Co myślicie?

Problemy z partnerami.

Co myślicie?

Postprzez aset » 2 gru 2008, o 18:41

Witam,
mam problem, zresztą chyba jak każdy na tym forum :? ostatnio mój (teraz już były ) facet zerwał ze mna po roku sielankowego życia. Bez dawania jakichkolwiek sygnałów, że coś się dzieje, Nic kompletnie nie było po nim widać. Nie zauważyłam tego ja, ani nasi wspólni znajomi. Każdy kto nas razem widział mówił, że jesteśmy udaną parą wręcz wzorcem do naśladowania, a on jest zapatrzony we mne jak obrazek. Pare dni temu nie odzywał sie do mnie przez dwa dni. Kiedy zadzwoniłam i sie zapytałam co się dzieje powiedzial, iż pisał do mnie i pewnie sieć komórkowa ma jakieś problemy w dostarczaniu sms'ów. Raczył mnie nawet zaprosić na urodziny Swojego dziadka i kupił sobie starter sieci która mam ja żebysmy mieli do siebie darmowe minuty, a dwa dni później napisał mi, że musimy porozmawiać bo dużo przemyślał. I te jego przemyślenia doprowadziły go do stwierdzenia, że juz mnie nie kocha tak jak na początku( nie wiem czy myślał, że zawesze tak będzie bo to chyba niemożliwe, żeby ludzie zawsze odczuwali do siebie ten "BUM" uczuciowy) tylko mniej, a za chwile powiedział, że jednak mnie nie kocha od miesiąca i, że już sam nie wie co ma myśleć, że sobie z tym wszystkim nie radzi i nie jest gotowy do takiego związku (jakbym mu małżeństwo proponowała, albo go ograniczała). Tylko się zastanawiam dlaczego przez miesiąc potrafił mnie okłamywać mówiąc rzeczy typu "kocham Cię, jesteś jedyną osobą z którą chce spędzić życie że po moich studiach chce żebym za niego wyszła, i takie tam inne kłamstwa. Zrobił nawet na moje urodziny romantyczną kolacje przy świecach. I to mnie ogromnie zabolało, nawet nie to, że nie chce ze mną być tylko, że mnie upokorzył okłamując taki długi czas. A dziś na niego przez przypadek wpadłam ( niestety to nieuniknione mieszkamy niedaleko siebie) a on jakby nigdy nic chciał sie przywitac buziakiem uśmiech od ucha do ucha i mówi że bardzo mu mnie brakuje i że sobie nie radzi psychicznie beze mnie( zwróć się do psychologa nie do mnie) :D . Moje pytanie do Was drodzy forumowicze: jak się zachowywać w jego obecności, co będzie najlepsze ( mnie już na nim nie zależy już się wyleczyłam) żeby nie wzbudził we mnie jakichś wyrzutów sumienia, albo żebym przypadkiem nie próbowała po raz drugi wejść do tej samej rzeki (wiadomo jak to jest niby już mnie nie obchodzi, ale wspomnienia pieknych chwil mogą powrócić za jego sprawą). Co byście zrobili na moim miejscu i co sądzicie o tego typu czlowieku jakim jest mój ex?
Gorąco pzdrawiam
aset
 
Posty: 6
Dołączył(a): 2 gru 2008, o 18:18

Postprzez smerfetka0 » 2 gru 2008, o 18:47

mialam identyczna sytuacje w jednym ze zwiazkow :) i takze po roku...rocznica byla cudowna..jednego dnia mowil ze kocha...drugiego napisal ze nie i koniec..zwariowalam jak glupia wtedy..leczylam sie z niego 7 miesiecy..i mysle ze Ty najlepiej zrobisz jak go OLEJESZ...badz dla niego normalna..niby mila ale obojetna..duzo razem przezyliscie wiec szacunek sie nalezy..ale potraktowal cie nie ladnie na koncu i teraz jego dwuznaczne zachowania..bedzie sie dopytywal. powiedz "nie. mielismy swoja szanse" koniec tematu i rozwodzenia sie. a juz na pewno na temat jak to faknie bylo razem! nie odpowiada ci buziak na przywitanie to mu powiedz to po prostu. a jesli ci to nie przeszkadza to sa,ma sie nie wychylaj ale niech zostanie. traktuj go z gory ale z godnoscia.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Dziunia » 2 gru 2008, o 20:28

