Czekam na jakieś rady....Dziękuję

Problemy z partnerami.

Czekam na jakieś rady....Dziękuję

Postprzez Dokoli » 17 kwi 2008, o 00:56

Witam. Piszę bo czuję się troche bezradna w moim związku...W sumie mamy spory staż...7 lat i "są" plany związane ze ślubem. Jednak mam kilka dylematów. Największy z nich to, że nie mogę sie pogodzić z tym że mój narzeczony co chwila pije piwo...w sumie codziennie (nawet 2 róznie z ilością- nie mówię o imprezach...bo 6-8 się zdarzało, choć i wódka bywała ale akurat nie lubi takich ilości mieszać). Nie podoba mi sie to strasznie bo mój ojciec to alkoholik i nie chciałabym sie wpakowac w takie bagno...a mam wątpliwości. Pewnie wielu stwierdzi że przesadzam (bo tak twierdzi mój Luby) ale boli mnie ze jak go poproszę o to żeby nie wypił to i tak to robi...kiedyś nie pił tyle tego piwa...może nie zauważałam, ale chciałabym cześciej spędzać czas z Nim aby nie wypił tego piwa...nie jestem ogólnie przeciwniczką tego trunku, ale wydaje mi się że codziennie to lekka przesada, tym bardziej że jak kiedyś mieliśmy taką małą umowę że na wycieczce jednego dnia nie będzie pił tego piwa, to cały dzień gadał i obwiniał mnie że sie go napić nie może...bo obiecał mi...cały dzień na wycieczce jaki to On pokrzywdzony jest...zamiast sie cieszyć ze spędzamy ten czas razem...kupił potem i tak...prosił żebym mu pozwoliła...co miałam zrobić...doszczętnie nie chciałam mieć zmarnowanego wyjazdu...ale takie akcje były już kilka razy..najpierw obiecywał bo mieliśmy jakiś kompromis a potem sie migał, Już mam tego dość, bo chciałam sobie te niedziele spędzić z Nim bez tego piwa. Prosiłam no ale...poszedł na mecz no i wygrali dlatego wypił( a taka prawda że jakby przegrali było by tak samo, no może 2-3 różnie bywało). W sumie to drobiazg jedno piwo...ale to sie powtarza co chwile, codziennie dlatego mam tak wielki dylemat.Czy to ja tak przesadzam??Czy może faktycznie powinien ustąpić czasem jeżeli mnie kocha. Już nawet rozważam rozstanie...bo jak tu być z człowiekiem z którym ciągle są o to jakieś kłotnie, problemy o to i obwinianie mnie że się czepiam..Nie wiem czy to dobre forum...ale może ktoś mi poradzi. Drugim problemem jest mieszkanie. Mi się marzyło mieszkać zawsze osobno..no a jak sie okazało Jemu nie...chce ze swoimi rodzicami. W sumie relacje z Nimi mam dobre, bo to wyjątkowi ludzie, ale czasem się czuję na drugim miejscu( po jego rodzicach a głownie ojcu), bo Oni mnie traktują jak córkę ale mój Ukochany niestety woli ojca niż mnie...obawiam się że jestem dodatkiem do jego rodziny, a raczej chce żebym była...a nie chce zakładac osobnej. W dodatku jeszcze najlepiej żebyśmy mieszkali w jednym pokoju...bo po co remontować górę jak na dole jest łazienka i kuchnia...nie potrzeba niby osobnej...choć akurat z jego mamą jestem w takich stosunkach że stwierdziła że faktycznie pod tym względem mam rację, ze jak coś muszą być osobne kuchnie, łazienki...ale cóż...mogę sie z Nią dogadywać...jak On i tak swoje a jak mówi o jakimś remoncie to stwierdza że drzewo musi wyschnąc(co ma trwać ileś lat...). Jak chce pogadać..to albo stwierdza że nie ma czasu bo akurat miał męczący dzień, albo łaskawie mnie posłucha..ale cóż z tego jak prowadzę monolog...dla mnie to bez sensu..bo ileż razy można mówić to samo..to tak w wielu kwestiach jest..nie tylk ow tych przedstawionych...jak chce coś przedyskutowac to stwierdza że znów jęczę, i ma problemy i nie daje mu spokoju, ze mi nic nie pasuje..ale chyba o to w związku chodzi żeby dyskutować..rozwiązywać problemy. Jeszcze dochodzi kwestia pracy...pracuje z ojcem na gospodarstwie. Założył swój warsztat..no ale cóż jak np ma jakieś zamówienie to klient czeka w nieskończoność bo musi ojcu pomóc...w sumie to zrozumiałe...ale nic z tego nie ma. mógły w sumie podjąć stałą pracę i po pracy ojcu pomagać, a zarabiać konkretne pieniądze. Wiem ze to nie wszystko...ale z drugiej strony jakbym chciała pojechać gdzies za granicę na wakację to stwierdza ze nie ma kasy(ale wiecznie nie ma czasu bo jest zajęty i pracuje a nic z tego w sumie nie ma). Wydaje mi się że facet w sumie powinien zarobić na dom...bo pracowity jest i pracy się nie boi...ale i tak wolałabym żeby coś odłożył...a nie ubierał z konta to co kiedyś zarobił. Zresztą to mniej problemowa kwestia akurat. Bo jeśli chodzi o kasę to tak sie nie martwię..sama chce pracować i pracuję i zamierzam pracować. Ale szkoda że nie mogę spełnić narazie jednego ze swoich marzeń i wyjachac z Nim np do Egiptu. Bo sama byłbyła w stanie za siebie zapłacić...ale jeszcze studiuję zaocznie dlatego spora częsc idzie na studia..dlatego sponsoring nie wchodzi jeszcze w grę. Dodam że mój Narzeczony ma prawie 30 lat...ja jestem młodsza. No to na tyle...Prosiłabym o jakieś rady..Co o tym sądzicie...Z góry dzięki i przepraszam za dużą ilośc materiału ;)
Dokoli
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 00:10

