Jestem bezradna

Problemy z partnerami.

Jestem bezradna

Postprzez Łośka » 15 paź 2009, o 15:34

Mąż od lat mnie zdradzał i okłamywał. Kiedy wszystko się wydało nagle okazało się że mnie kocha, nie pozwoli mi odejść i prosi o szansę. Dałam ją ale chyba bardziej z powodu że nie umiem bez niego żyć a nie dlatego że wybaczyłam. Minęło pół roku a ja codziennie myśle o jego kochankach co i gdzie robili. Dałam sobie rok na zastanowienie a raczej szansę na zapomnienie ale on tez chyba ma już dosyć. Kłótnie są średnio raz w tygodniu a wtedy wygarniam mu co mi leży. Na wspólną terapię nie ma szans bo to dla niego upokarzające. Jak się nie kłócimy to bardzo się stara nigdy wczesniej nie okazywał mi tyle uczucia ale jak tylko jest cos nie tak to widzę w jego oczach nienawiść i brniemy raniąc się coraz bardziej. Wczoraj powiedział że zastanawia się nad wyprowadzką bo nie ma już na to siły a ja co? mam zostać z tym bólem. Dodam jeszcze że najczęściej powodem kłotni jest nasza 16-letnia córka. Mąż nie potrafi z nią rozmawiać, tylko wymaga od niej i krytykuje rzadko słychać coś miłego. Córka tez nie jest aniołem. Mam wrażenie że sie nie nawidzą i to mnie strasznie boli. Zawsze jestem między młotem a kowadłem jeden na drugiego żalą się do mnie i oczekują reakcji a ja nie mogę zająć żadnego stanowiska. Są bardzo do siebie podobni, oboje mnie zawiedli, kłamali mi prosto w oczy. Jak mam utrzymać taką rodzinę przecież to fikcja i walka z wiatrakami.
Łośka
 
Posty: 34
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 07:23

Postprzez moniaw-w » 16 paź 2009, o 12:10

bo ja wiem, czy fikcja... jestescie rodzina - to fakt

cora ma 16 lat - ehh.. ciezki czas dla nastolatki :) czas buntu, znajdowania sobie miejsca w swiecie, dowiadywania sie, kim jestem...
a gdybys tak sprobowala sie z nia zaprzyjaznic? skad sie biora Wasze problemy? tzn. Twoje i corki?

Czy mozecie usiasc kiedys bez corki i porozmawiac na temat relacji meza z dzieckiem? Ale tak wiesz, na spokojnie a nie wtedy, kiedy jestescie w srodku cyklonu....
Czy on wie, ze dla dziewczyny postac ojca jest wazna? Wplywa na to, jak beda ksztaltowac sie jej stosunki z mezczyznami, wplywa na samoocene? To zle, ze Twoj maz ja ciagle krytykuje...

ehh.. z mezem... wspolczuje Ci, ze musialas czegos takiego doswiadczyc. Znam malzenstwa, ktorym sie udalo pozbierac po zdradzie, chociaz bylo tak, jak u Ciebie, czyli bardzo ciezko.
Nie wiem, co napisac, jesli o to chodzi, bo nie byla to jednorazowa zdrada...

Dlaczego nie umiesz zyc bez niego?
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez magdi » 16 paź 2009, o 12:59

Przde wszystkim bardzo Ci współczuję i przytulam mocno :pocieszacz:

Ojciec jest bardzo ważny dla dziewczyny, ale nie tylko jako wzór mężczyzny. Przede wszystkim według mnie dla dziecka nie ważne w jakim wieku ważna jest bezwarunkowa miłość i akceptacja, a także umacnianie własnej wartości. Moim zdaniem to ile później mamy w sobie siły i pewności siebie zależy od tego co dostaliśmy w domu (na swoim przykładzie, ja dostałam mało i teraz mi tego strasznie brakuje w różnych sytuacjach kryzysowych).

