mąż odszedł po raz drugi

Problemy z partnerami.

mąż odszedł po raz drugi

Postprzez undset1 » 7 gru 2008, o 21:32

Witam wszystkim,

Jestem na forum tak zwaną świeżynką - nie bardzo mam komu opowiedzieć o wszystkim więc piszę tutaj.

Kilka dni temu mąż wyprowadził sie po raz drugi - po raz drugi piszę bo pierwszy raz odszedł cztery lata temu. Wrócił dwa lata temu - i wytrzymał dwa lata. Byliśmy parą od 19 lat - małżeństwem od 6. Kiedy odszedł po raz pierwszy córeczka miała 4 miesiące - zaznaczam że była dzieckiem chcianym i planowanym.
Kiedy cztrery lata temu wróciłam do domu mąż powiedział że odchodzi - nie wytrzymuje w tym związku w którym często się kłócimy i jego zdaniem nie pasujemy do siebie. Wiele razy pytałam dlaczego - przecież znaliśmy sie od dziecka - wiedzieliśmy jacy jesteśmy. Słyszałam tylko, że myślał że się zmienię. Błagałam, upokarzałam się, dzwoniłam i prosiłam żeby wrócił . Mówił że już nie kocha, że dalej tak nie może. Pytałam czy kogos ma - ale zaprzeczał i mówił że włąsnie najgorsze w tym wszystkim jest że nikogo nie ma. Po miesiącu od jego odejścia, zupełnie przyopadkowo dowiedziałam się, że spotyka się z 19 letnią dziewczyną. Miał wówczas 29 lat, ja 27. Po kilku miesiącach moich błagań zaczął przychodzić i powiedział, że jakoś spróbujemy to ułożyć. Nigdy do końca nie wyjaśniliśmy sobie nic na temat jego związku z inna. Po 2 latach wprowadził się ponownie. Wydawało mi się, że bardzo się zmieniłam bo nie wrzeszczałm już, nie kłóciłam się - przeciwnie to on stal sie o wiele bardziej nerwowy. Starał sie jednak - przytulał gdy było żle, pocieszał, a ja czasem nie umiałam odpowiedzieć nic, albo żartowalam że mąż nawet mnie przytula. Okazuje się teraz, że bardzo go to bolało - mówi że w takich chwilach bardzo sie oddalał. Wiem, że dziewczyna z ktorą się spotykał pisala do niego - znalazłam smsy, on tweirdzi że owszem ale nie odpisywał. Może nie umiałam, już zaufać do końca? Stałam sie bardzo zazdrosan - nawet o koleżankę z pracy z którą był na kawie. Kilka tygodni temu powiedziałam mu że nie radzę sobie z tym wszystki, że nie mogę zaufać do końca. Dużo by tu jeszce pisać i mnożyć przykladów. Spedziliśmy ze sobą całą mlodosć - mimo tego co sie stało muszę zaznaczyc, że zawsze uważalam męża za bardzo wrażliwego i mądrego człowieka, nigdy do nikogo nie mowiłam o nim źle ale też nie umiałam zawsze mowić do niego dobrze. On twerdzi że to byl błąd - bo cóż z tego że innym mowiłam że jest wspaniały skoro jemu tego nie okazywalam. Kilka tygodni temu powiedział mi że juz mnie nie kocha - wykrzyczal mi też w twarz że kiedy odszedl i nie był ze mną sypiał z ta dziewczyną, wyznal że ją kocha bo pokazała mu normalność. Potem tweirdzi że jeszcze na krotko był z inną - ja nie bardzo rozumiem, jak może 19 latka pokazać normalnośc facetowi w czasie kilku miesiecy. Po tym wyznaniu zrobilo mi się strasznie przykro bo wcześniej byliśmy dla siebie jedynymi partnerami seksualnymi - seks jak najbardziej ok.
Teraz wyprowadził sie ponownie - ja jiż nie dzwonie i nie proszę tak jak wtedy choć nie ukrywam,że chciałabym aby do nas wrócił. Moja corka widzi moją rozpacz -- ma dopiero 4 lata a powiedziala do mnie że nigdy nie wyjdzie za mąż bo boi się że mąż ją porzuci - to było straszne.
Najgorsze wtym wszytskim jest że nadal kocham tego człowieka i bedę musiała go widywać. Po świętach ma wnieść pozew o rozwód. Proszę o jakieś rady - czy to małżeństwo ma jakąś szansę? Moj mąz powiedział że błedem było że poznaliśmy się tak wcześnie, ja tak nie uważam...
Proszę o niejednoznaczne ocenianie jego jako mężczyzny - wiem że bardziej przedtswiony jest tu mój punkt widzenie niż jego więc trudno to zapewne ocenić. A moze ja już nic mnie rozumiem z tego swiata, może naprawdę nie znam życia ????
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ten_z_przeciwka » 7 gru 2008, o 22:03

