Wróciłam. Jak można było przypuszczać – wakacje do udanych nie należały.
S± jednak dobre strony tego wyjazdu. Jestem pewna, że już nigdy więcej nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Nic!
Przez pierwszy dzień wysłuchiwałam, jaka to jestem beznadziejna pod każdym względem, a jaka wspaniała jest jego nowa dziewczyna (choć wcale nie taka nowa). Skończyłam w toalecie rycz±c przez pół nocy.
Przez kolejne parę dni dostawiał się do mnie, próbował obmacywać, kiedy¶ nawet chwycił mnie i rzucił na łóżko, zdarł ze mnie ciuchy, próbuj±c wzi±ć sił± to, czego nie mógł dostać po dobroci. Potem zacz±ł wmawiać sobie i mnie, że przecież nic się nie stało, że i tak nikt mi nie uwierzy, a na koniec, że to ja się na niego rzuciłam.
Wyzwał mnie od idiotki, szmaty, ¶cierwa, itp., a następnie uderzył. 5 minut póĽniej wzi±ł telefon i zadzwonił do swoje „nowej” dziewczyny, żal±c się jak bardzo jest mu Ľle, jak bardzo przeze mnie cierpi, i jak bardzo za ni± tęskni. I jaka to ja jestem niedobra, że wci±ż go atakuje...
Poza tym wyszło na jaw wiele pikantnych szczegółów. Będ±c ze mn± spotykał się z ta inn± dziewczyn± – tego jestem pewna (widziałam zdjęcia i smsy).
Jeżeli miałam jakiekolwiek złudzenia, to wła¶nie się ich pozbyłam. Zachował się jak zwykłe bydlę, zakłamany cham. Cieszę się – mimo wszystko – że w końcu zrozumiałam to, co do mnie wcze¶niej raczej nie trafiało. Szkoda tylko, że takim kosztem...