Wiec do tego czasu nic sie nie zmienilo, mieszkamy ze soba, wisi nad nami pietno mojego wyjazdu. W koncu uwierzyl, ze jade, bo myslal, ze chce go tylko sprawdzic...
Przyznal mi sie, ze jara, a ja przeciez tyle czytalam, jakie skutki to przynosi, i wiem, ze nie moge tego zaakceptowac. Musze wyjechac, bo tam pomoga mi bliscy, a tu byloby mi jeszcze ciezej...
Kupuje bilet w jena strone.
Tylko dlaczego zachowuje sie jeszcze tak, tak, ze mi zalezy? Ze mam nadzieje, ze wszystko sie ulozy, ze pojade a on wszystko zrozumie, PRZECIEZ ON JUZ NIC NIE ZROZUMIE!No i mota tak mnie w jedna i druga strone...Dorwalam w koncu jego karte do telefonu, no i na zywo przychodzily smsy od jakies dziewczyny z Polski, ze teskni, ze caluje swoje sloneczko...caly czas dudni mi to w glowie...powiedzialam mu o wszystkim to tlumaczyl mi sie, ze to byla z ktora byl 7 lat, rozpada jej sie malzenstwo, wiedziala, ze przyjezdza do Polski i pisze do niego, bo chcialaby z nim byc...no i to jeszcze bardziej mnie dobilo, bo juz sama nie wiem czy mnie oszukuje. Chcialam zeby do niej zadzwonil w mojej obecnosci, by mi to udowodnic, ale nie chcial.
z reszta czym ja sie przejmuje... przeciez MUSZE to zakonczyc, ale to wcale nie takie proste dla mnie
tak jak pisaliscie, dobrze, ze to wszystko widze, musze nabrac wiecej sily.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko.