Zwątpiłam

Problemy z partnerami.

Zwątpiłam

Postprzez Dagilein » 5 maja 2008, o 07:17

Po moim wyjezdzie do Niemiec nie utrzymywałam kontaktu z mężem , nie dlatego ze nie chciałam , to on sobie nie życzył. Jeszcze przed sama podróżą powiedział : "nie masz po co wracać" ..... Kontaktowałam się jedynie z córką . To chyba była sobota ....... zadzwoniłam do domu , chciałam porozmawiac z dzieckiem. Nikt nie odbierał telefenu , ale pomyślałam że może wyszli do kina lub którejś z babć ( to był wieczór ) . Dzwoniłam potem co jakis czas , ale tylko cisza w słuchawce. Kiedy godzina stała się pózna ok. 23:00, zaczęłam się denerwować. Wysłałam smsa do męża z pytaniem gdzie są i dlaczego o tak póznej porze nie ma ich jeszcze w domu......nie odpowiedział . Wysłałam kolejnego, potem jescze kilka , dzwoniłam na komórkę męża , ale nie odpowiadał. Martwiłam się o córkę , było juz chyba około 2 w nocy. Nie wytrzymałam ....zadzwoniłam do teściowej , która nie miała o niczym pojęcia.Twierdziła ,że miał pojawić się u niej na obiedzie , ale takze i u niej go nie było. W tym samym czasie dostałam smssa zwrotnego od męża treści : " Z nami wszystko oki , jesteśmy u mamy "..............Ja akurat z nia rozmawiałam , więc jak to możliwe ? czyzby teściowa mnie okłamała???? Zaprzeczyła ,że mąż jest u niej .Wtedy juz zaczęłam się domyślać ,że jest z moim dzieckiem u swojej kochanki.Chciałam żeby to nie była prawda. Następnego dnia , w niedzielę dzwoniłam do domu cały dzień.Nikt nie odbierał , tz że jeszcze nie wrócili. Zaczęłam wariować , nie mogłam sobie znależć miejsca . Ponownie zadzwoniłam do teściowej , nareszcie zdobyłam się na odwagę i powiedziałam jej o wszystkim , o tym że mnie bił o jego wyskokach , o tym w jaki sposób się zachowuje i ze spotyka sie z inna kobieta . teściowa nie mogła uwierzyć, ale wysłuchała mnie - to najwazniejsze. Wieczorem dostałam w końcu informację ,że mąż z córką są w domu. Zadzwoniłam .....córka wyrażnie była przestraszona , kiedy powiedziałam ze się martwiłam , ze nie wiedzialam gdzie jest i zapytałam gdzie była.Słyszałam jak zapytała męża , czy może mi powiedzieć . Byli u niej.......... Myślałam ,że mi serce pęknie.......Bardzo bolało . Zapytałam męża dlaczego tak się zachowuje , dlaczego wciaga w to wszystko nasze dziecko , jego odpowiedz " to mooje życie , i bedę robił , co chce " Szlag mnie trafił ...... Próbowałam jeszcze póżniej z nim rozmawiać na ten temat , bez skutku zawsze te same argumenty. Czułam się jak zbity pies. W międzyczasie starałam się załatwić sobie zmianę w pracy by mieć mozliwość szybszego powrotu do domu , nie udało się.......
Wróciłam , on z kamienną twarzą i potworną obojętnością przywitał mnie w domu. Tak jakbym była kimś obcym .....Bolało
Trudno było skłonić go do rozmowy , w końcu jednak powiedział , że już mu na mnie nie zalezy i że chyba chce rozwodu ................???????Nie mogłam uwierzyć!!!!! Nie chciałam tego , tyle lat jesteśmy razem , przeciez kocham go mimo wszystko , mimo bólu jaki mi wyrządza .........Prosiłam go o to by się zastanowił nad własnym postępowaniem, żeby przemyślał.......powiedział "zobaczymy". Zaczęłam szukać pracy, w ciągu tygodnia znalazłam , w tej chwili jestem na okresie próbnym i mam nadzieję ,że mi się uda . Nie zrobiło to na nim i tak wrażenia ,że postanowiłam na stałe wrócić do kraju , właściwie było , jest mu to obojętne. Niedługo potem powiedział , że zerwał kontakt z ta kobietą ......W głębi duszy cieszyłam się ale zastanawiałam się dlaczego ? i czy to rzeczywiście prawda?. Jak się pózniej okazało okłamał mnie ...... Nadal utrzymywał z nią kontakt , czy się spotykali - nie wiem , ale napewno wymieniali się smsami. Jednego udało mi się przeczytać - od niej ( on swoje zaraz kasuje , wyłacza dzwonek żebym nie słyszała sygnału , ukrywa przede mną komórkę ) : Śpij słodko mój najdroższy , czekam na Ciebie , kocham Cię ...............Nie pamiętam dokładnie swoją reakcje , ale to był jakiś potworny popłoch , strach przed utratą - wiedziałam że ona nim manipuluje , że ciągnie go w swoje sidła , a ja nie mogłam nic zrobić .Zastanawiałam się czy do niej napisać ? ale co??? już sama nie wiem , co jeszcze mogłabym zrobić ........Walczę o niego, czy mi się uda??? W tym tygodniu powtórka z rozrywki , pod pretekstem spotkania z kolegą był u niej . Znowu nie odpowiadał na moje telefony. Wszyscy mówią " bądz na to bojętna " , ale jak to mozliwe ?Nie potrafię przejść obok tego do porządku dziennego. Jestem zdruzgotana całą tą sytuacją i nie mam już siły . Nie chce mi się żyć , nie radzę sobie ......Teraz jest jeszcze ze mną , ale mówi że chce z nia zamieszkać .......nie mówi kiedy zamierza to zrobić .Nie mówi nic .......ŻŻyje jak we śnie , nie mogę spać , szchudłam 10 kilo . Nie mogę się pozbierać ........ W niedzielę moje dziecko ma komunię ..........Farsa , rodzina w komplecie ale ..........Nie wiem co robic , jak postępować żeby przekonac go do siebie , do tego ze jeszcze nie wszystko stracone ,że tworzymy rodzinę , że wszystko można sobie wybaczyć i próbować na nowo coś zbudować. Jak mam walczyć o niego ?? Co mówić , czego nie mówić. Jak postępować ,żeby nie miało to wpływu na córkę. Nie chce rozwodu , nie chcę go stracić ...................czuję że wymyka mi sie wszystko , co do tej pory trzymało mnie przy zyciu........
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez KATKA » 5 maja 2008, o 08:45