i mówi że bardzo mu mnie brakuje i że sobie nie radzi psychicznie beze mnie

to po jaka cholere odchodził
nigdy nie moge zrozumiec dlaczego faceci mówia ze nagle sobie cos przemysleli i nie ma..
a jeszcze wczoraj kochał
chociaz kobiety tez rania. wiem po sobie
jesli odszedł moze czegos mu brakowało moze nie umiał o tym mówic...
a moze po prostu nie jest trwały w uczuciach...
nie wiem co doradzic,osobiscie olałabym goscia.... jesli odszedł raz z takiego ":niepowodu" odchodził bedzie zawsze..
pozdrawiam 3maj sie
Dziunia
 

Postprzez szachistka » 3 gru 2008, o 00:47

Jak dla mnie nie piszesz nic nt waszego wieku, jak długo jesteście razem, jakim charakterem jest twój ex. To wszystko mialo z pewnościa wpływ na jego zachowanie. i mysle, że może udałoby się go jakoś ułaskawić. natomiast to, co mnie uderzylo to fakt, iż ty zdolałaś się "wyleczyć" z milosci do niego jeszzce szybciej niz on sam bo on mowil ci o okresie ostatniego m-ca a ty po kilku dniach juz jestes gotowa skreslic czlowieka. Szybko bardzo. Ale to tylko moje spostrzezenie.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez ten_z_przeciwka » 3 gru 2008, o 11:35

Jeżeli odszedł rzeczywiście dlatego, że kilka spraw przemyślał, to uważam, że postąpił w miarę fair. Mężczyźni nieraz w działaniach bywają stanowczy. Postanowią coś i bach! obracają wszystko o 180* (chociaż, powinien chyba Ci nieco szczerzej wyjawić powody...). Tylko jeżeli teraz uznał, że zrobił źle, niech nie stara się robić głupot i znów przeciągać na swoją stronę. Bądźmy poważni...

A jeśli odszedł od Ciebie, bo okresowo pojawiła się jakaś Ania, Kasia, Asia czy Basia... i wcisnął Ci standardową wymówkę "nasze uczucie nie jest już takie, jak kiedyś..." no to należy mu się lanie ;)
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez ewka » 3 gru 2008, o 13:54

szachistka napisał(a):Ale to tylko moje spostrzezenie.

Mam dokładnie takie samo.

Aset, skoro się wyleczałaś i Ci nie zależy... w czym w ogóle problem?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez aset » 3 gru 2008, o 15:03

Kurcze to nie jest takie łatwe. Jak go nie widze jest ok jakoś daje sobie rade, nie mam czasu wtedy na myślenie o nim praca studia i tak w kółko. Ale kiedy wychodze ze znajomymi i go spotkam to kraja mi się serce. Wtedy musze zebrać wszystkie siły żeby wyjść z tego z dumą, żeby nikt nie zobaczył, że jest mi cięzko a już napwno nie on. Byliśmy ze soba troche ponad rok. Mamy po 21 lat a znamy sie od 5 roku życia. Ja podejżewam dlaczego on odszedł. W tym wszystkim paluszki maczała jego mamuśka i dam sobie za to głowę uciąć i nie będę o nią niższa. Ja jestm osoba silnego charakteru on niebardzo. Przez cały nasz związek podtrzymywałam go psychicznie, wspierałam na każdym kroku. Kiedy miał jakiś problem z biegu byłam gotowa do niego przyjść jak mnie o to prosił. sam mi powiedział, że nie raz sie kłócił z rodzicami o mnie bo przy mnie stawał się być pewniejszym czlowiekiem, a to im sie nie podobało. On jest na dziennych ja zaocznych i jakoś mu to nie przeszkadzało, aż do czasu kiedy zaczęłam słyszeć, że zaoczne studia zdaje się za pieniądze (a to pogląd jego rodziców zawsze mi mówili że byłam głupia decydując sie iść na niestacjonarne). Nie ma żadnej innej Ani, Basi czy jakiejś tam. On tak naprawdę nie wie dlaczego zdecydował się już ze mną nie być. Mój problem polega na tym, że wiem, iż on nie nadaje się do związku chyba jeszcze do tego nie dorósł. Mówi mi, że chce do mnie wrócić, a następnego dnia zero kontaktu a ja zaczynam już się tym męczyć tą jego huśtawka nastrojów i uczuć. Tylko trudo jest zrezygnować z kogoś z kim się rozumiało bez słów, nigdy się nie pokłóciliśmy, on jest taką moją pokrewną duszą.
Ewuniu to nie jest tak że mi nie zależy. Ale wiem, że gdybym zaczęła rozpamiętywać wszystkie spędzone chwile i doszukiwać się czy to przypadkiem nie moja wina nic dobrego by mi to nie przyniosło wręcz odwrotnie doznała bym samych przykrości. A ja nie chce sie zamykać na świat, na ludzi z jego powodu. Jest mi cięzko i jeszcze długo będzie...
aset
 