Poza tym co to znaczy, że "Na wspólną terapię nie ma szans bo to dla niego upokarzające". a dla Ciebie upokarzające były jego zdrady i kłamstwa serwowane przez tyle lat. Tyle lat myślał tylko o sobie więc może teraz powinien zacząć myśleć o Tobie dla odmiany? Może powinno się liczyć to, że Ty potrzebujesz tej terapii, a on się dostosuje. "nagle okazało się że mnie kocha, nie pozwoli mi odejść i prosi o szansę" - cudownie, ale niech to będzie na Twoich warunkach.

Piszesz też "Wczoraj powiedział że zastanawia się nad wyprowadzką bo nie ma już na to siły a ja co? mam zostać z tym bólem" - ale może w domu będzie spokojniej, może obie z córką potrzebujecie czasu dla siebie, żeby wszystko przemyśleć, przegadać poukładać. Może Twój mąż też tego potrzebuje? Może powinien zostać na chwilę sam z wyrzutami sumienia, jeżeli takie ma.

Według mnie mieszkanie razem i brnięcie w kłótnie, nienawiść itd. w dodatku wszystko na oczach córki w trudnym wieku i jak piszesz z trudnym charakterem.

No to się pomądralowałam :D pamiętaj tylko, że to jedynie moje zdanie po przeczytaniu tego co napisałaś.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Re: Jestem bezradna

Postprzez ewka » 18 paź 2009, o 12:01

Łośka napisał(a):Kłótnie są średnio raz w tygodniu a wtedy wygarniam mu co mi leży.

No to dość często... za często. A nie da się bez "wygarynania" jakoś na spokojnie? Cóż takiego zbierze się w ciągu tygodnia, że trzeba ciągle "wygarynać"?

Wybaczyć łatwo nie jest... ale bez wybaczenia jest za to cholernie trudno.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Łośka » 19 paź 2009, o 08:18

Wiem że za często straszne spustoszenie sieją te nasze kłótnie, zawsze pada tyle niemiłych słów. Ja wygarniam zawsze to samo tzn.te jego kochanki a on w nerwach mnie wyzywa albo mówi rzeczy które mi sprawiaja ból np. że kochanka była jego miłością życia. Po takich słowach trudno mi się podnieść i mieć uśmiech na twarzy. Oboje wiemy i na spokojnie rozmawiając staramy się to łagodzić ale jak jest mały punkt zaczepny do wojny to niestety oboje jesteśmy bardzo impulsywni. Przy każdej kłótni powtarzam sobie że to koniec a potem któreś z nas wyciagnie rękę i tak do nastęnego razu. Dlatego bardzo bym chciała iśc na terapię jeśli nie z mężem to sama może nauczyłabym się panować nad swoimi nerwami.
Łośka
 
Posty: 34
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 07:23

Postprzez ewka » 19 paź 2009, o 09:20

Łośka, skoro oboje stwierdziliście, że dajecie szansę Waszemu życiu... to tę szansę trzeba wykorzystać. I skoro tak właśnie - wygadywanie mu kochanek jest bez sensu... choć doskonale rozumiem, że w ten sposób uwalniasz swój ból i emocje... ale to kurczę do niczego nie prowadzi! Gdyby sytuacja była odwrotna i to Ty zdradziłabyś... ileż można słuchać? No właśnie... więc oboje się nakręcacie, ranicie jeszcze dodatkowo, choć tyle złego już się wydarzyło.

To pomyślałam, że jak Cię te złe emocje dopadną... odpal komputer, wejdź na stronę psychotekstu i poużywaj sobie tutaj. Albo idź na spacer. Albo do kina... no nie wiem co jeszcze, ale są przecież sposoby, aby jakoś zapanować nas swoim życiem, sobą.

A terapia - jak najbardziej. Czy sama, czy z nim... jak najbardziej.

Trzym się
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Łośka » 19 paź 2009, o 12:02

Masz racje i ja to wszystko rozumiem. Staram się ale jakoś się nie udaje. Dziekuje za rady.
Łośka
 
Posty: 34
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 07:23

Postprzez ewka » 19 paź 2009, o 17:48

Kiedyś zacznie się udawać. A jeśli wiesz i rozumiesz, to może szybciej niż później?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 128 gości

cron