Albo wszyscy dobrze trzymali za mnie kciuki, albo był w tym jakiś podstęp. Ja w każdym razie swoje powiedziałam. Mama wyjątkowo bez wielkich płaczów i afer wysłuchała co mam do powiedzenia. Taty niestety nie było, więc będzie trzeba przerobić to jeszcze raz. Nawet jeśli nie dotarło do nich i mają nadzieję na poprawę, to ja swoje zdanie przekazałam. Mama tego nie rozumie i nigdy nie zrozumie, ale widziałam po twarzy, że momentami rozumiała co jej przekazuję. Jak wyobraziła sobie swojego ukochanego wnusia przy naszych kłótniach... Opowiedziałam jej jak tatuś obrzygał dziecku zabawki bo wrócił w środku nocy po koncercie nawalony. Ona nadal jest przeciwna rozwodowi, uważa, że to jest krzywdzenie dziecka, ale kiedy już dojdzie do tego rozwodu, to będę miała mam nadzieję w niej wsparcie. Opowiedziałam jej jak mały przytula się do mnie, kiedy zdarzy nam się kłótnia przy nim i spytałam, czy chce, żeby to dziecko tak się wychowywało? Milczała. Oczywiście, że nie chce. Pomogą mi - taką przynajmniej mam nadzieję.
Teraz największym problemem, który rozwiąże się w środę jest mieszkanie. Jeśli uda nam się wynająć mieszkanie w bloku rodziców, to już tylko praca i mamy po problemie
Więc w środę też trzymajcie kciuki