Posty: 6
Dołączył(a): 2 gru 2008, o 18:18

Postprzez carita » 3 gru 2008, o 16:41

A ja nie wierzę, że mężczyźni odchodzą (zwłaszcza tak nagle), bo sobie coś przemyśleli. Wybaczcie, Panowie, ale ja nie wierze, że w wieku 20-26 lat myślicie tak poważnie, przyszłościowo o związku, w którym jesteście. Co innego, jak związek jest jedną wielką walką i kłótnia jest zamiast rozmowy, to wtedy rzeczywiście jedno może nie wytrzymać i odejść. W pozostałych przypadkach, kiedy jest w miarę normalnie, to raczej stawiałabym na to, że faceta zafascynowała po prostu inna dziewczyna i już ją ma albo na nią poluje i ma wizję zdobycia. Tylko co powiedzieć? Prawdę? Nigdy w życiu! Lepiej zwalić na niedopasowanie, niezrozumienie, bo to takie ogólne i dziewczyna będzie myśleć, że on taki mądry, że ją szanuje itd. A faceci ze zwyczajnego wygodnictwa wolą najpierw znaleźć następną, niż odejść od kobiety, bo zrozumieli, że z nią nie widzą przyszłości. Więc po prostu odchodzą, kiedy jest już inna, ale nie mówią prawdy.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Dziunia » 3 gru 2008, o 22:30

Wybaczcie, Panowie, ale ja nie wierze, że w wieku 20-26 lat myślicie tak poważnie, przyszłościowo o związku, w którym jesteście

Nie jestem panem;p ale moj K. ma 24 lata i straszy mnie jakimis zareczynami na wiosnę "straszy" jak najbardziej w cudzysłowiu. W ogole stał sie tak powazny w zwiazku że aż "straszny" :) no ale nie o tym
A ja nie chce sie zamykać na świat, na ludzi z jego powodu. Jest mi cięzko i jeszcze długo będzie...

bardzo podobaja mi sie Twoje słowa.'
;brawo

On tak naprawdę nie wie dlaczego zdecydował się już ze mną nie być.

Cholera dziwne.
Moze daj po prostu mu czas.. moze tylko potrzebuje troche odpoczac przemyslec kilka spraw.
Dziunia
 

Postprzez ewka » 4 gru 2008, o 08:47

aset napisał(a):Ewuniu to nie jest tak że mi nie zależy.