moge jedynie utulić...przeraża mnie twoja chęć i potrzeba walki...serio :( Ty musisz walczyć....Ty się starac??? Kobieto ale o co...ja rozumiem uczucie...zawsze będę rozumieć......ale z twoim poniżeniem nie moge się zgodzić :( wybacz ale ten mężczyzna Cie nie chce...najwyrazniej jeste na tyle......nawet nie wiem jaki...żeby nie postarać się o rodzine :( Nie wiem mam nadzieje, ze ktoś Ci napisze coś madrego...budującego...poradzi...cholerka...no fajnie by było....tylko czy chcesz spedzić kolejne lata z facetem, który zamiast Cie wspierac jak byłaś z dala od domu...zabawiał się z inną....który mówi otwarcie, że chce odejsć....który nie zamierza zaprzestac kontaktów ztą drugą...na której najwyraźniej mu zależy......:( przykro mi strasznie....że musisz przez cos takiego przechodzić...ale nie pomyslałas że zasługujesz na coś wiecej niż mąż który nie był i nie będzie Ci wierny....;(
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Zwątpiłam

Postprzez ewka » 5 maja 2008, o 08:56

Dagilein napisał(a):Nie wiem co robic , jak postępować żeby przekonac go do siebie , do tego ze jeszcze nie wszystko stracone ,że tworzymy rodzinę , że wszystko można sobie wybaczyć i próbować na nowo coś zbudować.

Witaj Dagilein. Niewesołe masz wieści...
Myślę, że zrobić można bardzo dużo, aby odbudować... chęci jednak potrzebne są z obu stron - z Twojej są, z strony jego nie bardzo je widać. Jeśli Twoje próby rozmów i przekonywania nie odnoszą skutku... pozostaje (tak jak radzą) udawać obojętą, choć to piekielnienie trudne.

