Dylemat...

Problemy z partnerami.

Dylemat...

Postprzez Salomea » 10 sty 2010, o 18:10

Witam. Od kilku dni sledze co dzieje sie na forum i chyba nabralam wystarczajacej odwagi aby napisac co mnie gryzie... NIe umiem mowic o tym co mnie dreczy wiec nie wiem jak mi pojdzie z pisaniem wiec z gory przepraszam za chaos ktory napewno znajdziecie w moim tekscie.
Nie wiem jak zaczac... Powinnam chyba od tego ze od kond pamietam to ktos zawsze przychodzil do mnie po rady, staram sie nie mowic co maja robic ale pomagam rozeznac sie w ich sytuacji. Co zrobia mosi byc ich swiadomym wyborem. Niestety ja nie mam do kogo pojsc... moze dlatego tu pisze. Coraz czesciej zastanawiam sie nad wizyta u specjalisty ale chyba boje sie czego sie dowiem lub co uslysze... Najczesciej w jakis sposob radzilam sobie z tym co dzialo sie w glowie i takze sercu ale ostatnio jedna sprawa mnie dobila...
Oddzyskuje znajomosci ktore stracilam przez poprzedni nieudany zwiazek, spotykam sie z osobami waznymi niegdys dla mnie. Teraz jestem w nowym, myslalam ze satysfakcjonujacym zwiazku. No wlasciwie to juz nie taki nowy :) jestesmy razem juz 3 lata.
Spotkania ze "starymi" znajomymi i przyjaciolmi uswiadomily mi jak bardzo sie zmienilam... Niestety nie jestem calkiem zadowolona ze zmian.
Odnalazlam przyjaciela z przed lat. Spedzamy z soba troche czasu. Grzegorz (powiedzmy ze tak sie nazywa), moj partner nie rozumie ze jestesmy sobie bliscy chocby przez to ze razem w czasach szkoly chodzilismy do tego samego OPSIA ( osrodek profilaktyki srodowiskowej) na rozmowy i klubu dla mlodziezy.
Aby byc szczera musze tez nadmienic ze Grzegorz chodzil ze mna do tej samej szkoly. W tamtych latach malo nas laczylo... On z dobrej rodziny, ja z rodzinki po przejsciach gdzie kazed dziecko inna ma matke a ojciec nie utrzymuje kontaktow z pierworodnym synem... chyba troche odskoczylam od tematu... :?
Wracajac do przyjaciela, nazwijmy go Karol, jest jedna z niewielu osob do ktorych mam jako tako duze zaufanie. Moge pogadac i wyzalic sie... Co tez zrobilam, a on odwdzieczyl sie tym samym, ale to inna historia :wink: Niestety to wlasnie po tej kilku godzinnej rozmowie otwarlam oczy na kilka spraw. Teraz mysle czy nie bylo lepiej gdy " spalam w slodkim snie i myslalam ze jest b.dobrze i nie moze byc lepiej"... Aby usprawiedliwic to co chce pisac to musze najpierw napisac ze to przy Grzegorzu zajelam sie tym co lubie - tatuowaniem, uwierzylam ze milosc i zwiazek nie musi byc walka i nie wiaze sie wcale z biciem i co najwazniejsze wyprowadzilam sie z domu rodzinnego. Mieszkamy razem od wrzesnia... i tu zaczyna sie opowiesc...
Od czasu gdy zaczelam spotykac sie ze znajomymi zaczelam ukladac sobie sprawy, nie tylko prace itp ale takze i w glowie. Zaczely pojawiac je mysli czy dobrze zrobilam... Cos jest w tym docieraniu sie. Zauwazylam ze inni mezczyzni inaczej podchodza do swoich kobiet, niz Grzegorz do mnie... Moze najlepiej jak dam przyklad...
Nowy rok :) pierwszy stycznia, piekny snieg :) i wielki bu**el :shock: po imprezie... Ja jak to ja witam nowy rok choroba... Goraczka itp... Grzegorz idzie z kumplem po zakupy na obiad i po apap na kaca... Prosze o leki bo apteczka pusta, daje liste. Wracaja za jakies 40-50 min, pytam o leki... Slysze ze kolejka byla...
Inny? Lubie musicale... Ale sa glupie i denne wiec nie moge sobie obejrzec... A wlasciwie to moge tylko ze beda docinki i dziwne komentarze...
Ostatnio byl na wyjezdzie z pracy. Znajomi wiedzieli o tym wiec uznali ze trzeba sie mna opiekowac, mile prawda? Moze i by bylo tylko ze ONI dbali o mnie bardziej... Dziwne ale dopiero jak wyjechal to zobaczylam ze moge byc dla kogos wazna nie za sprzatanie, matkowanie, seks, obiadki itp. tylko za to ze jestem... Zdziwienie wspolpracownic bylo bezcenne gdy codziennie ktos po mnie przychodzil na koniec pracy (koncze o 22) i kazdy martwl sie czy cos jadlam w ciagu dnia i czy jestem cieplo ubrana...
Dziwne ale slowa ze mnie same plyna...
Niestety zaraz wroci Grzegorz i musze konczyc... Zaraz bedzie chcial wiedziec o czym pisze... Zastanawiam sie czy nasz zwiazek ma sens... Nie widze nasz juz razem, slub? dzieci? wspolny dom? To chyba pomylka...
NIe mam juz czasu moze jutro albo we wtorek znajde troche czasu to napisze jeszcze...
Salomea
 
Posty: 1
Dołączył(a): 10 sty 2010, o 16:58

Postprzez KMN » 10 sty 2010, o 19:38

a rozmawialas z nim o tym co Ci nie pasuje? O tych rzeczach które chciałabys by robił? Jaki macie wspolny cel dalej? Co chcielibyscie osiagnac? Co chciałabys zmienic i w jakim kierunku?
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Re: Dylemat...

Postprzez ewka » 20 sty 2010, o 13:49

Salomea napisał(a):Niestety to wlasnie po tej kilku godzinnej rozmowie otwarlam oczy na kilka spraw. Teraz mysle czy nie bylo lepiej gdy " spalam w slodkim snie i myslalam ze jest b.dobrze i nie moze byc lepiej"...

Ja poczekałabym na lekkie ostudzenie emocji.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez tenia554 » 21 sty 2010, o 08:27

Zgadzam się z Ewą.Dłuższe związki mają to do siebie,że czasem wkrada się nuda i mniejsze zainteresowanie sobą.A więc jest to sygnał ,że należy na większych obrotach popracować i urozmaicić związek.Napewno nie należy przekreślać trzech lat,dla adoratorów ,a być może dla motyli w brzuchu.Zawsze zdarzają się lepsi,ciekawsi itd.Ale to ty sama musisz przeanalizować swój związek i odpowiedzieć sobie na pytanie ,czy to jest właściwy partner na całe życie nie porównując go do innych.Bo inni może mają też fajne cechy,ale nie mają tych dla których jesteś ze swoim partnerem trzy lata.Nie daj się zwieść ,bo to zły doradca.Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Abssinth » 21 sty 2010, o 22:07

http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3956146

tyle tylko...

zycze powodzenia
xxx
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 57 gości