Jednak tak dokładnie napisałaś. Pewnie, że rozpamiętywanie niczego nie załatwia i nic nie daje... tak na dobrą sprawę to ja nie wiem, na czym polega Twój problem, Aset. Chcesz zapomnieć, chcesz wyjaśnić z nim "dlaczego", chcesz byście byli dalej byli razem... nie umiem wyczytać, czego tak w głębi serca chcesz. No nie umiem.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez aset » 4 gru 2008, o 16:27

To jest tak: ja się czuje jakbym była zawieszona w jakiejś próżni. Nie wiem na czym stoje, co mam robić. Dziś jest moment mojego kryzysu totalnego. Powracają pytania dlaczego juz nie jesteśmy ze sobą? Szczerze moge powiedzieć, że gdyby on stanowczo powiedział, iż nadal chce być ze mną to ja bym bez mrugnięcia okiem się na to zgodziła a w środku mnie można by usłyszeć fanfary. Nie zważała bym na nic na to, że cała moja rodzina teraz jest przeciwko niemu bo widzą, że bardzo mnie zranił. Ciągle mi powtarzają na każdym kroku, żebym nawet nie spróbowała drugi raz wejść do tej samej rzeki bo to będzie tlko katowanie się. Zamyślanie czy on znowu nie wywinie podobnego numeru i pewnego dnia nie powie, że wszystko przemyślał i już nie chce ze mną być. Tego się obawiam ponownego upokorzenia. A z drugiej strony nadal chce z nim być. Tu się toczy walka serca z rozumem. Kazde podpowiada mi coś innego a ja już nie wiem co mam robić? Odezwać się, spróbować porozmawiać tak szczerze ( i co schować swoją dumę). Jeszcze, żebym wiedziała, że to da pozytywne skutki a jak nie? Jedno czego się myliłam i niestety, albo stety była bym krótsza o głowe. Jego mama nie potrafi mi spojrzeć w oczy. Wnioskuje z tego, że do dzisiaj nic nie wiedziała. Nawet się mnie zapytała jak się czuje i czy może mi jakoś pomóc. Aż mnie zszokowała. Dać mu czas? Jak długo? Jak długo mam żyć w takiej niepewności. Jak długo czekać i niknąć w oczach? Nikt z naszych znajomych nie rozumie jego postepowania. Kumple się od niego odsunęli i twierdzą, że póki nie zmadrzeje to ma sie do niech nie odywać. Nie wiem co mam robić. Pierwszy raz w swoim życiu tego nie wiem i nie jest to miłe uczucie.
aset
 
Posty: 6
Dołączył(a): 2 gru 2008, o 18:18

Postprzez ewka » 5 gru 2008, o 09:04

Chyba zdecydowałabym się na szczerą (nawet do bólu) rozmowę - może mu się coś pokręciło... a może nie, jedank bez powiedzenia sobie wprost można gdybać na wiele sposobów, a to i tak niczego nie załatwia. Można to nazwać upokorzeniem, ja jednak nie potrafię... w końcu tu chodzi o miłość, o swoje (lub Wasze) dalsze życie. A jeśli się tutaj coś przegapi? A jeśli miałabyś ciągle do tego wracać... a że mogłam, a że trzeba było... po co to? Myślę, że lepiej jest ułatwiać sobie życie, a nie utrudniać.

aset napisał(a):Ciągle mi powtarzają na każdym kroku, żebym nawet nie spróbowała drugi raz wejść do tej samej rzeki bo to będzie tlko katowanie się.

Z tą rzeką ja znam inną wersję... nie wchodzi się drugi raz nie dlatego, że się "nie opłaca" - ale dlatego, że to jest po prostu niemożliwe... i ona nie jest taka sama i my również, ponieważ wszystko żyje, płynie, zmienia się.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez aset » 5 gru 2008, o 19:11

Porozmawiać? Jeszcze raz? Tak sobie myśle. Kurcze w sumie co mi szkoda. Porozmawiać z nim zawsze moge. W końcu kiedyś musze schować tą swoja pieprzoną dumę. Raz już tak zrobiłam (to ja do niego zagadałam z czego zaowocował nasz związek). Tak na spokojnie. Bo kiedy się roztawaliśmy poniosły mnie emocje, gniew wziął góre nade mną. A z takich negatywnych emocji nic dobrego nie wynika. Spróbuje jutro z nim porozmawiać i albo się zejdziemy, albo zostaniemy kumplami. Życzcie mi szczęścia :buziaki:
aset
 
Posty: 6
Dołączył(a): 2 gru 2008, o 18:18


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 53 gości

cron