I myślę, że dobrze, że powiedziałaś o wszystkim teściowej... no bo właściwie dlaczego nie? Może ona w jakiś sposób wpłynie na niego?

Trzymaj się Dagilein
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zizi » 6 maja 2008, o 02:21

Dagilein


tak mi przykro ,że przez to piekło teraz przechodzisz ...

czytałam co napisałaś.....
aż nóż mi sie w kieszeni otwierał.....nie pojmuję jak podle może zachowywać sie bliska ,kiedyś,osoba :cry: twój mąż...

Czytałam co czujesz..jak tęsknisz...jak żebrzesz o miłość..

TAK JAKBYM WIDZIAŁA SIEBIE :cry: :cry: :cry:

ja tez sie łudzę,że tworzymy rodzinę :oops: :oops: :oops:

Dagilein chciałabym napisać ci coś pocieszającego.....nie umię :cry:

Trzymaj sie.....jestem z tobą....
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Dagilein » 9 maja 2008, o 07:21

Dziękuję WAM za wpisy , dobre słowa - dla mnie znaczy to bardzo wiele ......
Czuję się bezsilna i nie radzę sobie z tym stresem , nie radze sobie z brakiem uczuć z jego strony , upokorzeniem.Dlaczego On ze mną nigdy nie rozmawiał ? Dlaczego nie mówił o tym , co go boli , tylko zrobił , to co zrobił?W niedzielę komunia mojego dziecka , farsa - rodzina w komplecie ....Mąż przedwczoraj zagroził ,że zrobi wszystko żeby zabrać mi dziecko , juz niczego nie rozumiem. Ufałam mu , po trzynastu latach mówi takie potworne rzeczy i myślę ,że jest to także wpływ kobiety , z którą się spotyka.Mieszkamy razem a ja czuję się we własnym domu jak intruz . Nie mam siły .......
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez KATKA » 9 maja 2008, o 08:05

czy tamta kobieta wpływa czy nie...wiem jedno ludzie w trakcie i po rozsaniach potarfią robić okropne rzeczy....żeby ytlo sobie dokopac...zeby zgarnąć dla siebie ajk najwięcej...i nie chodzi tu tylo o sprawy materialne.....toze kogoś znasz tyle lat ne znaczy, ze nagle nie może pokazać swojego gorszego albo nawet najgorszego oblicza....
od dawna sie zastanawiam co powoduje taki stan...tę nienawiśc....i dlaczego tak często to osoby odchodzące....zmieniaja sie w potwory :( chca zranic dokopać.....że nie nazwe tego dobiciem.....nie rozumiem tego zjawiska...serio...a jest one starsznie częste :(
Nie rozumiem tego faceta...nie nzam do konca waszych relacji...ale wygląda to nie fajnie...zastanawiam się czy nie przekroczyliście już pewnej bariery do której jest jeszcze szansa na ratowanie czegoś....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ewka » 9 maja 2008, o 12:10

Jak to zabrać dziecko? Tak gada, żeby Ci jeszcze bardziej dowalić, czy co?
Dagilen, po niedzieli nie myślisz, żeby go przydusić, aby się określił? I jak chce iść, to żeby poszedł? Rany, ja nie umiałabym żyć w takim zawieszeniu... bardzo Ci współczuję. Trzymaj się dziewczyno!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Dagilein » 16 maja 2008, o 23:40

