przez Kasjopeja » 22 gru 2014, o 23:53
Hmmm.
Czytam od wczoraj Wasze wypowiedzi.. I chyba trochę złapałam powietrza w temacie - wylazłam ze swoich emocji i patrzę na tę relację bardziej z boku.. I chyba czas na porządki w niektórych moich relacjach. Tego Pana odpuszczam całkowicie. I kurcze bez żalu - wiem, ze dla Was to absolutnie oczywiste, bo i czego żałować, ale ja jeszcze parę dni temu miałam inną perspektywę na tę znajomość, wystarczy spojrzeć na tytuł tego wątku....
Odpuszczam jeszcze jedną relację - kiedyś tu o niej pisałam pod innym nickiem - z Panem psychofagiem, kt. mocno mnie zranił, długi czas oszukiwał, z kt. zerwałam kontakt na kwartał, ale Pan się przypomniał, wyznał grzechy, przyznał do błędów i zachciał się przyjaźnić, bo on taki oświecony jest teraz, niczym buddysta w Tybecie. Był tak do rany przyłóż, nawet mi kieliszki kupił do wina, bo wiedział, że potłukłam - normalnie cud, miód malina. Od początku mi śmierdziała ta jego cudowna przemiana, ale coś mną kierowało, żeby zobaczyć jak to z nim teraz jest. Nawet (o ja naiwna istota) zdecydowałam się spędzić z nim sylwestra (tak, tego) w górach (na zasadach just friends).
Dziś się z nim spotkałam. Powiedziałam, że nie ma przestrzeni do budowania tej "przyjaźni", że wszystko co miało się między nami wydarzyć już się wydarzyło, że nie ufam mu, wszystko co słyszę dzielę na pół i że ani Jemu taka "koleżanka" kt. w niego/jemu nie wierzy, ani mi taki kolega - nie są potrzebni.
I kurcze jakoś mi lżej. Bo to była druga (spokojnie, ostatnia aktualnie) tego typu znajomość w moim życiu, o kt. myślenie i kt. trwanie uwalniało we mnie jakąś toksynę, a kt. z jakiegoś powodu nie potrafiłam skończyć..