Witam
Nie wiem już co mam robić , szukam wszelkich sposobów na „otrzeźwienie”
Wiem , że niektórzy z Was mogą mnie potępić ,ale proszę o zrozumienie
Zawsze byłam wielką strażniczką moralności, jeśli chodzi o zdradę itp.
Niestety BYŁAM . Od 4 miesięcy spotykam się z facetem który ma „żonę” i dziecko ,wiem że łączy ich tylko to kochane dziecko, bo miłość między nimi dawno już wygasła, ona nie spełnia się jako żona, on unika jej i łączą ich tylko rozmowy na temat rachunków lub pieniędzy. Mieszkają razem chyba tylko z powodu dziecka. Nie rozumiem tego , po co tkwić w takim martwym związku ?? On nie ma odwagi żeby od niej odejść , bo to dom jej i jej rodziców, więc gdzie by się podział ? Ciekawe jest to, że ona dowiedziała się o mnie i groziła mi , pisała sms-y że mam się odczepić itp. Nagle wszystko ucichło, ona zero zainteresowania ( nie wierzę że już ją to nie obchodzi ) nie wiem może ona kogoś ma i taki układ jej pasuje a może akceptuje to albo udaje że nie widzi NIE ROZUMIEM , ja na jej miejscu już dawno wyrzuciłabym faceta z domu.
Wiem, jestem naiwną, głupią, idiotką , dałam się wplątać w taki chory związek , nie mam siły żeby z tego wyjść , on mówi że mnie kocha ale sam nie wie jak z tego wybrnąć , ja do nikogo nie czułam tego co do niego , chce z nim być chociaż przeraża mnie wizja naszej przyszłości . Gdybym wiedziała ,że żona o niego dba i naprawdę go kocha wycofałabym się od razu , nie chce niszczyć czyjejś rodziny , tylko pytanie czy on ma tą rodzinę ? Z czasem rodzi się we mnie coraz więcej wątpliwości , może to ja za bardzo wierzę że się uda , Jestem załamana jak nigdy w życiu na własne życzenie, mam ochotę skarać się za to . Po co w ogóle to zaczynałam , nie mam siły już dłużej czekać, walczyć, myśleć i mieć nadzieje a za chwile ją tracić . Nie wiem czy mnie rozumiecie ,może ktoś wleje mi zimny kubeł na głowę ( chociaż wiem że tak łatwo nie będzie ) a może ktoś doda mi nadziei ...za bardzo go kocham żeby tak łatwo odpuścić i za bardzo się boję żeby w to dalej brnąć....