Urojona zazdrość i jej konsekwencje

Problemy z partnerami.

Postprzez xxxmonixxx23 » 2 maja 2009, o 01:50

Ja jestem w rażąco podobnej sytuacji, co nick. Również mam 17 lat, mój chłopak też skończył w grudniu 20... Co więcej również jesteśmy ze sobą 1,5 roku i niestety też się nam nie układa... Bardzo się staram... Jednak nie ma tygodnia bez poważniejszej kłótni... Kłócimy się o różne rzeczy... Czasem o ważne, czasami o głupstwa... :cry: Ciągle zastanawiam się co mogę zrobić żeby w końcu było ok...

Zaczęło się w 2007 roku. Wziął nr od swojej siostry, bo widział, że ze sobą rozmawiamy na treningach. Napisał, spotkaliśmy się ale szczerze mówiąc miałam ochotę stamtąd pójść... Nie był za bardzo w moim typie, poza tym byłam wówczas ślepo zakochana w swoim 'znajomym', którego on zresztą znał. Później byłam w USA, w wakacje trochę pisaliśmy na gg. We wrześniu pojechaliśmy na pizzę z nim, moim wspomnianym 'znajomym; i koleżanką. On prowadził, mieliśmy wypadek - wpadliśmy do rowu. Pamiętam, że strasznie się na niego wkurzyłam. Później kiedyś gdy siedziałam sama w domu on napisał czy może przyjechać bo mu się nudzi a tak to obejrzelibyśmy filmy, zjedli pizzę itp. Zgodziłam się. Oglądanie jakoś nam nie szło, głównie ze względu na to, że cały czas się na mnie patrzył. W końcu zaczął się przytulać i zrozumiałam, że nie traktuje mnie jak koleżankę. Chciał mnie pocałować, ja jednak nie chciałam. Powiedziałam mu o tym 'znajomym' że coś do niego czuję. Zgodził się mnie wysłuchać. Pamiętam, że płakałam, on pocieszał mnie i mówił, że może z nim pogadać na mój temat i może coś by z tego było. Bardzo go za to podziwiam, że mimo wszystko postanowił mi pomóc. Później pisaliśmy na gg. Wyznał, że się we mnie zakochał i że jeśli nie zechcę z nim być to popełni samobójstwo... Czułam się z tym okropnie... Poprosiłam żeby przyjechał, porozmawiał na spokojnie. Powiedziałam że mimo wszystko ja go nie kocham i nie chcę być na siłę z kimś do kogo nic nie czuję. Powiedział, że zniesie nawet to że kocham innego ale żebym tylko z nim była... Chorobliwa miłość... Jednak nie chciałam być więcej niż jego przyjaciółką... Potem napisał do mnie na gg 'znajomy' z pytał czy robimy imprezę. Powiedziałam, że nie ma sprawy a on zapytał czy Błażej (mój obecny chłopak) też będzie. Odpisałam mu, że nie, bo mnie denerwuje, narzuca się i mnie szantażuje... Później okazało się, że zrobiłam straszny błąd bo pisał ze mną Błażej z nr 'znajomego'.... Bardzo chciałam mu to wynagrodzić i zapytałam czy moglibyśmy spróbować być razem (spróbować zawsze można) - oczywiście nie powiedziałam mu tego, że proponuję mu to w ramach przeprosin. Zaczęliśmy ze sobą być. Na początku byłam dość wredną osobą, nawet ograniczałam mu pocałunki, jednak on wytrzymywał i naprawdę się starał. Nie było między nami żadnych kłótni. Później wszystko zaczęło się "normalizować" czyli bardziej przypominało związek dwojga ludzi. Jednak wówczas zaczęły się kłótnie... pamiętam, że przed Wigilią byłam tak zrozpaczona, że wyryłam sobie na ręce skalpelem KCB - Kocham Cię Błażej... Gdy to zobaczył rozpłakał się... Myślałam, że będzie ok, wszystko uda nam się naprawić ale nadal się kłóciliśmy, głównie o głupoty... W marcu zerwałam... Z własnej głupoty, doszła do tego poważna kłótnia i koniec... Powiedziałam mu coś czego do końca życia będę żałować... Że nigdy tak naprawdę go nie kochałam... To nie było prawdą, powiedziane w złości i żalu :cry: Zwyzywał mnie ale o kilku dniach przyjechał pod szkołę, z kwiatami, w garniturze, poszliśmy na kawę i na spacer jako przyjaciele... Prosił żebym to przemyślała i zdecydowałam się wrócić. Pod koniec miesiąca mieliśmy swój pierwszy raz... nadal się kłóciliśmy... Ale było znośnie bo zawsze któreś z nas wyciągało rękę do zgody. Moi rodzice nie pozwolili pojechać