---------- 09:34 05.07.2007 ----------
mam dosc zlozony problem.... mam nadzieje ze jestescie mi w stanie pomoc, wytlumaczyc, uswiadomic
moze przejde do sedna sprawy:
bylam z facetem 2 i pol roku... bylo piekni ei wspaniale, jak w kazdym zwiazku byly wzloty i upadki... przez poltorej roku to ja staralam si eutrzymac caly nasz zwiazek.... jego podejscie bylo typowo meskie (bez obrazy dla mezczyzn) ale wychodzil najwidoczniej z zasady ze jak mnie zdobyl to si estarac ni emusi.... przez ostatni rok zaczelo sie psuc, coraz czestsze klotnie i byle pierdole.... ostatnie pol roku to byla meczarnia dla mnie i dla niego.... ni epotrafilismy sie w ogole doagadac....
2 tygodnie temu bylam sama w domu, on przyszedl do mnie i w koncu pytal sie czy "ma zostac na noc, czy ma isc do domu" najpierw powiedzialam mu ze jak chce to moze zostac.... ale w koncu powiedzialam mu zeby poszedl do domu, bo moj pies go obudzi o 4 rano....
i on sie obrazil... jak twierdzi wtedy wypalilo si ew nim wszystko....
po 3 dniach spotkalismy sie i rozstalismy sie.... gdzie powiedzial ze juz mnie nie kocha (tydzien wczesniej mowil ze kocha)
on wychodzi z zasady ze dwa razy do tej samej rzeki sie nie wchodzi... a ja jednak chcialabym sprobowac.... ale wszelkie nawsze rozmowy na temat powrotu koncza sie tak samo... ze on nie bedzie sobie cytuje "z ryja szmaty robic"....
ja wiem ze zawalilam... ogolnie wina jest po obu stronach
no i teraz pytanie: czy jest mozliwe zeby w ciagu tygodnia przestal mni ekochac?
jest jeden plus rozstania, oboje nabralismy pewnej swierzosci i spontanicznosci, zaczleismy znowu ze soba normalni erozmawiac
drugie pytanie: co mu powiedziec, albo jak sie zachowywac zeby go odzyskac?
prosze o pomoc
z gory dziekuje
---------- 09:43 ----------
jednej rzecyz ni enapisalam jeszcze...
a mianowicie, od poniedzialku spotykamy sie zeby sobie pogadac no i na sex
sex miedyz nami zawsze byl wspanialy, on tez od zawsze tak twierdzi
fakt faktem ze wzgledu na to iz musialam odstawic tabletki 2 miesiace temu, ze wzgledow zdrowotnych.... on to potraktowal jako odtracenie i to bylo z jego strony jedna z przyczyn rozstania....
przed wczoraj jak sie kochalismy, on mi powiedzial "dlaczego te 2 tygodnie temu taka nie bylas"
co ja mam myslec? czy rzeczywiscie mnie juz nie kocha? czy jestem w stanie go odzyskac? jak przekonac go, ze czasami jak sie wchodzi do tej samej rzeki moze byc lepiej, tym bardziej ze sie jest swiadomym jaki ebledy sie popelnilo i je sie bedzi eomijac? on jest uparty.... jak osiol
pomocy
---------- 09:47 ----------
w ogole pomyslalam sobie tak:
gdyby mu powiedziec chodz sprobujmy jeszcze raz.... niech nikt o nas nie wie.... bedzie to nasza tajemnica... jak wyjdzie to wyjdzie, jak nie to trudno...
czy to dobry sposob zeby go odzyskac?
ps. on nie ma zadnej innej kobiety, w zadnej sie jeszcze nie zakochal.....
wczoraj napsialam mu smsa czy si espotkamy, ale ze wzgledu iz byl dugo dlugo w pracy to nie widizelismy sie.... ale on mi napisal "ze ma nadizeje ze te nasze spotkania ni emaja drugiego dna, bo ja moge wiecej stracic niz zyskac"
czasami jak rozmawiamy mowi tak jakby z jednej strony chcial sprobowac, ale go powstrzymuje ta glupia zasada ze dwa razy do tej samej rzeki sie ni ewchodzi
a czasami mowi to tak, jakby naprawde juz nawet w 1% mu na mnie ni ezalezalo....
nic ni e rozumiem z tego
---------- 11:03 ----------
kurcze prowadze monolog, widze ze pare osob przeczytalo, ale chyba ciezko jest cokolwiek doradzic
no to ja jeszcze napisze cos takiego, moze to troche hmm.... sytuacje rozjasni, i latwiej bedzie cos wam doradzic:)
on twierdzi ze staral sie przez ostatnie 3 miesiace naszego zwiazku....
ogolnie to zazdrosny byl o psa ktorego sobie kupilam i ktoremu sporo czasu musialam poswiecic...
on czul sie jakby byl na drugim planie (ja tak sie czulam przez 2 lata, az zobojetnialam a jemu wlaczylo sie I LOVE YOU przez ostatni 6 miesiecy)
nie wiem czy sie tak bardzo staral, bo kwiatka zadnego mi nie kupil bez powodu, kiedys stwierdzil ze woli nawet spedzac imprezy beze mnie, ze sie do tego juz przyzyczail (ja czesto niemoglam uczestniczyc w imprezach, albo bylam tylko na chwilke, bo studiuje zaocznie, poza tym zmeczona bylam wstawaniem o 4 rano codziennie, on teog ni erozumial) staralam sie pogodzic wszystko, naprawde... ale chyba bylam tak obojetna na milosc jego....
nie odczuwalam przez 3 miesiace zeby sie staral.... byl upierdliwy, czepialski, robil mi wyrzuty o wszystko....
zerwalismy ze soba, i ja jak dostalam takiego kopa, od razu odrzylam, uswiadomilam sobie ze jednak to sie tak ni emoze skonczyc bo go kocham... jestem w 99,9% pewna ze on to ten....
planowalismy miec dzieciaka.... planowalismy wspolna przyszlosc.....
dzis napisal do mnie ze ni emozemy sie dzis spotkac bo jest na wyjezdzie... dopisal ps. do zobaczenia moj wampie:)
i co ja mam myslec.... prosze was... napiszcie cokolwiek, nawet najgorsza, prawde.... potrzebuje opinii osob "trzecich" bo to jest opinia najbardziej obiektywna