Wielkie łubu dubu ........ Dokładnie dwa dni przed komunią naszego dziecka mój mąż marnotrawny postanowił uderzyć się w serce , przyznać do winy i postanowić poprawę. Prosi o rozgrzeszenie.... a ja ? Hmmmm , jestem w szoku i nie mogę w to uwierzyć , bo jeszcze dwa dni wstecz groził mi , szantażował , mówił że nasze drogi już nigdy nie powinny się zejść, że jest nieszczęśłiwy i że kocha tamtą kobietę. Skąd nagle taka zmiana ??? Powinnam się cieszyć , wręcz podskakiwać do góry ze szczęścia - tego chciałam !!! - dlaczego tak nie jest ?? Napiszę tak , jak on mi to tłumaczył : "cały ten czas biłem się z myślami , pogubiłem się , myślałem że ją kocham ale tak nie było.Stwierdziłem ,że Twoje uczucia w stosunku do mnie były bardziej prawdziwe , szczere i zrozumiałem jaki błąd popełniłem. Z ta kobietą nic mnie już nie łączy i nie zamierzam utrzymywać z nią kontaktu. Npaisałem jej ,że lepiej bedzie dla nas obojga jeśli się nie będziemy kontaktować.Chcę spróbować na nowo odbudować nasze zycie ( miałam ochotę powiedzieć , ze trochę za pózno , ale tego nie zrobiłam)" - koniec cytatu.W głębi duszy cieszyłam się z tej zmiany , ale wciaż dręczy mnie pyatanie - skąd ta zmiana zdania , co takiego się wydarzyło ,że nagle zrozumiał swój błąd?? Wcześniej nie miał takiej świadomości? co ON z choinki się urwał ??? W międzyczasie wydarzyło się coś dziwnego , otóż podobno z zemsty ( jakieś pracownicze porachunki ) postanowił żonie swojego kolegi ( nie znam gościa ani jego zony ) ujawnić kilka sekretów z jego, jak się okazało podwójnie prowadzonego życia ,a mianowicie zdradę i jakieś nie spłacone długi.Cóż za obłuda - samarytanin z tego mojego męża , a fe.....Potem zaczął coś kręcić ,że ta kochanka tego kolegi to niby koleżanka kochanki mojego męza.......Rozumiecie coś ? ...... ja też nie ......pójdżmy dalej .....Pisał z tą biedną żona kolegi , która podobno się domyślała ,ale nie miała pewności i jest bardzo wdzięczna mojemu mężowi, ze ją uświadomił . Tyle zdążyłam zauważyć zza pleców męża, kiedy odczytywał wiadomość od tej kobiety. Potem przeczytałam jeszcze coś , mianowicie mąż tej kobiety znał jej hasło , dostał się do informacji i napisał mojemu mężowi kilka siarczystych zdań oraz jedną literę , która bardzo utkwiła mi w pamięci : cyt .: "Moja żona wiedziała o S. , więc po co te gierki " TO "S" to dokładnie ta sama litera , na którą zaczyna się imię kochanki mojego męża..............Oczywiście powiedziałam o moich przypuszczeniach mężowi, kategorycznie zaprzeczył i powiedział ,że to zbieg okoliczności ponieważ chodziło o nazwisko a nie o imię . Jakoś nie bardzo mogę w to uwierzyć .....a moze zwariowałam i we wszystkim doszukuję się oszustwa ??? Mąż rzeczywiście ostatnio wogóle nie kontaktował sie ze swoją kochanką ( chyba że robił to poza domem ) , takie mam wrażenie. Nagle go oświeciło i mnie chce pokochać - a ja mu nie ufam i nie potrafię uwierzyć w taką odmianę .Czy powinnam węszyć podstęp l? Mam mu zaufać ?? Uwierzyć? Zgłupiałam jak Boga kocham i sama juz nie wiem , co mam myśleć . Tak bardzo cierpiałam przez niego , a teraz "pstryk" i ma być śliczna , uśmiechnieta rodzinka ??? ......Zapomniałam wspomnieć ,że mój mąż stwierdził, że ona próbowała nim manipulować , i że on to zrozumiał i nie jest głupcem żeby ciągnąć to dalej .......... A mną można manipulować , tak??? SHIT .............
Dzisiaj jego kochanica wysłała mu smsa ( naturalnie , że przeczytałam - normalnie już wariuję)o treści : " cooo? mój przyjaciel nie napisał dzisiaj do mnie , nie miał ochoty??" The end. Myślałam ,że mnie szlag trafi . Mąż skwitował ,że powiedział jej żeby nie pisała do niego ,że tak bedzie lepiej i że załatwi to dzisiaj w pracy ( ma na noc ) . Powiedziałam mu ,że juz nie musi ,bo mi jest to obojętne. Zaczął się tłumaczyć ,że chce spróbować odbudować nasz związek , że mu na mnie zależy i takie tam bzdety , po czym wyszedł do pracy ....... A mnie nasuwa się pytanie czy rzeczywiście ich romans się zakończył ?, czy to tylko jakaś proforma? Czy przypadkiem tą kochanką męża kolegi nie była ta sama osoba , która chciała być z moim mężem ? Czy powinnam do niej napisać lub porozmawiać , wygarnąć wszystko ? Czy mój mąż rzeczywiście jest szczery ,a tylko ja rąbnieta na wskutek całej tej historii. Wybaczyć , zapomniec zaufać ??? No i co ja mam zrobić? NIE WIEM i Bóg mi świadkiem ,że teraz mam jeszcze większy dylemat , śmieszne cooo? Przecież chciałam żeby mnie kochał ,żeby był ...On teraz chce ,a ja boje się zaufać i nie wiem czy powinnam .......
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Postprzez Mały biały kotek » 17 maja 2008, o 01:03

