaczę...W między czasie ja wyszłam za mąż. Nie miałam wątpliwości czy robię dobrze, czy źle...wiedziałam, ze chcę stworzyć rodzinę z tym mężczyzną i spędzić z nim resztę swojego życia.
Tamten, nazwę go tu Y...ma również ułożone życie, żonę, prace którą kocha...Gdy był w Polsce nie wydarzyło się nic między nami przede wszystkim z tego powodu, ze obydwoje byliśmy z kimś związani...Ale uwierzcie...to był szczyt samokontroli i zdrowego rozsądku z obydwu stron.
Przez cały ten czas mamy ze sobą regularny kontakt, mimo, że zaraz po tym jak wyszłam za mąż próbowałam go mocno osłabić...nic z tego nie wyszło. Teraz jestem w ciąży, powiedziałam Y o tym spodziewając się, że sam dojdzie do wniosku, że moje życie stabilizuje się definitywnie...ze to już nie jest tak jak w chwili gdy się poznaliśmy...Ale on wrecz odwrotnie, codziennie do mnie dzwoni, pyta o samopoczucie, czyta co powinnam jesc, czego nie, jakie witaminy, jaki sport..Zachowuje się jakby był co najmniej ojcem...A nie jest. Nie powiem, zeby mnie to denerwowało, ale zaczynam się poważnie obawiac o nadchodzącą przyszłośc. Kilka dni temu oświadczył mi, że się rozwodzi, że walczył o to małżeństwo ponad 3 lata ale juz nie ma więcej sił. Wielokrotnie rozmawialismy o tym wczesniej jednak nie sądziłam, że podejmie taką decyzję. Radziłam mu, zeby dał swojej żonie czas, broniłam, stawałam w jej obronie mimo, ze jej nie znam. I można by pomyśleć, że jej postać mi nie po drodze...
Ja na pewno nie byłabym skłonna zostawić swojego męża, jednak to co czuję do Y jest czymś niesamowitym i niepowtarzalnym... Miałam w swoim życiu kilka związków i wiem o czym mówię.
Czy ja jestem nienormalna??? Najchetniej zyłabym z nimi obydwoma...chore!
Próbując zerwac kontakt z Y tak naprawdę modliłam się w duchu, żeby to nie nastąpiło..Gdyby mój mąż mnie porzucił, zostawił też umarłabym z bólu. Jestem rozdarta pomiędzy dwoma mężczyznami...I śmiejcie się, ale naprawdę nie wiem co mam robić.
Doprowadziłam do tego, że przez część pobytu w Pl Y będzie mieszkał u nas. Mój mąż nie ma nic przeciwko, wie, ze to moj przyjaciel...ale nie domyśla się, że to tak bliski przyjaciel. Poza tym ufa mi, nigdy go nie zdradzilam, nie wystąpiłam przeciwko niemu i kurcze nie chcę zeby to się zmieniło. To jest jak błędne koło. Mogę tak powtarzać bez konca jak masło maślane..
Nie negujcie mnie proszę, tylko postarajcie się zrozumieć i moze coś doradzić....
Co ja mam zrobić??? Nie potrafię zrezygnować z Y, a rozstanie z mężem byłoby katastrofą dla mojego serca.
noela
 
Posty: 38
Dołączył(a): 11 wrz 2010, o 22:29

Re: Dwóch mężczyzn....

Postprzez Filemon » 12 wrz 2010, o 01:32

noela napisał(a):Doprowadziłam do tego, że przez część pobytu w Pl Y będzie mieszkał u nas.


to zdanie w moich oczach Cię demaskuje...

wkurzam się kiedy Cię czytam... :?

tak bardzo wyjątkowe było to co przeżyłaś od pierwszego wejrzenia poznając Y a mimo to... zdecydowałaś się w jakiś czas potem wyjść za mąż i z innym mężczyzną wydać na świat dziecko...

teraz chciałabyś niczym szlachetna, wierna i oddana żona być w porządku wobec swojego męża, ale jednocześnie ciągniesz kandydata na kochanka pod wspólny dach Twój, męża i dziecka...

wiesz co...? wkurwia mnie to i tyle Ci mam do powiedzenia - ale inni pewnie Cię w bardziej wyrozumiały sposób pocieszą i ukoją Twój ból i dylemat... :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Sanna » 12 wrz 2010, o 08:36

A mnie to jakoś telenowelą trąci.... Dzięki Filemon za ten cytat, on jest kropką nad ,,i" dla mojego odczucia.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Re: Dwóch mężczyzn....

