Na pewno s± w nas takie rzeczy, które powoduj± irytację u naszych partnerów... czy to siorbanie przy obiedzie;), czy makijaż, czy czytanie ksi±żki gdy gary w zlewie, czy samodzielne wychodne, czy akurat ta sukienka, czy nie ta koleżanka - masa takich różnych. Wiecie, że irytuj± lub się domy¶lacie, że irytuj±... a one być może przenosz± się na zupełnie "inn±" działkę. Co z tym robicie? Rezygnujecie "dla dobra sprawy", czy staracie się przeforsować?
Moje Słonko np.
- nie lubi, kiedy siedzę przy komputerze, a ja nie zrezygnuję z tego, bo lubię i on o tym wie
- nie lubi też (lub może nie rozumie, bo nie czyta ksi±żek), że można nad jak±¶ siedzieć do 3 w nocy.
- nie lubi "babskich spotkań", na które rzecz jasna nie jest zapraszany;)
Nie rezygnuję, kiedy w żaden sposób go to nie "dotyka". Jak Wy sobie radzicie? No bo chyba nie powiecie, że wszystko w Was kochaj±???