mi na wakacje z nim i jego rodziną. Siedziałam w domu przez 3 tygodnie i tęskniłam... Coraz częściej płakałam... W sierpniu zdecydowaliśmy się zrobić sobie tatuaż z naszymi imionami - ja poniżej pasa, z przodu, on na prawym udzie: Sempre Nel Mio Cuore - czyli: na zawsze w moim sercu i nasze imiona... Ale kłóciliśmy się coraz częściej... Byłam zazdrosna o to, że dzwoniłam a on miał tel w aucie bo poszedł do domu koleżanek z uczelni (Turczynek z wymiany) bo prosiły go o zainstalowanie gg, bo niby nie umiały... Byłam wściekła gdy się o tym dowiedziałam. Ja nie jestem święta - kiedyś na wspólnej imprezie piłam chociaż kazał mi przestać i później miałam jazdę w domu przez to, że byłam pijana... Bardzo tego żałuję... Wtedy było bardzo źle między nami... Ale jakoś odratowałam ten związek. Innym razem pozwoliłam mu na imprezę w domu kumpla (nocował tam). Prosiłam tylko by nie pił za dużo... Już w połowie imprezy nie był w stanie odpisać mi na sms, dostałam coś zupełnie niezrozumiałego... Bałam się, że mnie zdradzi... :cry: Teraz on chce jeździć do kumpli na piwo itd i pyta o pozwolenie (obiecaliśmy sobie że pijemy tylko w swoim towarzystwie), ja boję się, że zrobi to samo... Boję się że już mu nie ufam... Było wiele różnych przykładów kłótni, nie będę mówić o wszystkich...
Teraz zaczynam wątpić w jego miłość do mnie... Mówi, że kocha, potrafi być naprawdę słodki, chce mi przychylić nieba... Czasami natomiast jest podły... Chamski... Wyzywa mnie, bije, krzyczy na mnie z byle powodu, np dlatego, że przesunęłam jego telefon i mógł się przez to porysować... Czuję się bardzo źle z tym, że bardziej szanuje rzeczy materialne ode mnie... Niby broni mnie gdy mój brat powie o kilka słów za dużo do mnie w złości ale sam gdy mnie wyzywa to nie panuje nad sobą... Zupełnie nie wiem co mam zrobić... Kocham go i to bardzo... Wielokrotnie ratowałam ten związek, on zrywał ze mną już chyba ze 20 razy... To kosztuje mnie wiele sił, nerwów, nieprzespanych nocy, wiele wylanych łez. Może jestem zbyt naiwna?... Za dobra?... Często stawiam sobie jego dobro przed swoim, unikam tego, co mogłoby go wkurzyć bo nienawidzę kłótni... :cry: Nie przerywam mu gdy do mnie mówi, słucham co ma do powiedzenia i odpowiadam, on przerywa zawsze bo jego zdanie jest ważniejsze... Wystarczy błahostka jak choćby przykład z telefonem lub to że milczę, bo nie mam tematu do rozmowy (czasem po prostu nie ma o czym gadać to normalne ludzkie zachowanie!) żeby się obraził... Mówi, że jestem nudna bo nie mam nowych filmów... Obraża się gdy nie mam ochoty oglądać z nim filmów 'dla dorosłych'... Albo że nie zgodzę się na trójkąt w związku... Ja za bardzo go kocham, żeby dzielić się nim z inną w łóżku... Niby on to rozumie ale na pewno tego chce... Ja już naprawdę nie wiem co robić... Czasem owszem ma prawo się wkurzyć, każdemu puszczają nerwy (zwłaszcza że mam dość trudny charakter) ale nie kilka razy w tygodniu... Smutno mi gdy obiecuje że już będzie ok a nadal psuje to co udało się naprawić... Nie mogę powiedzieć, że coś jest w związku nie tak, że mnie denerwują pewne jego zachowania (np obraza o to że nie odebrałam telefonu bo nie słyszałam lub to że nie chcę powtarzać mu tych samych rzeczy po kilka razy bo nie lubię - on ma takie urojenie że muszę powtórzyć np 5 razy to że wszystko jest ok, na pewno, tak, na bank i to w odpowiedniej kolejności, w przeciwnym razie muszę liczyć się z kłótnią...) Gdy jemu coś nie pasuje to krzyczy, bije albo od razu zrywa... Nie mam o tym z kim porozmawiać... Przyjaciółek nie mam, koleżankom nie ufam, z mamą nie chcę bo każe mi z nim zerwać... Czasem jak płaczę to robię to w ukryciu bo jak zobaczy to każe mi to skończyć... Nikt nie rozumie tego, że ja nie chcę tego kończyć... Za bardzo go kocham... A może to uzależnienie?... :cry:

