Na rozdrożu...

Problemy z partnerami.

Na rozdrożu...

Postprzez Lilli » 20 maja 2009, o 21:21

Jakże trudno mi zacząć...
Od prawie dwóch lat spotykam się z Nim, podświadomie wiedząc, że On nigdy mnie nie pokocha. Nie potrafiłam tego zakończyć, łudziłam się słysząc słowa, że jestem bliską mu osobą, że uwielbia ze mną spędzać czas. Co do miłości - On, nie potrafi, nawet nie jest w stanie jasno zadeklarować, co do mnie czuje. Z pewnością kolejnym problemem jest różnica wieku, niestety jestem od niego starsza o 8 lat. Choć to co powoduje moje łzy, to ta niepewność, jakie są jego uczucia.
Ciągle słyszałam, iż w naszym przypadku nic nie jest jednoznaczne.
Tydzień temu okazało się, że jestem w ciąży. Czuję się tak osamotniona, załamana, pełna obaw. Nie potrafię się odnaleźć w tej sytuacji, nie wiem czy nadaje się na matkę. Nie jestem chyba typową kobietą, którą rozczula widok maleńkich dzieci. Z drugiej strony - aborcja, absolutnie nie wchodzi w grę. Nie zrobię tego! Tyle, co dalej? Nie mam mieszkania, a moje relacje z mamą nie należą do najlepszych. Boję się , tak się boję.
A, on? Niby jest przy mnie, ale nie czuję miłości i poczucia bezpieczeństwa.
Boi się, podobnie, jak ja. Zaczyna nową pracę, a jego sytuacja materialna jest fatalna. Wprawdzie deklaruje, że będzie przy mnie, bez względu, jaką decyzję podejmę, choć sam rozważa aborcję. I właśnie - to główny powód mej bezsenności i smutku. Ja w tej kwestii już postanowiłam. Na pewno, tego nie zrobię. Czuję, że on nie chce dziecka, mimo, że muszę obiektywnie stwierdzić, że w żaden sposób nic na mnie nie wymusza. Boli mnie, już sam fakt, że rozważa taką możliwość.
Brak wyjścia z tej sytuacji, nie pozwala mi pracować, spać. Miotam się straszliwie. Nie wyobrażam sobie przyszłości...pojawiają się myśli samobójcze.
Jak rozwiązać ten problem, gdzie szukać pomocy? Czy mam prawo oskarżać go o samą myśl o aborcji, o jego strach? Może to egoizm z mojej strony oczekiwać od niego w tej sytuacji miłości, opieki, poczucia bezpieczeństwa.
On uważa, że postrzegam, jak swego wroga. Niestety po części ma rację...
Jego argumenty - "Co będzie, jak urodzisz dziecko? Czy będziemy potrafili być ze sobą, skoro już teraz, jest niepewność?' Ma rację, wiem to. Ja też już teraz wątpię w swoje uczucia do niego.
Co mam zrobić, jak z nim rozmawiać. Nie chcę go zmuszać do bycia ze mną, tylko ze względu na dziecko. Z drugiej strony, boję się samotności, boję się, że nie mam pojęcia, jak wychowywać dziecko. Czy będę umiała ja kochać?
Lilli
 
Posty: 20
Dołączył(a): 10 sty 2008, o 00:12

Postprzez Macho » 20 maja 2009, o 21:46

Wiem że takimi sprawami zajmują się organizacje katolickie ale nie znam namiarów.
Jedyne rozwiązanie które znam to oddać dziecko do rodziny zastępczej.
Moim zdaniem ten związek nie ma sensu.
Przyszła chwila próby
i twój chłopak zawalił na całej lini.
On Cie traktuje jako swoją dziewczynę, kochankę a nie jak narzeczoną lub wybrankę na żonę lub kobiętę życia.
Mówisz że nie ma kasy to skąd weźmie 2000 zł. (nie wiem po ile chodzi lewa aborcja) na zabieg.
Macho
 