Postprzez Bene » 12 wrz 2010, o 09:17

noela napisał(a):Co ja mam zrobić??? Nie potrafię zrezygnować z Y, a rozstanie z mężem byłoby katastrofą dla mojego serca.
Przy tym jak bardzo cierpliwym jest Twoj maz??Chcesz jednak sprowadzic swoje zycie do katastrofy.Palenie lub zdrowie - wybor nalezy do ciebie.
Chyba mialas w dziecinstwie kazda zabawke jaka sobie zazyczylas i teraz tego skutki.
Babo glupia,wez i powiedz Yasarowi,ma zostac tam gdzie jest,a Ty otworz wreszcie te slipia i zajmij sie Twoim mezem bo to Twoje zycie i przyszlosc.
Czekoladka psiakrew.Idz,zmien psychiatre bo ten Cie oklamuje wariatko.
Bene
 
Posty: 307
Dołączył(a): 5 gru 2009, o 18:02

Postprzez blanka77 » 12 wrz 2010, o 10:00

I jeszcze jedna kwestia. Rozumiem, że cała sytuacja Cię dręczy, denerwuje. Zadam Ci więc pytanie: wiesz co robisz swojemu dziecku jeszcze nienarodzonemu??? Wiesz, że to wszystko się na nim odbija? To nie jest zwykłe rozchwianie emocjonalne czy zmiana humorów związana z ciążą, która nie wpływa na rozwój dziecka. Krzywdzisz je, poczytaj sobie o tym bo wydajesz mi się osobą nieodpowiedzialną w tej kwestii.
Jak Ci nie szkoda swojego męża, który za przeproszeniem (pod przykrywką Twojego przyjaciela) wpuszcza pod swój dach jakiegoś fagasa, który przyjeżdża mu razem z Tobą zniszczyć życie. Czy Ty myślisz, że swoim zachowaniem nie dasz poznać po sobie jakie są Twoje relacje z panem Y? Albo w tym momencie robisz ze swojego mężą debila, albo z Tobą coś jest nie tak.
Nigdy nie doświadczyłam, ale wierzę, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. Ale jeśli ona już jest to inaczej się w życiu postępuje, nie bierze się ślubu z kimś innym, a potem nie zachodzi się w ciążę będąc jednocześnie w stałym KONTAKCIE z tą wielką miłością i planując jakąś wspólną przyszłość.
Prezentujesz skrajną nieuczciwość. Nie wiem czy znajdzie się ktoś na tym forum kto poprze to co robisz.
Szlag człowieka trafia wiedząc, że nosisz pod sercem dziecko, a knujesz takie intrygi przeciwko w pierwszej kolejności swojemu dziecku i jego ojcu. Jakie wartości Ty chcesz mu kiedyś wpoić????
Zdenerwowałam się, jak tak można??? Poczytaj jakie ludzie przeżywają tragedie, ci na tym forum. Ile by dali żeby mieć kogoś takiego u boku jak Twój mąż. A Ty? Masz problem jak to wszystko zniszczyć i zrobić to pod jakimś "znieczuleniem", które mamy Ci podpowiedzieć???
jedna z osób w powyższym poście zasugerowała, że to pewnie ktoś arabskiego pochodzenia. Być może tak jest i dlatego tego nie napisałaś. Nie wiem czy tak jest i dalej nie będę dywagować. Będziesz uważała za stosowne to nam napiszesz.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez caterpillar » 12 wrz 2010, o 10:32

przynajmniej jedno jest pewne..jesli do czegos dojdzie nie bedziesz miala dylematu kto jest ojcem :D

sorry za ten zarcik ale moze przyda Ci sie kubel zimnej wody.
Ja doskonale rozumiem ,ze w zyciu roznie sie dzieje i trzeba dokonywac wyborow ale ty masz proste rownanie 1+1 i na sile szukasz innego wyniku.