Błagam pomóżcie! Co mam robić żeby było ok? Czy byłyście w podobnej sytuacji? Będę wdzięczna za każdą pomoc.
Przepraszam, że tak się rozpisałam ale chciałam opowiedzieć o wszystkim...


Pozdrawiam!
xxxmonixxx23
 
Posty: 3
Dołączył(a): 2 maja 2009, o 00:48
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez nick » 5 maja 2009, o 22:43

Witaj xxxmonixxx23,
chyba wybrałaś zły temat do opisywania swojego problemu, bo kłopotu z urojoną zazdrością tu nie widzę, ale ok :)

Ja chyba nie jestem za dobrą osobą w doradzaniu, tym bardziej jeśli chodzi o związki, bo sama nie potrafię dać sobie rady :(

Wiesz, z jednej strony jak czytam to co piszesz, to nie mieści mi się to w głowie, ale z drugiej strony doskonale Cię rozumiem, bo mojego chłopaka też kocham do tego stopnia, że znoszę cierpienie, a nie potrafię go zostawić, bo go KOCHAM.

Jedyne co mogę Ci poradzić? Rozmowa. Szczera, poważna rozmowa. Powiedz mu, że nie jesteś szczęśliwa jeśli tak Cię traktuje. Powiedz jak się wtedy czujesz. Mów o swoich uczuciach, może wtedy coś zrozumie. Poproś aby wyciągnął z tej rozmowy jakieś wnioski, aby spróbował zmienić swoje zachowanie, bo nie dajesz rady, bo więcej cierpienia Ci daje niż szczęścia.

Ja ostatnio z moim rozmawiałam. Obiecał pracować nad sobą... Zrozumiał, że to on ma problem i na tym opierają się nasze problemy w naszym związku. Powiedział, że nie potrafi zrozumieć, że jestem tylko jemu wierna, bo cały czas mu się wydaję, że jestem taka jak kiedyś... A ja naprawdę się zmieniłam i nie wiem czym zasłużyłam na takie traktowanie z jego strony...
Narazie ustaliliśmy, że zda matury i pójdzie do psychologa.
Mam nadzieję, że się uda :(


xxxmonixxx23 napisał(a):Obraża się gdy nie mam ochoty oglądać z nim filmów 'dla dorosłych'... Albo że nie zgodzę się na trójkąt w związku... Ja za bardzo go kocham, żeby dzielić się nim z inną w łóżku...


I bardzo dobrze, nie zgadzaj się za nic w świecie! Aż zabrakło mi słów żeby opisać jego zachowanie.

Pozdrawiam
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez Alojhop » 12 maja 2009, o 20:02

omg xxxmonixxx23 skoncz to jak najszybciej bo zrobisz sobie kuku, wiem to pierwsza miłosc i takie tam ale to sie ociera o PATOLOGIĘ, zerwij z nim raz a porzadnie i nie utrzymuj zadnego kontaktu, po pol roku pewnie Ci przejdzie.
juz nie bede sie rozpisywal ale kazda z tych rzeczy z osobna jak bicie, sex z inną czy wyzywanie dyskfalifikuje z miejsca. Nic z tego nie bedzie a juz na pewno dobrego związku w którym moglabys zaufac

Nick dzieki za twoj post, chociaz nic Ci nie doradze. Bylo to dla mnie pouczajace. Nie ma co udowadniac bylej, ktora mnie zostawila ze teraz mi 100x lepiej i robic wszystko zeby zalowala.
Alojhop
 
Posty: 14
Dołączył(a): 28 kwi 2009, o 17:51

Postprzez andzia2510 » 13 maja 2009, o 09:25

Witam cię gorąco...
niedojrzałość....uważam, że jesteś bardzo dojrzała. Najłatwiej jest się poddać a ty walczysz o tą miłośc.
Niestety mając na uwadze swoj przykład oraz inne chociażby z tego forum czy otoczenia, muszę ci powiedzieć, że taka chorobliwa zazdrość zawsze kończy się żle. Prawdopodobnie ......
Nie chcę cie wystraszyc ale na tym forum możesz przeczytać wiele podobnych histori, których bohaterowie tu szukają pomocy.
Musisz zadać sobie pytanie czy warto...? :D
Avatar użytkownika
andzia2510
 
Posty: 37
Dołączył(a): 16 kwi 2009, o 09:03

Postprzez nick » 13 maja 2009, o 16:57

Alojhop napisał(a):Nick dzieki za twoj post, chociaz nic Ci nie doradze. Bylo to dla mnie pouczajace. Nie ma co udowadniac bylej, ktora mnie zostawila ze teraz mi 100x lepiej i robic wszystko zeby zalowala.

