przez magosza » 8 kwi 2009, o 09:58
dziękuję matylda za dodanie mi otuchy ,ja czuję ,że sobie dam radę ,przy naszych wcześniejszych rozstaniach też dawałam radę,ale boi.. każdy jego powrót to jakaś nadzieja na normalność.. czuję ,się jak taka rzecz wykorzystana bo mu tAK było miło,że nie jest sam, że ma do kogo wrócić ,niby twierdził,że kocha zawsze kochał i będzie kochać ,ale hm... czy wtedy tak łatwo by się wyprowadził po tym jak go przycisnęłam do muru wątkiem ślubnym?... poprostu nie miał jak to się mówi ,jaj by zerwać ze mną i ja to musiałam zrobić.....to ,że odszedł trudno ,ale ta świadomość,że mnie nie kochał... przepraszam,że to powiem ,ale dla mnie te ostatnie czasy to czysta strata czasu..poświęciłam swój cenny czas komuś kto od tak mnie zostawił bo sie musi uporać ze sobą?!..mogłam już dawno ułożyć sobie życie z kimś innym a teraz co?..mam 29 lat i sama.. wiem,że nie jestem jeszcze stara ,ale .... coś czuję ,że pociąg "rodzina"odjechal bezpowrotnie.., mało wiary we mnie w to ,że ponownie się będe potrafiła zakochać ,zauroczyć ,uwierzyć w czyjeś uczucia... nie wiem czy tego w ogólę chce... najgorsze w tym,że budzą się we mnie uczucia macierzyńskie , ..no ale skoro sama jestem to też .. mogę o tym zapomnieć.. czas ucieka ..do tego choruje mi taryczyca .. teraz wyniki mam super ,lekarka powiedziała ,żebym sie zdecydowała jesli mogę na dziecko ..i co..?..
.... i nic...
kasiorek: mieszkam w mieszkaniu który ostatnio wynajęliśmy .. można to tak ująć..on sie wyprowadził do rodziców ,ja mogę tu mieszkać aż znajde coś innego.. i wszystko mi tu jego przypomina ,dosłownie wszystko..
jak kiedykolwiek będe mieć własne mieszkanie ,do chyba nigdy nie pozwolę by zamieszkał w nim jakiś facet.. później jak odchodzi ,zostają wspomnienia to co piszesz kasiu... i ciężko sobie z tym poradzić... bo boli przeokropnie.. tak jakby ci ktoś szpilę wbijał..
siedzę teraz i sie ucze... mam w tej chwili wolne ,nie pracuje ,ale sie ucze.. niestety logiki.. z której nie wiele kumam póki co.. czytam czytam i nie wiem co czytam bo ciągle główkuję ,myślę........
.......do tego świeta wielkanocne .. będe siedzieć sama w domu ,mimo,że mogłabym pójść do siostry ,ale nie chce... trudno będe się uczyć..
... mało mam w moim otoczeniu życzliwych osób .z ktorymi mogłabym pogadać o tym wszystkim.. na studiach poznałam fajną dziewczynę ,ale mieszka daleko ode mnie więc kontakt też jest ograniczony...
ogólnie przez te lata z nim zaniedbałam poszukiwanie towarzystwa ,znajomych .. i teraz tego żałuje...
ogólnie mam nadszarpnięte zaufanie do ludzi..ale gdybym byla inna i nie zamkykała sie tak na niego ,teraz było by mi łatwiej..
wiem,że dam radę...
wy też sobie poradzicie ,kobiety to dzielne istoty....
i jedna rzecz jeszcze: nigdy nie pozwólmy sie uniezależnić finansowo od naszego partnera ,miejmy swoje prace ,zajęcia ,kasę... nawet jak będziemy musiały żyć same .. trudno,, ta opcja dodaje mi siły....
pozdrawiam was ciepło kobitki:)
..mętlik mam w głowie..