Jesli to takie trudne to wez kartke i wypisz wszystko co przemawia za tym aby utrzymywac ta znajomosc i wszystko co przeciw..chyba masz wiecej do stracenia niesadzisz?

i fakt jeszcze to dziecko w drodze...mysle ,ze powinnas mu zafundowac przyjemniejszy start niz rozwod rodzicow :?

pozdrawiam
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez pszyklejony » 12 wrz 2010, o 10:49

Ja tego nie rozumiem. Może to pisze zwierzątko jakieś?
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Postprzez blanka77 » 12 wrz 2010, o 11:51

pszyklejony napisał(a):Ja tego nie rozumiem. Może to pisze zwierzątko jakieś?


Przyłączam się do przyklejonego. Tak sobie siedzę dzisiaj i myślę, jak to ludzie potrafią sobie świadomie komplikować życie.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez kajunia » 12 wrz 2010, o 12:43

A ja trochę rozumiem noel. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale jestem w stanie to zrozumieć. Przecież same wątpliwości nie prowadzą od razu do łózka z tym facetem. Ale rację mają Ci, którzy mówią że to bardzo niebezpieczna gra i prędzej czy później pewnie będziesz cierpieć, oparzysz się. Kwestia tylko, czy cierpieć będzie również Twój mąż i dziecko, które przyjdzie na świat... Ja kilka lat temu byłam z jednym chłopakiem a "czułam" dziwne napięcie między mną a jego kolegą. Emocje prowadziły ku napięciu, ale rozsądek mówił że to nie w porządku, że tak nie można, że skrzywdzę obu i siebie przy okazji. I ograniczałam kontakt z tym drugim do minimum. A dziś... ten chłopak jest moim najlepszym przyjacielem, pomógł mi wyjść z tamtego (bardzo toksycznego zresztą) związku i co ciekawe dzięki niemu poznałam swojego obecnego ukochanego :) Nasze relacje są czysto koleżeńskie i chemia jakoś sama wyparowała. I cieszę się, że udało mi się wtedy podjąć decyzję o ograniczeniu kontaktu bo nadal mogę cieszyć się obecnością tego wspaniałego człowieka a nie czuję do niego nic poza sympatią i przywiązaniem. Ja bym dlatego na Twoim miejscu odstąpiła od tego pomysłu żeby Y zamieszkał przez jakiś czas z Wami. To niebezpieczne i ktoś na pewno w efekcie będzie cierpiał.

Na tym forum ludzie szukają głównie wsparcia, może już starczy tych kubłów zimnej wody :) Przecież sami wiecie jak ciężko czasem zapanować nad emocjami, jak trudno jest odejść, jak trudno podjąć właściwe decyzje.

I jakby nie było, nie pochwalam tego układu, ale staram się choć trochę zrozumieć...
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez biscuit » 12 wrz 2010, o 12:46

pszyklejony napisał(a):Ja tego nie rozumiem. Może to pisze zwierzątko jakieś?

tak pszyklejony
teraz kobieta zwierzątko, przedtem kobieta koń :?

och, nieskazitelni i bez skazy aniołowie wystawili swoją potępiającą ocenę
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez marie89 » 12 wrz 2010, o 13:10

Witaj Noel

Po przeczytaniu Twojego postu mam mieszane uczucia... Niedowierzenie, ale i zrozumienie...

Na wiele trudnych pytań sama sobie odpowiedziałaś... Ale jedno pozostaje otwarte- co tak naprawdę czujesz do tego mężczyzny?

Trudno jest to odgadnąć...

Myślę, że może się zdarzyć by kobieta kochała dwóch mężczyzn, bądź mężczyzna dwie kobiety... bo uczucia są co tu kryć- pokręconym zjawiskiem...
Ale tu dochodzi kwestia moralna... I właśnie to- sumienie- nie daje Ci spać... Bo myślisz o czymś o czym wiesz, że nie powinnaś...

Kochasz męża. To miłość Twojego życia, tak? Niedługo narodzi Wam się dziecko... Nowy etap przed Wami... Pielęgnuj to. Nie zatrać.