Mam nadzieję, że na sprawie będziesz walczyła o orzeczenie winy męża...? Pozwij go o alimenty na dziecko, wyrzuć z domu i cześć! Żyjcie z córką długo i szczęśliwie. Przed Tobą jeszcze więcej niż połowa życia...

Powodzenia :papa:
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez nicka » 8 gru 2008, o 00:36

undset, witaj na forum:)
mysle, że powinnaś go puścić wolno... domyslam się jak bardzo może to boleć, ale masz swoją godność i na wykrzyczane w twarz słowa, że nie chce z Tobą być nie możesz prosić, żeby wrócił :(
nie obarczaj winą tylko siebie, tłumaczsz go, a przecież to on Ciebie zostawił z maleńkim dzieckiem. musisz być silna dla córeczki!!
to niesprawiedliwe, że teraz obarcza Cie winą, mówi o błędzie jakim było wasze małżeństwo. czy tylko Ty je budowałaś???!! nie! czy tylko Ty sie starałaś je naprawić? mam wrażenie, że tak:(
przytulam mocnio i zyczę dużo siły :pocieszacz:
p.s. czytałaś "kobiety które kochają za bardzo"?
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Re: mąż odszedł po raz drugi

Postprzez ewka » 8 gru 2008, o 07:58

undset1 napisał(a):Proszę o jakieś rady - czy to małżeństwo ma jakąś szansę?

Szanse są zawsze... ale nie zawsze jest obustronna chęć ich wykorzystania - jedna strona to za mało. Na dzisiaj wydaje się, że nie jesteś go w stanie przekonać (a jeśli, to jak?), więc najlepiej byłoby zostawić go z tym wszystkim... może przemyśli, może poczuje.

Dałaś sobie radę po pierwszym jego odejściu, to tym bardziej dasz sobie radę teraz... o ile nie da się tego jakoś złapać.

Trzymam kciuki
:ok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez carita » 8 gru 2008, o 12:18

Z tą winą to jest często tak, że nie ma odpowiedzi czarno-białych. Ani tylko on nie jest winny, ani tylko Ty. Wina leży gdzieś pomiędzy Wami. I nie chodzi wcale o to, by orzeczenie winy samo w sobie miało komuś z Was pomóc. Najważniejsze jest, by określić, co się samemu zrobiło źle, żeby poznać lepiej siebie i więcej takich samych błędów nie popełniać. Na pewno nie należy ani samemu żyć poczuciem winy, ani w nienawiści do partnera, obarczając winą tylko jego.
Jest szansa na to, żeby wywlec związek z bagna, ale podstawą tego jest przeanalizowanie własnego postępowania przez każdego i przyznanie się do własnych błędów przed partnerem (oboje muszą tego chcieć i to zrobić) a także trzeba umieć przyjąć to, co mówi o swoich uczuciach związanych z naszym zachowaniem partner i znaleźć sposób, jak to zmienić. W sytuacji kryzysowej, z którą nie poradziliście sobie, kiedy zamiast wspólnego budowania związku, Ty się zamykasz na okazywanie uczuć mężowi, a on szuka własnego potwierdzenia poza związkiem, taka "współpraca" może być bardzo trudna. Z tego, co pamiętam, autorka książki "Pokochaj siebie, a nieważne z kim się zwiążesz", opisuje swój związek, który razem z mężem uratowali z potężnego kryzysu. Ale to wymaga odwalenia naprawdę potężnej pracy nad sobą i nad relacją.
Musisz sama ocenić, czy tego chcesz, czy stać Cie na to, by nie żyć tym, co on Ci zrobić, oraz dowiedzieć się, czy on jest gotowy na to samo.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez smerfetka0 » 8 gru 2008, o 20:01

