Jak zapomnieć o zdradzie i oszukaniu

Problemy z partnerami.

Postprzez szyszka » 17 mar 2009, o 17:00

Abssinth napisał(a):hmm
jej facet jej wierzy i jesli cos sie stanie z jej 'kariera' to Ty masz przerypane.
firma, w ktorej ona pracuje, to firma rodziny Twojego faceta. Ona dostala te prace po znajomosci...znajomosci z Twoim facetem?


Nie, jej matka jest gosposią u szefostwa firmy, wujostwo mojego partnera

Abssinth napisał(a):facet na poczatku przepraszal i byl potulny, teraz znowu zaczyna 'pokazywac rogi'...

wczesniej sobie troszke olewal , jak sie wydalo, zaczal przepraszac i 'nagle do niego dotarlo, ze tylko Ciebie chce juz na zawsze'

smierdzi mi ta cala sprawa, jak dla mnie to nie jest do konca zakonczone, to nie jest sytuacja 'po kryzysie'...jak dla mnie to jest sytuacja w srodku kryzysu.


Odnośnie jego wątpliwości mieliśmy kryzys dużo wcześniej, właśnie wtedy pomyślałam, że może to nie jest tylko koleżanka i stałam się potwornie zazdrosna, ale sprawdziłam go i okazało się że rzeczywiście nie mam podstaw, to stało się dopiero na wyjeździe. Chodź dobrze wiem, że rozmowy z nią miały na to duży wpływ, bo ugłaskała go sobie cwaniara. Sprawiła że stracił czujność gdzie flirt a gdzie przyjaźń bo cały czas mówiła o mnie w superlatywach, a ja jej nienawidziłam (więc ja byłam ta zła, a ona ta dobra).


Abssinth napisał(a):ja to widze w ten sposob - wydalo sie, ze zdradzil - poczucie winy go zmusilo do deklaracji, przeprosin, calego cyrku.

zobaczyl, ze wybaczasz - juz widzi, ze moze sobie pozwalac na coraz wiecej.


To również często rozważam w głowie. Przyznał się do tego sam że nie chciał mi tego mówić, że chciał o tym zapomnieć, ale bał sie że cała sytuacja się wyda i że się dowiem, a wtedy by mnie zupełnie stracił, wiec wolał mi o tym powiedzieć sam. Nie powiedział mi tego w dniu powrotu, tylko dzień po aby ustalić z szefem że od jutra będzie pracować z domu, a nie na miejscu w firmie.

Abssinth napisał(a):w ogole jak on sie odnosi do sytuacji z tamta panna i pogrozkami jej faceta? powiedzialas mu o tym?
widzisz, facet tamtej kobiety potrafi o nia walczyc....jak o Ciebie walczy Twoj facet?


Według mojego partnera, narzeczony tej ... jest nienormalny i sam uważa go za ciotę, bo na jego miejscu albo by zostawił kobietę która sie puszcza albo by porządnie sprał tego gościa, a on nie zrobił właśnie nic tylko groził. Najpierw groził jemu żeby mi nie mówił, teraz grozi mi żeby sie nie wydało bo jej popsuję reputacje.
Właściwie to popełniłam błąd, bo za plecami mojego faceta napisałam do niej, że serce mnie boli i nie mogę znieść tego, że mogą sie spotkać. Poza tym nie mogę sobie wyobrazić, że jest tak blisko rodziny i moich przyjaciół i czy nie mogła by postąpić honorowo i zrezygnować z pracy. Pracuje tam parę miesięcy, więc było by jej łatwiej niż zerwanie więzów rodzinnych. Potem żałowałam że to napisała, bo dostałam pogróżki. Nie chcę o tym mówić partnerowi, bo nie chcę już z nim tej sprawy poruszać.

