różnice..

Problemy z partnerami.

różnice..

Postprzez lukasz24 » 15 sty 2008, o 02:45

Trudno mi opisać to....czasem dwoje ludzi stara sie
dotrzeć a różnią się tak bardzo..moja partnerka nie potrafi
zrozumieć tego że jestem ateistą..nie wierzę w Boga i nie będę
nigdy wierzył-przynajmniej nie chcę-przestudiowałem Biblie,Torę
i Koran-wiele rzeczy pozanełm a i tak zrozumiałem że nie wierzę...
Ona z trudem akceptuje to że jestem spontaniczny,pracuję z ludzimi..
I tej pracy nie zmienię...nie zetnę włosów..nie zmienie preferowanej
muzyki..ani upodobań do ubioru...jestem już tym zmęczony...
tymi uwagami o ściananiu wlosów...jej braku otwartośći na dialog...
steroetypów i niechęci wykraczania poza nie....mam świadomość
tego że jestem taki jak jestem i się nie zmienię...np ostatnio
doszlismy do tematu filozofi i była dyskuja o Nietsche i była ostra
wymiana zdań..a nawet mój wykładowca który jest księdzem przyznał
mi rację....jestem już tym zmęczony...a wiem że taka próba
zmiany byłaby gwałtem na tym kiem jestem...próbowałem..czułem
się nie na miejscu..obcy...pisze to by wyrzucić z siebie to wszystko...
mam ochotę to wykrzyczeć na całe gardło..bo czuję się troche
jak w klatce..kocham ja i zależy mi na niej ale nie zmienie się
i czasem trzeba przyjąc człowieka takim jakim jest a nie takim jakim
ktoś chce żeby był..
lukasz24
 
Posty: 39
Dołączył(a): 28 cze 2007, o 21:05

Re: różnice..

Postprzez ewka » 15 sty 2008, o 07:43

lukasz24 napisał(a):nie wierzę w Boga i nie będę nigdy wierzył

Nigdy nie mów nigdy.

Może jest zniewolona jakimiś opiniami z zewnątrz? Masz rację, kiedy się kocha "trzeba przyjąc człowieka takim jakim jest a nie takim jakim
ktoś chce żeby był".

Można też powiedzieć inaczej... kiedy kocham, zrobię wszystko, abyś ty była szczęśliwa. Myślę, że to działa w dwie strony. I wrażenie mam, że to napieranie na Ciebie przynosi skutek wręcz odwrotny.

No i jest jeszcze trzecia strona... nie musisz z nią być.

Trzymaj się dzielnie!
:lol:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Megie » 15 sty 2008, o 08:52

"trzeba przyjąc człowieka takim jakim jest a nie takim jakim
ktoś chce żeby był".


Zgadzam sie z tym
i nic dodac i nic ujac,

Masz prawo byc ateista i masz prawo nosic dlugie wlosy..
Chociaz nie jestem ateistko to uwazam ze takie usilne kogos zmienianie to troche godzenie w prawa i godnosc tej osoby..

Jak jej sie nie podoba, to niech sobie znajdzie faceta z krotkimi wlosami i wierzacego..
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Re: różnice..

Postprzez cosy » 15 sty 2008, o 20:08

---------- 18:33 15.01.2008 ----------

Jeżeli w pełni akceptujesz siebie jako osobę którą jesteś to nie ma sensu byś się zmieniał dla kogoś...
Jeżeli Twoja dziewczyna nie akceptuje Ciebie takim jakim jesteś to ..albo to z czasem zakaceptuje albo..będzie się z tym męczyć i prędzej czy późńiej rozpadnie sie ten związek.

Mówisz że ją kochasz..a co robisz by Ona była z Tobą szczęsliwa??

---------- 18:44 ----------

cosy napisał(a):Jeżeli w pełni akceptujesz siebie jako osobę którą jesteś to nie ma sensu byś się zmieniał dla kogoś...
Jeżeli Twoja dziewczyna nie akceptuje Ciebie takim jakim jesteś to ..albo to z czasem zakaceptuje albo..będzie się z tym męczyć i prędzej czy późńiej rozpadnie sie ten związek.