Postprzez nana » 17 kwi 2008, o 10:24

Ja widze jakby... dwie strony medalu. Wszystko zależy od tego jak chce się spojrzeć na sytuację.
Z jednej strony dobrze, że ma dobry kontakt z rodzicami i że chce nadal im pomagać w gospodarstwie po ślubie.
Z drugiej strony ja lubię bardzo swoją niezależność i cenię ją u innych. Byłoby mi trudni, gdyby mój najbardziej ukochany mąż upierał się przy mieszkaniu z rodzicami.
Z jednej strony jedno piwo dziennie to nie tragedia.
Z drugiej strony jedno piwo dziennie codziennie, to moim zdaniem uzależnienie (tym bardziej, że nawet "od wielkiego dzwonu" nie potrafi z niego zrezygnować).
Podobnie z pracą - z jednej strony jest pracowity, a z drugiej pomimo, że dużo pracuje, to nie zarabia według ciebie wystarczająco.
itd. itp.

Szczerze powiedziawszy, to moim zdaniem nie ma jednoznacznej odpowiedzi na twoje pytania. Poleciłabym ci karteczke i dwie kolumny "za" i "przeciw". Zastanów się jakie są zalety twojego partnera oraz jakie ma wady. Pomyśl też które z wad jesteś w stanie zaakceptować, a które nie. Zastanów się też, czy te wady, których nie akceptujesz są możliwe do zmieniania lub do zaakceptowania?:)
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez bunia » 17 kwi 2008, o 10:55

Podzielam zdanie Nany.....powinnas sie zastanowic nad przyszloscia i rozumiem Twoj dylemat....najbardziej martwia mnie sklonnosci alkoholowe Twego partnera poniewaz w tym wzgledzie nie radze kompromisu jesli ten problem nie bedzie rozwiazany ze strony Twego mezczyzny.
Pozdrawiam :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Dokoli » 17 kwi 2008, o 18:00