Abssinth napisał(a):GDZIE SA CZYNY?
bo ja widze tylko slowa....
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Abssinth » 17 mar 2009, o 17:10

'narzeczony tej...jest nienormalny' - ok.

czy to Ty ja okreslasz'ta...' czy to Twoj partner tak o niej mowi?

bo jesli to on, ja tu widze potworny smrod z jego strony. dzentelmen nie powinien nigdy nazywac kobiety obelzywymi wyrazami...zwlaszcza, jesli chodzi o kobiete, z ktora spal....- jesli ona jest '...' , to kim on jest? niewinna owieczka zgwalcona przez samego szatana?

sluchaj, jesli facet nie chce, to sie go nie zmusi.

fizycznie - nie zmusisz faceta, zeby mu 'stanal'. to nie jest tak, ze ona go gdzies kajdankami przywiazala, a on w ogole biedactwo nie wiedzial co sie dzieje.

wiec, prosze bardzo tej kobiety nie obrazac - jesli ona jest '...' to Twoj facet jest dokladnie tak samo '...'.

ona robila podchody - Ty zwrocilas na to uwage, on postanowil to olac i dalej sie z nia zadawac.
ona chciala sie przespac - on, jak juz wyzej powiedziane, nie zostal zmuszony pod grozba smierci.

to po pierwsze.




po drugie....
dlaczego sie boisz mu o tym powiedziec?
jesli jest milosc, to jest zaufanie.

jesli on jest osoba, ktorej mozesz zaufac, jesli jestes pewna, ze stoi po Twojej stronie, jestes w stanie mu powiedziec wszystko.
jesli sie boisz czegokolwiek powiedziec, znaczy, ze Twoja intuicja mowi inaczej. powtorze - facet tamtej kobiety stoi za nia niewzruszonym murem. pomimo, ze ona go zdradzila. Twoj facet zdradzil Ciebie i Ty boisz sie poprosic go o pomoc...

gdzie tu milosc? gdzie tu czyste, dojrzale podejscie?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez szyszka » 17 mar 2009, o 18:30

To ja tak o niej mówię, on ma wyrzuty sumienia i dokładnie zadał mi to samo pytanie, że skoro ją uważam za ... to on też dla mnie tym jest? Ale prawda jest taka, że o osobie którą się kocha to nawet w ten sposób nie umie się o niej myśleć.

Oczywiście że nikt go nie zmusił, że jak nie chciał to by tego nie zrobił. I wierz mi że cały czas mi to chodzi po głowie... cały czas... i tyle razy pytałam, dlaczego, dlaczego... Tłumaczył, że nie wie., że ciekawość, że robiła takie rzeczy, że go podniecała i strasznie żałuje bo to strasznie gorzkie uczucie kogoś zdradzić.
Straszliwie to trudne ale wierze mu w to.

Wiem, że niektóre rzeczy zdają się podejrzane, na niektóre rzeczy nawet ja nie poznam odpowiedzi.

Nie chcę się przyznawać, że z niepokoju (że ona dalej tam pracuje i że kiedyś znów będą musieli się zobaczyć) napisałam do niej. Bo obiecałam że nie będę.... I nie chcę już mu o tym mówić żeby tego na powrót nie rozgrzebywać. Widzę że jemu też jest ciężko. Na prawdę nigdy nie kłamał, w żadnej sytuacji. I nie tylko mnie zawiódł, ale też i siebie.

Ja również zapowiedziałam, że to jest pierwszy i ostatni raz kiedy daję mu szansę. Więcej szans nie będzie. Powiedział, że już nigdy mnie nie zawiedzie, że nie chce mnie stracić i błagał bym mu postarała się wybaczyć.

Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niego, więc jeśli to jednorazowe potknięcie to mam nadzieję, że czas zagoi rany i będzie już tylko lepiej.

Zanim trafiłam na to forum, zanim przeczytałam Wasze posty widziałam wszystko w czarnych barwach, myślałam że nigdy sobie z tym nie poradzę, że zwariuję ze swoimi myślami. Ale dane mi było ogromne wsparcie z waszej strony i mój partner też bardzo się postarał bym czuła się kochana. Na prawdę są czyny. Wiele dla mnie znaczyło to, że zrezygnował z pracy i teraz pracuje stacjonarnie. Kiedy musiał tam jechać, załatwiał to bardzo szybko. Wie że cierpię kiedy tam jest. Choć zapewniał mnie że nigdy do niczego już nigdy nie dojdzie. Ale to nie kwestia logicznego myślenia. Zawsze byłam osobą rozsądną, a tu w mimo starania się myśleć o czymś zupełnie innym, kochać, robić wszystko żeby było dobrze i cieszyć się z tego że jest dobrze, nadal pojawiają się jakieś dzikie lęki, ale już dowiedziałam się że to mija jeżeli na prawdę zaczyna się odbudowywać związek, a do tego właśnie darzymy.
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez tenia554 » 17 mar 2009, o 19:33