Mówisz że ją kochasz..a co robisz by Ona była z Tobą szczęsliwa??


Aha , i jeszcze jedno.. wiary nie da sie nauczyć , nie można jej mieć tak na zawołanie i choćby ktos znał na pamięć całą Biblie a nie uwierzy w to co sie przed tysiącami lat wydarzyło (czyli w to co jest w Biblii spisane) to i tak nie uwierzy w Boga.
Mnie osobiście by sie trudno żyło w związku z osobą która nawet nie chce uwierzyc w Boga, ale to jestem ja.

---------- 18:45 ----------

Kurcze..zapomniałam wykasować cytatu.

---------- 19:08 ----------

lukasz24 napisał(a): czasem trzeba przyjąc człowieka takim jakim jest a nie takim jakim ktoś chce żeby był..


Masz racje ..czasem..Ale nie zawsze uda się w 100% zaakceptować taką osobę.
Każdy ma swoje wady i zalety...i kazdy w związku powinien niwelować te wady, które przeszkadzają osobie z którą chcemy zbudować silny i trwały związek.
I albo..ta wada nam nie przeszkadza albo przeszkadza i partner ją zniweluje..i wtedy będziemy ze sobą, albo wada przeszkadza ale partner nie będzie chciał jej zniwelować i wtedy związek może się rozpaść.
Chyba że fundament naszego związku będą tworzyć w dużej mierze zalety a nie wady :)

Spróbujcie może odnaleźć i skupiać się na tym co w Waszych charakterach, osobowościach się podoba a mniej skupić się na tym co was różni. Wtedy jest szansa że będziecie tworzyć solidny związek mimo ogromu różnic.
Nie zawsze jest idelanie i pewnie często będziecie się spotykać z róznicą zdań miedzy Wami..ale może starajcie się nie poruszać temtaów o których wiecie że i tak Was poróżnią. Tylko ze z kolei sama nie wiem czy takie unikanie..trudnych tematów jest na dłuższą mete dobre dla zwiazku..Może niech nt temat się wypowie też osoba która może miała podobne doświadczenia..
Ja mam jedynie takie doświadczenie że wkurzało mnie to ze mój były chłopak źle wypowiadał sie o osobach duchownych i..mnie to strasznie irytowało..a wręcz mnie to raniło. Z czasem nie poruszaliśmy tych tematów i mniej się dzięki temu kłóciliśmy. A co za tym szło...chwile spędzane razem były milsze. Dziś nie jesteśmy już ze soba ..ale zupełnie z innej przyczyny sie rozstaliśmy.
Myślę że człowiek jest w stanie zaakceptować to że druga osoba ma inne zdanie i jest w stanie w takiej świadmości tworzyc trwały zwiazek z drugą osobą.
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez bunia » 15 sty 2008, o 23:42

Moze pomyslisz,ze to nonsens i nie masz sily ale proponoje zastosowac ta sama metode wobec Twojej partnerki.....powinno pomoc.....najwyrazniej ma problemy z zaakceptowaniem Ciebie jakim jestes i pewnie jest to osoba dominujaca.
Trzymaj sie :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez lukasz24 » 16 sty 2008, o 21:23

