Poniżej przekleję treść swoich wpisów z tematu "Jak się czujesz" w dziale depresja.
Myślę że zawiera się tu sedno problemu...
Nie wiem co robić,mam nadzieję że ktoś będzie potrafił pomóc...
Goszka napisał(a):źle mi...i to bardzo...
chyba wczoraj zrobiłam coś głupiego,rozstałam się z narzeczonym tuż przed świętami.On też powiedział że nie chce już ze mną być
Strasznie na niego nawyzywałam,nawet doszło do rękoczynów a wszystko z błahego powodu.Problemu,który można było rozwiązać przez rozmowę.A ja od razu z pyskiem.Nie wiem co mi odbiło.Zupełnie nie zapanowałam nad sobą.Zwariowałam.Wybuchłam.
Nie wiem co to teraz będzie
Nawet nie wiem czy wróci do domu,bo w tej złości kazałam mu nie wracać
Goszka napisał(a):Chcę to naprawić,żałuję że to się stało i strasznie mi wstyd za moje zachowanie.
Z drugiej strony zawsze gdzieś czai się ta głupia duma która podpowiada "bo On też nie był w porządku,powiedział coś czego nie powinien mówić".
Choć nie wiem czy to tylko duma.On naprawdę powiedział mi coś,co sprawiło że obawiam się życia z Nim.Boję się że nigdy nie będę mogła poczuć się przy nim pewnie,że któregoś dnia znów usłyszę "To jest moje,to Twoje" i przy każdej kłótni lub moim odmiennym zdaniu ode Jego będzie chciał dzielić.Nie chcę takiej niepewności
A w ogóle teraz wiem że byłby zdolny mnie uderzyć,że ten spokojny facet którego poznałam ma w sobie ukrytego tyrana.I tu nie chodzi o to że się go boję.Bo prędzej jestem skłonna do odwzajemnienia agresji niż chowania się po kątach.
Chodzi o to że boję się szarpaniny.Tak miałoby być całe życie?
I to Jego tłumaczenie że ja umiem sprowokować każdego nawet najspokojniejszego człowieka...
Nie no,żałuję tego wszystkiego,ale z drugiej strony wciąż mam w sobie złość.
Czy w związku to facet ma zawsze o wszystkim decydować?Narzucać swoją wolę,podejmować wszystkie decyzje a kobieta ma się im podporządkować?
Ja tak nie chcę.Inaczej to widzę.
Goszka napisał(a):Kurczę,wiem że powinnam ochłonąć.Ale jak kiedy żyjemy razem w jednym wspólnym pokoju i muszę patrzeć teraz na Jego demonstracje.
Nawet nie kazałam mu spać osobno ale wziął swoją pościel(w Jego pojmowaniu moją) i przeniósł się na łóżko obok.Odebrałam to jak zademonstrowanie mi jakim potworem jestem i jak bardzo ma mnie dość.
Nie dziwię się że On tak się poczuł,ale też nie był mi dłużny,też teraz czuję się podle,nie tylko przez swoje zachowanie w stosunku do Niego,ale też przez to co powiedział i co zrobił mnie.
Mieliśmy robić pierwszą wspólną Wigilię i zaprosić mojego tatę.Tzn.nadal stoi na tym że mój ojciec do nas przyjeżdża,ale to było zanim doszło do wszystkiego.
I co teraz zrobić?Wycofać się?Naprawdę chciałam ugościć tatę i cieszyłam się że nie będzie sam w ten dzień.Mój narzeczony natomiast chciał zostawić mnie samą ze wszystkimi obowiązkami,bo On ma swoje ważniejsze sprawy choć dobrze wie że przy Wigilii zawsze jest dużo pracy.
Najpierw zadeklarował że mi pomoże a teraz mówi mi "to nie rób Wigilii".
Jak można być takim egoistą!!!
W jakiej sytuacji postawił mnie i mojego tatę?Co mam teraz mu powiedzieć?Żeby nie przyjeżdżał?
Szkoda słów na to wszystko...
Jestem zawieszona bo tak już bym coś robiła a teraz nie wiadomo co to będzie i czy nadal jesteśmy razem
Wątpliwości co do życia z Nim pojawiały mi się już wcześniej i wiele razy,ponieważ jesteśmy osobami o zupełnie innych charakterach i zainteresowaniach.
Zawsze jednak myślałam że jakoś wszystko pogodzimy...
Nie wiem...
Tak to wygląda.Nie wiem jak się zachować,czy to ja mam wyciągnąć dłoń do zgody i czy powinnam?