Obsesyjna zazdrość

Problemy z partnerami.

Obsesyjna zazdrość

Postprzez anek2347 » 27 paź 2008, o 10:58

Witam, jestem tutaj nowa, liczę bardzo, że może tutaj ktoś udzieli mi jakiejś konstruktywnej porady.... Jestem obsesyjnie zazdrosna:(
Problem dotyczy mojego związku z P. Nie znamy się długo, bo niecały rok. Ale mamy dalekosiężne plany i marzenia. Problem tkwi w tym, że zwariowałam na punkcie jego przeszłości, która tak naprawde jest niczym przy tym, co ja przeszlam.
Kiedy się poznaliśmy, łatwo bylo opowiadać o przeszłości. Ja byłam bardzo obolała po poprzednim toksycznym związku, z którego uciekłam tuż przed planowanym ślubem. Wcześniej też było kilka przygód małochwalebnych, w tym krotki romans z żonatym...generalnie, nie ma się czym chwalić. Ale wtedy kiedy poznałam mojego P. opowiadaliśmy sobie wszystko ze szczegółami, nieświadomi, że tylko sobie szkodzimy i wyrządzamy krzywdę. Ja tak naprawdę sama wytargałam mu jego wspomnienia, chciałam wiedzieć wszystko: jak którą dziewczynę poznał, ich pierwszy pocałunek,pierwszy seks... Cieszylam sie nawet że tak mi ufa, że musi mnie bardzo lubić skoro zgodził się (po długich namowach oczywiście) opowiedzieć wszystko. I podziwiałam go, bo każda opowieść dowodziła, że umiał kulturalnie się rozstać, z godnością znosić cierpienie, miał ogromny szacunek do dziewczyn które kiedyś kochał. Ale wciaż powtarzał, że to zakończony rozdział, w końcu pokochał mnie, postanowił, że zrobi wszystko aby mnie uszczęśliwiśc. a ja pokochałam jego i wtedy zaczęło się wielkie boom...
Moje obsesyjne myśli o przeszłości wkroczyły między nas. Wszystko się mi kojarzyło z nimi. Co gorsza wciąż zadawałam coraz to nowe pytania, zmuszając P. do odpowiedzi, a potem sie czepiałam. Nie pomaga nic. P. wciąż powtarza, że przecież wtedy mnie nie znał, że ja tylko się liczę, nie pomaga jak błaga abym już dała spokój.
Nie umiem uporać się z poczuciem winy, że taka jestem. Mam cudownego człowieka przy sobie, któy jest taki dobry i cierpliwy dla mnie, i i nigdy nie czepiał się mojej przeszłości, a nawet bardzo szanuje to co kiedyś przeszłam, jest bardzo delikatny w tym temacie.
jak mam się zmienić? Nie chcę go stracić, bo to ten jedyny, wiem o tym. Pomóżcie proszę, jak zmienić swój popaprany charakter?
anek2347
 
Posty: 6
Dołączył(a): 27 paź 2008, o 10:33
Lokalizacja: katowice

Postprzez lili » 27 paź 2008, o 11:48

Zastosuj zasade symetrii.

Czy on robi to samo? Tez wypytuje? Jesli nie to jakim prawem Ty to robisz? I po co przede wszystkim. Sama widzisz ze to wam szkodzi. Czy to wazne z kim byl gdzie jak i kiedy? Wtedy jeszcze nie znal Ciebie wiec mial prawo robic co mu sie tylko podobalo. Spotkaliscie sie nie majac po 20 lat jak mniemam i zadne z Was nie bylo dla siebie nawzajem "ta pierwsza miloscia". Musicie wiec zaakceptowac fakt, ze byl ktos przed Wami a cieszyc sie ze teraz jestescie Wy i moze jestescie tymi ostatnimi.

pozdrawiam
lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Sanna » 27 paź 2008, o 12:01