Dziękuję za odpowiedzi. W sumie to cały czas się zastanawiam nad tym wszystkim. Już nawet rozważam rozstanie, bo nie widzę mojej przyszłości z ciągłymi kłótniami. Bo jakby przecież odmówiłby sobie tego piwa, to mu by się nic nie stało, a niestety nie można Go nawet o to poprosić bo już jest że Go ograniczam. Wiem, że tam piwo na jakiś czas, i imprezy są dla ludzi. Jednak jak teraz nie umie sobie tego piwa odmówić to co to będzie w przyszłości. Nie chce pisać czarnych scenariuszy, ale zwyczajnie obawiam się o przyszłość (tym bardziej że mój ojciec to alkoholik i wiem jak to wygląda). Miłość jest bardzo ważna, lecz mimo że Go kocham chcę być szczęśliwa(zresztą jak każdy-On też). A jakoś nie wydaje mi się że będziemy jak będzie tak jak jest teraz. Tym bardziej że są inne kwestie. Nie tylko ta jedna. Mamy dzisiaj o tym porozmawiać. Mam tylko nadzieję że nie skończy się na moim monologu bądź kłótni, bo to niestety nieskuteczne jest:) Pozdrowienia
Ps. Zresztą nie potrzebuję karteczki, żeby pozapisywać sobie te wady i zalety. Jeszcze te mieszkanie te prace to mogę zaakceptować, zresztą to jest kwestia jak będą się układały relacje-bo miałabym całą górę i nikt by mi się tam nie wpychał, więc to jakby osobno, coś jednak razem i te kwestie można z czasem poukładać-lecz sprawy picia tego piwa-nigdy nie zaakceptuję- już próbowałam, gdyby sobie czasem odmawiał-ale cóż jak On jak się pokłócimy sam sobie to piwo wyciągnie i wypije, nawet jak ja do Niego przyjdę( kłotnia o zwykłe sprawy). wydaje mi się że nie powinien tak robić-ale wie że mi zrobi na złość(zresztą z reguły albo pójdę do domu po takim czymś, albo olewam i nic nie gadam-bo nie ma sensu- choć pewnie nie mam za ciekawej miny bo facet zamiast mnie woli piwo). Tak więc jak On nie będzie czasem sobie odmawiał i będzie mi specjalnie takie sceny urządzał wiedząc że tego nie lubię jak sam sobie pije, to wątpię ze będzie coś z tego związku. Jeszcze denerwujące są teksty" to znajdź sobie kogoś kto nie wypije tego piwa". Tylko żeby się nie zdziwił. Bo czasem trzeba faktycznie z czegoś w jakiś sposób zrezygnować żeby było ok( nie mówię ze całkiem;) )
Dokoli
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 00:10

Postprzez 123 » 17 kwi 2008, o 20:58

Rozumiem Cię doskonale, jeśli chodzi o to piwo.
Mój też sobie popija po 2 piwka co drugi dzień, czasem nawet dzień po dniu pod rząd, i w weekend obowiązkowo w piątek i sobotę - po 4 piwska mocne 9 % + czasem dolewa do tego jakąś małą wódkę i co Ty na to?
Twój może pije dla smaku bo lubi, skoro pije tylko po jednym, ale niepokojąca jest częstotliwość tego picia... Codziennie? I nie potrafi sobie odmówić nawet jak Ci obieca? Według mnie on już ma problem alkoholowy.
Mój potrafił nie wypić jak zrobiłam awanturę, ale nie wytrzymywał dłużej jak 3 dni bez alkoholu :(
Też mam podobny problem do Ciebie, bo też jestem zaręczona, ale u mnie oprócz alkoholu dochodzą jeszcze inne problemy... np. jego uzależnienie od pornografii, itd. Tak więc mogę Cię pocieszyć, że inni mają jeszcze gorzej niż Ty :)
Avatar użytkownika
123
 
Posty: 69
Dołączył(a): 2 kwi 2008, o 20:26
Lokalizacja: Polska

Postprzez Dokoli » 17 kwi 2008, o 22:55

No faktycznie... inni bardzo często mają gorzej( choć to w sumie aspekt nie do końca pocieszający ;) )...ja się tylko zastanawiam czy warto ten związek ciągnąć..bo wiem jak wygląda fakt picia u mojego ojca..i jakoś nie uśmiecha mi się powtórka z rozrywki...nie chce by moje dzieci miały podobne widoki jak ja w dzieciństwie no i w sumie teraz...mimo że Go kocham to naprawdę nie chcę żałować kiedyś...zresztą tak czy owak pewnie mogę żałować jak Go bym zostawiła- że nie spróbowałam( w sumie to już próbuję to poukładać długi czas- bo On do rozmowy niezbyt skory- przyjaciółka nawet stwierdziła że musiałby mieć jakąś heterę która by Nim potrząsnęła nie tylko w tym aspekcie;)...ja jakoś do tej roli się nie nadaję..Poza tym miał dziś przyjść a nie przyszedł, bo mieliśmy pogadać...no ale widocznie stwierdził że nie ma ochoty dzisiaj na nerwy :) Poza tym to współczucia...mogę tylko dodać z własnego doświadczenia , że życie z człowiekiem który ma poważny problem alkoholowy (alkoholizm) to katorga...mój ojciec to na szczęście łagodny...ale od mojej koleżanki to chciał okna powybijać i terror w rodzinie. Więc warto się zastanowić czy pakować się w takie bagno jak są już sygnały. Tylko szkoda że to nie jest takie proste...ciężko jak się kogoś kocha :(
Dokoli
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 00:10

Postprzez nana » 18 kwi 2008, o 11:45

a twój chłopak wie o problemie z twoim ojcem? zakładam, że wie. i nadal nie rozumie dlaczego przeszkadza ci to "jedno piwo"??? nie rozumie, że to wzbudza w tobie strach, obawę i złe wspolmnienia? nie kumam?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Dokoli » 18 kwi 2008, o 18:01

