Witam wszystkich!
Bardzo chciałam zacząć ten rok lepiej,weselej ..ale jednak nie potrafię.
Od 7 m-cy nie mieszkam z mężem.Od 9 lat "jesteśmy" małżeństwem,mamy 2 synów.
Pobraliśmy się po roku narzeczeństwa.Bardzo kochałam i niestety nadal kocham człowieka,który wiele krzywdy wyrządził mnie i moim dzieciom.Już po prawie czterech m-cach po ślubie był wobec mnie agresywny.Na studniówke szłam posiniaczona.Do takich sytuacji dochodziło jeszcze wiele razy,a czasem myślałam że mnie poprostu zabije,bo miał w oczach taką nienawiśc,jakiej nie potrafię nawet opisać.Rok po ślubie zaszłam w ciąże ale w 9 tygodniu poroniłam.Bardzo to przeżyłam.Mój mąż był w tym czasie na rybach.Wtedy myślałam że to jest jedyne zajęcie które go uspokaja i zresztą sam tak mówił.Zdecydowaliśmy się na dziecko po czterech latach.Bardzo się cieszyłam gdy zobaczyłam na teście dwie kreski.Po porodzie wracałam taxi do domu bo dla niego były ważniejsze inne sprawy do załatwienia w drugim końcu Polski.Prawie 4 lata temu kupiliśmy mieszkanie z którego bardzo się cieszyłam.Mąż jednak nie spędzał w nim za wiele czasu bo zawsze było coś:ryby,piłka nożna,koledzy a jak się później okazało to i panienki.Duzo mu wybaczałam.Pękło coś dopiero we mnie gdy chciałam wziąć pieniądze a on pchnął mnie na ściane.Byłam wtedy w 6 m-cu ciąży z drugim synem.Spakowałam się (nie pierwszy raz) i na drugi dzień chciałam się wyprowadzić ale starszy syn dostał napadu padaczki,którą po tym u niego wykryto.Był to jego trzeci atak w życiu i za każdym razem po awanturach,których był świadkiem.Jak zwykle były przeprosiny i obietnica poprawy.Jednak było coraz gorzej.Więcej picia,zaczął znikać na kilka dni,kłamał.Gdy wróciłam z dzieckiem do domu był bałagan.A mąż od 8 marca przestał sypiać we wspólnym łóżku,nie odzywał się a jeśli już to tylko wyzywał i krzyczał.Później już tylko wracał na pare godzin do domu.Nie zajmował się dziećmi,zaprzeczał że ma kochanke.O niej dowiedziałam się 3 tyg.po mojej przeprowadzce.23 czerwca(Dzień Ojca) przyjechali po mnie rodzice.Zabrałam dzieci i troche najpotrzebniejszych rzeczy.Synów odwiedził dwa razy i tylko wtedy gdy ma jakiś interes w tych stronach bo mieszkamy w drugim końcu Poski.On ma 33 lata a jego kochanka 20.3 lutego mam drugą sprawe rozwodową.Założyłam sprawę z orzeczeniem o jego winie ale ciężko to udowodnić bo ja nie mam świadków którzy chcieliby zeznawać,chociaż każdy o tym wie a on do niczego bezczelnie się nie przyznaje.
Bardzo boli.Niewiem czy kiedykolwiek mnie kochał.Zostałam sama z małymi dziećmi w tym z jednym chorym.Zostawiłam wszysko i znów poszłam mieszkać do rodziców.On nie widział nawet uśmiechu swojego młodszego syna a ma prawie rok.Starszy bardzo to przeżył.Mam wsparcie rodziców,jego rodziny ale jest mi ciężko się z tym pogodzić i zrozumieć.Dobrze że tutaj moge wyrzucić to z siebie.