Szczerze to stałem się twardy-w pewnych sprawach nie puszczam...
Np nie zgodziłbym się na slub kościelny jako osoba wierząca-bo nie
chce nikogo oklamywać..
Jej to przeszkadza..
Albo fakt że w Polsce przyjął się obyczaj libacji weselnych...np ja nie
chciałbym na własnym weselu mieć wódy itp..tylko jakieś wino..
i fakt że ludzie przyjdą na krótko świadczy o tym tylko że mają
człowieka w tyle a przyszli jedynie na libację...są imprezy gdzie ludzie
potrafią się bawić bez alkcholu i naprawdę klimat jest niezły...
Ona twierdzi ze może iść z każdym kolega na piwo....
A np ja nie poszedłbym z jakąś dziewczyną na piwo lub do knajpy
sam na sam bo to byłobay wg mnie zdrada lub coś dwuzancznego...
I np takie sytuacje ranią..
Mam świadomośc że się nie zmienię.jestem jaki jestem...
Mam wady i zalety..
Np uwagi o włosach lub ubiurze sprawiały że mnie szlag jasny trafiał..
Ona tłumaczy to że jak będziemy mieli dziecko to "koniec z ostrą
muzyką"..szczerze to jest błędne myślenie-zmuszanie człowieka
do czegoś czego nie chce jest złe...a fakt że tłmaczy to że
"dziecko tego nie zakceputuje"..mam pytanie-a czy ktoś
spytał się lub pytał się dziecko o takie rzeczy?..Każdy rodzic jest
dla dziecka w mniejszym lub większym stopniu na swój sposób
Bogiem..kims z kim dziecko się liczy do pewnego czasu..
Jeśli ojciec kocha swoje dziecko..umie to okazać.ale też być
wymagający lub konsekwentny to nie ma znaczenia preferowana
muzyka lub inne upodobania...Kiedy słyszę jej pomysły na wychowanie
dziecka to przypomina mi się radykalne wychowanie w którym się
zmusza dziecko do czegos..mój wykładowca określił postawę tego
typu jako błędną tworzącą patologiczne zachowania..
Np zmuszanie dziecko do religi,narzucanie mu stroju,poglądów
i tego jakim ma być...
Wiem bo starano się w procesie wychowania mi taki wzorzec narzucić..
i doskoanale wiem że powoduje spięcia...
Jako ateista staram się mieć szacunek do religi...pracując w świetlicy
socjoterapeutycznej nauczyłem sie respektu do przekonań..tak samo
mając śwetnych wykładowców filozofi którzy są duchownymi..
Lub pracując razem ze streetworekarmi którzy przyjeli chrześciajniski
profil leczenia oparty na psychologi plus religi...
Np ona nie rozumie że praca z ludzimi jest dla mnie najważniejsza..
To że udało się załatwić gwiazdkę dla smyków z domu dziecka i wiele
innych rzeczy ona nazywa "wałęsaniem się"..
Szlag trafia..
lukasz24
 
Posty: 39
Dołączył(a): 28 cze 2007, o 21:05

Postprzez mariusz25 » 16 sty 2008, o 21:36

po co sie meczyc, milosc ma dawac radosc, kocha sie po prostu, a jak chce sie zmieniac to widocznie nie pasuje cos, jednak namietnosc, bliskosc, pomieszane, chemia jednak to nei wszystko
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez cosy » 16 sty 2008, o 22:37

---------- 21:33 16.01.2008 ----------

Łukasz, Twoja partnerka sie tak zachwouje..jak ja kiedys...tzn. wie że ją kochasz i próbuje to wykorzystasz, narzucajac Ci zmiany. Coś w stylu On to zrobi dla mnie bo mnie kocha i chce byc ze mna. Tylko ze nie tędy droga.
Nie można nikomu narzucać tego jak ma się zachowywać, jak ubierać, jakiej muzyki słuchać. Jesteś mądrym facetem, rozsądnym i Ona powinna zdawać sobie z tego sprawe a jak na razie to widzę że to Ona ma zawsze racje i ze Ona jest mądrzejsza (np. mówiąc to że jak sie pojawi dziecko to koniec z ostrą muzyką..)
Co do tej wódki na weselu..to byłam już na weselach gdzie wódy nie było i była extra zabawa :) Kurcze, nie to jest najważniejsze. Liczą sie ludzie którzy będą na tej imprezie a nie alkohol.

Co do śłubu w Kościele...skoro nie wierzysz w Boga..to składanie przysięgi nie ma sensu. Bo będzie tak jak mówisz, oszukasz siebie, ją i wszystkich wokół. Ta przysięga przecież to jest śłubowanie Bogu ze będziesz kochał swoja żonę, będziesz jej wierny, będziesz uczciwy wobec niej, ze jej nie opuścisz aż do śmierci...