No jednak jak widać..nie rozumie...zawsze stwierdza że przesadzam...i że nie mogę Go z moim ojcem równać...choć ja tego nie robię...a jak mu mówię że mógłby sobie odpuścić czasem i jestem zła to zaraz głupie docinki...że twierdze że jest alkoholik...że zachowuje się tak jak mój ojciec bo ciągle chodzi pijany...ale ja mu nigdy tego nie powiedziałam..i bądź tu mądrym...po prostu chciałam żeby od czasu do czasu sobie ograniczył, by nie stracił nad tym panowania-bo jak straci to do końca życia...
Dokoli
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 00:10

Postprzez nana » 19 kwi 2008, o 12:14

mam nieodparta ochotę zachęcić cię do przeczytania innego wątku na forum (zgadnij jakiego?:)))

a tak serio, to wydaje mi się, że jeśli traktuje cię poważnie, to powinien też proważnie traktować twoje obawy, nawet jeśli są irracjonalne! A gdybyś powiedzmy miała lęk wysokości, albo arachnofobię? to co? zamieszkałabyś z nim na 10 piętrze wierzowca i wychodziła codziennie na balkon i patrzyła w dół, bo on tak lubi? albo próbowałabyś się zaprzyjaźnić z pająkami?
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez Dokoli » 20 kwi 2008, o 09:40

Wydaje mi się że akurat w kwestii traktowania to traktuje mnie na poważnie (nie planuje się ślubu jak tak nie jest) Po prostu chyba stwierdza że wiele kwestii, które są dla mnie ważne omija myśląc, że mi to nie potrzebne, że On lepiej wie. Trochę czuję się tak, jakby czasem zachowywał się jak dziecko. Bo na poważnie z Nim pogadać to ciężko jest. Ale faktycznie. Powinien uszanować moje obawy i lęki a nie traktować to jak moje "widzi mi się".
Dokoli
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 00:10

Postprzez tytania » 20 kwi 2008, o 11:03

Widać, że jesteś rozsądną osobą i że zdajesz sobie sprawę jak może wyglądać wasza przyszłość bez upiększania jej. To duży plus dla Ciebie!
Mi wieczne powtarzanie przez faceta "przesadzasz", "odpuść", "próbujesz mnie zmienić", "to ty masz problem" kojarzy mi się tylko z jednym... Z moim nieudanym związkiem. Jeśli osoba, z którą jesteś powtarza Ci to bez przerwy to znaczy, że zwyczajnie nie chce postawić się w Twojej sytuacji i pójść na kompromis, zrobić coś, żebyś poczuła się lepiej. Już teraz mówisz, że ignoruje Twoje wypowiedzi, że czujesz, ze stawia innych nad Tobą. Nie chce tutaj przedstawiać wyłącznie czarnych scenariuszy, ale skoro mówisz, ze od dawna się starasz, ale jakoś nic się nie zmienia w waszym życiu to może czasami lepiej dać sobie spokój, odejść? To bardzo ważna i trudna decyzja. To zrozumiałe, że skoro go kochasz to marzysz o tym, że będzie dobrze i próbujesz go jakoś tłumaczyć sama przed sobą, ale pamiętaj, że to nie zmieni Twojej sytuacji. Musisz myśleć głównie o sobie, czego Ty chcesz od życia. Czy pokrywa się to z jego oczekiwaniami? Czy warto rezygnować ze swoich marzeń? Nigdy nie warto! Mówisz też, że on jest od Ciebie starszy (podejrzewam,że jest to kilka latek) czy nie on powinien się Tobą opiekować? A może tkwisz w tym związku,bo chcesz się jednak czuć potrzebna komuś trochę mniej zaradnemu? Jest wiele pytań na które musisz odpowiedzieć, ale zawsze miej przed ocami jeden cel - swoje szczęście.
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59