Życzę wam wszystkiego najlepszego i wierzę że wam się uda.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ina 1 » 17 mar 2009, o 20:21

jeżeli go bardzo kochasz wiem ,że sobie poradzisz:)mimo ,że czasami wspomnienia bolą (w kłótni czasami różnie bywa )ale niech nie będzie argumentem ten Wyskok
ina 1
 
Posty: 15
Dołączył(a): 17 mar 2009, o 14:29
Lokalizacja: KATOWICE

Postprzez szyszka » 30 mar 2009, o 14:40

Cieszę się, że pomimo tego bezmiaru bólu na tym forum wszyscy wierzą i życzą nam że będzie dobrze. Dzięki jednej wyjątkowej osobie z forum, której bardzo chcę podziękować jest mi dużo lepiej. Powoli wyzbywam się całego mojego gniewu i staram radzić sobie ze wspomnieniami. Nie chcę rozpamiętywać tego, kiedyś przychodziło to samo co dzień, dziś już wiem, że lepiej trzymać język za zębami. Wiem, że jego też to boli.
Wróciliśmy do codziennych sprzeczek o nie umyte naczynia, o brudne skarpetki i zbyt długie granie na komputerze - co mnie cieszy. Teraz rozumiem, że lepsze takie kłótnie niż to co przeżyłam przez ostanie półtora miesiąca.

A w podpisie umieściłam słowa, które ostatnio mnie natchnęły optymizmem.
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez tenia554 » 30 mar 2009, o 15:32

Ja myślę,że jeśli naprawdę kochamy,to potrafimy wybaczać.I właśnie dlatego jesteśmy razem.Wybaczenie jest wówczas,gdy przestaje boleć.Wspomnienia,niestety pozostają,ale coraz bardziej odległe.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez szyszka » 7 maja 2009, o 09:15

Mam nie wiele siły by o tym pisać, ale w głowie myśli o tym strasznie mi się plątają. Dziś dowiedziałam się, że ona jest w ciąży. Mój partner rozmawiał z nią i zapewnia mnie, że była ze swoim narzeczonym na badaniach i lekarz termin poczęcia ustalił na 2 tygodnie po ich stosunku, kiedy to mnie zdradził. Czuję się potwornie, czy różnica 2 tygodni jest pewnym terminem jeśli ustalenie przez lekarza, czy ona nie kłamie, czy nie ma szansy na pomyłkę, czy...
Dobiło mnie to, chciałam starać się z nim o dziecko, obiecywał zaręczyny i że po ślubie sobie zaplanujemy dzidziusia. Ona ma to czego ja tak pragnę... NIENAWIDZĘ JEJ i czuję się potwornie. Nie wiem jak ja mam sobie z tym wszystkim poradzić.
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez Szafirowa » 7 maja 2009, o 09:36

Okropnie trudna sytuacja :(
Kurczę ... te 2 tygodnie to bardzo mały margines czasowy.
Nie pozostaje chyba nic innego, jak czekać do rozwiązania i zrobić badania na ustalenie ojcostwa.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez lili » 7 maja 2009, o 10:10

szyszko

serdecznie współczuje :(

i to jest właśnie to za co płacimy tez my- kobiety- w przypadku bycia zdradzona przez partnera. Przynajmniej czasami. Pojawia sie ciąża, bach, i najlepsze ze nie wiadomo kto jest tatusiem.

Mysle ze jezeli miedzy Wami zaczelo sie na nowo ukladac, jezeli twoj facet nie poczuwa sie do tej ciazy a poczuwa sie do niej jej facet, i jesli nie wie o tym, ze nie byl jedyny (nie pamietam calosci Twojej historii) to teoretycznie sytuacja jest do przejscia.

Dwa tygodnie to baaaaaaaaaaaardzo moim zdaniem sliska granica.