Łukasz jeśłi chcesz z nia spędzić reszte zycia to musisz tą dziewczyną troche 'wstrzasnąc' , moze zaproponuj...by może znalazła sobie partnera bardziej odpowiedniego dla niej i dla jej przekonań (może to ją troche ruszy). Oan ma teraz klapki na oczach...Ale wierz mi, nie wszystko jest jeszcze stracone :)
Powinniscie oboje popracować nad uzdrowieniem Waszych relacji i uzdrowieniem Waszego związku.

Pozdrawiam i życie powodzenia.

Ps. Mój facet nie wierzył w moje przemiany i zrezygnował ze mnie. Dziś jestem inna osobą, zrozumiałam moje błędy, zdjełam klapki z oczu..On też popełnił błędy, gdy byliśmy razem..gdyby chciał je naprawić i popracowac także nad sobą..to może byłaby szansa byśmy znowu byli razem... Ale to On musi chcieć ...tylko że chyba tego nie chce.. Nawet nie wiem..boje się juz poruszać z nim ten temat... Ale czas leczy rany ..uleczy i moje :)


Wy macie szanse na to by było lepiej. Tylko oboje musicie dostrzec co jest nie tak i oboję zacząc nad tym pracować :) Buzka
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez lukasz24 » 16 sty 2008, o 22:43

Wiele rzeczy można zmienić..ale np dać komuś oparcie,bezpieczeństwo,
poczucie że nic złego się nie stanie partnerowi...ona wie doskonale
że gdyby ktoś chciał jej zrobic krzywdę to chociaż nie lubię przemocy
to bym taka osobe rozszarpał na strzępy...
Ale nie o przemoc tu chodzi..chodzi tu o to by dać drugiej osobie
siebie..z wadami zaletami-takim jakim się jest...
Znam Biblie,Koran,Torę,pisma mistyków-przerobiłem je by
móc zrozumieć poglądy ludzi-indianie mawiają że żeby zrozumieć
drugiego człowieka trzeba spojrzeć na świat jego oczami....
Nie rozumiem pędu jaki widzę wokół siebie-kocham naturę-i nie
mogę usiedzieć w szarych blokach,gdzie jest mało natury-wtedy
idę w kierunku natury i potrafię siedzieć parę godzin w milczeniu wśród
drzew....Coś takiego jest niezwykłym doświadczeniem-pozwala nauczyć
wyłączać się od tego całego hałasu...np ona nie rozumie tego
i nie czuje takiego "głosu" natury który wymusza na udanie się
od czasu do czasu w miejsce gdzie jest cisza,las i natura...
Co do duchownych u wielu z nich drażn mnie postawa nawracająca-
nie uwzględniają rozmowy partnerskiej-gdzie obie strony siadają
i rozmawiają-generalnie stosują cytaty-tylko że jeśli ktos zna to wszystko
i uczył się apologetyki to nic to nie da-pracując z ludzimi nauczyłem
się i uczę się że sztuką jest nawiązać więź z człowiekiem i usiaść
i porozmawiać z dzieckiem nie patrząc się z góry ale siadając razem
z nim...Tak zwyczajnie porozmawaić z człowiekiem....tak zwyczajnie
i spontancznie coś zrobić....wiecie ilu jest inteligentnych młodych
ludzi których inni zepchneli i skresili mając ich w tyle jako trudną
młodzież? Do takich ludzi staram się docierać...Ale jest tez wielu
wspaniałych ludzi którzy są duchownymi-sa spontaniczni i robić
coś z dzieciakmi żeby ich odciągnąć od grzania i picia i pokazać
że jest inne wyjście i lepszy świat...
Do takich ludzi mam respekt.....
lukasz24
 
Posty: 39
Dołączył(a): 28 cze 2007, o 21:05

Postprzez cosy » 16 sty 2008, o 22:55

---------- 21:47 16.01.2008 ----------

lukasz24 napisał(a): ..Każdy rodzic jest dla dziecka w mniejszym lub większym stopniu na swój sposób Bogiem..kims z kim dziecko się liczy do pewnego czasu..