Nie bardzo rozumiem to co napisałeś..?


andzia2510 napisał(a):Witam cię gorąco...
niedojrzałość....uważam, że jesteś bardzo dojrzała. Najłatwiej jest się poddać a ty walczysz o tą miłośc.
Niestety mając na uwadze swoj przykład oraz inne chociażby z tego forum czy otoczenia, muszę ci powiedzieć, że taka chorobliwa zazdrość zawsze kończy się żle. Prawdopodobnie ......
Nie chcę cie wystraszyc ale na tym forum możesz przeczytać wiele podobnych histori, których bohaterowie tu szukają pomocy.
Musisz zadać sobie pytanie czy warto...? :D


Właśnie, gdy przeglądałam to forum to widziałam wiele tematów o podobnej tematyce lub gdy szperałam o tym w Internecie to znalazłam tego bardzo wiele, czyli jak widać jest to dość powszechny problem.

Czy warto? Dopóki go kocham to będę twierdzić, że tak, aczkolwiek mogę się mylić.

Wiele osób mi powiedziało, że zazdrośnikowi nie uda się zwalczyć tej zazdrości nawet przy pomocy specjalisty, ale od niektórych też słyszałam, że jest to nerwica, która jest "wyleczalna", więc nie wiem...

Zauważyłam już u niego pewne zmiany, np. nie podejrzewa mnie o nie wiadomo co. Jeszcze nie miałam okazji wyjść gdzieś bez niego, więc nie wiem jak wtedy by się zachowywał...

Natomiast u mój problem wcale nie znika - lęk, że go stracę. Sama myśl, że mielibyśmy się rozstać od razu mnie przeraża.
Chyba się uzależniłam od niego :(


Bardzo ciężko jest mi znaleźć psychologa państwowego w Warszawie, dlatego jeśli ktoś z Was miałby adres to poproszę...
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez Strawberry » 13 maja 2009, o 17:23

Ja też mam 17lat. Też strasznie kochałam, też chciałam ratować zwiazek, też strasznie się poświęcałam. W koncu trafiłam na to forum i dzięki osobom tutaj oraz od niedawna mojej p. psycholog, coś zrozumiałam.
Zrozumiałam, że nie mam JUŻ 17lat, tylko DOPIERO! Całe życie przede mną! Mam też wspaniałą polonistkę, z którą uwielbiam wdawać się w filozoficzno-psychologiczne dyskusje. Jedna z nich polegała na związku. Po tej rozmowie zrozumiałam jedno, skoro w zwiazku się nie układa, skoro dwoje ludzi nie umie porozumieć się ze sobą na dłuższą metę, to znaczy, że nie są oni sobie pisani.
I ja i Wy jesteśmy w dość młodym wieku, myślę, że możnaby teraz nabrać dystansu do tego. Nie mówię o tym, żeby z nikim nie być, nie. Po prostu wystarczy złapać dystans i szukać tej osoby, z którą będziemy umieli połączyć się w jedną, spójną całość.

(Chyba to samo 'wałkowały' mi przez cały czas opisywania mojego problemu z M. osoby tutaj i jak widać, miały rację. :) )
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez nick » 13 maja 2009, o 18:50

wybranka.smierci napisał(a):Ja też mam 17lat. Też strasznie kochałam, też chciałam ratować zwiazek, też strasznie się poświęcałam. W koncu trafiłam na to forum i dzięki osobom tutaj oraz od niedawna mojej p. psycholog, coś zrozumiałam.
Zrozumiałam, że nie mam JUŻ 17lat, tylko DOPIERO! Całe życie przede mną! Mam też wspaniałą polonistkę, z którą uwielbiam wdawać się w filozoficzno-psychologiczne dyskusje. Jedna z nich polegała na związku. Po tej rozmowie zrozumiałam jedno, skoro w zwiazku się nie układa, skoro dwoje ludzi nie umie porozumieć się ze sobą na dłuższą metę, to znaczy, że nie są oni sobie pisani.
I ja i Wy jesteśmy w dość młodym wieku, myślę, że możnaby teraz nabrać dystansu do tego. Nie mówię o tym, żeby z nikim nie być, nie. Po prostu wystarczy złapać dystans i szukać tej osoby, z którą będziemy umieli połączyć się w jedną, spójną całość.