moim zdaniem powinnaś zacisnąć zęby, nie pokazywać mu cierpienia i nic nie robić. nie odzywać się kompletnie, unikać (inteligentnie) jego towarzystwa. dać mu czas...i może Cię to zaskoczy - ale jak przemyśli sobie i zechce wrócić powiedzieć "nie - skrzywdziłeś mnie za bardzo. mimo że cię kocham nie umiem ci już ufać."itp. nie płakać i nie drążyć tematu. jak mu naprawdę zależy nie odpuści...a jak nie to oczywiście zechce abyś poczuła się winna...to jest moje zdanie. ale ja aż takiego doświadczenia nie mam. wiem że jest Ci trudno ale dasz sobie radę. masz wspaniałą córeczkę
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez aga30 » 8 gru 2008, o 21:30

no właśnie, przede wszystkim oboje powinniście chcieć, a wygląda na to, że on nie bardzo. Już po pierwszej wyprowadzce wrócił za Twoją namową (z tego co pisałaś).Może on rzeczywiście coś tam próbował, ale szukał w Tobie kogoś innego niż jesteś, szukał spełnienia ale czy kochał CIEBIE prawdziwą?
Też tak myślę, niech sobie idzie, dowie się sam czego właściwie chce, ale...trzeci raz go już nie wpuszczaj (pomimo kochania).Wiem że to jest tylko Twoja wersja, ale i tak facet wygląda na nieodpowiedzianego i niedojrzałego emocjonalnie. A o dziecku to już wcale nie myśli?
Avatar użytkownika
aga30
 
Posty: 92
Dołączył(a): 19 paź 2008, o 19:08
Lokalizacja: lubelskie

Postprzez undset1 » 9 gru 2008, o 21:27

dziekuje serdecznie za wszystkie odpowiedzi
wczoraj jeszcze rozmawiałam z mężem ale jak powiedział "chodzi o omowienie spraw technicznych związanych z dzieckie" . Zrobiło mi się cholernie przykro ale już nie prosiłam go zeby wrócił
Jest mi trudno bo wydaje mi sie że nie umiem przestać kochać tego człowieka - mimo tak wielu złych zdarzeń i przykrych słów które mi powiedział - po prostu nie potrafię

Czy da się jakoś z tym żyć>? Widzę jak patrzy na mnie córeczka - kazdego dnia pyta czy wrocę do domu kiedy wychodzę do pracy - pewnie boi się że ja też ją zostawię, ale staram sie mocno nie płakać przy niej i robić dobrą minę do złej gry :(
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez smerfetka0 » 9 gru 2008, o 23:08

undset1 trzymaj sie! nie wyobrazam sobie jaki teraz przezywasz koszmar i jak to boli. to przerasta moje wyobrazenie..jak tak mozna w ogole! wierze ze sobie poradzisz! tobie i coreczce sie cos z zycia nalezy mimo tej krzywdy! teraz najwazniejsze jest aby okazac milosc wsparcie i uczucie coreczce:* dasz rade. powodzenia
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 10 gru 2008, o 09:28

undset1 napisał(a):Czy da się jakoś z tym żyć>?

Ja wiem, że to jest tak, jakby świat się skończył... ale nie skończył się, Kochana. Jest tutaj taki baaaaardzo długi temat Zizi pt: "Przyszedł" - nie wiem, czy śledziłaś go na bieżąco... teraz pewnie trudno byłoby przebrnąć przez całość - ale! wystarczy przeczytać kilka wypowiedzi Zizi z początku tematu i kilka ostatnich. I tam jest odpowiedź na Twoje pytanie, które zacytowałam. :cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez undset1 » 11 gru 2008, o 12:49

Przeczytałam "Przyszedł" i do końca mialam nadzieję że sie to jakoś ułoży - biedna zizi - tyle rozpaczy, nienawiści bolu i miłości zarazem - ale konic, choć dla zizi optymistyczny, dla mnie nie jest. Bo przecież jednak rozwód, bo nie są razem - a ja chciałabym żeby u nas potoczyło się wszystko szczęsliwie. jeszcze wczorak rozmawiałam z mężem . Mowi że czuje się kompletnie wypalony, że po prostu nic juz nie czuje - i co najgorsze - jak powiedział, nie odszedł dla kogoś innego tylko dlatego że już nie mógł tego wytrzymać, że wyrywałam z niego miłośc po kawałku. Nie wiem czy mogę mu wierzyć, bo jak czytam różne historie na forum to zawsze okazuje się że jednak jest ta inna.