Posty: 263
Dołączył(a): 30 sty 2008, o 16:49
Lokalizacja: Mazowsze

Postprzez Lilli » 20 maja 2009, o 21:52

Pomimo moich wszelkich wątpliwości, nie wyobrażam sobie, że mogłabym oddać swoje dziecko. Jestn to wręcz niewyobrażalne dla mnie...
Lilli
 
Posty: 20
Dołączył(a): 10 sty 2008, o 00:12

Postprzez lili » 20 maja 2009, o 22:59

hej Lilli tu lili :)

1) nigdy już nie będziesz sama jeśli zdecydujesz się urodzić to dziecko :)

2) to że on myśli o aborcji... nie oskarżałbym go. Ja kiedyś w sytuacji kiedy byłam w środku studiów miałam podejrzenie ciąży; mimo tego, że jestem z ultraprawicowej, prawej i ę-ą katolickiej rodziny, i mam Rodziców, których byłoby stać na utrzymywanie do końca życia mnie i mojego dziecka... też rozważałam aborcję. Zwyczajnie byłam wtedy niedojrzała na dziecko. Szczerze mówiąc nie pamiętam dokładnie wtedy reakcji mojego ówczesnego chłopaka, ale skoro nie pamiętam to musiała być mocno nieradykalna. Ostatecznie sytuacja szybko się wyjaśniła, ciąży nie było, ale z tej historii wiem tyle, że w chwilach stresowych każda myśl jest usprawiedliwiona. Nie wiem, ile lat ma Twój facet, nie piszesz o tym, ale może też zwyczajnie nie czuje się dojrzały do tego aby być Tatą. Czasem to przychodzi później. Podobno kobieta przez to, że dziecko zaczyna żyć w niej szybciej zaczyna czuć się mamą niż facet ojcem.

3) nie chcę Ci radzić co zrobić, to bardzo indywidualna decyzja. Nie umiem się postawić w Twojej sytuacji więc żadne rady czy pouczenia nie będą tu na miejscu.

4) co do uczuć między Wami- rzeczywiście trudna sprawa. Jeśli okaże się nie dość dojrzały na to aby stanąć na wysokości zadania, teraz w takiej sytuacji to niestety będziesz musiała poradzić sobie sama. Ale od tego jesteśmy kobietami, że mamy w sobie niezwykłe pokłady siły które czasem właśnie w takich trudnych momentach się uaktywniają i tego Ci życzę.

5) jeśli mogłabym w jakiś sposób pomóc- mogę zdaje się zaoferować tylko rozmowę na priwie i zainteresowanie- to zawsze chętnie wysłucham.

pozdrawiam Cię mocno i serdecznie ściskam

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: Na rozdrożu...

Postprzez ewka » 21 maja 2009, o 13:51

Lilli... no strasznie mi przykro, że ułożyło się nie tak, jak chciałoby się.

Lilli napisał(a):Co mam zrobić, jak z nim rozmawiać. Nie chcę go zmuszać do bycia ze mną, tylko ze względu na dziecko. Z drugiej strony, boję się samotności, boję się, że nie mam pojęcia, jak wychowywać dziecko. Czy będę umiała ja kochać?

Myślę, że mogłoby Ci pomóc ustalenie ważności spraw... co 1, co 2, co 3. I pomału, bo czas masz - jakoś je zacząć układać. One niekoniecznie ułożą się wszystkie, ale od czegoś trzeba zacząć.

Ściskam
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez smerfetka0 » 21 maja 2009, o 14:05

Lilli kochana. dzieciaczka wychowasz, poradzisz sobie, jeszcze obudzi się w tobie ten taki instynkt że bedziesz wiedziała co zrobić i jak sobie z nim poradzić. o to się nie martw kochana. wychowasz je na cudowną osobę.

tak jak mówiła ewka. powoli.

od najmniejszych szczegółów. najpierw- uspokój się, upewnij się czy z dzidzią wszystko dobrze. spokojnie pomyślimy co dalej
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 36 gości

cron