Jeśli Rodzica porównujesz do Boga czyli do autorytetu...to może jednak wierzysz w istnienie Boga??

I może powiesz swojej wybrance to co tu piszesz, o wychowywaniu dzieci ?? To są bardzo madre słowa..może i Ona to dostrzeże?

---------- 21:55 ----------

Łukasz, to bardzo interesujące co piszesz. Takie realistyczne i rozsądne podejście do życia.
Ja osobiście też uwielbiam i doceniam piękno natury...Ale Twoją partnerke widocznie to nie kręci...

Czy Ona zna Twoje zdanie i spojrzenie na świat, takie jakie tutaj opisujesz??
Nawet jeśłi tak, to może te klapki nie pozwalają jej dostrzec jak mądrego faceta ma u boku.
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez lukasz24 » 16 sty 2008, o 23:07

Ona jest apodyktyczna-w kwesti wychowania dzieci ma poglądy
radykalne-tzn żadnych długich włosów jak będzie chciał mieć
dzieciak-żadne ostrej muzyki-raz w tygodniu do Kościoła-religia
obowiązkowo,patriotyzm itp...
Szczerze jak tego słucham to jestem przerażony bo nikt się
pyta tu dzieciaka jakiej chce muzyki a podaje się mu od razu
płytę Mozartam,nikt sie nie pyta o to jakim chce być ale mu się
to mówi-rodzic ma duży wpływ na proces wychowania dziecka od
okresu prenatalnego do osiągnięcia dorosłości-ale są pewne granice-
np wiem ze jestem w stanie nawet wybić wszystkie zęby własnemu
synowi jeśli by to miało to uchronic go od ćpania...
Bo to walka o życie..
Np nie narzucałbym mu religi-tzn jeśłli chce chodzić to ok-jak nie
to będzie jego wybór.
Na początku naszej znajmości czepiała się włosów-kazała mi spinać
je,a ostatnio czepiała się płaszcza-i innych ubrań...
Szczerze to widziałem wiele w życiu-a i tak twierdzę że wiem mało
i wiem ze wiele przedemną..
Pracuję z ludzimi i kocham to-np gdyby sie urodziło dziecko
to nie zmieniłbym tego..i denerwuje mnie czasem brak dialogu..
Np ja wolałbym slub cywilny-a chodzenie na "nauki" do jakiegoś
duchownego to byłoby dla mnie zmuszanie się do czegoś
czego nie akceptuje....Praca sprawiła że twardnieję wewnętrzenie i
w pewnych kwestiach staję bezkompromisowy-powiedziałem jej
że np nie akceptuję wódki itp rzeczy..do niedawna ona mnie
poczuała co przystoi studentwoi-a tak naprawdę człowiek musi
być spontaniczny-człowiek musi umieć czerapć tyle ile da się
z życia...ściągnąć przysłowiowe buty i tak iść w deszczu po ulicy boso
(co zrobiłem nieraz)...Jej brakuje tego poczucia wolności..
Jest na swój sposób ograniczona konserwatywnym wychowaniem...
Mam przyjaciel który jest autystą-jest chory nieuleczalnie a mimo
to ma dużą energię do życia-jest plastykiem i tworzy niesamowite
obrazy i rzeźby-ten człowiek mimo że ma wiele załamańm,problemów
i krachów finansowych nauczył mnie że można wiele zrobić.......
Wolnośc-dla wielu to jest skojarzenie z totalnym liberalizmem-
rozpiciem,narkomania i innymi patologiami a tak naprawdę
wolnością dla jest to że możemy się cieszyć życiem-każdą chwilą-
być wolni od używek-przytulić kogoś kogo kochamy i być w stanie
żyć zgodnie ze swoim sumieniem...
lukasz24
 
