Po rozwodzie a nawet jeszcze w trakcie niego starałam sie i staram utrzymywac poprawne kontakty z exiem. Robię to z dwóch względów: dla dziecka i z wyrachowania - sporo rzeczy, w tym wiele cennych zostało w tamtym domu i wolę by w chwili złości nie rozpalał z nich ogniska, chciałabym je jeszcze odzyskać .
Ex jest typem nieobliczalengo choleryka, obrażalskiego jak dziecko, o jedynie słusznych poglądach i wydelikaconej osobowości, więc konatakty z nim, które są utrzymywane ze względu na syna wymagają ode mnie naprawdę ciężkiej pracy i uwagi. Udało mi się wypracować jaki taki spokój i równowagę, choć oboje zupełnie co innego rozumiemy pod tym pojęciem.
Otóż exio jako że został sam, a i wielu przyjaciół (o dziwo jego!) staneło po mojej stronie i ochłodziło stosunki, nie ma z kim pogadać i przy okazji rozmów z synem, albo kiedy wyłapie mnie na GG prowokuje rozmowy - najczęsciej o niczym ot coby ponarzekac na swoje choroby , pochwalić się co tam zrobił, zarobił, kupił itd. czyli jak zwykle mówi o sobie, głównie narzeka i jojczy itd. Stara się nie wchodzić na śliskie tematy, bo wie, ze rozłączam się w 5 sekund. No i w związku z tym, ze jestem grzeczna (on nie odróżnia taktu od serdeczności) bierze to za dobrą monetę i chwali się wszem i wobec, że jesteśmy przyjaciółmi. o_o Wielkie oczy zrobiłam, bo większość osób wie, ze byłaby to ostatnia osoba z jaką bym się zaprzyjaźniła, tym bardziej, że nadal nie dotrzymuje słowa, nie widzi dalej niż czubek własnego nosa, choć ja już nauczyłam się egzekwować stanowczo umowy.
Nie chcę byc żadną jego przyjaciółką. Ani wrogiem. Życzę mu dobrze, bo z zasady nikomu źle nie życzę. Ale formalnie jestem tylko matką jego dziecka. Nie chcę by interesował się moim życiem, by wypytywał o nie (takie rozmowy ucinam). A pyta nawet Syna. Każda rozmowa o tym, że to naprawdę koniec i ochłodzenie stosunków: jest płacz, zgrzytanie zebów, foch, jeszcze większy lament, nękanie telefonami itd.
A najgorsze, ze wciąga w to syna tekstami typu: mam tylko Ciebie, tylko Ciebie kocham, tylko dla Ciebie żyję, wypowiadane z miną cierpiętniczą i wpędzającą w poczucie winy.
Czy można coś z tym zrobić?
Jak uwolnić się od niego? Ja już żyję własnym życiem. A ciągle się go boję. Jego reakcji i tego że muszę siebie i syna chronić przed tym człowiekiem.
Ostatnio kiedy użył sformułowania "musze skopiowac Twój tekst" odnośnie jakiś moich słów na GG wrócił do mnie ten organiczny strach chwytający za gardło, jeżący włosy na karku, spinajacy sylwetkę do skoku, wstrzykujący adrenalinę do żył. A wszystko przez to, że szantażował mnie moją przeszłością, listami, nagraniami, kopiami GG. Które nic nie miały wspólnego z naszym małzeństwem, ale były śiwadectwem mojej traumatycznej i niefajnej przeszłości do której nie chciałam wracać, a o której dowiedział się w zaufaniu jako "ten Jedyny", taaaa....