Twój mąż chyba naprawdę bardzo Ci ufa... To zaufanie jest cenne. Nie wystawiaj go na próbę...


Natomiast Y... Znacie się od lat- ale rozumiem że gł korespondencyjnie? Podczas takich znajomosci wiele umyka... Często bardzo idealizujemy drugiego człowieka..
Po pierwszym spotkaniu coś zaiskrzyło... To mogło być wielkie COŚ lub chwilowa fascynacja... Sama musisz ocenić.

Ale ja zamiast radzić Ci żebyś nie robiła sobie problemu... nie pakowała się w "bagno".. zapytam Cię jasno- Czy Y jest Ci bliższy jako przyjaciel czy jako mężczyzna? Bo to można rozdzielić... Czy myslisz, że udałoby się Wam pozostać WYŁĄCZNIE przyjaciółmi? Jeśli tak- to bądź przyjaciółką, jesli nie potraficie tego rozdzielić... to już wg mnie pozostaje tylko jedno wyjście- całkowicie zerwać kontakt... nim ktoś na powaznie będzie cierpiał
marie89
 

.

Postprzez noela » 12 wrz 2010, o 13:47

Dzięki za wszystkie odpowiedzi. Rozumiem Was bo pewnie sama, jeszcze rok temu, słysząc taką historię pomyślałabym, że kobieta jest ograniczona albo ma bardzo duze problemy ze sobą. Mając tak wiele gmatwa sobie i swoim najbliższym życie.
Jednak mimo to zdeydowałam się napisać o tym właśnie tu, śledziłam wcześniejsze wątki, tak zupełnie biernie.Widziałam, że staracie się "wejść w buty" tych którzy mają problemy. Oczywiście dla kogoś to w ogóle nie byłby problem, dla mnie jest. I pewnie gdybym była "zwierzatkiem" po prostu posłuchałabym swojego instynktu i poszła z nim wtedy do łóżka i może wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Związek z moim mężam trwa już ponad 5 lat i mogę powiedzieć, że jesteśmy zgraną parą.(Kto z Was byłby w stanie zerwać tak długi i dobry związek po jednym dniu realnej znajomości, mimo, że naznaczonej tak wielkimi emocjami...?) Myślałam i o tym, ale ... Y (pochodzi z USA dla wyjaśnienia ewentualnych niejasności) też ma/miał (nie wiem jak o tym myślec) żonę...i nie zakładałam, że to się zmieni.
Marie, tak masz rację, zdaję sobie sprawę z tego, ze znajomości oparte na mailach i rozmowach telefonicznych zaburzają właściwy obraz. Mamy tendencję do idealizacji. Jestem przekonana, że gdybym żyła tuż obok niego zobaczyłabym więcej jego wad itp.
Chyba nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie czy Y jest mi bliższy jako przyjaciel czy mężczyna. Nasza relacja opiera się głównie na przyjaźni, nie było w niej wątków "erotycznych" nawet wirtualnie, no, ale trudno mi powiedzieć, ze tak by się nie stało gdyby mieszkał na stałe w Polsce czy ja w USA.
Próbowałam zakmnąć uszy, oczy i umysł. Nie dopuszczać istnienia jego osoby w moim życiu, ale to nie wyszło.
Zdaję sobie sprawę, że muszę jak najszybciej poukładać te historie i ostatnią rzeczą jaką bym zrobiła jest rozwód. Nie zdradziłabym i nie okłamałbymbmęża...ale mam okłamywać samą siebie, ze w ogóle nie ma tematu? że nic się nie dzieje? To się nazywa uczciwość i lojalność?
Może brakuje mi na tyle silnej woli aby to skończyć...jedno albo drugie... Jednak miałam w życiu sytuacje gdzie musiałam dać jasno do zrozumienia, że nie interesuje mnie przygodny romans czy cokolwiek inneg, nie miałam z tym problemów.

Naprawdę nie sądziłam, ze takie rzeczy w ogóle się zdarzają...
noela
 
Posty: 38
Dołączył(a): 11 wrz 2010, o 22:29

Postprzez marie89 » 12 wrz 2010, o 14:20

Wiesz... Relacje czasem trudno jest nazwać... zamknąć do jednej emocji... I chyba tu też leży i Twój problem... Sama tak naprawdę nie postawiłaś granicy.
Może czujesz do niego coś więcej... A może mylisz porozumienie, ciepło z czymś silniejszym...