Postprzez Dokoli » 20 kwi 2008, o 19:57

Hmm...choćbym widziała mój związek. Dzisiaj miałam świetną rozmowę. Starałam się wyjaśnić kolejny raz co czuję...no ale nie pomogło. Faktycznie jestem już podłamana całą tą sytuacją. Znów usłyszałam że mam nierówno poukładane w głowie, bo co ja od Niego chcę...a to On niby chciał gadać bo ja nie miałam zamiaru powtarzać tego co mnie trapi. Stwierdził że jest alkoholikiem bo ja mu tak mówię...a jak mu powiedziałam że wcale tak nie twierdze..i nigdy tego nie mówiłam..to znowu że nim jest czy nie??...ja Mu na to że nie, ale mógłby czasem ograniczyć...to znów że wymyślam...Ja mu już o rozstaniu mówię... że chcę się rozstać skoro nie może pójść w jakimś względzie na kompromis, żeby między nami było lepiej..chyba o to chodzi w związku...jak już trochę pogadaliśmy i szliśmy to On do mnie znowu z pytaniem..."to nad czym On ma myśleć teraz...nad tym że jest alkoholikiem??"to ja mu na to że nad tym aby czasem się ograniczyć...eh...a On że nie ma zamiaru bo lubi...jeszcze było coś przyrównań do mojego ojca i w ogóle..powiedziałam mu tylko żeby nie wykorzystywał moich zwierzeń..a jak powiedziałam że boję się że co będzie jak będzie miał te 40 lat, jak to będzie wyglądać...to stwierdził że być może będzie więcej pił i co z tego..mój ojciec pije i się tym nie przejmuję i ma gdzieś wszystkich...takie chamskie zagrania. Zresztą nie warto mówić już nawet. Jutro się jeszcze wypłaczę przyjaciółce, bo już w sumie to jestem zdecydowana skończyć z tym wszystkim. Jeszcze doszło do tego że "biedaczek" się obraził na mnie, bo co ja od Niego chcę. A sam przyszedł. Jeszcze dodał że On się nie czuje winny niczemu i poszedł( tak poza tym to byliśmy na spacerze to nie było świadków, bynajmniej taki plus). Nie wiem ja do Niego nie przyjdę, zobaczymy czy Jemu się nie odmieni i znów kolejny raz będzie przepraszał nie wiedząc za co(takie coś mnie też denerwuje jak nadużywa tego słowa we wszystkich dziedzinach, a na następny dzień jest to samo-trzeba kiedyś powiedzieć dość). Same słowo przepraszam niestety nie załatwia sprawy. Jest to pozytywny dodatek jeżeli za tym idą jakieś czyny i minimalne starania. No ale niestety. Jak ten związek mi się rozpadnie to chyba wybiorę drogę singla. Może będzie łatwiej...i nikomu nie będę życia utrudniać...
Dokoli
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 00:10

Postprzez 123 » 20 kwi 2008, o 21:38

Dokoli,

to chyba coś dla Ciebie (dla mnie też):

"Kobiety, które kochają za bardzo"

http://www.4shared.com/file/41534999/4c ... o.html?s=1
Avatar użytkownika
123
 
Posty: 69
Dołączył(a): 2 kwi 2008, o 20:26
Lokalizacja: Polska

Postprzez Dokoli » 22 kwi 2008, o 19:20

[color=red][size=9]---------- 19:18 22.04.2008 ----------[/size][/color]

No a teraz to wydzwania do mnie( już kilka razy) żeby pogadać od tak sobie..no i żebym przyszła i Go przeprosiła....dobre sobie...tylko żebym to ja wiedziała za co mam Go przepraszać...za prawdę?? No cóż...Jak będzie za dużo dzwonił to Go nie będę odbierać...lepiej niech sam przyjdzie, jak chce pogadać a nie wydzwania( mieszka niedaleko). To nie rozmowy na telefon..Ale z tym że mam Go przeprosić...to przesadził...że jak Go przeproszę to będzie wszystko ok:) AA zapomniałam dodać że się wkurzyłam podczas rozmowy z Nim...i jak nie chciał wziąć pierścionka zaręczynowego to mu go rzuciłam...no to o to jeszcze może bym mogła przeprosić minimalnie(bo Jego ego zostało urażone-jak mogłam rzucić Jego pierścionkiem...który on mi kupił) ale chłopak nie traktuje zbyt poważnie tej sytuacji to już nie wytrzymałam-trzeba było jakoś zwrócić uwagę...początkowo myślałam że o to miałabym Go przepraszać...ale powiedział że o to to drugie przeprosiny... :) Tak więc temu wszystkiemu to ja winna jestem...Ja ta zła i niedobra, która się czepia...a On pokrzywdzony :) No cóż...nie będzie mnie widywał to może zrozumie.

[color=red][size=9]---------- 19:20 ----------[/size][/color]

Ps. Dzięki za odnośnik do książeczki...w wolnej chwili postaram się przeczytać, albo przejrzeć:) Pozdrawiam
Dokoli
 
Posty: 7
Dołączył(a): 17 kwi 2008, o 00:10

Postprzez tytania » 24 kwi 2008, o 23:00

I bardzo dobrze, niech facet się zastanowi nad sobą! Tak trzymaj. Myśl teraz przede wszystkim o sobie!
tytania
 
Posty: 134
Dołączył(a): 31 mar 2008, o 17:59


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 269 gości

cron