(Chyba to samo 'wałkowały' mi przez cały czas opisywania mojego problemu z M. osoby tutaj i jak widać, miały rację. :) )

Hm... Zgadzam się z Tobą apropo tego, że mam dopiero 17 lat i całe życie przede mną, ale moim zdaniem to nie powód, aby rezygnować z osoby którą się kocha. Co powiesz na związki, które poznały się w liceum i są szczęśliwym małżeństwem? Oczywiście mój przypadek jest inny, bo muszę walczyć o ten związek, ale dopóki mam siłę i odrobinę wiary, że to się zmieni, to go nie zostawię. Może jestem naiwną, infantylną nastolatką, ale wiem, że popełniłabym błąd, gdybym teraz odeszła.

W pewnym stopniu się z Tobą zgadzam, ale sądzę, że nie warto tak szybko rezygnować tylko dlatego, że pojawiają się problemy i patrzeć na wiek.
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez Strawberry » 13 maja 2009, o 19:25

Nie mówię, aby od razu rezygnować, zobacz, jak długo walczysz o to i co? Jaki skutek? Ciągle ten sam. Wiesz, nie mówię, abyś od razu zrywała, ale nabierz trochę dystansu, odpuść. Niech teraz ON się stara, jeśli mu zależy, bo cały w tym ambarans, żeby dwoje chciało naraz. Skoro Ty się poświęcasz i się starasz, a On to widzi, to myślisz, że nie wykorzystuje tego po części? Nie mówię, że całkiem, ale jakiś luz ma, ponieważ to Ty chcesz ratować to wszystko. A może winnaś odpóścić troszkę? Zobaczyć, jak się zachowa, czy sam będzie chciał ratować Waszą miłość, czy raczej czeka na dogodny moment do zerwania. Bądź silna, twarda, pokaż, że jesteś młodą, ale zarazem stanowczą kobietą, która naprawdę wie, czego chce. Ja popełniłam ten błąd, że łudziłam się tym, iż M. mnie 'kocha', że to ja powinnam dbać o zwiazek, a wtedy on przetrwa. Łudziłam się. Były coraz częstrze kłótnie, po których myślałam, że to moja wina. On w końcu mnie okłamywał, ale gdy wzięłam się raz w garść i przez łzy się kłociłam, to doszło do tego, że zerwaliśmy, a on tylko czekał na ten moment. I wiesz, co jest w tym najdziwniejsze? Teraz jesteśmy przyjaciółmi. Lepiej 'żyje' się nam, jako osobne jednostki, mające nadal dużo wspólnego.

Co powiesz na związki, które poznały się w liceum i są szczęśliwym małżeństwem?


Tak, jak pisałam wcześniej, osoby muszą się uzupełniać wzajemnie. Jedni odnajdują siebie w wieku 17lat, zaś inni, np. w wieku 30. Nie ma określonego wieku, bo życie i miłość to nie matematyka, tu nie ma określonego wieku. :)
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez nick » 31 maja 2009, o 19:01

Witam,

stwierdziłam, że muszę się z Wami czymś podzielić :wink:

Mój chłopak po rozmowie z moją ciotką, która jest psychologiem, zmienił się nie do poznania :shock:
Nie podejrzewa mnie o zdrady, nie zadaje tysiąca pytań - a kto, gdzie, kiedy, nie ma nic przeciwko jeśli chodzi o moje spotkania z koleżankami.
Często mówi mi "kocham cię i ci ufam".
Nie chcę zapeszać, bo mam nadzieję, że już ta urojona zazdrość nie wróci :D


Jednak nie zupełnie jest tak kolorowo. Myślałam, że jeśli on się zmieni, to ten lęk z mojej strony też minie :( Nic z tego.
Co gorsza mi nasuwają się myśli typu "zmienił się, to pewnie już mu nie zależy" - wiem, że to głupie, ale tak czasami zdarza mi się pomyśleć.
Stałam się bardzo nerwowa. Kłótnie o zazdrość minęły, natomiast nastały nowe - potrafię się wściec o byle błahostkę i co gorsza, ta złość szybko nie mija.
Cały czas chodzę przygnębiona i w strachu - co będzie jak mnie zostawi.

