Ladorado
przykro mi bardzo ... tak przykro kiedy przeczytałam Twoje słowa, relację z jednego tylko wspólnie spędzonego dnia, a w tym jednym dniu była górska kolejka i tyle razy byłaś na samej górze, po to żeby za moment z oszałamiającą prędkością spaść w dół ... że aż strach
Dalsze życie z tym mężczyzną jest tylko i wyłącznie Waszym wyborem, nie można tego komentować ...
jednak błagam Cię nie zamieniaj nigdy sesji terapeutycznej na zakupy z nim !
To wielki błąd.
Niedawno dotarło do Ciebie, jak poważny jest Twój stan, jak bardzo niebezpiecznie balansujesz na krawędzi równowagi emocjonalnej. Terapeuta (psychiatra ?) zalecał Ci nawet 9 tygodni zamkniętego leczenia - chodziło przecież o Twoje nerwy - a więc o emocje, uczucia, a to Twój całokształt !
Nie skorzystałaś z tego leczenia, bo nie miałaś możliwości, jednak warunek był taki, że systematycznie musisz chodzić na spotkania, i co teraz ? co z tego wychodzi ?
Ladorado, teraz walczysz o siebie, kto będzie przy Twoim boku jest w chwili obecnej mało ważne. Jeśli facet rozumie, że jesteś chora (a tak przecież twierdzi) to uwierz mi, pomoże Ci z wszystkich sił w tym, aby stworzyć CI warunki do leczenia.
Życie nie polega na tym, żeby co dnia walczyć ze sobą, ranić się, poniewierać, obrażać - a wybaczać sobie wieczorami w sypialni. To kosmiczna bzdura.
Dokładnie odwrotnie powinno być ... trzeba starać się żyć tak, aby jak najmniej było tych ran, tych przykrości, tych powodów do wybaczania ...
To jest dorosły mężczyzna i moim zdaniem słusznie przypuszczasz, że ma jakiś problem psychiczny - moim zdaniem i owszem ma, a nawet bardzo poważny. Być może są to skutki alkoholizmu, być może jakieś zjawisko towarzyszące, a być może coś zupełnie niezwiązanego z tym i odmiennego. Jeśli jednak sam nie zrozumie, że ma wielki problem z sobą, z którym nie poradzi sobie bez wykwalifikowanej pomocy - nic z tego, żadna siła nie nakłoni go ani nie zmusi do terapii, pracy, szukania pomocy.
Smutne to jest ale prawdziwe.
Mam nadzieję, że nie obrazisz się na mnie, ale w jednym miał rację - dwie młode dziewczyny mogą zrobić sobie przerwę w wakacyjnych spacerach i przez 20 minut (dosłownie przecież tylko tyle to zajmuje) obrać Ci ziemniaki na obiad, a nawet zrobić w tym kierunku coś więcej, skoro chyba widzą, że jesteś bardzo zajęta.
Kiedyś tak samo podchodziłam do swoich dzieci - uważałam że z powodu rozwodu ich rodziców, nalezy im się specjalne traktowanie. Bo przeszły wiele i już w sumie na starcie życie nie obeszło się z nimi łagodnie. Chciałam im dać wszystko czego sama nigdy nie miałam, czego nie daje im ich tato ... i tak to szło wiele lat.
Obudziłam się kiedy pojechały na kolonie i okazało się, że to kompletne życiowe kaleki. Nie umieją wyprać sobie drobnych rzeczy, nie umieją przygotować sobie prostego choćby posiłku. Nie mówiąc już o kwestii empatycznej - rozłożyłam nad nimi taki parasol ochronny, że szans nie było aby stanęły na własnych nogach ... Wystraszyłam się i zmuszona sytuacją - choć ciężko było - zaczęłam od nich wymagać. Wymagać, żeby zaczęły zauważać, że jeśli ja pracuję i jestem czymś bardzo zajęta, to pomysł obrania ziemniaków powinien przyjść im sam do głowy !
Teraz trochę czasu minęło.
Już jestem spokojniejsza i nie boję się, że dalej w życiu nie poradzą sobie w sensie praktycznym...
Może Twojej córce też wyjdzie na dobre zmiana podejścia ?