Właśnie tak sobie myślę nad tym kochaniem. Zawsze mieliśmy podobny światopogląd, raczej zgodnie wychowujemy dzieci (oczywiście z drobnymi moim zdaniem różnicami), lubimy podobną muzykę, filmy, jak wyjeżdżaliśmy gdziekolwiek dawniej, to byliśmy zgodni co do miejsca spędzania czasu, po prostu kręciły nas podobne rzeczy i to się nie zmieniło. Kocham g,o bo jest dobrym ojcem, zawsze radził sobie z dziećmi. Jak się urodziły dwie naraz
to było co robić, nie korzystaliśmy zbytnio z pomocy, bo od początku chciał, żebyśmy razem dzielili się obowiązkami. Wstawał w nocy, kąpał ,przewijał. Nie wiem może żyję jakąś przeszłością, on się zmienił, ja się zmieniłam. Sama nie wiem, emocje które mam nie są pewnie dobrym doradcą. Wczoraj w dzień było lepiej, mniej paniki wewnętrznej, poczucie, że czeka mnie coś nowego, że będzie dobrze. Wieczorem znowu wróciły lęki, że jak to, to niemożliwe, nie dam rady, zwijałam się z bólu w kłębek. Pewnie takie stany będą się teraz przeplatać.