Drogi Anku, piszę bo temat był mi bardzo bliski. Zasada symetrii i wszelkie racjonalne tłumaczenia nie działały, bo przyczyna tkwiła głęboko i prawdziwą przyczynę starannie wyparłam , i tu zaczyna się typowa wyliczanka: brak poczucia bezwarunkowej miłości w dzieciństwie, a więc brak głębokiego poczucia własnej wartości, a więc oczekiwanie że partner zrekompensuje mi braki z dzieciństwa. Jak Ci się chce to poczytaj ,, zapiski z" w części depresja. Przeszłabym się na twoim miejscu do psychologa - może zadziała na Ciebie metoda racjonalnego wykazania bezpodstawności Twoich odczuć, a może trzeba będzie sięgnąć trochę głębiej? Acha, a czy w poprzednich związkach też miałaś taki problem?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez anek2347 » 27 paź 2008, o 12:44

"Acha, a czy w poprzednich związkach też miałaś taki problem?"

Miałam ten problem przy każdym związku :( Niestety moje pierwsze rozstanie z chłopkiem zbieglo się ze śmiercią (samobójczą) mojego ojca. Chłopak był dość dziecinny (mieliśmy po 18 lat) i nie chciało się mu przeżywać tej tragedii ze mną. Myślę, że od tamtego czasu czuję ciągłe zagrożenie. Mój tato pił nałogowo i oprócz zazdrości moją drugą wariacją jest alkohol - świat się mi wali jak mój obecny partner wypije piwo raz od święta i nikt nie może pojąć dlaczego tak wydziwiam:( chodziłam kiedyś do psychologa ale niewiele mi to pomogło, może na złego trafiłam...:(
anek2347
 
Posty: 6
Dołączył(a): 27 paź 2008, o 10:33
Lokalizacja: katowice

Postprzez Applee » 27 paź 2008, o 15:21

Hej.
Mnie temat jest rownie bliski. Tez dlugi czas meczylam sie z wlasnymi myslami, z "wkrecaniem" sobie obrazu JEGO bylych, milosci...etc..
I moj poprzedni zwiazek rozpadl sie z tego samego powodu..
ten nowy- trwa- po wielkich burzach nadszedl czas spokoju..Obawiam sie, ze kiedys moze sie to skonczyc, ale narazie ciesze sie tym , co mam.
Wracajac do tematu- bylam obsesyjnie zadrosna i wlasciwie czasem nadal bywam...ale... zmienilo sie podejscie mojego lubego do TYCH spraw. Psycholog do ktorego chodzilam, niestety, niewiele mi pomogl- gleboka potzreba milosci i uwielbienia...Nie zaspokojona nadal, a jednak..cos sie zmienilo.
dostalam hasla do poczty, naszej klasy i innych portali- to mnie po czesci uspokoilo. Z poczatku sprawdzalam...ale pozniej pzrestalam, gdyz nie mialam zadnych podstaw,zeby sadzic, iz jest mi niewierny. wychodzimy razem, nauczylismy sie bawic na imprezach razem, wspolnie spotykac sie ze znajomymi- wczesniej czulam tylko strach i zagrozenie ze strony kazdej napotkanej kobiety. A teraz? Momentami tez tak bywa, ale to nie to samo. Wydaje mi sie, ze to, co przezywasz...Musiszprzez to przejsc i uwierzyc na slowo, ze bedzie lepiej! Postaraj sie...ugryzc w jezyk zanim zaczniesz kolejna rozmowe na temat ex- z czasem mniej emocjonalnie bedziesz postrzegala to, co bylo. Zreszta, to na te chwile nie powinno miec wiekszego znaczenia. Postaraj sie zajac czymkolwiek i ochlonac- wiem,ze to meczy, zzera...ale wiem tez teraz, ze da sie to pzrezwyciezyc, jelsi obie strony chca...
Moze to co napisalam jest bez ladu i skladu, ale wiem,ze mozna sobie z tym poradzic. Psycholog na pewno wiele by pomogl,a le tak naparawde cala prace musisz wykonac TY i uwierzyc, ze jestes warta o wiele wiecej niz myslisz.
Pozdrawiam CIe serdecznie
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez Sanna » 27 paź 2008, o 18:24

---------- 15:16 27.10.2008 ----------

Mój tato pił nałogowo [/quote]

Anek, znasz termin DDA , może u źródeł Twoich problemów lezy to właśnie?