Ja nie ryczę - ale może to źle - jestem dziwnie spokojna. BOJĘ SIE ŻE TO JAKAŚ REAKCJA Z OPÓŹNIONYM ZAPŁONEM.

a na dodatek zaczeliśmy sie kłócić o pieniadze - on powiedział że nic nie da na dziecko bo nie ma. Wiem, że mówi prawdę bo kiedy tutaj mieszkał to spłacał wiele kredytów które zaciągnął na firme która splajtowała. Przez dwa lata to ja utrzymywałam naszą rodzinę - wczoraj sie o to pokłóciliśmy - a ja teraz jak zwykle znowu czuje się winna ..... :(
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ewka » 11 gru 2008, o 14:40

undset1 napisał(a):Bo przecież jednak rozwód, bo nie są razem - a ja chciałabym żeby u nas potoczyło się wszystko szczęsliwie.

I oby tak się stało. Dla mnie przypadek Zizi jest dowodem na to, że to, co wydawało się katastrofą i totalnym paraliżem... nie oznacza, że się życie skończyło, bo tak właśnie w krytycznym momencie się wydaje. Nie wyszło tak, jak chciałoby się, coś się spaprało, nie tak miało być... a jednak życie biegnie dalej, wiosna też będzie i w kinach dalej będą grali fajne filmy.

undset1 napisał(a):Nie wiem czy mogę mu wierzyć, bo jak czytam różne historie na forum to zawsze okazuje się że jednak jest ta inna.

Pewnie i tak się okaże, prędzej czy później

Dlaczego czujesz się winna?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez undset1 » 11 gru 2008, o 19:06

czuję się winna bo wiem, że nie tędy droga...

chcę go odzyskać więc łapie się każdej dobrej myśli o nim i każdej złej o mnie..

nieczego nie chcę mu utrudniać, choć czasem dopada mnie moment nienawiści..

jeśli rzeczywiście nikogo w jego życiu nie ma to może jest jakaś szansa

STRASZNIE SIĘ BOJE ŻE KOGOŚ SOBIE ZNAJDZIE I ZŻERA MNIE TA ZAZDROŚĆ POTWORNIE

to przez nią popełniłam tyle błedów kiedy tu był - starałam się kontrolować wszystko co robił - gdzie, kiedy z kim i o której godzinie

WSZYSTKO SPIEPRZYŁAM !!!!!!!!!!!!!!!!!!! :yyy:
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ewka » 12 gru 2008, o 00:51

Czasami się odzyskuje nie robiąc zupełnie nic... to trudne, wiem. Może teraz, kiedy tyle było Twojej kontroli i pilnowania (a się nie sprawdziło) - właśnie nie robić zupełnie nic?
Ściskam
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez undset1 » 12 gru 2008, o 21:39

chce mi się wyć, skamleć, nienawidzę go - niszczy mi życie na każdym kroku - a najbardziej go nienawidzę że nie mogę przestać kochac - codzinneie musze go oglądać i codzień chce go zatrzymać, im bardziej chce zatrzymać tym bardziej sie oddala


ale o jakim oddalaniu ja mówioę - przecież jego już TU NIE MA !!!

A JA CHCĘ ŻEBY BYŁ - TERAZ, ZARAZ, W TEJ CHWILI !!!
CHCĘ ZMUSIĆ GO DO MIŁOŚCI I Z BEZSILNOŚCI OPADAJĄ MI RĘCĘ I KRZYCZĘ DO TELEFONU ŻE ZNISZCZYŁ MI ZYCIE - A ON ŻE NIGDY MI SIĘ NIE DA WPĘDZIĆ W DEPRESJĘ

to chyba koniec końców - niech to tak nie boli - ryczę .................
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 293 gości