A może on choć zainteresowany Twoim życiem i poniekąd w nim obecny- wcale nie odczytuje tego, co Ty... Kiedy on mówi "A", Ty już widzisz "B"... Platoniczne uczucie... Może tak być...

Ogólnie myślę, że jeśli to jest faktycznie dobry przyjaciel to niech nim pozostanie- nie musisz go tracić... ale najpierw postaw sobie granice, poukładaj swoje myśli i uczucia...

Czas Ci pomoże... Silne emocje opadną. To co pozostanie przekieruj na uczucie przyjaźni- da się... To trudne. Kiedy Cię odwiedzi na pewno będzie trudniej... ale myślę, że choć nurtują Cię pewne myśli, wątpliwości.. co by było gdyby... To Ty już dokonałaś decyzji. Kochasz swoją rodzinę... I tego się trzymaj bardzo mocno.
marie89
 

Postprzez Filemon » 12 wrz 2010, o 14:43

biscuit napisał(a):och, nieskazitelni i bez skazy aniołowie wystawili swoją potępiającą ocenę


ciacho wilaczaste... :) a ja byłem cwany i nie wystawiłem oceny, tylko wyraziłem wku*wione emocje... :P

trochę mnie poniosło, ale w jednym punkcie nic nie zmieniam - to nie do przyjęcia, żeby autorka wątku zapraszała pod swój rodzinny dach, pod okiem mającego zaufanie męża i nosząc jeszcze w sobie jego dziecko... drugiego faceta, z którym potajemnie wiążą ją bardzo silne emocje i z którym niewiele brakuje by nastąpił "zapłon" i lądowanie w łóżku...

no takie działanie obnaża jednak w moich oczach człowieka, bo jest stanowczo za daleko posunięte i nie fair...

p.s.

ponadto, wcale mnie nie zdziwi, jak wkrótce usłyszymy:
- oj nie chciałam, nie chciałam, ale... stało się niestety i co ja teraz biedna mam zrobić!! :?

a owo "stało się", to będzie albo łóżko, albo "zakochałam się po uszy"... :?

autorko wątku, tym co zrobiłaś zapraszając tego mężczyznę do Waszego domu nie tylko przekroczyłaś drastycznie granicę, ale wzięłaś na siebie odpowiedzialność za to, jakie mogą być tego dalsze konsekwencje - sama "ważysz piwo", tylko że wypić je musiałby także Twój mąż i dziecko... oraz "wywołujesz wilka z lasu"... sama się prosisz, ale możesz narozrabiać (właściwie już rozrabiasz!) nie tylko sobie, ale całej swojej rodzinie...

dlatego bardzo mi się nie podoba to co robisz i patrzę na to mocno krytycznie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez noela » 12 wrz 2010, o 14:56

Marie dziękuję. Oczywiście, że nigdy nie porzuciłabym własnej rodziny, nawet gdyby to miało oznaczać moje wyrzeczenie się czegoś tak silnego jak teraz to odczuwam. Y nie powiedział mi nigdy, że mnie np. kocha, ale mój mąż tego też nie mówi a pokazuje małymi gestami każdego dnia. Czuję, że ze strony Y tez jest coś więcej. To się po prostu wie Dlatego tak się boję, wiem, że w tym wypadku ja będę musiała wyznaczyć te wyraźną granicę gdy tylko znów się spotkamy.

Nie miałam z kim o tym pogadać, wiem, że moje najbliższe środowisko mocno skrytykowałoby na starcie mnie i moje odczucia. Tak jak większość tutaj, Z drugiej strony to też mi pomogło, wiem co by mnie mniej więcej spotkało gdybym przez przypadek poddała się sile emocji i rzuciła wszystko dla Y. Tak czy inaczej to okrutne reakcje.
Dziękuje za zrozumienie.
noela
 
Posty: 38
Dołączył(a): 11 wrz 2010, o 22:29

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 346 gości

cron