Może robi to dla dobra dziecka, a może kochanka okazała się być jednak zbyt zaborcza. W tak nagłą zmianę o 180 stopni z jego strony uwierzyć najtrudniej.
Bardzo Ci współczuję i mocno przytulam, bo sporo w tej historii niejasności i nie dziwię się, że czujesz się zagubiona.
A czyżby taktyka obojętności z Twojej strony działała?
Cóż, musisz być teraz silna i niezłomna, dać mu do zrozumienia że musi wypić piwo, które naważył.
TO ON POWINIEN WALCZYĆ O CIEBIE, pamiętaj o tym. To on zranił, zniszczył zaufanie. I bądź czujna. Mówię Ci to jako kobieta, która taką też być musi
Mały biały kotek
 
Posty: 415
Dołączył(a): 6 kwi 2008, o 22:56
Lokalizacja: Wwa

Postprzez ewka » 17 maja 2008, o 09:50

Dagilein napisał(a):Wybaczyć , zapomniec zaufać ??? No i co ja mam zrobić? NIE WIEM i Bóg mi świadkiem ,że teraz mam jeszcze większy dylemat , śmieszne cooo? Przecież chciałam żeby mnie kochał ,żeby był ...On teraz chce ,a ja boje się zaufać i nie wiem czy powinnam .......

Dlaczego tak jest, że chce się tego, by wrócił, by był... a gdy to deklaruje, to nagle okazuje się, że tak trudno to przyjąć? Nie wiem, dlaczego tak jest.
Powiedziałabym tak: tego chciałaś, więc bierz to, co życie niesie. Nic nie tracisz i masz komfort, bo możesz w jakimś momencie powiedzieć NIE, jeśli okaże się to wszystko zbyt trudne.

Rozwagi życzę
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tytania » 17 maja 2008, o 11:21

A ja myśle, że mimo wszystko nie powinnaś o zapominać o jego podłości i zdradzie, jeszcze nie teraz! Przecież dopiero 2 dni temu chciał Cię zostawić i skończyć między wami wszystko! ZACHOWAJ SPOKÓJ! Mimo, że to takie trudne i czekaj co życie przyniesie... Myślę, że będziesz mogła zaufać dopiero kiedy on pokaże jakąs prawdziwą zmianę, a nie tylko słowa... Słowa nic nie znaczą, niczego nie zapewniają, więc jeszcze nie skacz z radości, ale nie rób awantur, nie wypytuj go. Obserwuj i bądź "obojętna". Niech on się stara! To on zepsuł wszystko!
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez Magda » 17 maja 2008, o 13:38

Zgadzam sie z moja przedmowczynia.Słowa nie znacza NIC, jeśli Cie kocha i chce przebaczenia to niech to udowodni czynami a nie słowami...
Avatar użytkownika
Magda
 
Posty: 181
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 00:05
Lokalizacja: Poznan

Postprzez ewka » 17 maja 2008, o 21:59

Mały biały kotek napisał(a):Cóż, musisz być teraz silna i niezłomna, dać mu do zrozumienia że musi wypić piwo, które naważył.

Ja tego właśnie nie rozumiem... to co niby powinno się teraz dziać? Dagilein chciała, by wrócił, by zostawił tamto... i on tak się zdeklarował. Zrobił dokładnie to, co Dagilein chciała - to jak to piwo ma wyglądać?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 18 maja 2008, o 01:37

Często w takich sytuacjach przypomina mi się bajka o złotej rybce.
Bohater bajki prosi o cos i dostaje to... i nie wie, co ma zrobić z darem, bo jednak to nie jest to, czego pragnął...