Mysle ze na Twoim miejscu poczekalabym do rozwiazania i dowiedziala sie czyje to dziecko. Testy DNA. Ale to akurat ja. Nie potrafilabym zyc w niepewnosci ale wiem, ze podobno czasem lepiej nie wiedziec.

pozdrawiam
trzymaj sie cieplo

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez szyszka » 7 maja 2009, o 10:46

Tak potwornie się boję... M. mówi mi, że to nie jego bo ona mu tak powiedziała. Mówi, że nie mam już do niego zaufania. Ale ja bardziej jej nie wierzę :(
Nie mam sił by to przeżyć :(
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez lili » 7 maja 2009, o 11:43

hej, spokojnie

jasne że masz siły tylko jeszcze nie wiesz. Najdziwniejsze telenowele się w życiu przeżywało, więc i to na pewno da się jakoś przeżyć.
Czemu nie wierzysz jej? Przecież wróciła do swojego faceta, tak? Czy nie?
Jaki miałaby powód żeby kłamać? Na jej miejscu raczej każda racjonalna kobieta chciałaby ułożyć sobie życie z facetem który jest obok, nawet jeśli urodzi mu nie jego dziecko.

Zalecam spokój i czekanie, czas pokaże jak jest.

lili

Nos do góry:)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez sikorkaa » 7 maja 2009, o 12:25

szyszko, a ktory to miesiac?? pytam, bo nie wiem, jak dlugo bedziesz musiala zyc w tej niepewnosci.
sikorkaa
 

Postprzez szyszka » 11 maja 2009, o 09:53

---------- 12:30 07.05.2009 ----------

Czekając zwariować można, dowiedziałam się rano... w pracy nie umiem się skupić. Chociażby z nim porozmawiać... :(
Rano się pokłóciliśmy, bo wpadłam w panikę. Dowiedziałam się tylko, że jest w ciąży, jeszcze nie wiedziałam nic, kiedy i czy on coś wie... :(
Mam nadzieję, że to właśnie prawda... że narzeczony jej wybaczył i się postarali o dziecko na zgodę. Mam nadzieję, że termin dobrze lekarz wyliczył... ale czekanie co będzie dalej mnie dobija ;(

---------- 09:53 11.05.2009 ----------

Ciągłe zapewnienia, uspokajanie i pocieszanie, ale ten ucisk w żołądku i ból niepokoju ciągle się nie pojawia. Dla czego nie można po prostu chcieć wierzyć i WIERZYĆ.
Potwornie spanikowałam w piątek, zadzwoniłam do niej i po prostu zapytałam. Powiedziała, że nie mam się o co martwić, że ona jest 100% pewna, że jest to dziecko jej narzeczonego, bo kiedy wybaczył jej zdradę od razu zaczęli się starać o dziecko. Ukoiło mnie to, ale i tak nie mogłam się powstrzymać by powiedzieć jej, żeby się trzymała z daleka od naszej rodziny i przyjaciół.
Chcę by było dobrze. Chcę wierzyć, ufać i być spokojna, a pomimo tego ten niepokój jest. Sobota odwiodła nieco moje myśli od problemów, byliśmy na ślubie i weselu, bawiliśmy się wspaniale. Byłam traktowana przez mojego mężczyznę jak księżniczka, poza tym okazał mi masę czułości i troski. Bólem się śmiałam i żartowałam kiedy wszyscy pytali kiedy spotkamy się na naszym ślubie, bo już najwyższy czas. Mam tyle bolesnych myśli, ale tak strasznie chce wierzyć, że będzie dobrze.
Potwornie ciężko jest lekko żyć.
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez lili » 11 maja 2009, o 09:57

szyszka

bedzie dobrze, trzymaj sie mocno.

skoro ona Cie zapewnia ze wszystko z jej strony ok i skoro Twoj mezczyzna nosi Cie na rekach to nie moze juz byc zle. Musisz w koncu odetchnac i cieszyc sie zyciem.

bedzie dobrze nos do gory

a zobaczysz ze czas i tak wszystko obroci na Twoja korzysc i pokaze ze nie bylo powodow do obaw

pozdr

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 404 gości

cron