Chciałabym jeszcze teraz, na spokojnie wyjaśnić Wam kilka spraw, bo padły pewne pytania i wątpliwości. Zamieszkaliśmy razem bardzo krótko po poznaniu, sama się sobie dziwiłam, że tak szybko się na to zdecydowałam. 3 miesiące znajomości i już.. ale chyba znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Obydwoje daleko od swojego domu rodzinnego, on już na swoim mieszkaniu. Mieszkalibyśmy daleko od siebie a w codziennym zabieganiu, pewnie widywalibyśmy się 2 razy w tygodniu. Zapadła decyzja. Zmienić jej już nie mogę. Teraz widzę, że to był błąd, bo on nie musiał się o mnie starać. Podałam się na tacy razem z obiadkami, kolacyjkami itd. Na facetów to źle działa. Przez ten rok padały słowa typu zależy mi na tobie, podobasz mi się, poza tym było wiele gestów typu wyjazd do naszych rodzin-również na święta, dużo drobnych uczynków. Dlatego sądziłam, że to, że nie powiedział mi, że mnie kocha wynika bardziej z tego, że nie potrafi mówić o uczuciach. Jednak wydaje mi się, że są pewne różnice między kobietami a mężczyznami, przede wszystkim w wyrażaniu siebie, co nie oznacza, że to ma kogokolwiek usprawidliwiać. Mogę się wypowiedzieć tylko na Jego temat, bo go znam. Nie jest facetem, który zrobi wszystko dla tej jedynej, że będzie latał za nią. Ma duże doświadczenie z kobietami i jak któraś nie chciała być z nim, to nie był to koniec świata. Ten typ tak ma. Na początku widziałam, że mu bardzo zależy, ale to mieszkanie ze sobą wszystko zniszczyło. Po prostu nie musiał wykonwyać żadnego wysiłku, żeby mnie mieć... bo byłam zawsze.
Wczorajsza rozmowa dużo mi rozjaśniła. Powiedział, że to nie chodzi o mnie, bo nic mi zarzucić nie może. Raczej o to, że on nigdy nie myślał o ślubie, dzieciach ( Totalnie nie dojrzał do tego, mimo, że nie ma 20 lat) a ja tego oczekuję. Z drugiej strony widzę, że on jest to w stanie zrobić dla mnie. Zaczął nad tym poważnie myśleć. Nie mówi, że mnie kocha, a zachowuje się tak jakby kochał! To jest dla mnie totalnie niezrozumiałe.
Wczoraj powiedziałam, że chcę z nim być, ale, że ja już swoją rolę wykonałam, nawet trochę za dużo, teraz się wycofuję i czekam na jego ruch. Jest facetem i albo nim będzie do końca, albo zacisnę mocno zęby i zacznę od początku... Nie zamierzam czekać w nieskończoność, też o tym wie. Myślę, że postawiłam sprawę uczciwie. Nie przymuszam go do niczego, ale musi dokonać wyboru.
I powiem Wam jeszcze, że ta sytuacja mnie zaczyna przerastać a przede wszystkim nie spełnia moich oczekiwań. Zawsze marzyłam o facecie, który będzie dążył do tego, aby mnie poślubić, będzie mu szalenie zależało i ja rownież będę go kochać. A tu... życia płata nam figle.
Dużo o tym myślę, wiem, że jeżeli postanowimy zostać ze sobą, będzie nam dobrze razem. To chyba taka kobieca intuicja a może tylko różowe okulary.