Trójkąt emocjonalny.....

Problemy z partnerami.

Trójkąt emocjonalny.....

Postprzez survive » 8 sty 2010, o 21:01

Witam wszystkich serdecznie:)
Chciałabym podzielic się z Wami swoim problemem, który dla niektórych może okazac się śmieszny lub mało ważny ale dla mnie dośc istotny. Do rzeczy - przez 14 lat trwałam w toksycznym związku - teoretycznie i praktycznie bez przyszlości ale jednak żyje on sobie "swoim życiem" nadal... mimo tego, że nie jest proszony...
Będąc nastolatką miałam inne priorytety i inne wartości. Pewne rzeczy, sytuacje i ludzi widzialam zupełnie inaczej niż postrzegam teraz i pewnie będzie się to zmieniało wciąż z czasem...
Co było:
Spotkały się dwie wydawałoby się "połówki pomarańczy"... wspólne cele, wspólne marzenia, takie same myśli, zrozumienie bez słów. On - nastolatek uciekający z domu z powodu problemów rodzinnych, mający problemy z prawem. Ona - nastoletnia dziewczyna trzymana "krótko na smyczy" przez rodziców, nie mająca problemów w żadnej dziedzinie życia.
Oni - borykający się z przeciwnościami losu, niezrozumiani ze strony jej rodziców, ciężkie sytuacje, łzy, problemy, kłótnie, chorobliwa zazdrośc z jego strony, jego kompleksy a mimo wszystko zakochani, zawsze razem, spędzający piękne chwile na rozmowach, miłosnych uniesieniach.
Z biegiem lat - małżeństwo, dziecko, obowiązki od których uciakał jednoczesnie uciakając od rodziny, ktorą stworzyli, jego koledzy, narkotyki, alkohol i przemoc zniszczyły małżeństwo jednak nie zniszczyły więzi, nawet odległośc nie byla w stanie jej zniszczyc. To "cos" istnieje do dnia dzisiejszego.
Co jest:
Od rozwodu minęło 1,5 roku. Papier jednak nie załatwia pewnych spraw. Ona - podejmuje próby zamazania przeszłości i stara sobie ułożyc życie u boku kogoś innego lecz za każdym razem gdy jest juz blisko szczęścia pojawia się ON.
On - ktory nie potrafi stworzyc związku z inną kobietą...
Ona zaczyna myślec poważnie o przyszłości z mężczyzną, ktorego poznała wiele lat wcześniej i nie łączyło ją z nim nic, jednak to ten męższyzna daje jej stabilizację, dodaje energii, jest zawsze kiedy ona potrzebuje wsparcia, pomocy, myśli bardziej o niej niż o sobie samym .... od lat wytrwały w słowach, zaufany... Nowy mężczyzna chce się pobrac i storzyc rodzinę. Ona cały czas telepatycznie i uczuciowo (jednak bez obecności) związana z byłym mężem....
co ma byc?????
Mam nadzieje, ze zrozumieliscie przekaz bardzo okrojony i oszczędzajacy szczególy z życia.
Moje pytanie brzmi: Czy mozna byc z facetem, jeżeli kocha się innego faceta, a ten inny facet odbiera energię, niszczy i nie potrafi budowac.... Decyzja musi byc konkretna i szybka, bo mam już dosyc marnowania sobie życia na własne życzenie i ranienia osób, którym na mnie zależy......
Z góry dziękuje za rady, opinie i zainteresowanie.....
pozdrawiam cieplutko wszystkich:)))
survive
 
Posty: 2
Dołączył(a): 8 sty 2010, o 19:46

Postprzez raziel » 8 sty 2010, o 22:16

Nie znam cię więc ciężko mi stwierdzić czy moja empatia mnie nie zawodzi ale coś napiszę. Być może pomoże ci to sobie jakoś poukładać. Być może nie mam racji.

Nie wiem czemu ale wydajesz się osobą dojrzałą. Z opisu tej historii wnioskuje, że masz to przepracowane, to co było i to co jest jest częścią twojej tożsamości. Ty i ty sprzed lat to ta sama osoba. To super :)

Jak się jest nastolatkiem to pewne rzeczy się w nas aktywują. Takie bardziej infantylne, bardziej impulsywne części nas i trzeba sobie jakoś z nimi poradzić. Wyjść z domu, uniezależnić się, mniejsza o to jaki sposób na to wybierzemy ale nastąpić to musi.

Nie wiem ile masz lat. To może nawet nie jest ważne ale czuję, jakbyś była w okresie tzw. moratorium :D i może masz to poszukiwanie tożsamości już za sobą ale jakby ta sytuacja znowu w tobie coś takiego porusza. Trąca tą strunę, która związana jest z uniezależnieniem, z byciem przede wszystkim dla siebie i szukaniem własnej tożsamości. A ludzie dający nam bezpieczeństwo paradoksalnie utrudniają nam indywiduację, uniemożliwiają bycie wolnym... Tylko tak sobie myślę, czy chcemy być wolni absolutnie czy pewna doza zależności i współistnienia z drugim człowiekiem nam odpowiada.