Teraz ja potrzebuję pomocy... :(
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez Strawberry » 31 maja 2009, o 19:05

Gratuluję tej zmiany Twojego chłopaka :)

A co do Ciebie... A może i Ty też powinnaś pogadać z ciotką? Powiedz, że Ci zależy i żeby spojrzała na to okiem specjalisty... :)
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez nick » 31 maja 2009, o 20:02

wybranka.smierci napisał(a):A co do Ciebie... A może i Ty też powinnaś pogadać z ciotką? Powiedz, że Ci zależy i żeby spojrzała na to okiem specjalisty... :)


Niestety to niemożliwe, bo praktycznie nie mam z nią kontaktu, a jeśli już to widzę ją raz na rok.
Czeka mnie chyba psycholog, tyko wstydzę się iść, bo wydaję mi się, że to jakiś głupi problem, który może sam minie z czasem :?
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez Strawberry » 31 maja 2009, o 20:04

To jakim cudem Twój chłopak do niej poszedł? Myślałam, że Ty to załatwiłaś... A może zwyczajnie przez telefon mogłabyś porozmawiać z nią? Z pewnością zgodzi się Ci pomóc...
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez nick » 31 maja 2009, o 20:16

Akurat miałam mały zlot rodzinny i widząc jego zachowanie, postanowiła z nim porozmawiać.
Mam z nią nikły kontakt, dlatego wolałabym jej nie zawracać głowy tylko wtedy, kiedy mam jakiś problem...
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez Strawberry » 31 maja 2009, o 20:27

A ja bym radziła, przypomnieć Ciotce o swoim istnieniu i zaczerpnąć jej rady. Nic się nie stanie, jeśli zajmiesz jej jakiś czas. Jako osoba z problemem, nie rodzina.
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez nick » 7 cze 2009, o 10:18

Witam Was gorąco po małej przerwie :)


Chciałabym Was poprosić ponownie o radę, wytłumaczenie.
Znacie moją historię dokładnie jak nikt inny, więc będziecie najlepszymi doradcami :wink:


Otóż... Ten, który był najbardziej zazdrosny, który zawsze mi coś zarzucał, teraz sam popełnił błąd. Ale opiszę go szczegółowo.

Nie mieliśmy między sobą tajemnic - znaliśmy swoje hasła na różne portale, czasami ja jego albo on mnie prosił abym mu coś sprawdziła.
Wczoraj coś mnie podkusiło żeby wejść na jego konto, jednego z portali.
Zmienione hasło... Zadzwoniłam i grzecznie zapytałam czemu zmienił przede mną hasło, przecież nigdy nic nie ukrywaliśmy. Zdziwiony odpowiedział, że nic nie zmieniał, że może się ktoś włamał.
Kliknęłam "zapomniałem hasła" i zalogowałam się.

Nowa wiadomość od koleżanki:
Temat: (odpowiedź na jego wiadomość) Hey:*
Moje gg, hmm muszę się zastanowić :)
(nr)"

Strasznie mnie to zdziwiło... Zadzwoniłam, aby mi to wytłumaczył. Powiedział, że ukrył to, bo bym mu zrobiła awanturę i że to JA go ograniczam i że to JA nie pozwalam mieć koleżanek...

Nie mógł po prostu wysłać jej wiadomości na portalu "co u niej" ?
Po co mnie okłamał ? Po co to ukrywał ?


Z tego niepokoju napisałam do tej dziewczyny. Grzecznie zapytałam o co chodzi, skoro mój chłopak ukrywa to przede mną. Odpisała, że to tylko kolega z "korytarza" z liceum, że jest już za poważna na takie zabawy, że ma chłopaka, etc.


To banalne wydarzenie całkowicie zmieniło mój stosunek do niego :(
Zaufanie legło w gruzach.
Coś mnie odpycha od niego. To kłamstwo.
Pomyślałam, że spodobała mu się, bo to jego typ... I to mnie zabolało.
On zaprzecza, przepraszał, powiedział, że napisał, bo ma chłopaka, żebym mu nic nie zarzucała. Tylko czemu mi o tym nie powiedział?!
Boję się znów tego cierpienia. Zauważyłam, że ten strach powoduje, że mam ochotę go sprowokować, aby mnie zostawił. Chociaż wiem, że nie potrafiłabym żyć bez niego :cry:


Pomóżcie :( Bo oprócz Was nie mam nikogo, komu mogę się wyżalić :(
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 233 gości

cron