Sama nie wiem od czego zacząć....Pewnie najlepiej od początku, ale u mnie początek to jest pewnie gdzieś w dzieciństwie.....Nie mniej pisałam tu już kilka razy o swoich problemach z mężem. teraz jest etap 0, ani źle ani dobrze. Tzn. kłócimy się standardowo, spędzamy osobno wieczory (on przed tv, ja z książką), seks jest sporadyczny (ale jest w ogóle a był czas, że go nie było wcale) więc nie jest tak źle jak bywało, ale nie ma też poprawy.
W pracy haruję jak wół, ale odnoszę różnego rodzaju i różnej wielkości sukcesy. Mój mąż oczywiście ma to w nosie, tak jak to, że chociaż pracuję po 10-12 godzin ostatnio, to zdążam zajmować się domem, dzieckiem, chodzę na studia i niczego nie zawalam. Oczywiście jest to kosztem snu, kosztem jedzenia etc. ale mi się udaje, a mój mąż w ogóle mnie nie docenia, nie słyszę ani jednej pochwały, ani pół miłego słowa.
I wiecie co muszę się Wam do czegoś przyznać. Znowu zaczynam szukać potwierdzenia swojej wartości w oczach innych facetów. Już kiedyś tak było, między mną a moim mężem było naprawdę strasznie, więc znalazł się ktoś kto mnie docenił. Mało tego ten ktoś zobaczył we mnie fajną kobietę, ładną kobietę. Ten rok kiedy przeglądałam się w oczach tej osoby dał mi napęd na kolejne zmagania z życiem. I teraz kiedy mam naprawdę ciężką sytuację, a mój mąż nic na to widzę, że szukam innych oczu - rozumiecie? I chyba znalazłam i boję się, że znowu się zacznę w oczach tej osoby przeglądać. A naprawdę wolałabym się przeglądać tylko w oczach mojego męża. Nie wiem, jak to zrobić, rozmowy nie pomagają.