[size=75]---------- 17:24 ----------[/size]

[quote="silence napisał(a):
Hej.
Moze to co napisalam jest bez ladu i skladu, ale wiem,ze mozna sobie z tym poradzic. Psycholog na pewno wiele by pomogl,a le tak naparawde cala prace musisz wykonac TY i uwierzyc, ze jestes warta o wiele wiecej niz myslisz.
Pozdrawiam CIe serdecznie


Silence , jasne że koniec końców zmiana - czyli koniec obsesyjnej zazdrości następuje w nas. Ja napisałam od razu o psychoterapii nie przypadkowo, mając swoje doświadczenia. U mnie obsesyjna zazdrość o przeszłość pojawiła się tylko 2 razy- w związkach tzw. poważnych ( małżeństwo, zaręczyny). W związkach lżejszego kalibru to nie był problem. W obecnym związku przeszłam etap sprawdzania- wszystko było ok. Na psychoterapii najpierw pracowaliśmy metodą racjonalnego podważania mojej obsesyjnej zazdrości. A przeszła ona w prawdziwie wykańczającą mnie formę- wiedziałąm że to bez sensu , ale rozum kompletnie nie współpracował z emocjami. Był to rodzaj ataków: natrętne, nie dające się odgonić myśli i obrazy i wpadanie razem z nimi w kompletny dół , no koszmar. Miałam ochotę wtedy zadać sobie bół fizyczny żeby przestać to czuć. Gdy stało się jasne, że metoda normalnej sesji nie pomaga , psychoterapeuta zaczął wprowadzać mnie w stan transu. I w tym stanie nie zajmowaliśmy się już omawianiem szczegółowo braku rzeczywistych powodów do zazdrości na zasadzie: ,,a co on zrobił, a co ja wtedy powiedziałam", tylko zajmowaliśmy się przyczynami problemu- niekochanym dzieckiem które we mnie siedziało. I nastąpił cud po kilku takich sesjach - coś się w środku przestawiło, odblokowało, oczyściło, nie wiem jak to nazwać. W kazdym razie - czuję się wolna. I zazdrość może się pojawiać, ale już jestem w stanie sobie z tym poradzić, emocje i natręctwa przestały mnie zalewać tak jak wcześniej. Dobrze, że trafiłam na mądrego psychoterapeutę, który widząc że przyjęta droga nie skutkuje, miał wiedzę pozwalającą mu zastosować inne podejście.
W każdym razie Anku, życzę Ci żeby dla Ciebie ulga przyszła znacznie szybciej.
Jeśli Twój problem ma gdzieś źródło, to na pewno nie w ,, popapranym charakterze", a raczej w doświadczeniach DDA.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez szachistka » 27 paź 2008, o 21:08

Witaj.
Nie wiem, jak poważny jest Twój problem zazdrości. To, iż może mieć on związek z doświadczeniami z dzieciństwa podejrzewasz u siebie sama, ale nie zdiagnozował tego jeszcze żadne specjalista. To znaczy, że wcale nie musi być on aż tak zakorzeniony.
Ja mogę poradzić Ci, abyś spróbowała poczytać sobie na różnych forach wypowiedzi osób, które mają ten sam problem co Ty. Po co? Aby zobaczyć, jak to wszystko wygląda z boku. Jak bardzo niektóre zachowania/ myślenia są niedorzeczne i krzywdzące dla obu stron. Ciężko jest samemu spojrzeć na siebie z dystansu, ale doświadczenia innych pomagają uczyć się na błędach. Piszę o tym, ponieważ sama ostatnio wgłębiłam sie w problem chorobliwej zazdrości i liczne opowieści o tym, do czego ona prowadzi u "chorej" osoby i jej partnera właśnie pozwoliły mi dość do pewnych wniosków. Oczywiście nie twierdzę, że problem z dnia na dzień zniknie. Na ogół poważne problemy wymagają poważnej walki. Ale to, co ja proponuję może być pierwszym krokiem do tego, abyś stanęła na nogach:)
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aojogero i 28 gości

cron