Ja rozumiem Twoją Dagilein, sytuację tak, ze byłas w wielkim szoku, ze to, co jest tematem filmów stało się Twoim udziałem. I że marzyłąś o tym, zebyś miała swojego męza, takiego jak miesiąc po slubie.
Stąd teraz Twój mętlik chyba.

I rzecz nie w tym chyba, zeby mu pokazać, ze już Ci nie zalezy (bo zalezy???), pokazać, ze jestes górą, bo to jest dobre na krótko.
Rzecz w tym, żeby ocenić, czy on mówi prawdę teraz ( z tym chyba jest kłopot; i ja bym tez ten kłopot miała...)

I jeśli wszystko, co on mówi- to jest prawda- to wziąć się za ręce i razem naprawiać.

Ale mnie się zdaje, ze przede wszystkim trzeba Ci spokoju. Żeby ocenić, o co prosić złotą rybkę, ocenić, czy dostałaś to, czego pragnęłaś...
Chyba jeszcze potrzebne jest to, zebys miała możliwość wyrazenia swojego żalu i żeby on to przyjął. I on to też musi wiedzieć...

Strasznei to trudne, ale czasem da się...
I za to trzyamam mocno kciuki.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Dagilein » 19 maja 2008, o 02:14

Jesoooo, jak mam żyć ze świadomością ,że osoba której tak bardzo ufałam tak bardzo mnie skrzywdziła, Jest ze mną , ale mam wrażenie że tylko ciałem , dlaczego? nie wiem. Trochę się stara , powinnam byc mu za to wdzięczna . Jakoś nie potrafię przekonać się do takigo obrotu spraw. Ja wiem doskonale czego chcę , czego oczekuję , ale niestety nie jestem w stanie tego wyegzekwować a juz na pewno nie przyczynię się do żadnej zmiany w jego zachowaniu.Nie potrafię jeszcze zaufać , wiem - to normalne , ale obawiam się że tu nie chodzi tylko o brak zaufania . Przeraża mnie pogarda jaką czuję do niego. Teraz kiedy próbuje mnie dotknąć , powiedzieć cos miłego , odczuwam jedynie ból i taką potworną przepaść miedzy nami. Kocham go - chyba - sama już nie wiem .Przychodzi po mnie do pracy , ale nie dlatego że tego chce tylko dlatego ,że go o to prosiłam . Chciałabym juz o nic nie prosić . Boję się każdego dnia , boję się zasnąć , boję się obudzić..... Boję sie telefonów , boję sie jego i siebie samej. Nie potrafię "wrócić" , a tego chciałam . Moim pragnieniem było odbudować wszystko i żeby było trochę lepiej . ... I trochę lepiej jest , aczkolwiek nadal targają mną wątpliwości czy przypadkiem nie jest to jakieś świadome zachowanie z jakiejś przyczyny. Nie radzę sobie i zaczynam obojętnieć na jego gesty ..........tak jakby był kims obcym , nie rozumiem tego ...czy to przejdzie ???


Powiedział mi : " Jeśli mamy coś naprawiać , to musimy zapomniec o przeszłości i z czystą karteoteką uzupełnic dane " ..........Jemu zapewne łatwiej zapomnieć , bo to nie ja go skrzywdziłam , bo bawił się świetnie moim i naszego dziecka kosztem . Chcę rozmawiać , on " koniec tematu . ile razy mozna wałkować jeden i ten sam temat ?, wszystko co miałaś do powiedzenie , powiedziałaś - pożyjemy - zobaczymy " ........a mnie to boli , bo tak naprawdę szczerej rozmowy nie było , tak naprawdę nie wiem czy "to" się skończyło ?, czy się nie zacznie? i czy ja potarfię tkwić w takim związku? . Teraz wiem , że nic nie wiem ....... Nie cieszy mnie wcale widok usmiechnietej córki , nie ciesza mnie jego starania , nie cieszy mnie nic , a nawet trwoży ..........Nie wiem jak mam ubrac w słowa , to co teraz czuję ............nie wiem , czy zrozumiecie , skoro nawet ja sama tego nie rozumiem ......
Dagilein
 
Posty: 42
Dołączył(a): 6 lut 2008, o 13:21

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 101 gości