merope napisał(a):To wypieranie skończyło się depresją w zeszłym roku, którą mam już za sobą dzięki wspaniałemu człowiekowi z którym teraz jestem.
Ojej... Nie jest dobrze, żeby dzięki komuś tylko i wyłącznie zawdzięczać takie rzeczy.... i nie jest dobrze kiedy tylko i wyłącznie druga osoba spowodowała tą poprawę. Oczywiście dobrze jest mieć w złej chwili kogoś bliskiego, kto nas wspiera ale rozwiązanie problemu głównie dzięki niej świadczy o tym, że zbieramy się tylko wtedy kiedy ktoś się nami zainteresuje... bo jesli nikogo nie ma to przecież po co - tak się wydaje... Dla samego siebie jest najzdrowiej, najkorzystaniej dla nas.
Ponieważ kiedy podnosimy się dziki czyjemuś zainteresowaniu naszą osobą może znaczyć to, że tym samym jak ona nas opuści czy zacznie źle traktować to i my z powrotem na to dno wrócimy.
Tak się dzieje jak uważa się, że samemu nie jest się wartym czegoś dobrego, że jak się jest samemu, to nie można być szczęśiwym... i ja mam wrażenie, ze Ty swoją pustkę zapełniasz właśnie drugą osobą, która jest innym mężczyzną. A jak jesteś sama to cóż... w swoich oczach jesteś beznadziejna, bo jesteś sama... czy mam rację?
Nie masz poczucia własnej wartości więc chcesz aby ktośzzewnątrz Ci je dał i jak to jest na początku daje... ale równie dobrze moze Ci je też odebrać i dać coś zupełnie odwrotnego a przecież nie o to chodzi.
Najpewniej mieć tu własny kręgosłup.
merope napisał(a):TNiedługo wychodzę za mąż i dopiero teraz dociera do mnie, że depresja to mogła być właśnie oznaka tych tłumionych emocji, które w ten sposób znalazły ujście.
Nie zrozumcie mnie źle, ja nie chcę mieć już nic wspólnego z tamtym człowiekiem. I mogę to stwierdzić z czystym sumieniem. Nie chcę tylko pozwolić na to, aby jakieś złe emocje z nim związane zagroziły w jakikolwiek sposób mojemu związkowi. Może rzeczywiście muszę po prostu je przeżyć.
Czytałam już sporo w internecie na temat psychopatii i nabieram podejrzeń, że mogłam się z nią zetknąć. I w przypadku "związku" z psychopatą, jakiekolwiek zadośćuczynienie, czy liczenie na to, że on zrozumie, że wyrządza komuś krzywdę jest z góry skazane na porażkę.
Wg mnie Ty się nie rozstałaś tak do końca z poprzednim partnerem. Nie zostawiłaś tego w ogóle. Rozwodzisz się nad nim nadal, zastanawiasz nad tym czy on coś zrozumie.... jakie to ma znaczenie skoro podobno jesteś szczęśliwa z kimś innym?
Ja też jestem po związku z toksycznym facetem, teraz mam innego - od 5 lat - i nie zatanawiam się czy tamten coś zrozumiał czy nie.
Wewnętrznie zażegnałam tamten etap, zrozumiałam kim był i dlaczego się z nim związałam...
Ze to nie było nic dla mnie dovrego i ciesze się, ze to już koniec, że miałam siłę by z tego wyjść... fakt, przeleciały przeze mnie wszystkie emocje... nie od razu ale z czase sobie to poukładałam.
Tak ogólnie wygląda to tak jakbyś nadal tkwiła w tamtej relacji.
Od emocji uciekasz, bo wg mnie boisz się zetknięcia z własną samotnością, bezradnością.... poza tym burza emocji to w jakimś stopniu utrata kontroli i nie przewidziane do końca skutki, choćby te emocjonalne. Nawet jesli dobre to nie znane i to też składa się na blokowanie ich.
Zmiany sa trudne.
A zastanawiałaś się kiedyś dlaczego wpakowałaś się w taki związek i dlaczego tak to się wszystko w Tobie zapętliło? Nc nie dzieje się bez przyczyny.