Istnieje hipoteza trzech ważnych okresów rozwojowych. Okresu oralnego - psychotycznego, analnego - borderline i edypalnego - nerwicy. Większość z nas osiąga stopień edypalny. Ale pomińmy to bo to nie jest ci potrzebne. Chciałbym zwrócić twoją uwagę na to, że te kolejne poziomy charakteryzują się coraz dojrzalszym byciem z kimś. Pierwszy z nich to psychoza - monada - jedność z matką. Drugi to borderline - diada - bardzo ścisły, przejściowy i ambiwalentny związek z jedną osobą. Ostatnie trzecie stadium to triada, związek w którym pojawiają się trzy odrębne byty a komunikacja miedzy nimi zachodzi na poziomie werbalnym a nie jak w dwóch pierwszych na poziomie przedwerbalnym.

W triadzie jest wiele ambiwalentnych uczuć to oczywiste. Chcemy bliskości ale się jej boimy. Chcemy być dojrzalsi ale bezpieczeństwo poprzednich układów diadycznego i monadycznego nas pociąga. Spotykamy także bardzo ważny kryzys, problem a mianowicie nie każdy obiekt naszej miłości jest dla nas odpowiedni, z niektórymi wiąże się zbyt wiele lęku i chociaż pragniemy ich to dojrzalszą decyzją jest poszukiwanie innych bezpieczniejszych obiektów. Relacja z tymi innymi obiektami jest korzystniejsza dla naszego zdrowia psychicznego.

Te trzy stadia, te trzy relacje zazwyczaj poznajemy w ciągu sześciu pierwszych lat życia. Specyfika jednak nastolatków sprawia, że czasami "obsuwają się" oni w mniej dojrzałe typy relacji, wszystko po to aby zbudować swoją tożsamość w oderwaniu od rodziców.

Nie wiem czy coś z tego wyciągniesz dla siebie. Oczywiście sugeruję pewne rzeczy ale bardzo nie lubię dawać rad. Mam nadzieję, że jedynie pomogłem w podjęciu decyzji a nie ją utrudniłem. I życzę powodzenia :)
raziel
 
Posty: 145
Dołączył(a): 8 paź 2009, o 11:12
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Jaga82 » 8 sty 2010, o 22:27

---------- 21:18 08.01.2010 ----------

survive napisał(a):Czy mozna byc z facetem, jeżeli kocha się innego faceta, a ten inny facet odbiera energię, niszczy i nie potrafi budowac....


Myślę, że Twoje pytanie jest jednocześnie odpowiedzią.

Pozdrawiam

---------- 21:27 ----------

No i w jaki sposób On 'przeszkadza' Ci w układniu sobie Twojego nowego życia? Dzwoni, nachodzi, wyznaje uczucia?
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Abssinth » 8 sty 2010, o 22:57

to nie on Ci przeszkadza, pojawiajac sie coraz to na nowo w Twoim zyciu.....to Ty sama sobie przeszkadzasz, pozwalajac mu na wchodzenie w nie z butami...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Jaga82 » 8 sty 2010, o 23:16

Abss napisałaś to, co ja chciałam napisać :) ale nie jestem tak bezpośrednia :)
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Abssinth » 9 sty 2010, o 03:11

Jagus :) bo ja jestem weteranka, przeszlam swoj syf i nauczylam sie, ze nikt nie ma wladzy nad moim zyciem, dopoki sama mu jej nie dam....

(i to sie tyczy nas wszystkich, Ciebie tez i Survive tez...)

sciski,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez survive » 9 sty 2010, o 19:40

Witam:) Mój były mąż pojawia się w moim życiu zawsze kiedy jest ono już na odpowiednich torach. Oczywiście za każdym razem twierdzi, że wciąż mnie kocha i nie może beze mnie życ, ale jego zachowanie mówi nieco inaczej. Dodam jeszcze, ze jest to osoba przy której przeżyłam "niemałe" piekiełko i tym bardziej nie potrafię zrozumiec dlaczego wciąż go kocham.... Wiele razy na różne sposoby próbował mnie zniszczyc, ale nie da się zniszczyc czlowieka o ile on sam sobie na to nie pozwoli a ja na to nie pozwolilam i na szczescie przy tym wszystkim zachowalam zdrowy rozsadek, nie zwariowalam...... pozdrawiam cieplutko i dziekuje za zainteresowanie:))
survive
 
Posty: 2
Dołączył(a): 8 sty 2010, o 19:46

Postprzez Abssinth » 9 sty 2010, o 22:18

heja survive :)

polecam bardzo ksiazke 'kobiety, ktore kochaja za bardzo' Robin Norwood.



piewrszym i najwazniejszym krokiem na drodze do Twoje go uzdrowienia bedzie zorzumienie, ze tak naprawde TY go nie kochasz.....Ty jestes uzalezniona o adrenaliny, ktora on Ci daje....milosc nie niszczy. Milosc to bezpieczenstwo.

pozdrawiam.
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: akokufocgik i 258 gości