Posty: 39
Dołączył(a): 28 cze 2007, o 21:05

Postprzez melbka » 17 sty 2008, o 20:16

Mam takie wrażenie ,że taki brak akceptacji poglądów, opini , ubioru itp przez kochającą osobe jest oznaką tego że dzieje się coś złego. Jej chyba nie chodzi tylko o muzyke, ubiór, tylko o coś głębszego.
Wierz mi ,jak coś mamy do partnera, automatycznie on sam staje się mniej urokliwy dla nas, zaczyna nas denerwować jego zachowanie, sposob poruszania, przekonania, opinie...
Avatar użytkownika
melbka
 
Posty: 34
Dołączył(a): 6 paź 2007, o 19:28
Lokalizacja: Kraków

Postprzez mariusz25 » 18 sty 2008, o 00:06

przetajemy kochac po prostu
bo co to jest milosc, akceptacja.
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez lukasz24 » 18 sty 2008, o 10:04

Wiem już....żremy się z nią ostatnio..nie można zwyczajnie porozmawiać
na poziomie partnerskim...jestem już po prostu zmęczony.....widzę
jak ona przenosi pewne wzorce zachowania z rodzinnego domu...
mam ochotę zostawić to wszystko i pojechać w góry odpocząć od
wszystkiego....mam dosyć tego krzyku..żarcia i gonitwy..chciałbym
po prosty być z kims kto mnie zakceptuje takim jakim jestem..
Ona nie umie docenić to co chcę jej dać...i mam takie wrażenie że
ona musi naprawde poczuć co moze stracic...ona wyrzuca mi że nie
jestem dla niej wsparciem..kiedy pobił ją jej brat to wziołem ją do domu..
do dzisiaj nie zapomnę widoku krwi na izbie przyjęć..staje mi to ciągle
przed oczami...i nie rozumiem dlaczego ona ciągle z nimi rozmawia..
twierdzi że to jest jej rodzina...i że nie będę się w to wtrącał..
A jestem po prostu już zmęczony ciągłym żarciem się....
chciałem jej dać dom w którym by się nie bala że ktoś ją skrzywdzi..
Poczucie bezpieczeństwa..ale jestem już zmęczony tym..to rani..
a ja mam dosyc i nie mam już na nic siły....
lukasz24
 
Posty: 39
Dołączył(a): 28 cze 2007, o 21:05

Postprzez Abssinth » 18 sty 2008, o 10:55

zbiera Ci sie Lukasz, powolutku zbiera...

pewnie zadajesz sobie pytania, jaki jest sens zwiazku, w ktorym nie mozesz byc soba? W ktorym musisz sie naginac do zadan drugiej osoby, a tym zadaniom nie ma konca? Jaki jest sens byc z kims, kto bezmyslnie powiela wyuczone zle wzorce i nie widzi w jaki sposob rani siebie i bliskich?

w pewien sposob Cie rozumiem...moj byly facet pochodzi z rozbitej rodziny, ojciec opuscil ich dokladnie w dzien jego osmych urodzin, matka wciaz zyje nienawiscia i probuje kontrolowac cala rodzine poprzez sklocanie jej i wygrywanie kazdego przeciw innym...myslalam, ze uda mi sie pokazac jemu, ze moze byc inaczej, ze ludzie sa dobrzy,i ze mozna akceptowac druga osoba bez proby manipulacji nia...nie udalo mi sie, sparzylam sie bolesnie.
Jakas teza mi chodzi po glowie, juz od dawna, ze nie mozna, nie da sie komus 'pokazac', 'nauczyc', dopoki ten ktos nie bedzie chcial....ze w przypadku dlugotrwalego wplywu chorej rodziny to moze byc prawie niemozliwe....zaraz zrobie nowy temat :)

pozdrawiam cieplo, brzmisz jak bardzo dobry, wrazliwy czlowiek uwiklany w jakas psychoze.... :(
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: zooyefus i 290 gości

cron